XII. Wszystko Dobrze?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Do zobaczenia jutro w szkole Aniu! - Diana pomachała swojej przyjaciółce na odchodne i ruszyła w stronę swojej posesji.

-Na pewno nie chcesz, aby z tobą został? - zapytał Gilbert chcąc upewnić się czy Ania na pewno chce być sama w domu.

-Tak, spokojnie. Przecież to tylko dwie godziny. Dam radę. - zaśmiała się. - Do zobaczenia Blythe. - powiedziała widząc jak chłopak schodzi po schodkach.

-Do zobaczenia Aniu. - uśmiechnął się i ruszył przed siebie.

Ania stała na schodkach wpatrując się w plecy Gilberta Blythe'a dopóki ten nie zniknął za drzewami. Weszła pośpiesznie so domu czując delikatny, wieczorny chłód. Była już niedziela, więc jutro musiała podążyć do szkoły. Ruszyła powoli schodami na górę po czym zwróciła się do swojego pokoju. W powietrzu nadal unosił się zapach Gilberta.

"-Więc tak. Ty, Gilbercie śpisz tutaj w mym pokoju. My zaś z Dianą pójdziemy do pokoju Maryli i Mateusza. Czuj ten zaszczyt. - zaśmiała się, a jej zawtórowała Diana.
-Większego zaszczytu nie mogłem doświadczyć Księżniczko Cordelio. - ukłonił się nisko, uśmiechając się wprost do Ani. "

Ruszyła w stronę kufra w którym znajdował się list od Blythe'a. Otworzyła go i wyjeła rzecz o której myślała całą noc. Za kopercie widniał piękny napis 'Do Ani, nie Anny.'

-Pamięta. - zaśmiała się.

List odłożyła na boku i zaczęła dalsze poszukiwania. Ze skrzyni wyjęła mały czerwony słowniczek, który dostała od chłopaka na Wigilję. Otworzyła go powoli i ujrzała napis 'Żebyś wygrała ze mną w równej walce'. Rudowłosa zaśmiała się cicho i schowała słowniczek z powrotem. Do dłoni znowu wzięła list napisany przez Gilberta i położyła go do skrzyni.

-To jeszcze nie ten moment. - szepnęła.

***

-I jak było? - zapytał Maryla podając rudowłosej gorącą herbatę.

-Było... Przyjemnie. - odpowiedziała dalej pogrążona w myślach o Gilbercie i tym co poprzedniego wieczoru powiedział.

-Tylko przyjemnie? - zapytała zdziwiona kobieta. - Nic więcej?

-Było naprawdę miło spędzić z kim wieczór, a nie siedząc samemu i być pogrążonym w ciemności. - uśmiechnęła się.

Maryla nic się już nie odezwała i wróciła do swoich obowiązków ciesząc się, że jej można by powiedzieć córka nie spaliła domu. Ania jednak pijąc herbatę zastanawiała się nad tym kogo chciałby zaprosić Gilbert na wiosenne ognisko skoro nie Ruby. Może Dianę? Nie to niemożliwe, traktuje ją jaki przyjaciółkę.
A może Józię? Nie to na pewno niemożliwe.
Siedziała i myślała. Nie mogła jednak wymyślić kto podoba się Blythe'owi.

***

Ania Shirley z lekkim spóźnieniem otworzyła szkolne drzwi i poczuła jak wzrok uczniów koncrentuje się na niej. Szybko jednak wzrok odwrócili. Jedynie Gilbert przyglądał jej się z uśmiechem na twarzy. Diana zerkała to na Gilberta, to na Anię. Rudowłosa szybko skierowała się do ławki gdzie znajdowała się Diana, nie zauważając, że Blythe co chwilę jej się przyglądał.

-Wszystko dobrze?- zapytała Diana swą przyjaciółkę.

-Tak, tak czemu miało by być coś nie tak? - zapytała pośpiesznie.

-Jesteś strasznie roztargniona. - wyjaśniła.

-Czy byłabym sobą gdybym nie była roztargniona? - zaśmiała się.

-Cisza! Zaczymy lekcje. - uczniowie gdy tylko usłyszeli głos Panny Stacy uciszyli się i skupili się na lekcji.

Ania Shirley całą lekcje była rozkojarzona i co chwilę zerkała w stronę Gilberta wymieniając z nim krótkie spojrzenia. Miała nadzieję, że nikt tego nie zauważy jednak Diana co jakiś czas zerkała na dwójkę i uśmiechała się pod nosem myśląc :

Ta dwójka ma coś ku sobie.

***

Ania i Diana podążały właśnie ku swoich mieszkań gdy pewien brunet biegnąc za nimi krzyknął:

-Hej! Zaczekajcie! - krzycząc to śmiał się w niebogłosy. - Ognisko już za tydzień.

-W tym muszę przyznać ci prawdę. - szepnęła z lekką odrazą dziewczyna. Był już 14 marzec co oznaczało, że dokładnie za tydzień odbędzie się upragnione przez Anię ognisko. Problem polegał na tym, że nie miała ona z kim się na nie udać.

-Możesz przeczytać list. - szepnął Gilbert by jedynie rudowłosa usłyszała o ci chodzi. Ania spojrzała na nim zdziwionym wzrokiem, gdyż tak naprawdę zapomniała o liście który brunet podarował jej w dniu pogrzebu.

-Jesteś pewien? - zapytała chcąc się upewnić.

-Tak. Jestem. - uśmiechnął się do niej. Widząc, że Diana jest na tyle z przodu, że ich nie usłyszy dodał: - Tylko obiecaj mi, że po tym jak go przeczytasz nie odtrącisz mnie.

-Uhh kolejne obietnice? - zapytała zrezygnowana dziewczyna, ale widząc mine chłopaka od razu dodała - No dobrze, obiecuję Gilbercie.

-Więc do zobaczenia damy. - zaśmiał się i skręcił do siebie na podwórko.

Przyjaciółki podążały dalej we dwie. Ania była pogrążona w myślach o liście. Co tam mogło być zawarte, że Blythe'owi tak na nim zależało? Rudowłosa była podekscytowana, a zarazem przerażona. Bała się, że przez ten czas zaczęła czuć coś do bruneta, choć nie chciała tego przed sobą przyznać. Dziwne uczucie ogarniało jej ciało gdy ten na nią zerkał, a jej dusza pragnęła jego duszy w nieokreślony sposób. Nie potrafiła tego nazwać.

-Do zobaczenia Aniu. - Diana przytuliła swoją przyjaciółkę za pożegnanie i ruszyła w przeciwną stronę.

Ania także ruszyła w stronę Zielonego Wzgórza z myślą, że wszystko może runąć, albo wszystko może się unieść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro