c z a r n y

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zapewne nie pamiętasz konkretnego powodu twojej podróży na plażę i to o tak późnej porze...O ile w ogóle pamiętasz przyjazd nad morze.
Tym powodem byłem ja.
Mieliśmy się potajemnie spotkać. Poznaliśmy się stosunkowo niedawno, gdy obserwowałaś nasz mecz na boisku na zewnątrz. Było to zaledwie parę tygodni wcześniej, ale wnioskując z twoich słów podczas terapii - niechętnie przyznam ci się, że podsłuchiwałem niektóre z nich - wyparłaś mnie całkowicie z pamięci.
Podobał mi się twój styl bycia; byłaś taka wesoła i pozytywnie nastawiona. Chodziłaś i krzyczałaś te nazwy kolorów, a ja uśmiechałem się jak głupi. - na te słowa uśmiechnął się blado. - Postanowiłem cię zaprosić na plażę. Wiedziałem jak ucieszysz się obserwując nocne niebo oraz księżyc; zaraz zasypałabyś mnie nieznanymi mi terminami.
Wydawałaś się nawet przez chwilę nieśmiała i urocza, gdy ci proponowałem spotkanie, lecz szybko wyszczerzyłaś się do mnie i zgodziłaś.
Z niewielkich obserwacji dowiedziałem się, że lubisz takie nietypowe spotkania oraz miejsca.

W dniu wypadku, przyjechałaś o ustalonej godzinie. Byłaś taka rozpromieniona, gdy moczyłaś buty w wodzie, a wiatr rozwiewał ci włosy.
Od razu przyspieszyłem i próbowałem się z tobą zrównać. Wyzwałem cię na pojedynek; wygrywał ten, który szybciej dojedzie do miejsca, gdzie leżą te wszystkie duże głazy.
Oczywiście zgodziłaś się od razu. Wyprzedziłaś mnie i twój radosny nastrój udzielił mi się na tyle, że jechaliśmy zbyt szybko. Wyprzedziłem cię tym razem ja...
Kontynuowaliśmy nasz wyścig nawet po wjechaniu pomiędzy głazy. Byłem daleko przed tobą...
Nagle twój śmiech się urwał. - głos Kuroo znacznie się załamał. - Pojechałem szybko to sprawdzić. Znalazłem cię nieruchomą przy niewielkim urwisku. Twój rower leżał zniszczony, kolorowe koraliki były porozrzucane na wszystkie strony. Twoje ciało upadło niżej...Boże, to było straszne. Miałaś nienaturalnie wykręcone nogi oraz na czole pojawiła się strużka krwi. Szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę.
Chwilę po wykonaniu tej czynności, uciekłem. Podkuliłem ogon i zwiałem. Do tej pory nie potrafię powiedzieć dlaczego...
Tak bardzo cię przepraszam, [T/I]. Pozbawiłem cię twojego szczęścia, które polegało na odkrywaniu barw. Tak mi przykro.


Wolałem ci o tym nie mówić wcześniej, ponieważ domyślam się jakbyś się zachowała. Nie jestem wart żadnej uwagi, ale zależało mi na tym żeby spędzić z tobą utracony czas.
Zależy mi na tobie.



Powiedz coś. Proszę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro