ATE

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ATE — ILUZJA

NIGDY NIE DBAŁA O JEGO GNIEW, CZY ŻAL. Zawsze myślała o sobie i jej złości.

Przysiadła z jego wzrokiem na swoim ciele na miękkim łożu z zaciśniętymi ze złości ustami, odstawiając ów wcześniej pusty już kielich po ambrozji. Cisza była dla niej przyjemnością, gdy wpatrywała się kolorowy zachód słońca.

— Pamiętasz dzień, w którym poprosiłem cię abyś została moją żoną? — spytał ją, siadając na skraju łoża tuż przy jej podkulonych, gładkich kolanach.

— Pamiętam. — Przytaknęła, patrząc spod zmrużonych i nieczułych oczu na niego. Spoglądając na jego spokojną postać czuła dziwne ukłucie w skamieniałym sercu. — Dawałeś mi wtedy tylko kłamliwe iluzje. Obiecywałeś koronę, miłość i wierność.

— Ukoronowałem cię, dałem miłość... — wymieniał, dotykiem jego dłoni zbliżając się do jej miękkich ud.

— O wierności zapomniałem? — Kpiła, bo to umiała najlepiej; kpiła bo wychodziło jej to lepiej niż innym.

Śmiała się pięknie, śmiała się słodko i delikatnie.

— Nie, nigdy ci jej nie obiecywałem — odpowiedział prawdą na jej gorzkie kpiny.

Zamilkła, zaciskając wargi i odpychając jego ciepłe ręce z jej ciała. 

— Nie mam ochoty na spełnianie moich obowiązków małżeńskich, Zeusie — rzekła ostro, zaciskając dłonie na cienkim materiale przykrycia do snu, aż pobielały jej kłykcie.

— Kocham cię — szepnął cicho, a Hera głośno prychnęła podkreślając swoje zdanie na temat jego słów. — Całym sercem, przysięgam.

— Kochasz mnie? Gdzie podziały się twoje uczucia, gdy brałeś te ludzkie kobiety do łoża? — spytała, a jej słowa odbijały się echem po jego głowie. — Twoje przysięgi nic są warte. Są odrazą dla moich uszu.

Dlaczego przez chwilę nie możesz być taki jak Hades; pomyślała powstrzymując zbierające się łzy.

— To był ciężki tydzień, Hero — mruknął miękko, poddając się i całując jej czoło. — Odpocznij.

Wyszedł cicho z komnaty królowej niebios, zamykając za sobą rzeźbione drzwi.

Siedziała bezwładnie z podkulonymi nogami, próbując pozbierać resztki godności i nadziei.

Dlaczego pragnęła wykrzyczeć za nim, żeby został?

— Pani? — W progu pojawiły się służki, które bez słowa, machnięciem dłoni odprawiła. Nie śmiała spojrzeć na nikogo.

Płakała ciężkimi i dużymi łzami; krzyczała oburzona i wściekła — a gdy niebo stało się szare i spadły pierwsze krople deszczu; ludzie wierzyli, że nieszczęśliwa ta królowa niebios.

Nocne deszcze w końcu ustały — a dobrzy ludzie modlili się do niej, prosząc o spokój jej duszy.

Morze było płaskie i srebrne niczym faworyzowane ostrze miecza Aresa. Samos wyłaniał się ze świtu w przenikliwych kolorach pomarańczy, które uwodziły swoją intensywnością każdego spoglądającego w niebo. Wschodzące słońce oblewało złotym blaskiem kopuły świątyń poświęconych Herze i rozpraszało nocną mgłę. Na wodzie było pełno łodzi rybackich, którym przyglądała się bogini z rydwanu, którym powoziła jej ukochana Iris.

Wsłuchiwała się w modlitwy kobiet błagających o dobre małżeństwa — błogosławiła im co dnia, dając mi dobrego małżonka, wiernego i kochającego; czego sama nigdy nie dostała.

Nie dawała im iluzji, dawała im nadzieję na lepszą przyszłość — czego sama nigdy nie doświadczyła.

Zawsze był on. Otaczali się iluzją— iluzją miłości, iluzją wierności i iluzją oddania.

Patrzyła na piękny wschód słońca i pragnęła zobaczyć wschód słońca w grzechach Zeusa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro