Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłodne powietrze spowijało ciemne, kamienne ściany przyprawiając nastrój istot o dreszcze. Dookoła małego pomieszczenia, na skalnych półkach dostrzec można było najróżniejsze zioła i dziwne maski przypominające trochę te rytualne afrykańskie, tyle że ów były niezwykle kolorowe. Niektóre ziela zwisały przywieszone do skalnych sklepień, ku górze. Cały ten przepych był trochę nieprzyjemny...
Na środku jaskini stał spory kocioł, w którym gotował się tajemniczy, zielony wywar. Jego kolor odbijał się o skalne ściany, co ― oprócz starych świec ― rozjaśniało pomieszczenie. Nad kotłem stała nieco stara likaonica, która mozolnie mieszała jego zawartość czymś, co przypominało wielką, drewnianą łyżkę. Przez ciemność ciężko było dokładnie się jej przyjrzeć, jednak na jej szyi doskonale było widać złotawe, szerokie naszyjniki, zaś na łapach ― rówież bladozłote, bransolety. Cała była przyzdobiona, może i nawet bardziej przyodziana biżuterią, a kolczyki zwisające z uszu odgrywały rolę jej znaku rozpoznawczego. Obok stała biała, bursztynooka wilczyca owinięta fioletową peleryną, która zapięta była małym, niebieskim kryształem. Wyraz pyska wyraźnie zdradzał zniesmaczenie. Obok niej stał długonogi, rudy i dumny pampasowiec grzywiasty, a na samym końcu mały, wyraźnie przerażony majkong.
― Długo jeszcze, Niagaro? ― Spytała wreszcie wilczyca znudzonym tonem.
― Och, już niebawem, Wasza Wysokość ― odpowiedziała czarownica o zmatowiałej sierści. Nagle przestała mieszać, sięgając do starej szafy pełnej mikstur, eliksirów. Po chwili wyjęła małą fiolkę wypełnioną świecącą, niebieską cieczą. Ponownie zbliżyła się do kotła. Otworzyła fiolkę, nachyliła ją a następnie wylała jedną kroplę. Zawartość kociołka głośno buchnęła, zmieniając kolor na głęboki błękit. Mały majkong jeszcze bardziej przerażony, odskoczył do tyłu.
― Saronie, idź na straż. Pamiętaj ― nikt nie może dowiedzieć się o naszych zamiarach ― rzekła wilczyca, zwracając się do dostojnego pampasowca. Ten zaś, bez słowa kiwnął głową i pobiegł przez drzwi. Przez chwilę po jego wyjściu słychać było uderzenia biegnących łap po skalnym podłożu.
Niagara przelała eliksir z kotła do innej fiolki, którą następnie wręczyła wilczycy.
― Gotowe, Wasza Wysokość ― powiedziała.
― Mam dla ciebie coś jeszcze. Spójrz na tamtą półkę skalną ― skinęła głową w ciemny kąt. Oczy wilczycy zabłysnęły.
Na wskazanej półce w małych pojemniczkach zrobionych z przeciętych w pół kokosów i innych tropikalnych roślin widniały farby.
Ale to nie były zwykłe farby.
To były farby wojenne.

                       * * *

I co o tym sądzicie? Chcecie kontynuację? Mam nadzieję, że się podoba ^^
To taki special na 150-200 flw.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro