18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdzieś z daleka dobiegały do mnie głosy, podniesione, złe.

Nie wiedziałam co się stało lecz pewne było jedno - w mdleniu to byłam chyba mistrzynią.

Mój zamglony wzrok szybko wyłapał ostrość więc spojrzałam w kierunku dźwięku i zakryłam dłonią usta.

Twarzą do ziemi leżała Luna, którą jeden z policjantów obezwładniał a obok niej leżał dość sporych rozmiarów pistolet.

W sekundzie przypomniałam sobie co się stało nim osunęłam się w ciemność.

Luna wyciągnęła pistolet, kiedy chciałam pogodzić się z nią lecz jej czyn przerwał krzyk Matteo.

Nie wiedziałam tylko skąd wzięła się tu policja ale miałam nadzieję na to, że szybko się dowiem.

-Nic Ci nie jest? - spytał Matteo, kiedy policjant dopuścił go do mnie.

-Chyba jest okej - odparłam wciąż czując niemałe zakłopotanie.

Brunet wtulił się we mnie i lekko musnął ustami moje ramię, następnie odsunął się lekko i wpił się w moje usta, całując mnie namiętnie.

Szybko oddałam pocałunek, zarzucając mu ręce na ramiona.

Czułam ogarniającą mnie euforię z jego powodu.

To właśnie Matteo był tym, z którym chciałam zostać już na zawsze.

To jego pokochałam i to on pomógł mi zrozumieć, na czym polega miłość.

Tylko dzięki niemu zrozumiałam jak ważne są uczucia i prawidłowe interpretowanie ich.

To z nim chciałam spędzić resztę swojego życia bo tylko z nim wszystko wydawało się sensowne.

Kochałam go a on kochał mnie i właśnie to ta myśl uskrzydlała mnie, by podnosić się pomimo tego co się działo.

Czułam w sobie ból nie do opisania z powodu mojej matki ale zrozumiałam, że tak najwidoczniej powinno być.

Pogotowie zabrało ją do szpitala na obserwację, gdyż zasłabła widząc co mogło się stać.

Przez sekundę wyobrażałam sobie, że może jednak pała do mnie jakimś pozytywnym uczuciem, jednak jej zimne oczy upewniły mnie w przekonaniu, że to tylko i wyłącznie moja nadzieja, która gdzieś tam jeszcze w małym stopniu się we mnie tliła.

-Wyprowadzam się od matki - szepnęłam w jego ramię, kiedy znów znalazłam się w objęciach mojego księcia.

-Jeśli chcesz to wprowadź się do mnie - odparł Matteo, patrząc prosto w moje oczy. -Dopóki nie znajdziemy czegoś własnego to moi rodzice napewno się zgodzą, byśmy u nich byli.

-Dobrze - westchnęłam pod nosem i skierowałam wzrok ku Lunie, która siedziała w policyjnym samochodzie i wpatrywała się prosto w nas. -Kocham Cię, Matteo - dodałam po chwili, patrząc w jego oczy.

-Ja Ciebie też, moja królowo! - odparł Balsano i ponownie złączył nasze usta w jedność.

___________________________________________

Witam!

No i tak to wygląda, moi drodzy.

Jeszcze jeden rozdział i epilog...

Mam nadzieję, że książka choć trochę Wam się podobała, czy coś huh 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro