Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Z mojego słodkiego spokojnego dzisiejszej nocy snu, wybudził mnie mój telefon, dzwoniący koło mojego ucha na niewielkiej szafce nocnej. Wzięłam urządzenie do ręki i spojrzałam na wyświetlacz zaspanym wzrokiem. Gdy na ekranie zobaczyłam imię mojej przyjaciółki, jęknęłam, ale odebrałam.

  - Halo?

  - Szykuj się, bo za piętnaście minut, będę po ciebie.

  - Co?

- Za trzydzieści minut zaczynają się lekcje.

Spojrzałam na zegar wiszący nad białym drewnianym biurkiem zawalonym tysiącami książek i gdy zauważyłam godzinę, zerwałam się z łóżka i rozłączyłam z przyjaciółką. Pościeliłam łóżko, wykonałam poranną rutynę i podeszłam do szafy, z której wyjęłam szare dresy i czarny top, na który założyłam czarną bluzę. Wzięłam plecak i zeszłam na dół po schodach. Wyjęłam z lodówki wodę i przywitałam się z Messim, czyli kilku miesięczny dobermanem. Po chwili usłyszałam dźwięk klaksona. Wyszłam z domu, który zamknęłam i wsiadłam do białego Audi.

  - W końcu, ile można na ciebie czekać?

  - Olivia, obudziłaś mnie. – powiedziałam do przyjaciółki.

- Czy ty nie wiesz jak nastawić budzik?

- Wiem, ale zapomniałam. – odpowiedziałam ciszej.

Po dziesięciu minutach dojechałyśmy na miejsce. Wzięłam plecak, wysiadłam z auta i moim oczom ukazał się budynek, do którego nie lubiłam chodzić. Zmora każdego nastolatka w tym mieście. Liceum. Pace High School w Nowym Jorku, w tej szkole nauka była najważniejsza, a moje oceny opierały się głównie na czwórkach i piątkach, co nie było najgorszym wynikiem. Chociaż zastanawiam się jak niektórzy się do niej dostali. Dokładniej mówię o moich przyjaciołach. Kierowałam się do wejścia, a następnie do szafki. Wyjęłam książki do angielskiego i zatrzasnęłam drzwiczki od szafki.

  - Chodź ze mną jeszcze do łazienki. – powiedziała Olivia.

  - Stara, po chuj ty chcesz iść do łazienki?

  - Poprawić makijaż.

  - Przecież wszystko jest w porządku

Brunetka spojrzała na mnie tylko wzrokiem mówiącym ''ty się lepiej nie odzywaj'' i mnie wyminęła. Jęknęłam, ale posłusznie za nią poszłam w kierunku pomieszczenia, które znajduje się na samym końcu korytarza. Dziewczyna stanęła przed lustrem i zaczęła się w nim przyglądać. Olivia Smith to wysoka brunetka o szczupłej sylwetce i wcięciu w tali. Gdy zadzwonił dzwonek, skierowałyśmy się do sali od angielskiego.

***

Lekcje ciągnęły się w nieskończoność, siedziałam właśnie na ostatniej lekcji dzisiejszego dnia. Nauczycielka była świadoma tego, że nikt jej nie słucha, ale i tak zawzięcie tłumaczyła nam temat. Gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający, że nasze dzisiejsze męczarnie się skończyły, wszyscy pośpiesznie wyszli z klasy.

  - Nareszcie koniec. – powiedziała brunetka podchodząc do mnie z kawą w ręku, kupioną w automacie

  - Nie było, aż tak źle. – powiedziałam i wyszłam ze szkoły.

  - Było okropnie.

Po chwili ktoś przytulił mnie i Olivie od tyłu, co nie powiem odrobinę mnie wystraszyło. No bo kto normalny skrada się do człowieka i zastaje go od tyłu. Tak się po prostu nie robi.

  - Witam piękne Panie.

  - Alex, czy ty możesz zmądrzeć?! - powiedziała, a raczej krzyknęła brunetka.

  - Oj wyluzuj.- powiedział blondyn.

  - Prawie na zawał zeszłam. – powiedziałam przykładając lewą rękę do serca, który biło mi odrobinę szybciej.

  - Właśnie, prawie.

Razem z Olivią poszłyśmy do auta brunetki, które zaparkowane było na szkolnym parkingu. Gdy byłyśmy w połowie drogi do mojego domu, zadzwonił telefon, który wibrował w mojej tylniej kieszeni. Gdy spojrzałam na wyświetlacz zauważyłam numer mojej mamy. Odebrałam, a następnie przyłożyłam urządzenie do ucha.

  - Tak?

  - Za ile będziesz w domu? - zapytała obojętnym głosem moja mama.

  - Za jakieś pięć może dziesięć minut. - odpowiedziałam jej i spojrzałam na Olivie, która spoglądała na mnie pytającym wzrokiem – coś się stało?

  - Chcę z tobą porozmawiać na bardzo ważny temat. - powiedziała i po chwili się rozłączyła.

Zmartwiona jak i zaciekawiona schowałam iPhone'a do tylniej kieszeni i spojrzałam na przyjaciółkę, która patrzyła co chwila na mnie i na drogę przed sobą. Nawet nie wiedziałam co powiedzieć, głos Alice był bardzo obojętny, co było dziwne.

  - Co jest? - zapytała Olivia, zmieniając bieg.

  - Dzwoniła moja mama – zaczęłam wpatrując się pusto w obraz przed sobą – jej głos był dziwny.

Po moich słowach brunetka nie mówiła już nic, ja też się nie odzywałam, nie czułam potrzeby, aby cokolwiek mówić. Siedziałam poddenerwowana jak jeszcze nigdy i tylko czekałam, aż dziewczyna zaparkuje samochód na moim podjeździe.

Wysiadłam właśnie z białego audi, wbiegając do domu. Zdjęłam szybko swoje zniszczone od ciągłego chodzenia trampki i włożyłam je do szafki na buty. Przeszłam do salonu, w którym siedziała moja rodzicielka pijąca kawę i czytająca książkę, która była pewnie jakimś kryminałem. Brunetka o szarych oczach spojrzała na mnie, a jej twarz nie tryskała radością.

  - Co się stało? - zapytałam wypalając mojej mamie dziurę w głowie.

  - Idź po Inez. - powiedziała tylko powracając wzrokiem do czytanej książki

Skierowałam swoje kroki na piętro, na którym znajduję się kilka pomieszczeń, w tym moja sypialnia i pokój młodszej ode mnie o cztery lata siostry. Zapukałam do pokoju cztery razy, a następnie weszłam. Moja siostra leżała na łóżku słuchając muzyki na czarnych bezprzewodowych słuchawkach, które kupiłam jej na jedenaste urodziny. Zauważyłam, że zawsze gdy ja i Alice się kłócimy ona słucha głośno muzyki, tak aby zagłuszyć nasze krzyki.

Gdy mnie zauważyła natychmiastowo ściągnęła słuchawki i położyła je obok kartek leżących na jej łóżku, które zapewne były tekstami jakiś piosenek. Inez miała ogromny talent do wymyślania tekstów piosenek i powtarzałam jej, aby połączyła tą umiejętność w przyszłości.

  - Hej. – zaczęłam na co siostra się uśmiechnęła.

  - Hej. – powiedziała, ale po chwili z jej twarzy zniknął ten uroczy uśmiech, który nasza mama tak kochała. - coś się stało?

  - Mama woła nas na dół, ale nie wiem o co chodzi. - odpowiedziałam i wyszłam z pokoju.

Chwile po tym usłyszałam jak siostra zamyka drzwi od pokoju i podąża tuż za mną do salonu, w którym siedziała nasza mama. Usiadłam na fotelu, który znajdował się obok kanapy, a moja siostra usiadła tuż, obok naszej mamy. Wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi, że moja mama jest w luźnych domowych ciuchach, co utwierdza mnie w przekonaniu, że nie była dziś w pracy. Cisza ciągnęła się w nieskończoność co zaczynało doprowadzać mnie do szaleństwa.

  - O co chodzi? - zapytałam spoglądając na moją mamę

Moja rodzicielka długo milczała, aż w końcu odchrząknęła i przeniosła wzrok ze szklanego stolika kawowego na mnie, a następnie na Inez siedzącą tuż koło niej.

  - Dostałam pracę w Kalifornii. - zaczęła, a jej wypowiedź nie zaczynała się za dobrze. - Przeprowadzamy się tam.

I te o to właśnie słowa mnie zniszczyły. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, a każdy wdech i wydech stawał się coraz cięższy. Mój organizm przestał reagować na jakiekolwiek bodźce, jakby się właśnie wyłączył. Jakby ktoś nacisnął wyłącznik lub odłączył mnie z prądu. Jedyne co do mnie docierało były tylko to jedno słowo.

Przeprowadzka, przeprowadzka, przeprowadzka.

I tak w kółko, nie mogłam nad tym zapanować, po prostu nie potrafiłam, albo tego nie chciałam? Tego nie wiedziałam, ale wiedziałam jedno, że muszę jakoś zareagować i wnieść sprzeciw. Moja mama zawsze powtarzała, że trzeba być asertywnym, bo to ułatwi nam życie. Właśnie w tym momencie zamierzałam być asertywna jak jeszcze nigdy przez moje całe siedemnastoletnie życie.

  - Nie. - powiedziałam krótko, patrząc w oczy mojej matki.

  - Madison, rozumiem, że to dla ciebie ciężkie i... - zaczęła, ale nie dałam jej skończyć.

  - Nie, nie rozumiesz tego. - zaczęłam zła jak jeszcze nigdy. - Mam tu przyjaciół, ważne dla mnie osoby. Nie zostawię ich i mojego dotychczasowego życia, tylko dlatego, bo ty masz nową pracę. Zawsze wiedziałam, że moje dobro nigdy się nie liczyło, ale teraz udowodniałaś to w stu procentach.

  - Madison.. - zaczęła, ale ja tak łatwo się nie poddam, nie działał na mnie ten jej głos, przez który zawsze robiłam to co chciała.

  - Nie ma żadnego Madison, nie zamierzam się przeprowadzać, nie zmusisz mnie do tego.

Wstałam gwałtownie z fotela i wyszłam z salonu, założyłam trampki i ignorując nawoływania mamy, wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Szłam przed siebie pustym chodnikiem. Na dworze robiło się coraz ciemniej, a noce nie były przyjemnie ciepłe, mimo że mieszkam w Nowym Jorku. Na sobie miałam tylko bluzę, którą miałam kilka godzin temu jeszcze w szkole. Szłam mijając kolejno domy jak i oświetlające ciemne ulice latarnie. Na dworze było pusto, ani jednej żywej duszy, czy samochodu przejeżdżającego na ulicy znajdującej się obok chodnika, którym szłam. Wyciągnęłam paczkę papierosów, otworzyłam ją i włożyłam jednego do ust, wzięłam do ręki czarną zapalniczkę z czerwonym napisem I'm done, który sama napisałam i odpaliłam papierosa. Zaciągnęłam się nikotyną i powoli wypuściłam dym, który opatulił moją twarz, a następnie rozpłynął się w powietrzu.

Po kilkudziesięciu minutach doszłam do domu mojej najlepszej przyjaciółki po drodze, wypaliłam trzy papierosy, które choć trochę mnie rozluźniły. Weszłam na ganek i zapukałam w drzwi, a po chwili zobaczyłam Olivie. Podeszłam do dziewczyny i ją przytuliłam, a łzy zaczęły płynąć po moich zaróżowionych policzkach. Nadal nie mogłam w to uwierzyć, że moja mama chce, abyśmy się przeprowadziły dwa tysiące czterysta trzydzieści sześć mil stąd. Nie mogę zostawić Olivie i Alexa, nie chce ich zostawiać. Po tym wszystkim co razem przeszliśmy. Jak tylko myślę o tej pieprzonej przeprowadzce chce mi się wymiotować.

Odsunęłam się od brunetki i spojrzałam w jej zdziwione oczy. Spuściłam wzrok z dziewczyny na ręce, a łzy zaczęły kapać mi na dłonie, na których znajdowało się kilka złotych pierścionków. Wróciłam wzrokiem do brunetki, a gdy spojrzałam w jej niebieskie oczy zauważyłam zmartwienie. Odsunęła się od drzwi, wpuszczając mnie do środka. Przekroczyłam próg, a moim oczom ukazało się wnętrze nowocześnie urządzonego domu. Razem z brunetką skierowałyśmy sie do jej pokoju, który znajdował się na piętrze.

Weszłyśmy do jej pokoju, a ja usiadłam na łóżku i spojrzałam na okno. Nie chciałam patrzeć w oczy Olivii. Nawet nie wiem dlaczego, może się bałam co w nich zobaczę. Nie chciałam jej zostawić, ani jej ani Alexa. Zaczynało robić mi się słabo, a obraz zamazywał się, łzy leciały po moich policzkach strumieniami, nawet nie kontrolowałam tego. Olivia usiadła obok mnie i mnie przytuliła, a ja nie ruszyłam się z miejsca. Musiałam im to powiedzieć, nie mogłam wyjechać bez słowa. Spojrzałam w jej oczy, nie potrafiłam nic powiedzieć w gardle powstała mi jakaś gula, która nie mogłam przełknąć. Olivia westchnęłam i odsunęła się ode mnie.

- Co jest słońce. - zapytała szeptem głaszcząc wierzch mojej dłoni.

- Muszę wam coś powiedzieć. - zaczęłam słabym zachrypniętym głosem. Spojrzałam na jej zdziwioną twarz. - Tobie i Alexowi.

- Okej. - powiedziała. - Ale na razie połóż się spać. Musisz odpocząć.

Kiwnęłam głową i przeniosłam swój wzrok na zegar wiszący przy oknie, który wskazywał godzinę dziewiętnastą. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, w której zostały moje ciuchy z ostatniego nocowania. Zgarnęłam ubrania i poszłam do łazienki połączonej z pokojem.

Wyszłam spod prysznica, założyłam na siebie czarną luźną koszulkę i jakieś szare szorty. Położyłyśmy się na łóżku i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.

***

Siedziałam w taksówce i patrzyłam przez okno na mijające znane mi bardzo dobrze ulice. Nadal byłam zła na moją matkę, Jak mogła zrobić coś takiego bez naszego zdania.

Po chwili samochód zaparkował na moim podjeździe, wyszłam z pojazdu wcześniej dając kierowcy wyznaczoną kwotę. Taksówka odjechała, a ja podeszłam do drzwi, które po chwili otworzyłam i przekroczyłam ich próg. W salonie siedziała moja mama patrząc się w punkt naprzeciw siebie. Wyglądała jakby nie spała całą noc. Weszłam do kuchni podeszłam do lodówki otwierając ją i wyciągając z niej sok, który następnie położyłam na blacie. Wyjęłam szklankę z górnej szafki i nalałam do niej napoju.

Podeszłam do kanapy, na której siedziała moja matka i spojrzałam na nią, a następnie na to co trzymała w swoich dłoniach. Było to zdjęcie całej naszej czwórki, zrobione kilka lat wcześniej. Zdjęcie pokazujące jak kiedyś byliśmy kochającą się rodzinką wyjętą z obrazka. Jak jedliśmy wspólnie wszystkie posiłki rozmawiając i śmiejąc się przy tym. Kiedy jedyną wtedy rzeczą, o którą się kłóciliśmy to kto dziś wyrzuca śmieci, a teraz? Teraz rzeczą, o którą z matką się kłócę to moje późne wracanie do domu, ciągłe imprezy, alkohol, nielegalne wyścigi samochodowe, w których biorę udział i wiele innych rzeczy, które nie łatwo jest opisać. Wiem, że zaczynam się staczać, spadać na dno, które niedługo mnie pochłonie. To jedynie kwestia czasu.

- Wrócimy do tego co było. - zaczęła mama wyrywając mnie z rozmyśleń. - Wrócimy do czasów, które były zanim zmarł. - Nie wiedziałam co powiedzieć, może nawet nic nie musiałam. Spojrzałam w jej oczy, który nie wyrażały nic, pustkę, która niedługo może zniszczyć cały świat, nie patrząc czy kogoś tym skrzywdzi.

-Czy ty naprawdę myślisz, że wyprowadzka wszystko zmieni? - zapytałam podnosząc głos i patrząc w jej nie wyrażające nic oczy. - Myślisz, że wszystko wróci do normy, że staniemy się idealną, kochającą się rodzinką bez problemów.

Patrzyłam na nią ze wściekłością w oczach, zaczęłam zaciskać coraz bardziej rękę, w której trzymałam pustą już szklankę po soku. W tym momencie poczułam pieczenie i usłyszałam upadające na podłogę szkło. Spojrzałam na dłoń, w której nie było już naczynia, a krew, która zaczęła płynąć z powstałej rany. Gdy mój wzrok powędrował na podłogę zobaczyłam resztki szklanki. Nie potrafiłam ruszyć się z miejsca, byłam jak sparaliżowana. Spojrzałam na Alice, która patrzyła na moją dłoń. gdy wyczuła, że na nią patrzę, uniosła swój wzrok na moje oczy. Wstała i zaczęła do mnie podchodzić.

- Daj opatrzę Ci dłoń. - powiedziała patrząc głęboko w moje oczy

- Nie. - powiedziałam stanowczo i odsunęłam się. - nawet mnie nie dotykaj.

- Madison nie rób scen. - powiedziała patrząc co chwilę na moją dłoń

Spojrzałam na nią nie dowierzając, skierowałam się do swojego pokoju, znajdującego się na piętrze. Wbiegłam po schodach, a potem do pokoju trzasklając przy tym drzwiami, weszłam do łazienki, otworzyłam szafkę nad zlewem i wyjęłam apteczkę. Przemyłam rękę, na której znajdowało sie dwu centymetrowe rozcięcie. Oczyściłam ranę i zabandażowałam.

Nie miałam siły, aby iść dzis do szkoły, więc odpuściłam sobie. Przebrałam się w krótkie spodenki i za dużą bluzę Alex'a, która sięgała mi prawie do kolan. Siegnęłam po telefon i szybko spojrzałam na godzinę. Była siódma piędziesiąt trzy. Weszłam w grupkę moją, Alex'a i Olivii.

Hociaki

Madie: Nie będzie mnie dziś w szkole.

Alex: A to dlaczego?

Olivia: Zostawiasz mnie samą z Alex'em? Jak możesz

Madie: Słabo się czuje. Zobaczymy się jutro.

Alex: Oki blondi.

Olivia: Okej, zdrowiej na tam.

Spojrzałam ostatni raz na wiadomość od Olivii i wyłączyłam telefon, kładąc go przy okazji na biurku. Położyłam się na łóżku i zastanawiałam jak mam powiedzieć im, że muszę się przeprowadzić. Niezbyt miałam ochotę nad tym teraz myśleć, jedyne na co miałam ochotę to położyć się spać i już nie wstawać. Zamknęłam oczy i nawet nie zarejestrowałam momentu kiedy zasnęłam.

***

Siedziałam przy wyspie kuchennej pijąc drugą kawę dzisiejszego dnia. Była dziesiąta. Inez jeszcze spała, a mama była już od dwóch godzin w pracy. Wczoraj wstałam o dwudziestej pierwszej i miałam problem z późniejszym zaśnięciem, więc wyszłam się przewietrzyć, co wcale mi nie pomogło. Ostatecznie aż do godziny ósmej oglądałam serial.

Woda wyłączyła się idealnie wtedy kiedy skończyłam pić drugą kawę. Wsypałam dwie łyżeczki kawy i zalałam wrzątkiem. Spojrzałam na telefon, a potem na lodówkę, którą po sekundzie otworzyłam przeglądając jej zawartość. Wyjęłam z niej kilka produktów do zrobienia tostów i zaczęłam szukać tostera.

Położyłam trzy gotowe tosty na talerzu i zaparzyłam herbatę, którą po chwili posłodziłam. Wzięłam gotowe śniadanie i skierowałam się do pokoju mojej siostry. Drzwi otworzyłam łokciem i weszłam do pokoju. Inez spała rozłożona na całej szerokości łózka. Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do biurka, na której postawiłam śniadanie. Odsłoniłam rolety i stanęłam nad młodszą siostrą.

- Inez! - krzyknęłam. - Wstawaj.

- Jeszcze chwila. - powiedziała zaspana.

- Jeśli chcesz, żebym podwiozła cię do Abby to radzę Ci teraz wstać. - powiedziałam poważnie na co Inez wstała gwałtownie.

- Już wstaje. - krzyknęła i w trybie natychmiastowym wstała z łóżka.

- Zrobiłam Ci śniadanie. - powiedziałam i wskazałam na biurko. - Zjedz i się ubierz.

- Okej. - spojrzała na mnie.- A ty coś jadłaś?

- Oczywiście, wstałam o ósmej. - podwójne kłamstwo w jednym krótkim zdaniu.

Tego jeszcze nie było.

Uśmiechnęłam się ostatni raz i wyszłam z pomieszczenia. Weszłam do swojego pokoju, a następnie przeszłam do łazienki. Sięgnęłam po apteczkę i wyjęłam z niej wodę utlenioną, gazę i bandaż. Zdjęłam stary opatrunek i wyrzuciłam go do kosza. Obmyłam ranę i zawiązałam bandażem. Spojrzałam na swoje odbicie pojawiające się w lustrze.

Wzdrygnęłam się w momencie, w którym mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na iPhone'a, na którym wyświetlało się zdjęcie Olivii. Podniosłam urządzenie, nacisnęłam zieloną ikonkę i przyłożyłam telefon do ucha.

- Hej, jak się czujesz? - zapytała spokojnie.

- Hej, jest dobrze. - powiedziałam wracając do pokoju. - A u ciebie?

- Żyję, ale i tak Cię dziś uduszę. - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.

- Już nie mogę się doczekać. - stwierdziłam z sarkazmem i rzuciłam telefon na łóżko wcześniej rozłączając się.

Podeszłam do szafy i ją otworzyłam, zastanawiając się w co się ubrać. Wyjęłam z niej czarny top na długi rękaw i spodnie w moro z niskim stanem. Klamka się poruszyła, a następnie drzwi mojej sypialni otworzyły się, a w nich stanął Messi. Wszedł do pokoju, a po chwili wskoczył na łóżko. Włożyłam telefon do tylniej kieszeni pogłaskałam psa i wyszłam z pokoju kierując się do salonu.

- Inez!

- Już schodzę! - odkrzyknęła i po chwili usłyszałam hałas dobiegający z góry.

Zaczęłam iść w kierunku drzwi wejściowych, założyłam trampki i odwróciłam się w stronę schodów, z których właśnie zbiegła moja siostra. Założyła swoje białe nike, wzięła kurtke jeansową i wyszła z domu, co również zrobiłam. Zamknęłam drzwi i poszłam do garażu, w którym stał mój samochód. Wsiadłam do mojego bmw m2, odpaliłam go i ruszyłam w kierunku domu najlepszej przyjaciółki mojej siostry. Spojrzałam na siedzącą na miejscu pasażera siostrę i uśmiechnęłam się pod nosem. Z naszej dwójki to ona zasługuje, żeby mieć dobre relacje z Alice. Inez w szkole jest wzorową uczennicą i mama głównie chwali się jej sukcesami, temat mojej osoby często jest pomijany z czego się cieszę, bo jeśli nie jestem na torze, to nie lubię być zbytnio w centrum uwagi.

Podjechałam pod dom Abby i zaczekałam, aż moja siostra wyjdzie z samochodu. Pożegnałyśmy się i odjechałam w kierunku boiska, które znajduje się na osiedlu Alex'a.

Gdy byłam coraz bliżej miejsca spotkania zaczął łapać mnie stres. Ręce oraz nogi trzęsły mi się niemiłosiernie co nie ułatwiało mi prowadzenia samochodu, a wręcz przeszkadzało. Nie wiedziałam jak moi przyjaciele mogą zareagować na wiadomość, którą mam im przekazać.

Trzasnęłam drzwiami, zamknęłam samochód i skierowałam się na to pieprzone boisko, na którym miało się najprawdopodobniej wszystko zakończyć. Dziesięcioletnia przyjaźń zbudowana na różnych wpadkach, które nie zawsze kończyły się dobrze, niektóre nawet ostatecznie kończyły się na komisariacie. Pierwsze wspólne imprezy, alkohol, poważne kłótnie, które zawsze kończyły się zgodą. To nasze wzloty i upadki, których nie da się zapomnieć, a tym bardziej zastąpić. Wszystko wypracowaliśmy razem, krok po kroku, a myśl, że właśnie ma się to zakończyć jednym głupim słowem, wyniszcza mnie. To jedno słowo wyniszcza mnie jak najgorszy narkotyk, którego jedynym celem jest wykończenie mnie, aż do śmierci.

Przeszłam przez metalową furtkę, która zaskrzypiała pod wpływem pchnięcia. Spojrzałam na miejsce skąd dochodziły śmiechy i głosy moich najlepszych przyjaciół. Jako pierwszy zauważył mnie Alex, bo to on siedział do mnie przodem.

  - Jest i nasza księżniczka. - powiedział blondyn i podszedł do mnie, łapiąc mnie za dłoń i ją całując, przyłożyłam drugą dłoń do ust udając zaskoczoną. Zawsze się tak witaliśmy, jest to nasza tradycja, a właściwie to była nasza tradycja. - Dzień dobry.

- Alex ty romantyku. - powiedziałam i schowałam twarz we włosy. - bo się rumienię.

- Jak się czujesz słońce? - zapytała Olivia przykładając mi swoją dłoń do czoła, a potem przytulając.

- Dobrze w sumie

Usiedliśmy na naszym ulubionym miejscu i zaczęliśmy rozmawiać, głównie o wczorajszym dniu w szkole, który jak zapewniła mnie ta dwójka był nudny, czyli w sumie to tak jak zawsze.

Widziałam ich uśmiechy, jak szczęśliwi byli tym, że jesteśmy tu razem i spędzamy czas. Do głowy wleciały mi wszystkie wspomnienia. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Ale po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy. Nienawidzę się za to, że właśnie muszę zniszczyć tę cudowną atmosferę.

  - Muszę wam coś powiedzieć. - powiedziałam z poważną miną. Olivia i Alex spojrzeli na mnie, a ich uśmiechy zniknęły z ich twarzy.

- W ciąży jesteś? - zapytał blondyn uśmiechając się.

- Co, nie. - powiedziałam

- To o co chodzi? - zapytała Olivia

- Gdy wracałyśmy wtedy ze szkoły, moja mama zadzwoniła do mnie i powiedziała, że musimy pogadać. - zaczęłam, a głos zaczął mi się załamywać. - Jak wróciłam do domu, mama powiedziała mi i Inez, że dostała prace w Kalifornii. Przeprowadzamy się tam.

Spojrzałam na twarze moich przyajciół, na których nie było już uśmiechów. Popatrzyli na siebie nawzajem, a potem ich wzrok znowu spoczął na mnie.

- Zajebisty żart, choć mało śmieszny. - powiedział Alex i się sztucznie zaśmiał.

- Kiedy wyjeżdzasz? - zapytał brunetka, spojrzałam na nią, a potem spuściłam wzrok na swoje długie pomalowane na fioletowo paznokcie.

- Dzień po zakończeniu roku szkolnego. - odpowiedziałam, a Alex'owi zrzedła mina.

Patrzyłam właśnie jak łzy spływają po policzkach Olivii, jak słone krople moczą jej biały top. Blondyn spuścił głowę w dół nie patrząc mi w oczy. Rozumiałam go, też bałam się im spojrzeć w oczy.

- Będziemy codziennie rozmawiać na FaceTime.- zapewniła mnie brunetka.

- To jest pewne. - powiedziałam i uśmiechnęłam się przez łzy.

- Trzeba zrobić ci imprezę pożegnalną. - zakomunikował nam Alex z lekkim uśmiechem.

- Obejdzie się bez tego. - powiedziałam.

- Chyba sobie żartujesz?! - krzyknął Alex. - Nie możesz wyjechać bez pożegnania.

- Wystarczy, że spędzę z wami jak najwięcej czasu.

- To na pewno, ale Alex ma racje. - zaczęłam brunetka. - Nie możesz wyjechać bez pożegnania.

Uśmiechnęłam się i spojrzałam na moich przyjaciół. Z początku miałam obawy, że zareagują kompletnie inaczej i od razu po moich słowach każdy z nas wróci do swoich domów, a kontakt zacznie się urywać. Ale myliłam się zresztą jak zwykle.

Razem z brunetką siedziałyśmy i jadłyśmy żelki, które dziewczyna przywiozła z domu, natomiast blondyn starał się wrzucić piłkę do kosza, lecz z marnym skutkiem. Za każdym razem gdy chłopak nie trafił, ja i Olivia śmiałyśmy się z niego.

- Daj spokój Alex. - powiedziałam. - koszykarzem nie zostaniesz.

- Nie psuj mi dobrej zabawy. - powiedział.

- Chyba dobrej przegranej. - szepnęłam do brunetki, a ona parsknęła.

Razem z dziewczyną zaczęłyśmy rozmawiać na temat najbliższej przyszłości. Obiecałyśmy sobie, że postaramy się, aby nasz kontakt się nie urwał. Zaczęłyśmy wspominać również to jak się poznałyśmy się oraz, nasze wpadki, które były najlepszymi wspomnieniami w moim życiu. Po chwili usłyszałyśmy krzyk, który słyszał każdy mieszkający na osiedlu.

- Widziałyście to kurwa! - krzyknął Alex. - Trafiłem do kosza pięć razy z rzędu.

- Nie patrzyłyśmy na ciebie. - odezwała się Olivia.

Chłopak patrzył na nas zabijającym, a zarazem niedowierzającym wzrokiem. Zaśmiałyśmy się z jego reakcji na słowa brunetki. Blondyn wystawił nam środkowego palca, obrócił się i kontynuował swoje nieudolne rzucanie piłki do kosza.

***

Siedziałam na łóżku oglądając Titanica i jedząc lody karmelowe, które kupiła ostatnio moja mama, stwierdzając, że zrobi ciasto z lodami. Łzy spływały mi po policzkach, gdy patrzyłam jak ciało Jacka spada na dno lodowatego Atlantyku. Rudowłosa bohaterka zaczęła płakać, a ja patrzyłam na nią z gniewem.

- Nie rycz już, gdybyś sunęła swoją dupę, to ciacho Jack by żył.

Usłyszałam pukanie do drzwi w charakterystyczny sposób, w który pukałyśmy do siebie z Inez. Krzyknęłam, aby weszła, a po otworzeniu drzwi spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Obejrzała się dookoła i znowu wróciła wzrokiem do mnie.

- Zerwałaś z chłopakiem? - zapytała mnie, a mój wyraz twarzy zmienił się natychmiastowo.

- Gdybym go jeszcze miała. - odpowiedziałam. - Oglądam Titanica

- To dużo wyjaśnia.

- Mama kazała ci przekazać żebyś się już zaczęła pakować. - powiedziała dziewczyna i wyszła z pokoju nie dając mi odpowiedzieć.

Zamknęłam laptopa, dokończyłam lody i wstałam z łóżka. Jutro jest zakończenie roku, co oznacza, że na następny dzień wyjeżdżam. Podeszłam do szafy, z której wyjęłam dwie duże czarne walizki. Otworzyłam je i zaczęłam pakować wszystkie rzeczy do walizek.

Spojrzałam na Messiego, który leżał na legowisku i obserwował wszystkie moje ruchy. Nie wiedział co się dzieje i co robię, ale może to i lepiej. Przynajmniej on nie zakorzenił się w tym mieście i nie musi niczego zostawiać, tak jak ja.

Jeśli w Kalifornii będą wyścigi samochodowe, to jest jakaś szansa, że się za klimatyzuje. Co prawda z czasem, bo myśl o znaleziony nowych znajomych jest zrozumiale dołująca.

*******
Siemka 
Nie spodziewałam się że opublikuje tę książek ale mam nadzieję że wam się spodoba bo mam na nią duże plany
Buziaki do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro