𓆙𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚𝐥 𝟏𝟓. 𝐄𝐧𝐞𝐦𝐢𝐞𝐬 𝐭𝐨 𝐥𝐨𝐯𝐞𝐫𝐬𓆙

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV. THEODORE

Z uśmiechem na twarzy opuściłem łazienkę, zostawiając przy tym zdezorientowaną Alexę, na której dekolcie zostawiłem po sobie malinkę. Chciałem by Adrian ją zobaczył, chociaż wiedziałem, że tak się nie stanie to fajnie jest sobie wyobrazić reakcję tego chłopaka.

Nucąc pod nosem wszedłem do pokoju wspólnego gdzie siedział Pucey otoczony przez Astorię i Rosaline. Ta pierwsza gdy mnie zobaczyła to z szerokim uśmiechem rzuciła mi się na szyję, na co przewróciłem oczami.

—Hej kochanieee.— przeciągnęła ostatnią samogłoskę, a ja poczułem jak jelita mi się skręcają w środku od jej przesłodzonego głosu. Cmoknęła mnie w usta, na co wstrzymałem odruch wymiotny. Odsunąłem się od dziewczyny, by zachować bezpieczny odstęp, na co ta posłała mi pytające spojrzenie.

—Hej.— odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Musiałem grać pozory.

Aby nie dowiedziała się o tym co wyrabiam z Alexandrą...

—Masz jakieś plany na wieczór?— spytała palcem jeżdżąc po moim torsie, po jej tonacji i uśmiechu wiedziałem co ma na myśli.

—Nie.— odpowiedziałem, jednak gdy zobaczyłem jej podekscytowaną twarz musiałem coś wymyślić.—Ale jestem w dupie z materiałem z Transmutacji, który muszę nadrobić.— powiedziałem coś co nie do końca było prawdą jednak, zawierało w sobie ziarno prawdy. Przewróciłem oczami, na myśl o zakuwaniu tego cholernego gówna.

—Och.— westchnęła smutno.—To nic, zgadamy się innym razem.— dodała ze słabym uśmiechem.— Ja już muszę iść Theo, muszę się pouczyć.— powiedziała, całując mnie w policzek. Wiedziałem, że kłamała. Za bardzo ją znałem, więc wiedziałem, że zabolało ją to, że nie mam dla niej czasu. Uśmiechnęła się do mnie smutno po czym udała się do swojego dormitorium.

Zdezorientowana Rosaline spojrzała na mnie na co ja wzruszyłem ramionami, zauważyłem jak prycha pod nosem po czym udała się do swojej przyjaciółki.

Jebane siksy się dobrały.

Obie były tak samo wkurwiające, ostatnio z Higgsem, się zastanawialiśmy, która bardziej ma nierówno pod beretem. Wspólnie stwierdziliśmy, że obie są tak samo popierdolone.

Spojrzałem na Adriana, który posyłał mi mordercze spojrzenie, pełne grozy i zazdrości. Próbował mnie zastraszyć, jednak coś mu nie wyszło bo się zaśmiałem sucho na jego gest.

—Z czego rżysz Nott?—zapytał nie wstając z kanapy.

Ktoś tu się za bardzo poczuł...

Rozejrzałem się po pomieszczeniu po czym wzruszyłem ramionami i rzuciłem:

—Nikogo innego oprócz ciebie nie widzę w swoim polu zasięgu.

Widziałem wkurw wymalowany na twarzy bruneta.

Widziałem to jak zacisnął pięści.

Gdy chciał coś powiedzieć to drzwi się otworzyły, a twarz chłopaka przybrała łagodniejszy wyraz. Nie musiałem się odwracać by wiedzieć kto wszedł, gdyż po słodkim zapachu poznałem .

Alexandre Black.

Dziewczynę, z którą niedawno się całowałem.

Dziewczynę, która jest moją tajemnicą.

Moim słodkim kłamstewkiem.

Postanowiłem się odwrócić na co ta zjechała mnie od góry do dołu pełnym pogardy wzrokiem, co nie powiem zabolało mnie. Jednak wiedziałem, że to było dla pozorów.

No cóż... Trzeba udawać.

Trzeba zacząć grać.

—Co się lampisz, Black?— zapytałem starając się brzmieć jak skurwiel, co ta wyłapała bo przewróciła oczami, zakładając ręce na piersi.—Autograf chcesz?— spytałem, posyłając jej wyzywające spojrzenie, co wywołało u niej szczery śmiech.

—Oczywiście, o niczym innym nie marzę.— odpowiedziała sarkastycznie. Na co się dyskretnie uśmiechnąłem.

Po chwili usłyszałem skrzypnięcie podłogi, co oznaczało, że Adrian się do nas zbliżał.

—Masz jakiś problem do mojej dziewczyny, Nott?— zapytał zarzucając ramię na jej. Widziałem jej minę gdy nazwał ją swoją dziewczyną, a ja poczułem jak ręka zaczęła mnie swędzieć.

Może i jest twoją dziewczyną, ale to moje imię krzyczała z przyjemności.

—Adrian...— jęknęła błagalnie i zażenowana zaistniałą całą sytuacją Alexandra, na co ten spojrzał na nią zdezorientowany.—Daj spokój, nie dawajmy satysfakcji temu zjebowi, że udało mu się wywrócić nas z równowagi.— oznajmiła, na co ten po chwili skinął głową, na znak, że się z nią zgadza. 

—Masz rację.

Widziałem uśmiech na jej twarzy, który mówił:

Ja zawsze mam rację mój drogi.

—Chodźmy.— pchnęła go do przodu, na co ten gdy koło mnie przechodził walnął mnie z bara na co parsknąłem.

Alexa przechodząc koło mnie szepnęła nieme:

Jesteś martwy.

Przez chwilę zastanawiałem się co ma na myśli, jednakże szybko wyłapałem, że chodzi jej o tą malinkę.

Posłałem jej niewinne spojrzenie, udając że nie wiem co ma na myśli. Przewróciła tylko oczami i przechodząc obok mnie musnęła palcami moją dłoń, co wywołało u mnie uśmiech jak i przyjemny dreszcz.

Ta dziewczyna działała na mnie jak nikt inny.

Przy niej czułem się inaczej... Czułem się lepiej, czułem że potrafię być dobrym człowiekiem, a nie tylko skurwielem z pozoru. Była moim lekarstwem.

Lekarstwem na gorsze dni.

Obawiałem się jednego...

Że zakochałem się w Alexandrze Black...

A wiedziałem, że nie mogę jej kochać, a ona mnie. Bo nie jest nam pisane razem nic dobrego, nasza przyszłość...

Przyszłość?

Jaka przyszłość, Nott o czym ty myślisz?

Nie możesz chłopie kochać tej kobiety.

Zniszczysz ją, a tego nie chcesz.

Kiedyś chciałeś ją zniszczyć, lecz teraz wszystko się zmieniło.

Ona się zmieniła.

Ja się zmieniłem.

Zacząłem inaczej patrzeć na krzywdy, które wyrządziłem innym.

Dawniej mnie to wszystko bawiło, ale teraz?

Teraz wstydziłem się tego jakim chujem byłem dla innych.

A w szczególności dla niej...

Przecież ona nie była winna temu jaki los spotkał moją rodzinę, przez jej rodzinę.

Ona była tylko niczego nieświadomym dzieckiem.

Dzieckiem, który musiał szybciej dorosnąć, przez to, że pewien skurwysyn upatrzył sobie ją za swój pierdolony cel, robiąc jej przy tym pod górkę.

Nigdy sobie nie wybaczę tego co jej zrobiłem i jaki byłem w stosunku do niej.

Nigdy.

Z takimi myślami udałem się do swojego dormitorium, gdzie zastałem czekającego na mnie Terrence'a.

—Gdzie byłeś z Black?—wypalił prosto z mostu na co pokręciłem rozbawiony głową.

Pokrótce opowiedziałem mu co i jak, na co ten gwizdnął poruszając przy tym brwiami.

—Enemies to lovers?—spytał, na co się zaśmiałem.

Jednak wtedy jeszcze nie wiedziałem...

***
Hej, witam was bardzo serdecznie 𝐧𝐚 piętnastym rozdziale, tym razem z perspektywy Nott'a!♡︎

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, a książka przypadnie wam do gustu.♡︎

Życzę wam miłego dnia/wieczor𝐮♡︎

Wiktoria.♡︎

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro