ғɪᴠᴇ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


a/n Kochajcie mnie, bo aktualnie mam depresję i chłopak mnie olewa, a ja ze smutku pisze smutny rozdział, no cóż.

- Jimin, a co jeśli on jest niemiły? Jezu on mnie pewnie zabije. A co jeśli kręci go nekrofilia, Jiminie pomóż nooo.

- Taehyung - rudowłosy spojrzał na przyjaciela - MAM W DUPIE TO CZY KRĘCI GO RUCHANIE ZMARŁYCH, DLA MNIE MOŻE GO KRĘCIĆ NAWET MASTURBOWANIE SIĘ PRZY PAJĄKACH, A TERAZ ZAMKNIJ TEN SWÓJ PIĘKNY RYJ, BO CHCĘ SPAĆ.

- A-ale Jiminie -głos królewicza, lekko zadrgał co zmartwiło, niższego. Może jednak zbyt na niego
nakrzyczał - j-ja nie jestem, nawet ładny.

No, kurwa.

- ZAMKNIJ SIĘ POWIEDZIAŁEM.

I tak o to, Jimin zasnął, a Taetae został sam ze swoimi myślami.

Westchnął i ułożył głowę, na oparciu.
Naprawdę się bał. Wiedział, może, że młody Jeon jest przystojny, bo dostawał co roku obraz z jego Aresem, od tajemniczego chłopaka podpisującego się jako śmieszny J.H, ale nie wiedział nic o jego charakterze. Czy lubi kwiaty, a jeśli tak, to jakie najbardziej, czy interesuje się historią, czy podoba się Taehyung'owi, czy... cholera po prostu chciał wiedzieć wszystko.

- Nie myśl tak o tym.

Melodyjny głos Jimina przerwał mu, jego wewnętrzny monolog. Skupił wzrok na przyjacielu.

- Nie wiem czy jest miły, czy nie, ale wiem, że Twój ojciec Cię bardzo kocha i nie oddałby, swojego cudu żadnemu nekrofilowi.

- Jimin? Byłeś kiedyś zakochany?

Na te słowa, rudowłosy poczerwieniał na policzkach i na uszach.

- T-tak Taehyung.

- Jaki był?

- Umm... był oddanym przyjacielem. Był zazwyczaj ostry i prawie nigdy się nie uśmiechał, ale jak już to robił, był to najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałem. Kocham jak jego oczy są takie wesołe, a w czasie treningów zawsze patrzę jak silny jest. Taehyung nie da się opisać zakochania. Każdy inaczej je przeżywa, ale to my decydujemy czy oddamy się tej miłości czy nie... Nie wiem co jest bezpieczniejsze, ale za to wiem, że odwzajemnienie tego uczucia, jest zdecydowanie bardziej przyjemne.

Kim wtedy zdecydował, że nie musi się bać, bo nie ma czego. Da swojemu Aresowi szansę.

Uśmiechnął się do przyjaciela, a ten go odwzajemnił. Po chwili strzała przebiła jego szyję, a Taehgungie nie zdążył nawet krzyknąć, bo i on, poczuł ból z tyłu głowy, a przed oczami widział już tylko ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro