• R o z d z i a ł D w u d z i e s t y s z ó s t y •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy stanęli pod bramą, Ruggero wpisał dobrze sobie znany pin i energicznie weszli na teren posesji.

Meksykanin rozejrzał się wokół a kiedy zauważył najbardziej istotne miejsce na całej imprezie, westchnął teatralnie.

-Zaschło mi w gardle - mruknął z uśmiechem i spojrzał na Kopelioff, która także wbijała wzrok w barek.

Michael pociągnął Caroline za rękę i oboję ruszyli w kierunku barku, przy którym stał alkohol natomiast Karol wolno przemierzała ogromny ogród.

Kiedy omiotła wzrokiem bawiących się rówieśników, poczuła, że to nie był zły pomysł, by tutaj przyjść.

Karol lubiała zabawę lecz nie zawsze potrafiła się wyluzować na tyle, by prócz picia bawić się jak inni.

Zazwyczaj Meksykanka siadała w kącie i w samotności opróżniała alkohol, który tylko znajdował się w Jej literatcę.

Teraz jednak była obok Ruggero, który intensywnie wpatrywał kogoś w tłumie.

Karol w głębi duszy liczyła na to, że tą osobą jest Valentina lecz jak na złość - blondynki nie było w zasięgu wzroku.

Pewnie już obmyśla plan, jak mnie ośmieszyć w Jego oczach, pomyślała i ponownie rozejrzała się po ogrodzie.

Nie spodziewała się nawet w jak dobrych warunkach mieszka Zenere.

Jej willa wyglądała jak piękny zamek, w którym mieszka księżniczka bez serca.

Na samą tę myśl, twarz Karol rozjaśnił delikatny uśmiech.

Spojrzała kątem oka na Ruggero, który stał z boku i żywo gestykulował, rozmawiając z jedną z uczennic.

Brunetka cicho westchnęła i ruszyła w kierunku przyjaciół, którzy popijali drinki przez kolorowe słomki.

-I jak impreza? - spytała Carolina, dopijając resztę trunku ze swojej szklanki.

-Dobrze - mruknęła i spojrzała wymownie w kierunku Rondy, który nalewał sobie kolejną porcję. -A Wy już wszystkiego zdążyliście posmakować, czy jeszcze nie? - spytała rozbawiona.

-Została Nam jeszcze tylko krwawa suka - odparł obojętnie Ronda i podał pełną szklankę Kopelioff. -Chcesz też?

-Chciałabym, by Ruggero już porozmawiał z Valentiną - odburknęła cicho, po raz kolejny skanując wzrokiem tłum ludzi.

-Wyluzuj, Valu gdzieś tu jest. Ona chyba zainstalowała mu w telefonie radar gps, którym Go namierza - powiedział ze śmiechem i spojrzał na Meksykankę. -A Tobie przed tą rozmową przydałby się drink - zachęcił, trącąc kciukiem Jej nagie ramię.

-No dobra ale słabego, okej? - odparła, wywracając oczy do góry.

Michael skinął głową i biorąc jedną z pustych szklanek, zabrał się za robienie drinka.

Kiedy Sevilla poczuła zimne dłonie na swoim brzuchu, w Jej automatycznie uniosły się motyle.

Zapach perfum Ruggero był bardzo szczególny więc nawet na ślepo wiedziałaby, że to on.

-I jak się bawicie? - spytał wprost do ucha Meksykanki, wywołując dreszcze na Jej ramionach.

-Dobrze! - odparła Carolina, pociągając spory łyk ze swojej literatki. -Gdzie masz swoją gwiazdę? - spytała nieco sarkastycznie, jednak Jej twarz wykrzywiał słaby uśmiech.

-Szukam Jej właśnie, gdyż mam dla Niej ważną informację - odparł obojętnie, puszczając oczko w Jej stronę.

-Co takiego musisz mi powiedzieć, kochanie? - kiedy usłyszeli za sobą słodki szczebiot Zenere, każdy na wznak odwrócił się w Jej stronę.

-Chodźmy gdzieś, gdzie jest cicho. To naprawdę ważne - powiedział Ruggero, spogladajac prosto w niebieskie tęczówki.

Karol czuła na sobie Jej wzrok, jednak starała się nie dać po sobie niczego poznać.

-Miło mi Was widzieć, fajne, że przyszliście - odparła z uśmiechem, patrząc spod wydłużonych rzęs w stronę nastolatków.

Sevilla wymieniła podejrzliwie spojrzenie z Kopelioff, po czym ponownie spojrzała w twarz Argentynki, której z ust nie schodził uśmiech.

Valentina przeniosła wzrok na Rondę, który unikał Jej wzroku jak ognia i podparła swoje ręce o biodra.

-A Ty, Michael? - zaczęła, przekrzywiając głowę w bok. -Nie przywitasz się z dawną przyjaciółką?

-Hej, Valu - bąknął cicho i pociągnął spory łyk swojego alkoholu.

-To idziemy? - przerwał Im Ruggero, patrząc spod byka na Zenere.

-Oczywiście! - zgodziła się natychmiast i pociągnęła w swoją stronę zdezorientowanego Francuza, zostawiając resztę przyjaciół samych sobie.

-Myślicie, że pozwoli mu tak po prostu odejść? - spytała po chwili Sevilla, biorąc łyka swojego drinka.

-Myślę, że będzie to trudne ale jest jakaś szansa - odparł Michael, na co z ust Kopelioff wydostało się prychnięcie.

-Tak, jedna do miliona - odparła i wbiła wzrok w roztańczony tłum.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro