018#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nick pov. 

Zgodziłem się spotkać z rodzicami Ryana. Nie miałem tego w planach, ale najpierw chciałem uświadomić o tym także Levia i Erena. Jak się można było spodziewać, Eren wyściskał chłopaka gdy tylko się o tym dowiedział. No i znowu Levi przegrał zakład. Nie wiem o co, ale najwyraźniej się tym nie przejmował za bardzo. Eren za to skakał jak dziecko, planując ślub i mieszkanie. Przedstawił te plany oczywiście Ryanowi, który się spłoszył wtedy i cała jego pewność siebie wyparowała jak kamfora. Kiedy tylko sobie przypomniałem o tym jak spalił buraka siedząc koło Levia wybuchłem śmiechem. Parę osób popatrzyło na mnie dziwnie. No tak...zapomniałem, że jestem w miejscu publicznym. Dalej już w ciszy przemierzałem ulice. Dzień był lekko pochmurny, ale w niektórych miejscach przebijały się wiązki światła. Dodawało to trochę uroku parku, przez który właśnie przechodziłem. Większość drzew miała już zielone liście, a trawa znowu była wysoka. Zapewne więc nie długo pojawią się ogrodnicy by sprzątnąć po zimie i przyciąć tu rośliny. W parku bez ich wiedzy nic się nie zmieni. Wszystko ma tu swój porządek i miejsce. Wychodząc z parku ustąpiłem kobiecie z wózkiem, która miło się uśmiechneła. Kilka przecznic dalej znajdowało się mieszkanie Ryana. Powiem szczerze, że spodziewałem się czegoś innego. No, ale mieszkanie też było pewnie jak apartament. Wszedłem do jednego z wieżowców i wjechałem windą na szóste piętro. Opuszczając windę zacząłem szukać drzwi z numerem dwudziestym. Były na końcu korytarza. Zapukałem lekko w drzwi pełen wątpliwości. Może jednak nie powinienem się zgadzać. Jesteśmy razem w końcu tylko nie cały miesiąc... To trochę nierozsądne z naszej strony. Drzwi długo się nie otwierały, a ja już chciałem odchodzić, kiedy usłyszałem lekkie skrzypnięcie 

- Nick gdzie uciekasz? 

- Nigdzie, po prostu tak długo nie otwierałeś, że miałem zamiar wrócić do domu. - Powiedziałem odwracając się do Ryana. Był zwyczajnie ubrany. W Czarne jeansy i zieloną koszulkę. Wyglądał na bardzo spiętego. 

- Chodź już do środka. - Wszedłem za alfą do mieszkania. Było bardzo przestronne, urządzone w nowoczesnym stylu. Normalny dom w tych czasach. Czuło się jednak dużo bardziej surowość i pewien chłód... Zaraz po wejściu ściągnąłęm bluzę odwieszając na wieszak oraz buty, które znalazły swoje miejsce przy szafce. Ryan zaprowadził nas do salonu. Był on urządzony błękicie, a meble po prostu czarne. No cóż, każdy ma inny gust. Na jednym z foteli siedział postawny mężczyzna w średnim wieku. Miał on ciemne włosy i takie same oczy. Siedział z poważnym wyrazem twarzy. Obok na drugim fotelu siedziała kobieta o jasnobrązowych włosach i zielonych oczach. Na twarzy miała lekki uśmiech. Najwyraźniej to po niej Ryan odziedziczył większość wyglądu i charakteru. Oczywiście oprócz postury ojca. Oboje patrzyli na mnie oceniając mnie wzrokiem. Mimo to nie czułem się dziwnie czy niezręcznie choćby w najmniejszym stopniu. Powinienem stwierdzić, że było to bardzo...normalne. Nie, żebym często był przedstawiany rodzicom, ale często rozmawiałem jako jeden z zarządu szkoły przed nauczycielami i innymi starszymi osobami. Bez skrępowania usiadłem na kanapie na przeciw rodziców Ryana. 

- Miło mi, jestem Nick. 

- Dzień dobry chłopcze. - Odpowiedział mi ojciec Ryana. - Jestem Jackson, a to moja żona Rachel. Ryan za dużo nam o tobie nie opowiadał. 

- Mi o państwu także nie powiedział za  wiele. - Zapadła niezręczna cisza. Ryan siedzący obok mnie kręcił się niemilosiernie. 

- Jesteś omegą prawda? - Zapytał pan Anderson. 

- Tak. 

- Ryan, pomożesz mi? Przygotujemy herbate. - Zwróciła się do syna kobieta. 

- Jasne...-Wyszedł z Rachel, a ja zostałem sam z jego ojcem. 

Ryan pov. 

Strasznie się stresowałem od początku tego spotkania. Za to Nick nie wyglądał nawet na trochę przejętego. Czy to możliwe, że wcale się nie stresował!? Ja bym nie dał rady. Szczególnie znając zachowanie mojego ojca. W dodatku jego postawa też dawała do myślenia. W końcu nasza rodzina była zamożną przez lata dzięki określonym zasadom. O dziwo ojciec był nawet znośny jak na początek. Choć trochę się boje co będzie dalej. Szczególnie, że ojciec nie wyglądał na zadowolonego, kiedy Nick powiedział mu o swoim stanowisku w hierarchii. Razem z moją kochaną rodzicielką udałem się do kuchni. Nie było żadnych rozmów. Tylko odgłos gotowanej wody. Wróciliśmy do salonu, ale zastaliśmy tam tylko ojca. 

- Gdzie Nick? 

- Ktoś do niego zadzwonił i musiał wyjść. 

- Rozumiem...-Nie powiem, zrobiło mi się trochę przykro. Czułem w pewnym sensie rozczarowanie. Wypiłem tylko herbatę,a rodzice wyszli z domu do pracy. Jak zawsze z resztą. Ja za to położyłem się i nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem. 

***

W poniedziałek nigdzie nie znalazłem Nicka, nie odbierał też telefonów. Myślałem, że jest chory. Więc czekałem. W kolejnym tygodniu też się nie pojawił. Nikt nic nie wiedział. Dyrektor Levi i Eren milczeli. Kolejnego tygodnia stojac na dachu zrozumiałem co się stało. Miesiąc przed końcem roku szkolnego, Nick Sliver zniknął z mojego życia. A ja nic nie mogłem z tym zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro