• R o z d z i a ł D w u d z i e s t y c z w a r t y •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Twarz Ruggero rozjaśnił szeroki uśmiech, kiedy usłyszał słowa dziewczyny, o której marzył od dawien dawna.

-Wiedziałem - odszepnął i nachylił się nad Jej twarzą, jednocześnie oplatając rękoma Jej talię.

Kiedy Ich usta dzieliły milimetry, drzwi do pokoju nastolatki otworzyły się z impetem.

W progu stanęła Carolina, której twarz w jednej chwili stała się czerwona.

-Co Wy wyprawiacie do cholery?! - krzyknęła gardłowo, biorąc wdech za wdechem.

Oboję odskoczyli od siebie jak poparzeni, zalewając się czerwienią, która paliła Ich wnętrza.

Pytanie tylko, czy to palenie wywołane było bliskością Ich ciał, czy wstydem?

Kopelioff ruszyła w kierunku obojga, mierząc Ich nieprzeniknionym wzrokiem.

-Ty powinieneś biec do swojej gwiazduni, która musi się strasznie denerwować, że Jej ukochanego nie ma obok! - warknęła, wbijając wskazujący palec w Jego klatkę piersiową. -A Ty - skierowała się w stronę Sevilli, która odwróciła twarz w stronę okna - jak możesz podbijać do zajętego faceta?! Nie masz w sobie za grosz szacunku!

-To nie tak, Caro... - szepnęła Karol.

-Jak możesz tak mówić do własnej przyjaciółki?! - spytał spokojnym głosem Ruggero, wbijając uważne spojrzenie w twarz rozjuszonej brunetki. -To świństwo z Twojej strony.

-Nie wtrącaj się! - warknęła Kopelioff, podgryzając swoją wargę.

-Dlaczego? Bo Tobie to nie pasuje? - spytał rozbawiony Francuz, patrząc spod byka na dziewczynę. -Wiem, że nie pasuje Ci to, że zbliżyłem się do Karol. Nie wiem, czy boisz się, że odbiorę Ci przyjaciółkę ale nie obawiaj się. Nie chcę robić niczego złego - dodał uspakajającym tonem, jednak Carolina zaczęła kręcić głową.

-Przestań wygadywać te bzdury! Gdybyś się nie pojawił to miałabym Karol tylko dla siebie! - krzyknęła rozdzierająco i przyłożyła obie dłonie do twarzy, próbując ukryć wzbierające się łzy. -Odkąd się pojawiłeś, ciągle był Twój temat. Nie liczyłam się ani ja, ani moje zdanie. Ważny byłeś tylko Ty a ja poszłam w odstawkę więc jak możesz mi wmawiać, że nie chcesz mnie od Niej oddalić?!

-Caro, przecież jestem cały czas obok - zaczęła cicho Sevilla, próbując unormować oddech.

-Tak? A pomyślałaś choć raz, że mogę czuć się niezręcznie, kiedy Ty ciągle wałkowałaś temat Ruggero? - spytała, podnosząc zapłakaną twarz. -Nie pomyślałaś bo w Twoim życiu już nie było dla mnie miejsca. Zajął je On także myślę, że to koniec tego wszystkiego - powiedziała, pociągając nosem.

Pomiędzy całą trójką zapadła niezręczna cisza, kiedy nagle drzwi ponownie się otworzyły a do środka wpadł Michael z szerokim uśmiechem na twarzy.

-A co Wy tutaj jakieś zebranie robicie, czy co? - spytał ze śmiechem, skanując poważne twarze nastolatków. -Coś nie tak? - spytał, kiedy zdał sobie sprawę z napiętej atmosfery.

-Wszystko jest super! - odparła sarkastycznie Carolina, wbijając wzrok w podłogę. -Wręcz idealnie.

-Hej, to że trzymałem się z Valu i z resztą nie oznacza, że jestem głupi na tyle, by nie zorientować się, że coś jest nie tak - odparł Ronda, udając oburzenie.

Nikt jednak nie zrozumiał Jego przekazu a Ich wzrok spoczął na Meksykaninie, który podniósł wzrok do góry.

-Myślę, że powinnyśmy zostawić dziewczyny same. Powinny szczerze porozmawiać - odparł Ruggero i ruszył w kierunku wyjścia. -Chodź Mike, spróbujemy tego surowego różowego czegoś, co przyszykował Miquel.

-Ceviche? - spytał rozbawiony Michael, odwracając się do drzwi.

-Wiem tyle, że jest to coś z rybą - roześmiał się Pasquarelli i obaj ruszyli do wyjścia.

Sevilla odprowadziła Ich wzrokiem a kiedy oboję znikli z pola widzenia, skierowała się do siedzącej na ziemi Kopelioff.

-Naprawdę chcesz zakończyć Naszą przyjaźń? - spytała, zajmując miejsce obok dziewczyny.

Carolina pociągnęła nosem lecz nie podniosła twarzy.

-Posłuchaj mnie, jesteś dla mnie naprawdę ważna ale miałaś rację - odparła po chwili Karol, zwracając na siebie uwagę Kopelioff, która z uwagą spojrzała w Jej twarz. -Faktycznie zaniedbałam Naszą przyjaźń. I cały czas zaniedbywałam Ciebie, mówiąc o Ruggero. Jest mi z tym naprawdę źle więc przepraszam. Jestem okropną przyjaciółką więc nie zdziwię się, jak naprawdę zakończysz tę przyjaźń. Wiedz jednak tyle, że nie żałuję żadnej minuty z Tobą - wyznała cicho, przyglądając się reakcji dziewczyny.

-Nie mów tak, jesteś najlepsza. A ja zachowuję się jak egoistka. Nie powinnam była podburzać Ciebie ani Twoich uczuć przez to, co ja do Ciebie poczułam - odparła zażenowana Carolina, której na usta wkradł się delikatny uśmiech. -Nie przeżyłabym nawet godziny wiedząc, że nie mamy ze sobą już kontaktu.

-Mam dokładnie tak samo - przyznała Sevilla i obie lekko się zaśmiały, spoglądając w swoje oczy. -Więc czy to znaczy, że nadal możemy się przyjaźnić? - spytała po chwili z nadzieją.

-Tak tylko odpowiedz mi na jedno ważne pytanie - odparła Kopelioff, wbijając wzrok prosto w zielone tęczówki przyjaciółki.

-Odpowiem na wszystko! - odparła Meksykanka, klepiąc się lekko w serce. -Zniosę każde pytanie i odpowiem na nie ze szczerością! - zarzekła się ze śmiechem.

-Naprawdę się w Nim zakochałaś? - kiedy pytanie Caroliny wreszcie padło, twarz Karol po raz kolejny zalał rumieniec.

-Myślę, że to Ta miłość, wiesz? - odparła szczerze po chwili namysłu. -Wydaję mi się, że to jest właśnie ten chłopak, o którym zawsze marzyłam. Wyśniony, idealny dla mnie pod każdym względem - wyznała, przygryzając wargę.

-W takim razie nie mogę Ci zakazać kontaktów z Nim. Twoje szczęście jest dla mnie ważne, nawet jeżeli to nie ja jestem tą osobą, dla której się śmiejesz z uczuciem - westchnęła Carolina, wyciągać rękę w stronę zielonookiej. -Zgoda?

-Zgoda! - krzyknęła Sevilla, ściskając dłoń Argentynki.

-To teraz dość tych smutków! - odparła zdecydowanym głosem, patrząc z uśmiechem na Meksykankę. -Teraz pora na utrzenie nosa Valu! - dodała ze śmiechem więc Karol posłusznie wstała i ruszyła do szafy, wybierając jedną ze swoich najlepszych sukienek.

Kiedy dziewczyna była ubrana, Carolina zrobiła Jej szybki makijaż i obie ruszyły na dół.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro