Rozdział 7„To nie tak, że go lubię"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłopak dalej niepewnie wpatrywał się w Pana. Chris widząc to chwycił go za nadgarstek i przyłożył jego dłoń do swojej klatki piersiowej w miejscu serca.

-Bije. Tak samo jak twoje- powiedział po chwili przemieszczając jego dłoń do jego serca- Czujesz? Nie musisz się mnie bać. Niczym się nie różnimy- dodał spokojnie.

-Dziękuje- szepnął cicho Karma patrząc mu w oczy. Jak do tej pory to jest ich najdłuższy kontakt wzrokowy. Chłopakowi zebrały się łzy w oczach. Jeszcze trochę bił się ze swoimi myślami aż w końcu zdecydował się objąć blondyna. Uważając na zabandażowane ramię wtulił się w tors Pana. Bał się. Wielokrotnie marzył o tym, by móc przytulić swojego starego Pana, ale wiedział, że nie ma prawa go tknąć. Nawet ciężko opisać słowami jaką radość teraz czuł. Chris lekko się uśmiechnął i również go objął, pozwalając się chłopakowi uspokoić i wypłakać. Czując chłód bijący od brązowowłosego wzmocnił swój uścisk chcąc go ogrzać. Przypomniały mu się jeszcze stare czasy z Duncanem. Miał wtedy całkiem podobną sytuację jak teraz. Jednak nie na tyle istotną, by teraz ją całą przytaczać. Karma czując ciepłe ręce Pana na swoich plecach zadrżał. Czuł w sobie dziwnie narastające ciepło. Nie znał tego uczucia, ale mimo wszystko podobało mu się ono. Czuł się bezpiecznie. Pierwszy raz odkąd pamięta jakby przestał się bać. Wciąż był ostrożny, jednak naprawdę nie bał się. Z jego oczu ściekały coraz bardziej intensywnie łzy, a palce coraz bardziej zaciskały się na plecach blondyna. Chris spokojnie czekał aż to on puści pierwszy nie chcąc, by chłopak poczuł się odtrącony. Natomiast pielęgniarz nie zwracając na nich zbytnio uwagi sprzątał swoje stanowisko. Szanuje Chrisa, a Karmę zdążył nawet polubić więc ich obecność wcale tak bardzo mu nie przeszkadzała. Co jakiś czas zerkał na nich niczym na obrazek, czyszcząc w międzyczasie i dezynfekując swoje sprzęty. Minęło trochę czasu zanim skończył porządki. W tym czasie Karma zdążył zasnąć z wycieńczenia emocjonalnego jak i bólu fizycznego. Dalej był przytulony do blondyna, jednak już nie tak mocno jak na początku. Jego głowa spoczywała na kolanach chłopaka, a włosy szczelnie zasłaniały jego zamknięte powieki. Chris widząc, że chłopak śpi zebrał jego luźne kosmyki i wsadził je za ucho młodszego. Przez chwilę mu się przyglądał, dopóki Martin nie zabrał głosu.

-Mam trochę czasu więc mogę ci powiedzieć w jakim jest stanie- oznajmił białowłosy ściągając rękawiczki.

-Byłbym wdzięczny- odrzekł cicho uśmiechając się. Brytyjczyk bez owijania w bawełnę przeszedł do sedna i przedstawił wszystko co zdiagnozował. Chłopak uważnie go słuchał. Co jakiś czas spuszczał wzrok z pielęgniarza, żeby spojrzeć na Karmę. Martwił się o niego.

-Podsumowując zawsze mogło być gorzej- stwierdził na koniec mężczyzna wracając za swoje biurko.

-Racja... on naprawdę ma piętnaście lat?

-Też myślałem, że jest młodszy. Dawałem mu jakieś dwanaście maks- odpowiedział przeczesując włosy.

-Jest tylko dwa lata młodszy ode mnie, a ja traktuje go jak dziecko...- powiedział niedowierzająco blondyn- muszę się poprawić.

-Niekoniecznie. Spójrz na niego. Odbierzesz mu tą miłość tylko dlatego, że jest starszy niż myślałeś? Nie wygląda, by to mu przeszkadzało więc nie musisz się tym przejmować. On potrzebuje tej ojcowskiej miłości. Jak nie ty to kto mu to zapewni?- spytał retorycznie pielęgniarz.

-No prawda... jak to mówią wiek nie ma znaczenia- przyznał nieco się uspokajając.

-Właśnie... zaopiekuj się nim jak należy.

-Rozkaz! Martin nie przejmuj się jest w dobrych rękach- zaśmiał się Chris. Jeszcze chwilę rozmawiał z pielęgniarzem, gdy zauważył, że Karma już się zbudził. Zaspany chłopak przecierał ręką oczy próbując wyostrzyć rozmazaną wizję.

-Hej, jak się czujesz?- spytał od razu blondyn, gdy chłopak podniósł się do siadu.

-Um... dobrze. Trochę boli- powiedział speszony.

-Za parę dni przejdzie- mruknął Martin.

-Będzie dobrze- zapewnił Chris- a teraz chodź. Musimy pójść na chwilę do Jess- uśmiechnął się pomagając brązowowłosemu wstać. Podpierając go trochę skierowali się do wyjścia, żegnając pielęgniarza.

Blondyn starał się zastosować do wszystkiego co powiedział mu Martin. Uważnie obserwował młodszego, by zapewnić mu jak najlepszą opiekę. Powolnym krokiem doszli do pokoju dziewczyny. Chris zapukał do jej drzwi, a echo rozniosło dźwięk po całym korytarzu. Po chwili otworzyła im Jessi.

-Długo wam zeszło. Wszystko gra?- spytała nieco zmartwiona.

-Jasne. Trochę się zagadałem z Martinem i tyle- uśmiechnął się do niej. Karma wystraszony odruchowo schował się za Panem. Ciągle pamiętał stare wychowanie. Chris widząc to położył rękę na jego zdrowym ramieniu i przyciągnął go z powrotem do przodu.

-Dobrze... no to ja przez ten czas przejrzałam rzeczy z szafy i- odsunęła się pokazując na łóżko na którym leżała góra ciuchów- to by było na tyle- uśmiechnęła się głupiutko przepuszczając chłopaków.

-Nie wiedziałem, że tyle tego masz- odpowiedział zaskoczony przyglądając się stercie.

-No ja też nie, hah... To wybierajcie albo nie wiem bierzcie wszystkie- rzekła opierając się plecami o ścianę przy drzwiach.

-Dzięki- uśmiechnął się Chris. Prowadząc Karmę podeszli do łóżka dziewczyny i zaczęli przeglądać ubrania. On zaczął jako, że brązowowłosy nie był przyzwyczajony. Żyjąc u boku poprzednika zawsze miał te same ubrania. Był nieco wybity przez to. Blondyn zauważył, że coś jest nie tak.

-Karma? Nie wybierasz nic?- spytał łagodnie patrząc w jego stronę.

-Generał nigdy mi nie kazał zawsze byłem w tym...- powiedział niepewnie wbijając wzrok w podłogę.

-Wiesz... tu jest trochę inaczej. Twoje ubrania są całe podarte. Potrzebujesz nowych- lekko uniósł jego brodę do góry, by móc spojrzeć mu w oczy. Starał się być przy tym delikatnym. Wiedział, że dla chłopaka wszystko jest nowe, a z każdą sytuacją poznawał jego stare wychowanie bardziej.

-Ale ja...

-To może ja pomogę?- spytała nagle Jessi podchodząc do nich- wybiorę ci jakąś stylizację jeśli chcesz- zaproponowała z lekkim uśmiechem. Karma widząc jak się przybliża nieco speszony zaczął wycofywać się za Pana, jednak ten za torował mu drogę ręką. Spojrzał na niego niezrozumiale z lękiem w oczach. Po chwili nieco stremowany podniósł wzrok na dziewczynę i pokiwał głową tym samym przyjmując jej propozycję.

-W porządku... zobaczmy- powiedziała szczęśliwa i zaczęła szukać odpowiednich ubrań. Co jakiś czas zerkając na chłopca.

„Ta sytuacja przypomniała mi pewną akcję z przeszłości. To jeszcze można uznać za początki mojej znajomości z Vanessą. Pamiętam to. Atlas miał pierwszy mecz po za terenem Awołi. To chyba były zawody na szczeblu rejonowym... w każdym razie zamiast do Ńagaż skierowali nas do Raż. No ale to też tam mało istotne. Pierwsza wygrana drużyny, a zaraz po meczu i druga. Udało nam się wygrać i przejść dalej. Po tym meczu zamiast wrócić jako, że Raż jest niedaleko Awołi zostaliśmy jeszcze do następnego dnia w hotelu. Chcieliśmy uczcić wygraną. Dlatego też zamówiliśmy pizzę na 20:00 i poszliśmy połazić po sklepach, żeby jakoś zabić czas. Wszyscy się rozdzielili. Pamiętam, że wtedy zostałam sama i chodziłam sobie spacerkiem gdzieś po sklepie. Nic szczególnie mnie nie wciągnęło. No i też wtedy po jakimś czasie zauważyłam, że nie tylko ja się zastanawiam co tu robię. Vanessa też szła sama bez celu. Chyba ją zaczepiłam albo i na odwrót i razem sobie spacerowałyśmy. W każdym razie tak chodząc bez celu w tym wszystkim doszłyśmy do działu z ciuchami. Powiedziała mi, że chciałaby kupić jakieś ubrania, ale nie ma pomysłu. Blondyneczka zawsze była wyciszona poza boiskiem, gdzie była zupełnie inną osobą. I najprościej mówiąc w tym wszystkim pomogłam jej coś wybrać. Widząc nieporadność Karmy po prostu mi się skojarzyła ta sytuacja. Robię to, bo chcę pomóc... a przynajmniej tak myślę...dalej nie mam zamiaru się do niego przywiązywać... Czuję jakbym się uginała, ale to zdecydowanie za szybko na takie stwierdzenia. Zdaje mi się."

Po dłuższej chwili Jessi wyprostowała się trzymając w ręce czarny top z dekoltem i jasnobeżowe dość luźne spodnie z dużą ilością kieszeni.

-Możesz przymierzyć tam jest łazienka- powiedziała do Karmy podając mu ubrania, a wolną ręką wskazała na białe drzwi. Chłopak odruchowo spojrzał w stronę swojego Pana jakby oczekując jego pozwolenia.

-Idź, jestem ciekawy jak będziesz wyglądać w tym- uśmiechnął się Chris. Brązowowłosy przejął ubrania od dziewczyny i skierował się do łazienki.

-Posłuszny- mruknęła siadając na łóżku, gdy ten zniknął w drugim pomieszczeniu.

-I to bardzo- odpowiedział blondyn siadając obok niej.

-Trochę ci zajmie, żeby go wychować, nie?- spytała patrząc na białe drzwi i skrzyżowała ręce na piersi.

-Bez ciebie na pewno- oznajmił kładąc się z wyciągniętymi rękami- dalej nie chcesz mi pomóc?- spytał z cwanym uśmieszkiem.

-Nie przekonasz mnie. Choćby nie wiem co- odpowiedziała z podobną mimiką twarzy co on. Ich rozmowę przerwało skrzypnięcie drzwi wraz z którym pojawił się Karma. Starszy chłopak podniósł się od razu do siadu i razem spojrzeli w jego stronę.

-Dobrze wyglądasz- stwierdził Chris na co ten się uśmiechnął.

-I widzisz potrafię dobrać ciuchy. Mam styl- ucieszyła się. Następnie dokładniej przyjrzała się chłopakowi. Jej ubrania były trochę za duże na niższego o jakieś 5 centymetrów chłopaka. Zerknęła na stos ubrań i znalazła w nich czarny skórzany pasek ze startą już złotą sprzączką. Nie myśląc za wiele założyła mu pasek.

-Nie za mocno?- spytała, by się upewnić.

-Jest... dobrze- odpowiedział niepewnie zerkając zza grzywki na Pana jakby w obawie, że jego odpowiedź go rozgniewa.

-W porządku. To jeszcze, by ci się przydały jakieś buty... usiądź może coś znajdę- powiedziała wskazując na łóżko otwartą dłonią.

-Chodź Karma- powiedział Chris widząc jego niepewność. Poklepał miejsce obok siebie, a brązowowłosy je od razu zajął.

-Nie stresuj się ona chce dla ciebie dobrze. Nie bój się podejmować własnych decyzji- dodał spokojnie.

-Ale ja... to zawsze Pan decydował za mnie... ja nie mam prawa- odpowiedział lękliwie spuszczając głowę.

-Teraz masz, wszystko z czasem- rzekł odgarniając jego grzywkę na bok- Jess, masz jakąś spinkę?

-Jasne, czekaj- powiedziała odchodząc od szafy i skierowała się do toaletki z której wzięła połyskującą czarną spinkę- trzymaj.

-Dzięki- uśmiechnął się biorąc od niej niewielki przedmiot. Dziewczyna z powrotem wróciła do szperania w szafie, a chłopak spiął Karmie grzywkę tak, że pół jego twarzy było odsłonięte.

-Ok znalazłam... chyba będą dobre- oznajmiła po dłuższej chwili dziewczyna wstając z podłogi. W ręce trzymała parę ciężkich, czarnych, sznurowanych butów z grubą podeszwą. Uklękła przed Karmą i założyła mu te buty.

-Przejdź się i zobacz czy jest dobrze- poprosiła gdy skończyła zawiązywać sznurówki. Brązowowłosy mając w pamięci słowa Pana, wykonał polecenie bez czekania na jego potwierdzenie. Tylko ukradkowo spojrzał na niego, by się upewnić, że wszystko jest ok. Następnie przeszedł się chwilę po pokoju. Czuł, że są stabilne przez to, że sięgają mu za kostkę.

-Są dobre- powiedział nieśmiało do Jessi.

-Świetnie- uśmiechnęła się lekko.

Po tym dziewczyna dobrała mu jeszcze kilka ubrań. Starała się dobrać je tak, by nie wyglądały zbyt dziewczęco. Dlatego trzymała się raczej ciemniejszych kolorów. Gdy skończyła przekazała wszystkie rzeczy Chrisowi.

-Merci- szepnął do niej blondyn, gdy wychodził razem z Karmą. Użył przy tym swojego francuskiego akcentu jaki miał po ojcu. Jessi momentalnie szeroko się do niego uśmiechnęła. Rzadko używał swojego akcentu, a ona za nim przepadała. Gdy oni wyszli dziewczyna wróciła do sprzątania.


Hejka! Mam nadzieję, że ktoś czyta tą książkę^^ gwiazdki mile widziane tak samo jak komy. Powiedzcie czy ktoś chciałby jakiegoś one shota z postaciami z tej książki? Chętnie bym coś napisała na zamówienie więc gdyby ktoś miał takie życzenie to koniecznie dajcie znać                       (edit: no jakby co to tak, dalej to jest aktualne)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro