*×14×*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Całe popołudnie rozmawialiśmy i śmialiśmy się z różnych rzeczy. Tego było mi trzeba. Nieco się rozluźniłem, ale nadal nie mogłem wymazać z pamięci uśmiechniętej twarzy Węgier oraz pustego wzroku Niemiec.

Nie mam pojęcia, co się teraz z nimi dzieje, ale bardzo się o nich boję.

— Francja, Grecja, Szwajcaria, Turcja i Rumunia. Już czas. — stwierdził Wielka Brytania.

Wymienione kraje tylko skinęły głowami i udały się po kurtki. Kiedy byli już ubrani, wyszli z bunkru, a nam pozostało jedynie czekać.

Nie mogłem tego znieść. Ciągle miałem wrażenie, że coś może pójść nie tak. Bez ustanku przez moją głowę przelatywały słowa zwątpienia. Jeżeli nie uda się przyprowadzić USA, to będzie koniec dla nas wszystkich. Już na zawsze będziemy uwięzieni; zastraszani; zdani na łaskę okupanta.

Wcześniej jeszcze nie było tak źle. ZSRR i III Rzesza rywalizowali ze sobą, dzięki czemu my wszyscy spadliśmy na drugi tor. Teraz już tak nie jest. To my jesteśmy priorytetem tych potworów. To nas chcą wykończyć.

Właśnie... wykończyć.

Co jeżeli oni teraz torturują Węgry?! Co jeżeli on już nie wytrzymał i powiedział albo... u-umarł...

Złapałem się rękoma za głowę. To wszystko było za dużo. Już nie wytrzymywałem. Chciałem zasnąć, ale ciągle napływające myśli skutecznie mi to uniemożliwiały.

Z wielką trudnością wstałem i podszedłem do innych państw. Jeżeli zacznę rozmawiać z innymi, moje nieprzyjemne myśli nie będą już tak intensywne.

— Польша? Nie powinieneś wstawać! — zestresował się Rosja.

— Spokojnie, przecież mówiłem, że nic mi nie jest. — Uśmiechnąłem się. — M-mógbyś ze mną porozmawiać? Potrzebuję odskoczni od tego wszystkiego.

— Jasne! — powiedział z entuzjazmem.

W ten oto sposób spędziłem ponad godzinę na rozmowie z nim. Przyznam, że był bardzo otwartą i miłą osobą.

Nagle po bunkrze rozległo się głośne i energiczne pukanie. Wielka Brytania zerwał się i szybko podbiegł do drzwi. Wszystkie kraje popatrzyły w stronę wejścia.

Kiedy drzwi były otwarte, wszyscy z zewnątrz wparowali do środka i szybko zamknęli drzwi.

— Co się stało!?

— Gonili nas. — wysapał Francja.

— Nie ma ich tu? — zapytał zaniepokojony UK.

— Chyba nie...

Wszyscy zdjęli kurtki, a jedna z postaci także kaptur. Był to USA. Usiadł na kanapie.

— Współczuję wam, że musicie się tak tu męczyć. Gwarantuję wam, że pomogę jak tylko będę mógł. — powiedział USA.

— W imieniu całej Europy, dziękuję ci. — powiedział WB.

— Nie ma sprawy. — Uśmiechnął się i sięgnął ręką po czarną torbę, którą przyniósł ze sobą. — Proszę.

Wielka Brytania wziął od Ameryki torbę i zaczął ją przeszukiwać. Zaraz popatrzył na Szwajcarię i skinął na mnie głową. Wyjął jakiś płyn i podarował go jej. Ona zaś do mnie podeszła.

— Chodź. — powiedziała miło i pomogła mi podejść do kanapy, na której siedział Stany Zjednoczone.

Usiadłem na niej, a dziewczyna podwinęła nogawkę moich spodni i zaczęła smarować uszkodzoną część ciała.

— Co się stało? — zapytał USA.

— Stłuczenie. — odpowiedział Francja.

— Możesz chodzić? — Zwrócił się do mnie.

— N-nie za bardzo... — odparłem smutno.

— Pewnie niedługo z tego wyjdziesz. Przecież Polska się nie poddaje co? — Uśmiechnął się.

Nagle wszystkie negatywne myśli odeszły na bok. On miał racje! Polska się nie poddaje!

— Tak! — krzyknąłem z entuzjazmem.

Chłopak lekko pogładził mnie po głowie.

— Miałeś się rozejrzeć. — powiedział Wielka Brytania.

— Szczerze, rozglądania, to ja już mam dość. Teraz bardziej chciałbym się dowiedzieć, czy mają jakiś zakładników? — zapytał USA.

Na te słowa wszyscy się wzdrygli. Nie chcieli mówić tego przy mnie. Nie chcieli mnie martwić... ale sytuacja tego wymagała.

Wziąłem głeboki wdech i powiedziałem:

— Tak. Węgry i Niemcy.





××××××××××××××××××××××××××××××
Przepraszam, że dopiero teraz, ale pojawiły się peeeewne komplilacje.

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro