❀ Kageyama Tobio ❀

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

【 Full Moon 】


  Skrzypnięcie drzwi, dźwięk stawianych kroków po drewnianej posadzce, szelest kołdry, kliknięcie przełącznika. Mrok.
  Przerażająca cisza wypełniła każdy zakamarek domu.

Gdy wzrok [T/I] przyzwyczaił się do panującej w pokoju ciemności, przestała uporczywie wpatrywać się w rozlaną smugę światła księżyca na podłodze. Ostrożnie uniosła się na łokciach na materacu. Nasłuchiwała nieufnie przez parę sekund czy jej rodzice aby napewno położyli się już spać.

W pewnym momencie dziewczyna przyłapała się na tym, że już dawno przestała się zastanawiać czy domownicy są w swoich łóżkach, a jej umysł wypełniał wizerunek czarnowłosego chłopaka. Uśmiechnęła się mimowolnie.

Niespiesznym ruchem zrzuciła z siebie kołdrę, a nieprzyjemny chłód wywołał u niej gęsią skórkę. Założyła bluzę przez głowę, następnie piżamowe spodnie zamieniła na luźne, bawełniane dresy, które już od dawna spoczywały przy łóżku czekając na swoją kolej. Po omacku wyszukała buty w ciemnościach i już miała je wsunąć na stopy, lecz jej uwagę przykuł pewien dźwięk. Skrzypnięcie.
Szybkim, lecz cichym krokiem skierowała się w stronę okna. Przylgnęła do szyby i w pewnej chwili jej wszystkie starania niemal nie poszły na marne, ponieważ tuż przed jej twarzą ukazała się druga. Cofnęła się gwałtownie, przyciskając dłoń do ust, aby zdusić krzyk.
Osobie przed nią zdecydowanie wydawało się to zabawne, bo rozciągnęła wargi w delikatnym, kpiącym uśmieszku.

Gdy [k/w]włosa ochłonęła, ponownie podeszła do okna i je otworzyła. Gdyby chłopak, który wślizgiwał się do jej pokoju, nie wyglądał tak niesamowicie na tle pełni księżyca z tymi swoimi tajemniczymi, niebieskimi oczami — już dawno oberwałby w twarz. Tak czy siak dziewczyna dała mu kuksańca w ramię.

  - Oszalałeś? - wycedziła przez zęby szeptem. - Chciałeś żebym krzyknęła i obudziła rodziców?

  - Nie. - odparł czarnowłosy, również szeptem,  jedocześnie zamykając okno. Wzruszył ramionami jakby nic właściwie się nie stało. Ściągnął kaptur z głowy ukazując w całości swoje kruczoczarne włosy opadające na czoło oraz intensywnie ciemne tęczówki. Obserwował przenikliwie wyraz twarzy [T/I], jedocześnie pozostawiając swój bez większych emocji. Przez parę, długich sekund stali bez ruchu naprzeciwko siebie.

  - Czemu mnie tak obserwujesz? - dopytała cicho dziewczyna, urywając przytłaczający kontakt wzrokowy.
  Przyglądając się wciąż trzymanym w ręce butom, usłyszała jak chłopak zbliża się do niej.
Uniósł jej głowę za podbródek, czego nie miał w zwyczaju przez swoją z pozoru niedostrzegalną nieśmiałość. Przerażający Kageyama Tobio ponownie patrzący jej w oczy tak naprawdę nie do końca wiedział jak zachowywać się w obecności dziewczyny, która mu się podoba. A tą dziewczyną była właśnie [T/I], która od samego początku była świadoma jego „podchodów".
W końcu tylko z nią umawiał się na wieczorne, ekscytujące spotkania i na swój sposób pokazywał swoje zaangażowanie.

  - Bo...sprawdzałem czy jesteś gotowa. - odparł, bardzo dokładnie maskując zmieszanie.

  - Tak bardzo mnie sprawdzasz, że aż postanowiłeś przyjrzeć się z bliska? - zadała pytanie [k/w]włosa z nutą rozbawienia w głosie. Tobio odczekał jeszcze chwilę, udając pewność siebie zanim puścił jej twarz. Zmrużył delikatnie powieki, a następnie wymownie spojrzał na jej stopy w długich skarpetkach.

Gdy dziewczyna w końcu poprawiła niesforny kosmyk wystający spod czapki jako dopełnienie jej wieczornego wyglądu, Kageyama otworzył okno. Wyszedł jako pierwszy, bezszelestnie lądując na oszronionej trawie. [T/I] od razu dołączyła do niego, prowizorycznie pociągając za framugę, zostawiając sobie możliwość powrotu.

Na zewnątrz było rześko; wielkimi krokami zbliżała się jesień. Wszystko wokół powoli traciło swoje barwy; jedynie pełnia rozświetlała uśpione, ciemne miasteczko.
Para szła powolnym krokiem wzdłuż drogi pod górkę. Tobio widząc jak wydychane powietrze zamienia się w jasnoszare obłoczki, najdyskretniej jak potrafił, owinął szyję dziewczyny swoim szalikiem. [K/o]oka obserwowała go przez chwilę po tym geście, lecz nie dostrzegła nic na jego twarzy.

Ich miejscem docelowym była mała, dawno nieodwiedzana świątynia, od której w dół po schodach można było zajść do niewielkiej skarpy odgrodzonej przez drewniany płotek. Poniżej szumiało morze.

Jak to mieli w zwyczaju, usiedli na schodach świątyni, obserwując rozgwieżdżone niebo. Przez parę minut trwała między nimi cisza, mącona jedynie dźwiękiem wody i wiatru.

- Wiesz... - zaczęła [k/w]włosa. - Niedługo zacznie być coraz zimniej, a niebo zaczną coraz częściej przysłaniać chmury. Co wtedy?

Kageyama przeniósł wzrok z atramentowej ściany usypanej malutkimi, pulsującymi światłami wprost w tęczówki swojej rozmówczyni. Jego odpowiedniczki miały idealnie ten sam odcień co nocne niebo.

- Coś wymyślę. - odparł spokojnym tonem.

- No, ja mam nadzieję. Nie chciałabym, żeby nasze spotkania dobiegły końca. - po tych słowach uśmiechnęła się delikatnie. Nie musiała patrzeć na Tobio, aby wiedzieć, że jego źrenice zwężały, a wargi wykrzywił triumfalny grymaso-uśmiech.

- Ja też nie. - odpowiedział tylko, a w jego głosie wyraźnie pobrzmiewała wesoła nuta, którą chciał ukryć.

Po tej wymianie zdań, z powrotem zapanowała cisza. [T/I] kątem oka przyglądała się reakcjom chłopaka, lecz nie potrafiła nic wywnioskować. Z jednej strony wiedziała, że czarnowłosy tak naprawdę zna się tylko na siatkówce i gesty miłosne są bardzo ograniczone i nieśmiałe, a z drugiej strony chciała żeby wykonał większy krok. Gdyby nie poznała się na nim trochę, w tej sytuacji mogłaby pomyśleć, że Kageyama nawet jej nie lubi — jego ciemne oczy wpatrzone w niebo niemalże z każdym spojrzeniem ukazywały chłód, usta zazwyczaj wykrzywione miał w surowym grymasie, a podbródek uniesiony w górze, jakby w geście wyższości.
Za tym wszystkim krył się nieśmiały, przeuroczy chłopak.

Gdy te myśli przewijały się w umyśle dziewczyny, narastała w niej niecierpliwość. Przełknęła nerwowo ślinę i ostrożnie przeniosła wzrok całkowicie na czarnowłosego. Po chwili on również zwrócił się ku niej, z tym samym wyrazem jak zawsze, lecz nie na długo.
W kolejnych sekundach przez jego twarz przeszło zaskoczenie, przerażenie i niedowierzanie. Przez ten czas, [T/I] usiadła okrakiem na kolanach chłopaka i złożyła na jego ustach pocałunek.
Nie trwał on długo, ponieważ Tobio został całkowicie sparaliżowany przez emocje i był w stanie tylko oddać pojedynczego całusa.

Na szczęście w porę wróciło mu racjonalne myślenie i nim [k/w]włosa zdążyła się odsunąć, on przycisnął jedną rękę do jej pleców, a drugą złapał jej podbródek, ponownie łącząc ich wargi. [T/I] niemalże rozpłynęła się pod wpływem wyczekiwanego dotyku.

Gdy w końcu się odsunęli, aby zaczerpnąć brakującego powietrza, dziewczyna ujrzała intensywnie wpatrującego się w nią Kageyamę spode łba.

- No co? - dopytała. - Ty byś to zrobił za dwa lata.

Jej rozmówca od razu zrobił gniewną minę, piorunując ją wzrokiem.

- Nie zrobiłbym tego za dwa lata! Zrobiłbym to wtedy kiedy bym chciał. - żachnął się oburzony, czym wywołał cichy śmiech u [T/I]. - Nikt Ci nie mówił, że masz przejmować inicjatywę, nikt—

Nie zdążył nic więcej powiedzieć, ponieważ [k/o]oka uciszyła go pocałunkiem.
Odsuwając się od jego twarzy, pogłaskała go po zmarzniętym, lekko zaróżowionym policzku.

- Następnym razem zachowuj się jak dorosły chłopak, a nie jakbyś miał 5 lat, Tobio. - powiedziała z uśmiechem [T/I], prędko ześlizgnęła się z kolan chłopaka i pobiegła schodami w górę w stronę drogi nim Kageyama zdążył ją złapać.

- Co powiedziałaś?! - wrzasnął. - Jestem dorosły! - po czym pobiegł za nią, a ich kroki i śmiech dziewczyny odbijały się delikatnym echem pomiędzy górami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro