𝟠

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


  [K/w]włosa dziewczyna stanowczym krokiem wymijała ludzi wracających późną porą z pracy. Według jej toku myślenia, cel znajdował się niedaleko. Parę razy skręciła w mniejsze uliczki, co wiązało się z coraz mniejszą ilością osób na jej drodze. W między czasie ukradkiem spojrzała na wyświetlacz telefonu pokazujący godzinę oraz małą mapkę z czerwonym krzyżykiem, do którego zbliżała się niebieska kropka. Przyspieszyła kroku i po kolejnym zakręcie stanęła sztywno na nogach, próbując opanować oddech. Widząc dwóch mężczyzn po drugiej stronie ulicy, przylgnęła plecami do ściany budynku tuż obok. Obserwowała ich przez parę sekund i gdy ruszyli w głąb nieoświetlonej uliczki, truchtem podbiegła do pasów i zaczęła nerwowo wciskać przycisk, który miał na celu zmianę światła dla pieszych. Obcasem wystukiwała chaotyczny rytm na chodniku, kiedy samochody zatrzymywały się przed pasami. W końcu pojawił się zielony sygnał, a ona biegiem rzuciła się w pogoń za nieznajomymi. W momencie, gdy znalazła się blisko, znacznie zwolniła i opanowanym krokiem przeszła w uliczkę. Jej oczom ukazała się jedyna struga światła na przy końcu przejścia, która oświetlała dwa automaty z napojami. Znając co nieco procedury, podeszła do jednego z nich i wybrała kawę w puszce. Gdy jej zamówienie zostało wydane, poczuła za swoimi plecami czyjąś obecność. Ostrożnie odwróciła się i ujrzała mężczyznę w puchowej kurtce; miał okrytą twarz kapturem, przez co jedynie widziała jego poruszające się usta.

  — Co ma być? — zapytał wyraźnie znudzonym głosem. Na te słowa dziewczyna drgnęła ledwo zauważalnie i sięgnęła do kieszeni. W planie miała włączenie nagrywania, ale jednocześnie udając, że sięga po pieniądze. Jej rozmówca wyraźnie zarejestrował jej ruch.

  — Gram białego. — odparła niby od niechcenia, starając się utrzymać jak najwięcej pewności siebie. Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, wyraźnie rozbawiony nazwą kokainy podaną przez [k/w]włosą. Na dowód zdecydowania wyciągnęła banknoty i podała mu plik między palcami.
Tym razem on sięgnął do kieszeni i wyciągnął mały woreczek strunowy z podanym narkotykiem w środku, lecz nie podał go swojej rozmówczyni tylko uniósł na nią swoje spojrzenie zielonych oczu.

  — Zanim to zakończymy, pokaż co masz w kieszeni. — zażądał. Serce dziewczyny niemalże zatrzymało się w piersi. Spanikowana, cofnęła się o krok do tyłu. Była jednocześnie wewnętrznie wściekła na siebie, że taka sytuacja kompletnie ją sparaliżowała. Kątem oka dostrzegła, że kolejna postać pojawiła się za nią, co odcięło jej drogę ucieczki.

  — Pokażesz, czy będziemy musieli porozmawiać inaczej? — dopytywał mężczyzna w kurtce. Ostrożnie włożyła rękę tam, gdzie znajdował się telefon, lecz zamiast go wyciągnąć poszukiwała czegoś innego. Gazu pieprzowego, który jak na złość zatonął gdzieś w głębokiej kieszeni płaszcza. Jej wahanie wzbudziło czujność jej rozmówcy, więc skinął głową ledwo zauważalnie.
  Nagle oczy [k/w]włosej przysłoniła ciemność, a jakiś sztywny materiał znalazł się w jej ustach, gdy zaczęła chaotycznie oddychać. Poczuła, że oprawcy szarpią jej broniące się ciało.

— Bądź cicho, a przeżyjesz. — usłyszała inny głos przy swoim uchu i całkowicie bezbronna, poddała się. Następnie ktoś ją podniósł i nim się spostrzegła, poczuła, że jedzie w samochodzie. Natłok emocji sprawił, że zemdlała.



  Gdy ta retrospekcja przewijała się w umyśle [T/I], czarnowłosy chłopak zdążył otrzymać od jednego członka grupy telefon dziewczyny. Jej przemyślenia natychmiast przerwał dźwięk nagrania odtworzonego z komórki; była to rozmowa pomiędzy nią a dilerem. Głosy wydobywające się z mikrofonu urządzenia sprawiły, że spuściła wzrok na ziemię, byle tylko nie napotkać ponownie przerażającego spojrzenia ciemnych oczu.
Po chwili nagranie się skończyło i na ciągnące się sekundy zapadła cisza. Kageyama widząc brak współpracy ze strony [k/w]włosej, wstał z kucającej pozycji i posłał wymowny wyraz twarzy w stronę jednego z towarzyszy, który na ten gest szturchnął swojego kolegę. Obydwoje ruszyli stanowczym krokiem w stronę „bohaterki" i gwałtownym ruchem unieśli ją do góry, a następnie zawlekli do innego pokoju. [T/I] przez cały proces przenoszenia krzyczała; głośno wołała o pomoc, lecz nie wiedziała, że nikt poza ludźmi w budynku tego nie usłyszy.

  Została posadzona na krześle, jej kończyny oplótł sznur, który został jednocześnie przywiązany do podłokietników oraz nóg mebla. Walczyła przez chwilę i próbowała się wyswobodzić, jednakże zastygła w bezruchu, gdy w jej polu widzenia ukazał się czarnowłosy chłopak. Wymieniali się spojrzeniami; on sprawiał wrażenie skupionego i zupełnie niewzruszonego jej stanem, zaś jej mimika wyrażała strach przed następnymi wydarzeniami. W pewnym momencie [k/o]oka zdała sobie sprawę, że jest w pomieszczeniu sam na sam z tym nieobliczalnym człowiekiem. Zanim zdążyła zapytać co się zaraz stanie, Tobio otworzył usta:

  — Jak długo nas obserwowałaś? — zapytał wypranym z emocji tonem. Jego głos rozniósł się delikatnym echem pomiędzy czterema ścianami.

  — Nie wiem o co ci chodzi. — odpowiedziała [T/I] drżącym głosem.

  — Oh, więc po prostu miałaś szczęście, że znalazłaś miejsce spotkań oraz przypadkowo wykonałaś procedury transakcji? — dopytał kpiąco ciemnooki i obszedł krzesło dookoła powolnym krokiem.

  — Znajomy mi powiedział o dilerach w tej okolicy. — odpowiedziała zgodnie z prawdą. — Opowiedział także jak doprowadzić do wykonania zakupu.

  — Interesujące. Czyli współpracujesz z kimś?

  — Nie, tego nie powiedziałam. Zapytałam po prostu gdzie i jak spotkać dilerów. — wycedziła przez zaciśnięte od narastających emocji zęby. — Miałam dość ciągłych wiadomości o nieuchwytnej grupie narkotykowej szerzącej zło w tym mieście, więc postanowiłam wykorzystać te informacje i zadziałać na własną rękę, skoro policja jest bezradna.

  W odpowiedzi usłyszała gorzki śmiech Kageyamy. Podszedł do niej i oparł obydwie dłonie na podłokietnikach, kręcąc głową.

  — To doprawdy urocze! Co sobie myślałaś? Że nagrasz rozmowę, zaniesiesz na policję i co dalej? — mówiąc to, czarnowłosy zacisnął mocniej palce. — Opowiedz mi. Co sobie myślałaś, [T/I]? — wspomniana ostrożnie uniosła głowę, ponownie doprowadzając do kontaktu wzrokowego.

  — Myślałam, że w końcu uda mi się doprowadzić do złapania przestępców, a w szczególności takich ja ty, którzy myślą, że są bezkarni! — wykrzyknęła, a w jej oczach zebrały się łzy.
  Po jej słowach znowu zapadła chwila ciszy, w której Tobio dokładnie analizował to, co przed chwilą powiedziała oraz dziwne szarpnięcie w klatce piersiowej. Bardzo chciał wymierzyć jej „karę" za próbę zdemaskowania jego grupy, lecz jednocześnie coś go od tego odwodziło. Spojrzenie [k/o] oczu sprawiało, że nie czuł się tak pewnie jak zazwyczaj. Jednakże, nie mógł się poddać temu dziwnemu uczuciu; musiał robić to, co słuszne dla jego społeczności.

— Ah, biedna [T/I]...Chciała ratować świat. — mówiąc to ciemnooki zbliżał się coraz bardziej w stronę twarzy swojej rozmówczyni. — Nie wiedziała, że świat nie jest wcale taki łaskawy i nie wszystko musi mieć dobre zakończenie. Skoro jestem zły to dlaczego tak wiele osób dobrze się czuje po spotkaniach ze mną? Hm, [T/I]? — finalnie zbliżył wargi do jej ucha. — Lepiej na siebie uważaj, bo będę cię od teraz bacznie obserwował. Przy okazji, dam ci namiastkę tego z czym walczysz. — wypowiadając ostatnie zdanie, niespodziewanie wepchnął do ust dziewczyny dwie tabletki i przyłożył dłoń tak, aby ich nie wypluła. Po paru sekundach narkotyki zaczęły się rozpuszczać, a w następnych minutach świadomość [k/w]włosej zaczęła znikać. Jej ostrość widzenia została zaburzona, aż w końcu nastała ciemność. Kageyama przyglądał się jak jej ciało stawało się coraz bardziej bezwładne. Z głębokim westchnięciem stanął na równe nogi i opuścił pokój. Gdy dotarł do głównego pomieszczenia, wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę.

— Zabierzcie ją i zostawcie gdzieś niedaleko jej miejsca zamieszkania, jak zawsze. — zmierzył obecnych lodowatym spojrzeniem. — Tym razem, ja zajmę się pilnowaniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro