Cena Wojny:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwaga: rozdział zawiera wulgaryzmy i sceny dla niektórych uważana za mocne i krwawe. Więc jeśli to nie dla ciebie, nie czytaj. Bez odbioru.

Bitwa o Onderon była jedną z bardziej krwawych starć, mimo, że nie była to regularna bitwa pomiędzy Republiką a Separatystami, setki, nawet tysiące osób zginęło. Bitwa dobiegała już końca, jednak zostało jeszcze parę batalionów droidów do pokonania. Ahsoka i Lux właśnie starali się to zrobić na jednej z przecznic ulic miasta. Gdy Ahsoka przecięła chirurgicznie na wysokości szyi ostatniego droida bojowego zgasiła swoje oba miecze świetlne i spojrzała na Luxa. On również schował swój blaster do kabury, uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Dobra robota Ahsoko
Dziewczyna również się szeroko uśmiechnęła odsłaniając swoje Togrutańskie kły i odpowiedziała radośnie:
- Oh, robienie tego z tobą to czysta przyjemność
Gdyby ktoś właśnie stał obok tej dwójki mógłby powiedzieć, że zachowują się jakby byli w związku, ale do tej pory żadne z nich nie zrobiło kroku dalej, mimo, że oboje czuli coś do siebie, coś ich blokowało. Chłopak oparł ręce o swoje biodra i patrząc w jej oczy powiedział cicho:
- Ahsoko...?
Młoda Jedi spojrzała pytająco na niego i spytała:
- Tak Lux?
Chłopak się lekko zarumienił i równie cicho zaczął mówić:
- Gdy to się skończy... Może... Może pójdziemy...
W tym momencie jego twarz nabrała wyraz przerażenia, zdołał tylko krzyknąć:
- AHSOKO UWAŻAJ!!!
W tym momencie droid który wyłonił się za rogu budynku rzucił granatem, Togrutanka instynktownie się odwróciła, jednak w sekundę jego ładunek wybuchowy wylądował u stóp, próbowała szybko sięgnąć po miecze, ale zanim zdążyła je zapalić, na granacie pojawiła się ostatnia, czerwona dioda, oznaczająca zapłon, zdążyła więc tylko rzucić:
- kurwa...
Milisekundę późnej nastąpił wybuch. Ahsokę odrzuciło na parę metrów. Luxa również. Minęło parę długich sekund, Ahsoka leżała oparta o jakiś mur, tak przynajmniej jej się zdawało, gdy próbowała odtworzyć oczy jedyne co zobaczyła to oślepiające białe światło. Granat ją czasowo oślepił, to było do przewidzenia. Po chwili usłyszała, jak przez beczkę krzyk:
- Ahsoka!!!
No tak, słuch też. Zanim zdążyła odpowiedzieć, poczuła, że ktoś ją dotyka, tak, to pewnie Lux, znów jego głos:
- MEDYKA! CZY KTOŚ MNIE SŁYSZY! POTRZEBUJE MEDYKA, MAMY POWAŻNIE RANNĄ!
Togrutanka, nadal nie widziała, jednak coś jej nie pasowało, Lux brzmiał całkowicie normalnie, to ona jest ranna? poważnie? Wzięła oddech, oddycha, to dobry znak. Ale jedna rzecz była dla niej zagadkowa, przed wybuchem miała miecze świetlne w ręce, Teraz nie czuję jakby je miała, no dobrze, może fala uderzeniowa spodobała, że je wypuściła. Nadal była ślepa więc zaczęła mówić, swój głos również słyszała jakby odległy:
- Lux gdzie moje miecze?
- MEDYKA!!!
- Lux?
Chłopak w tym momencie zaczął szlochać, słyszała co mimo problemów ze słuchem, mimo tego odpowiedział:
- Ahsoko... Ja... Tak mi przykro...
- Lux co się stało?
Zanim zdążył odpowiedzieć, biel zamieniała się powoli w obraz, na początku niewyraźny, udało jej się dostrzec twarz Luxa, zdążyła powiedzieć:
- Widzę Lux, znów widzę
Chłopak miał zły w oczach, oparł swoją rękę o jej bark i zdołał tylko powiedzieć:
- To nic nie zmieni Ahsoko, moich uczuć...
Ahsoka w pełni odzywała wzrok, widziała już Luxa, jego rękę opartą o nią, postanowiła zrobić to samo, wyciągnęła rękę...
I właśnie wtedy to zobaczyła. Jek ręka kończyła się na wysokości łokci, potem zobaczyła już tylko kawałek kości i krew, dużo krwi. Za dużo nawet jak na nią. Pospiesznie zetknęła na drugą rękę, wyglądała identycznie. Zdołała tylko majacząc cicho powiedzieć:
- Ożesz...
I straciła przytomność. Lux momentalnie rzucił się, żeby nie uderzyła o ziemię, położył ją opartą głową o jego kolana. Chwilę później przyleciała kanonierka. Wybiegło z niej dwóch klonów medyków z noszami. Toż za nim Rex. Podbiegł do medyków, zobaczył Ahsokę. Spojrzał na zapłakanego Luxa, mimo, że miał hełm było widać, że sam jest przerażony. rzucił szybko do klonów:
- Szybko do środka z nią!
Spojrzał na chłopaka, podał mu rękę, żeby pomóc wstać i powiedział:
- Lecisz z nami, zawdzięcza ci życie, dziękuję.
Dwa dni później, Coruscant - placówka medyczna Armii Republiki:
Robot chirurg opuścił właśnie sale operacyjną, udał się w kierunku pomieszczenia dla gości. Gdy tylko przekroczył jego prób usłyszał donośny głos Anakina Skywalkera:
- Co z nią?!
Droid skierował swoją głowę w jego kierunku i odpowiedział w pełni spokojny robotycznym głosem:
- Rekonstrukcja rąk od łokci zakończyła się sukcesem, pacjentka mimo zamontowanych protez będzie mogła używać mocy, oczywiście już nie tak jak kiedyś, ale mimo wszystko będzie mogła. Zalecamy pokrycie protez, skórą organiczną, kolor skóry nie stanowi dla nas problemu.
Anakin się lekko uspokoił, odpowiedział już łagodniejszym tonem:
- Dziękuję. Decyzję podejmie sama pacjenta. Kiedy się wybudzi?
Droid natychmiast odpowiedział:
- standardowe dwie godziny.
Po czym odleciał w kierunku skrzydła szpitalnego. Anakin usiadł z powrotem na krześle. Po paru minutach dało się słyszeć, że ktoś biegnie w kierunku sali. Drzwi się otworzyły z impetem, a toż zaraz pojawiła się sylwetka Luxa Bonteriego. Było widać, że jest przerażony i zestresowany. Szybko spojrzał na Anakina, jeszcze lekko dysząc że zmęczenia skłonił się nisko i powiedział:
- Mistrz Skywalker...
Anakin uśmiechnął się, spojrzał na senatora i odpowiedział:
- Senator Bonteri, cóż za miła niespodzianka...
Lux stresował się, Anakin był jej mistrzem, a on ją potajemnie kochał... Jeśli on by to wiedział dawno by byłby martwy. Jednak teraz, zachował powagę i zapytał:
- Czy już wiadomo co z Ahsoką?
Anakin opowiedział jej całą sytuację. Po czym również zapytał:
- Lux, tak, przejdźmy na Ty, jeśli możesz, nie Jestem ślepcem, powiedz mi, kochasz moją padawankę?
Chłopak był zbity z tropu, nie spodziewał się tego, ale postanowił być szczery, nie ma co kłamać, w obliczu takiej sytuacji. I nie po tym co się stało z Ahsoką.
Opowiedział więc mu, od początku całą historię.

2 godziny później:
Anakin wyszedł z sali Ahsoki, spojrzał na Luxa który siedział na fotelu i powiedział:
- Czeka na ciebie, i Lux... Nie spieprz tego. Powodzenia
Lux nie był idiotą, wiedział, co to oznacza, skinął głową i odpowiedział:
- dziękuję Anakinie... Bardzo dziękuję...
Po czym wszedł do sali, Ahsoka była w pozycji półsiedzącej, ręce miała schowane pod kołdrą. Ukrywała je.
Lux uśmiechał się blado i zaczął:
- Ahsoka... Cześć...
Ahsoka odwzajemniła gest, wskazała głową na fotel obok łóżka szpitalnego, żeby usiadł, i odpowiedziała:
- Hej Lux...
Chłopak usiadł, spojrzał na nią i powiedział czule:
- nie musisz ich chować...
Ahsoka spojrzała w jego oczy, odpowiedziała:
- muszę... Wyglądam jak jakiś Grievous...
Lux, oparł rękę o jej bark i powiedział:
- Nie, nie musisz, Ahsoko, i ja chcę ci coś powiedzieć...
- Tak?
- Kocham cię Ahsoko, odkąd się poznaliśmy...
Togrutanka uroniła łzę, powoli wyciągnęła ręce, oczom chłopaka ukazały się dwie robotyczne, czarne dłonie z srebrnymi wykończeniami, dotknęła nieśmiało jedną ręką rękę Luxa i odpowiedziała:
- Ja ciebie też Lux... Dziękuję. Dziękuję, że się nie boisz.
Lux uśmiechał się lekko i odpowiedział:
- Czego miałbym się bać kochanie?
Ahsoka zarumieniła się:
- Skorooo tak mówisz... I wiesz co? Miecze zostały na Olderonie... Chyba nie ma co ich szukać już...

𝓚𝓸𝓷𝓲𝓮𝓬


Witam bardzo serdecznie po... Oj nie wiem ilu latach, część z was może zobaczyła, że pisałem na nowym koncie, ale również z długi przerwami. Wracam do w miarę regularnego pisania, może na tym koncie, może na tamtym. Jeszcze myślę nad tym. Na pewno będę pisał One Shoty, żadnej dłuższej książki. Z góry dziękuję za każde sugestię, polubienie i komentarz! Do usłyszenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro