• R o z d z i a ł D w u d z i e s t y t r z e c i •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Brunet zmierzał ku szpitalnej windzie, gdyż postanowił odwiedzić Ninę, która wciąż przebywała w szpitalu w związku z atakiem alergii.

Chłopak przez cały czas od tego momentu czuł, że za całą tą sprawą stoi Ambar.

Już nie raz przekonał się, że Smith jest niezrównoważoną osobą, która nie potrafiła pogodzić się z jego wyborem Luny.

Po jej dzisiejszej wizycie w jego domu przejrzał na oczy i zrozumiał, jak wielkim błędem było zgodzenie się na wejście do jej samochodu tamtego dnia.

Gdybym mógł cofnąć czas to napewno nic takiego by się nie wydarzyło, pomyślał gorzko, kiedy otwierał drzwi do sali, w której leżała Nina.

Wolno wszedł do pomieszczenia i zwrócił twarz ku brunetcę, która leżała z nawpół zamkniętymi oczami.

Dziewczyna spojrzała w jego kierunku i otworzyła szerzej oczy a kiedy zdała sobie sprawę z faktu, kim jest chłopak, jej twarz rozjaśnił uśmiech.

Nina podniosła się na łóżku i ręką wskazała krzesło stojące przy jej łóżku.

Brunet ruszył we wskazanym kierunku i usiadł obok dziewczyny, podając jej bukiecik kwiatów, która kupił niedaleko szpitala.

-Mam nadzieję, że nie masz uczulenia na kwiaty - odezwał się, starając się przerwać panującą wokół ciszę.

-Nie, spokojnie - odparła brunetka ze śmiechem i położyła bukiet na biurku obok siebie. -Co słychać?

-Wszystko się powoli... komplikuję - odparł i przetarł twarz ręką. -A co u Ciebie?

-No nic, szpitalne życie jest nieco nudne choć nie narzekam bo kąpiele mam tu genialne - odparła i zaśmiała się pod nosem, jednak jej twarz szybko przybrała odcień zmartwienia. -Co się dzieję, Matteo? Widzę, że coś Cię gnębi.

Brunet westchnął pod nosem bo wiedział, że Nina zna go jak nikt inny i potrafiła na kilometr wyczuć, kiedy coś było nie tak.

Zastanawiał się tylko jak zacząć temat, gdyż cała ta sprawa była dość skomplikowana łagodnie mówiąc.

-Myślisz, że Twój atak był wynikiem przypadku? - spytał po chwili, wbijając uważne spojrzenie w twarz brązowookiej.

Simonetti założyła na nos swoje okulary i ponownie spojrzała na chłopaka, starając się ułożyć w głowie odpowiednie słowa.

-Wiesz, że z Luną zawsze pijemy jedne i te same koktaje - zaczęła po chwili i spojrzała prosto w oczy Matteo. -Raz przyniosła je Ambar a ja dostałam ataku?

-Czyli myślisz podobnie do mnie - mruknął brunet, przejeżdżając dłonią po włosach. -Muszę Ci coś powiedzieć, Nina.

-Słucham Cię uważnie - odparła dziewczyna z powagą.

-Ja i Ambar... my spaliśmy ze sobą - wyznał Balsano, czując jak z jego barków spada ciążąca prawda.

-Nie... - wyszeptała Nina, zakrywając rękami usta.

-Niestety tak.

-Ale w sumie to wiele tłumaczy - mruknęła Simonetti pod nosem. -To jak wodziła za Tobą wzrokiem, jak się zachowywała będąc w Twoim towarzystwie - wymieniała dziewczyna.

-Muszę powiedzieć Lunie całą prawdę - westchnął chłopak i ujął dłoń przyjaciółki w swoją rękę.

-Tylko Matteo, uważaj na siebie. Ambar może posunąć się dalej - odparła dziewczyna i posłała chłopakowi lekki uśmiech.

-Trzymaj się, Nina! - odparł i podniósł się ze swojego krzesła, składając delikatny pocałunek na czele dziewczyny.

Twarz brunetki rozjaśnił lekki uśmiech a brunet ruszył w kierunku drzwi, machając jej ręką na pożegnanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro