013#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nick pov. 

Przez całą rozmowę z Ryanem dokuczał mi ten drugi ja. Strasznie mącił i pieprzył coś o złym traktowaniu i odsuwaniu się od ludzi. Przez to wszystko straciłem siły na kłócenie się z jasnowłosym. Najwyraźniej on jak i drugi ja byli zadowoleni z tego, że dałem Ryanowi szansę. Sam już nawet nie wiem czemu. Może po prostu jestem zmęczony? 

- Zależy ci. 

Wcale, że mi nie zależy... 

- To czemu uległeś? 

Po prostu był męczący. 

- Tak, a ja jestem śpiąca królewna

A zamknij się już! To wszystko twoja wina! 

- Ja ci nic nie kazałem. Za to sugerować mogę cały czas. 

Irytujący jesteś... 

- W końcu jestem tobą... 

Byłeś mną. 

- Jestem. Tylko, że ukryty

Jakim cudem więc wylazłeś na wierzch?

- Bo przyszedł Ryanek!

Jego zadowolony głos trochę mnie zirytował, ale co ja mam z tym zrobić.
 
A może by tak... Nie, to nie wchodzi w grę. 

- I tak to zrobisz... 

A możesz na chwilę pójść spać? Głowa mnie strasznie boli... 

- Dobra, wrócę jutro

No nareszcie odpuścił. Nie wiem ile tak wytrzymam, nie mogę się na niczym skupić. Skierowałem swoje kroki w stronę domu Leviego. Na pewno coś mi poradzą, jak zwykle w takich sytuacjach. Zapukałem do drzwi. Jak zawsze przywitał mnie Eren z typowym szerokim uśmiechem. 

- Hej, Nick! 

- Hej, możemy pogadać? 

- Tak, wchodź. - Wszedłem do czystego domu. Levi zawsze dbał o porządek i mnie nauczył tego samego. Teraz sprzątam przynajmniej kilka razy w tygodniu. 

- Levi w domu? 

- Nie, poszedł na zakupy. Miałem z nim iść, ale niedługo zaczyna mi się ruja i wolę nie zostać przeleconym w sklepie. - Zaśmiałem się cicho czując, że żartuje. No, ale pewnie Levi by się powstrzymał. Tak myślę. Usiedliśmy na kanapie w salonie przy kubkach z sokiem. 

- No to, o czym chciałeś porozmawiać? 

- Mam problem. Dokładnie dwa... 

- Uuu... Dużo jak na ciebie. Zawsze nie miałeś żadnych problemów. "Drobnostki to nie problemy". - Zacytował mnie z czasów jeszcze jak zaczynałem liceum. Pamiętam nawet kiedy to powiedziałem. Było to tuż po tym jak miałem z takim jednym gościem. Ale to była drobnostka.
 
- Wiem co mówiłem i nadal tak uważam. Jednak mam problemy. 

- Z czym? 

- Raczej z kim. Ryan... - Zagwizdał cicho, a ja upiłem łyk soku. 

- To raczej grubo... 

- Nie chce dać mi spokoju. Ostatnio nawet stwierdził, że mnie zdobędzie. Przecież nie jestem rzeczą, którą można mieć. 

- Dziwna ta twoja alfa... 

- To nie jest moja alfa. - Warknąłem cicho. 

- No więc dziwna alfa z tego twojego Ryana. - Uśmiechnął się triumfując. Jak z dzieckiem. Nie dziwię się, że Levi nadal mówi na niego szczyl albo bachor... 

- No, a drugi problem to pewien upierdliwy głos w mojej głowie. Zastanawiam się czy nie powinienem pójść do psychologa albo od razu do psychiatry... 

- Głos? - Eren spojrzał na mnie wyraźnie zaciekawiony i z błyskiem w oku. 

- Ta. Strasznie irytujący. Za każdym razem, kiedy obrażę lub pomyślę coś złego o Ryanie zaczyna robić mi wyrzuty. 

- A śniło ci się, że z nią rozmawiałeś?

- Tak. Wygląda jak ja w wieku dwunastu lat...

- Tak!!! - Eren podskoczył do góry jakby triumfował. Usłyszałem zamykane drzwi i dźwięk odstawianych siatek z zakupami. Eren nie usłyszał tego, mówiąc, że od początku wiedział. Levi stanął w progu.

- Oi, co tu się dzieje?

- Levi! - Eren skoczył na alfę, która z trudem złapała równowagę. - Miałem rację!

- He?! - Spojrzał na męża, marszcząc brwi. - Powie mi ktoś o co chodzi? - Upuścił Erena na podłogę,  a ten syknął lekko.

- Okrutny... - Szybko się jednak podniósł i usiadł na kanapie.

-No to może powiesz mi w czym miałeś rację?

- Nick ma te sny i ten głos w głowie!

- Zwracam honor, wygrałeś. Wybierasz gdzie jedziemy na wakacje.

- Tak!

- Fajnie, że był jakiś zakład. Nie wiem tylko z czego tu się cieszyć... To podchodzi pod psychiatryk.

- A myślałem, że się domyślisz... - Pokręcił z niedowierzaniem głową. - No rusz tą łepetyną!

- Nie wiem o co wam chodzi. Mi to wygląda na zaburzenia osobowości... - Eren strzelił sobie facepalma, a Levi tylko pokręcił głową na znak dezaprobaty.

- Eren to może już mu powiedz...

- No więc ten głosik to...

- Eren, nie przeciągaj. 

- Eh, ty to zawsze całą zabawę zepsujesz. 

- Do rzeczy. - Skwitowałem. - Chciałbym już wiedzieć czy mam iść do tego psychiatry czy nie... 

- Nie, nie musisz. Nawet nie powinieneś. Ten głosik to jest najcudowniejsza rzecz w całym twoim życiu! 

- Nie sądzę, żeby choroba psychiczna była najcudowniejszą rzeczą w życiu... 

- Widać, że to twój krewny Levi. - Zielonooki spojrzał z wyrzutem na męża. - Wiecznie pesymistyczne podejście. 

- Mnie w to nie mieszaj. 

- No więc wracając. Ten słodki, cudowny głosik to twoja wewnętrzna omega! - Siedział teraz z bananem na twarzy, a Levi aż zatkał nos. Zapach był strasznie słodki. 

- No fajnie, moja wewnętrzna omega...  Co to kurwa jest?! 

- Ej, słownictwo! - Zwrócił mi uwagę Levi. 

- Twoja wewnętrzna omega pojawia się kiedy spotka odpowiednią alfę. A nawiedza cię w snach kiedy nie chcesz przyjąć do wiadomości prawdy. Też tak miałem. Levi byt tak nieznośny, że nie mogłem wręcz powstrzymać się przed dopiekaniem mu. No,ale wszystko skończyło się kiedy zostalismy parą.

- Nadal jednak nie wiem, skąd mam
wiedzieć, która to jest alfa. W klasie jest ich dwadzieścia.W szkole jakies dwie setki...

-Czy to nie jest oczywiste? - Zapytał 
Levi. Spojrzałem na niego.- Ta o którą się, kłócisz z twoją wewnętrzną omegą...

-To znaczy,że...

- Tak Ryan jest jedyną alfą która może cię mieć...- Kiedy tylko to usłyszałem, oczy rozszerzyły mi się w zdziwieniu i złości.

-To nie może być prawda!Musicie się mylić. Ja go nienawidzę.

-Cóż od nienawiści do miłości dzieli
nas cienka linia. Wiesz, posłuchaj swojej omegi.  Ona pokaże ci wszystko czego szukasz - Stwierdził Eren

-Muszę już iść.Do zobaczenia.- Mruknąłem i wyszedłem na chłodne powietrze. Muszę to przetrawic...

Levi pov.

Usłyszeliśmy jak Nick wychodzi i zamyka drzwi.

 - Myślisz, że to zaakceptuje? - Zapytała moja omega. 

-Cóż to już jego wybór. Nie możemy na niego wpływać. 

- Wiem, ale może powinniśmy im pomóc?- Brunet wtulił się we mnie. 

- Wiesz jaki jest Nick.

 - Tak, wiem. Dokładnie prawie taki jak ty. Uparty jak diabli... 

- A to nie powinno byś seksowny? 

- Nie wykorzystuj tego co ci ostatnio powiedziałem. - Burknął w mój tors. - Mam nadzieje, że nie popełni blędu... 

-Ja też. - Mruknąlem. - Ale wierze, że da radę. Nawet on nie może cały czas się wypierać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro