Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Razem nam się uda pułkowniku, oraz rozmowa po incydencie''

Jak mineły kilka dni od tego incydentu to Rose napisała do mnie SMS-a

"Hej Wioleta....możemy się spotkać przy szkolnym boisku? Bo chciałam porozmawiać"

"Nie mam czasu,muszę się kurować przez twojom sasranom ucieczkę"

"Ale"

"Nie ma żadnego (ale),nie mam czasu. Nara"

Schowałam telefon do kieszeni kurtki,jak szłam to sporzałam do restauracji i zobaczyłam Borysa siedzoncego przy barze. Który sam siedział.

Jak weszłam i podeszłam do niego to go poklepałam po ramieniu i on odwrucił głowę i powiedział

-W-Wioleta? Co ty tu robisz?
-Hej,ja akurat wyszłam ze szpitala
-Słyszałem nie muszisz mi muwić
-Chłopie co się dzieje?
-Co masz na myśli?
-Bo jesteś przygnębiony
-Nobo Rose.....
-Co ona knuje?
-Powiedziała że Inga ma kogoś
-Inga? Przecież ona nie jest w związku z nikim
-Skont wiesz?
-Bo jak by była zakochana to by mi napisała

Chwile po rozmawialiśmy to ja poszłam stronę stadionu. Po około 3godzinach przyszłam i nagle mnie natkneło żeby iść zobaczyć co robi ojciec.

Jak poszłam w dłuż korytarzem to spojrzałam w boczny i zobaczyłam jak ojciec został przygnieciony przez masywnom belkę przyczymującom sufit.

-TRENERZE!

Oczami pułkownika Von pushup

-TRENERZR!
-Wioleta?

Podbiegła do mnie i kucneła obog mnie i zapytała

-Co się stało?
-Szłem i nagle belka nad demonom spadła

Wioleta prubowała podnieść ale się nie udało juz miałem złudnom nadzieję że nikt nie pomorze nagle zobaczyłem jak ona podnosi i mnie złapała bluske żeby mnie odciągnąć.

Wysunołem się obog niej i ona odłożyła spowrotem na miejsce to Wioleta powiedziała

-Rozpoznaje to z daleka,bark jest aby zwichnięty
-Skont to wierz?
-Przypadkowo przeczytałam książkę medycznom jak jeszcze chodziłam do szkoły
-A jak dasz rade?

Oczami Wiolety
-Razem nam się uda pułkowniku

Usztywniłam zwichnęty bark ojca i wziełam z drugiej stronie na swoje barki,teraz z nim poszłam do szpitala żeby mu na stawili i unieuchomili boloncy bark.

Następnego dnia:

Śniło mi się że ojciec umiera w szpitalu a ja nic nie mogłam zrobić,nagle obudziłam się o 4 nad ranem. Nagle rany zaczęły mnie bolec to zmieniłam opatrunki i poszłam sprawdzić jak u ojca.

Poszłam przez korytarz i skręciłam w prawo przeszłam przez kurtki odcinek korytarza i przeszłam przez kilka schodków,doszłam do pokoju trenera to zapukałam i uszłyaszłam jego cich głos

-Proszę

Weszłam i zobaczyłam że ojciec nadal leży na łóżku, podeszłam i usiadłam obog niego już wiedziałam że nie ma sił żeby dzisaj nam towarzyszyć na treningu.

-Wioleta
-Tak?
-Czy możesz położyć się obog mnie?
-Mogę

Polożyłam się obog ojca przypadkowo przytulając go odruchowo.

-P-przepraszam
-Nic się nie stało i tak mi to nie przeszkadza

Spojrzałam na ojca i już wiedziałam że on lubi jak ktoś leży obog niego i go przytula.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro