Część Pierwsza

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałam przy blacie w kuchni, czekając na moment zagotowania wody w czajniku. Gdy usłyszałam charakterystyczne pstryknięcie, od razu podniosłam urządzenie i zalałam swoją herbatę w termosie. Zakręciłam go szczelnie, po czym wyjmując dwie kanapki z lodówki przygotowane dzień wcześniej, poszłam do salonu, by spakować je do mojej torby. Usiadłam na sofie, bo miałam jeszcze parę minut do wyjścia. Mój wzrok zainteresował się zdjęciem pewnego mężczyzny, o którym zaczęła przestrzegać mnie dziennikarka z telewizji.

Kolejny ruch nożownika! Następna martwa kobieta została znaleziona na ulicy La Rambla w Barcelonie. Prawdopobnie sprawca zaatakował wczoraj około godziny 22:15 przy jednym ze sklepów z markową odzieżą. Poinformowała nas o tym zdarzeniu kobieta, która rano otwierała drzwi do budynku. Policja podejrzewa już dawno szukanego listem gończym mężczyzny pod pseudonimem "Calum". Niestety nie znamy jego prawdziwej tożsamości ani też jego intencji przy atakowaniu młodych i atrakcyjnych kobiet. Ktokolwiek wie, gdzie jest nożownik bądź zna jego prawdziwe imię i nazwisko proszony jest o tym od razu informować służby!

Przeszły mnie dreszcze na całym ciele, gdy usłyszałam jej słowa. A w moim podbrzuszu mięśnie zaczęły się coraz mocniej ściskać, kiedy wpatrywałam się w wysokiego mężczyznę na urywku nagrania z kamer na tamtej ulicy i jego zdjęcie obok. Po reportażu z miejsca zdarzenia, dziennikarka ze studia cicho skomentowała całe zamieszanie.

— Aż ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak przystojny i młody mężczyzna zabija swoje ofiary, które są na oko w podobnym wieku do niego.

— Zgodzę się z panią. Może to kolejny, który wzoruje się na kimś? — powiedziała druga kobieta jako gość programu emitowanego za kilka minut.

— To tylko domysły. Jest zbyt przebiegły i choć próbujemy zrozumieć jego plan działania, zawsze wyprzedza nas, atakując osobę, której w ogóle nie podejrzewaliśmy na kolejną ofiarę.

— Skoro tak długo zajmujecie się jego sprawą to też oznaka, że dobrze się ukrywa.

— Tak, to prawda. Drugą i ostatnią rzeczą, którą wiemy o nim jest to, że mieszka właśnie w Barcelonie. W innych miastach ani krajach nie było ataków z jego udziałem, więc myślimy, że pochodzi z naszego miasta.

— Niewiele udało się dowiedzieć o nim tak dobrej policji. No cóż, trzeba życzyć tylko powodzenia w dalszych poszukiwaniach — spojrzała w dół, zapewne zerkając do scenariusza — A teraz zapraszamy państwa na krótką przerwę reklamową, po której dowiemy się czy...

Chwyciłam pilot i szybko wyłączyłam telewizor. Uspokoiłam swój oddech i oszalałe bicie serca. Zgarnęłam ze stolika obok szklankę z resztą herbaty z poprzedniego wieczoru i jednym haustem wypiłam jej zawartość. Zwilżyłam delikatnie usta, po czym wstałam z kanapy i zarzuciłam torbę na ramię, zabierając z pobliskiej komody klucze od mieszkania.

Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło. Coś mnie w nim pociąga. Wiem, że to nie jest normalne, ale... Do jasnej ciasnej spódniczki! Jest strasznie przystojny... Tylko dlaczego wybrał sobie taki cel? — pomyślałam.

Zamknęłam drzwi wejściowe domu i udałam się w stronę mojego biura. Nagle mój telefon zaczął wibrować, a po chwili z urządzenia zaczęła grać dobrze mi znana melodia, która zawsze kojarzyła mi się z rodziną.

— Słońce! Wszystko w porządku u ciebie? Nic ci nie jest? Jesteś bezpieczna? — głos mojej mamy wybrzmiał w moich słuchawkach — Przepraszam, że bombarduję cię od razu pytaniami, ale oglądaliśmy wiadomości i się przestraszyliśmy. To jest naprawdę niedaleko twojego domu!

— Wiem, mamo. Spokojnie. Nic mi nie jest. Bezpieczna raczej jestem, bo zaraz pojawię się na głównej ulicy, gdzie dość dużo osób chodzi tędy do pracy.

— Szczęście! Ale ja i tak nie jestem pewien twoich spacerów do pracy. A najbardziej tych powrotnych! Strach się bać i myśleć, kto się kryje za takim zwykłym krzewem lub grubszym drzewem!

— Tato, naprawdę nie ma się o co martwić. Wszystko ze mną i u mnie w porządku i nie musicie się o mnie bać. Ale wyznam wam, że przez ten tydzień będę wracać później, bo wzięłam nadgodziny. Oczywiście dodatkowo płatne, a te kilka groszy dołożę sobie na wyjazd do Stanów Zjednoczonych, o których wam już mówiłam — oznajmiłam, skręcając w kolejną alejkę.

— Dziecko drogie, Isabelo! Czy ty sama siebie słyszysz? Skoro wzięłaś nadgodziny, to będziesz wracać o zmroku! A taka jak ty piękna i młodą kobieta to wielka chętka dla takiego nożownika! Nie, ja cię będę przynajmniej odbierać z pracy. Sama nie możesz wracać! — wręcz wykrzyczał mój tato przed telefon.

— Ojcze! Spokojnie! Są przecież autobusy. Zawsze mogę nimi pojechać.

— Ich punktualność jest daleka jak stąd na Antarktydę — warknął pod nosem.

— Naprawdę będzie Ci się chciało? Zresztą naprawdę do pracy nie mam daleko. Sam u mnie byłeś w biurze już kilkanaście razy i wiesz, jaka jest to odległość. Już zaraz będę wchodzić do budynku, bo już go widzę. Nie ma się czego bać. I tak zawsze noszę przy sobie paralizator od cioci Emelii.

— To dobrze. Ale naprawdę, kochana córciu! Uważaj na siebie! Pamiętaj, że mocno cię kochamy!

— Ja również was mocno kocham i ściskam. Właśnie wchodzę do biura, więc muszę się żegnać — pchnęłam wysokie i masywne drzwi.

— Oczywiście, słoneczko. Miłego dnia w pracy i uważaj na siebie! Naprawdę! — powiedzieli wspólnie moi rodzice.

— Dobrze, będę uważać. Kocham was, do usłyszenia później — cmoknęłam, po czym kliknęłam czerwoną słuchawkę.

— Rodzice? — nagle wtrąciła sekretarka.

— Tak. Po tym wczorajszym ataku nożownika już zmysły poskradali. U ciebie jest tak samo? — położyłam torbę na ladzie, wyszukując odpowiedniej teczki.

— Jeszcze nie dzwonili, ale zapewne jak tylko wrócę do domu to zacznie się pogadanka — młoda dziewczyna zaśmiała się.

— Trzymam kciuki, żebyś przetrwała. A ja lecę do siebie — wyjęłam teczkę i posłałam jej pokrzepiający uśmiech.

Wdrapałam się po kilkunastu schodach, po chwili znajdując się w swoim biurze. Usiadłam na dużym, beżowym obrotowym krześle, głośno kładąc dokumenty na biurku. Wiedziałam, że czeka mnie sporo roboty, więc czym prędzej zabrałam się za pierwszy punkt mojej listy na dzisiaj.

*skip time*

Pierwszego dnia po jego ataku wróciłam spokojnie do domu. Idąc za słowami rodziców, szłam nieco dłuższą drogą, ale wybierałam cały czas duże ulice, gdzie często jeżdżą samochody. Myślę, że gdybym była następnym celem tego szalenie pociągającego nożownika to już wtedy by mnie zabił. A przynajmniej zaskoczył swoim ostrzem przy szyi — czyli tak jak robił to przy innych ofiarach.

Był środek tygodnia. Na niebie robiło się coraz ciemniej tak, że lampy oświetlały już fragmenty ulic. Wyszłam z biura po męczącej pracy w całej stercie papierów. Mimo tego jestem z siebie dumna, że skończyłam to dzisiaj, a nie przekładałam tego na następny dzień.
Zmęczenie nużyło mnie niemiłosiernie. Czułam jakbym do nóg miała przypięte ciężkie kule, które za nic nie chciały puścić mnie. Przez to zdecydowałam, że pójdę skrótem, który przebiegał między starszymi blokami, gdzie raczej mieszkało mało osób, a jeśli już byli to solidnie starsi emeryci. Przechodziłam koło jednego budynku, kiedy nagle i agresywnie zostałam przyparta do jednej z jego ścian.

Przez chwilę wyostrzyłam swój wzrok i przyjrzałam się posturze tej osoby. Wyczułam wyraziste męskie perfumy i chłodny oddech na moim policzku. Te wszystkie rzeczy składały się na jedno — znalazł mnie.

— Nie boję się ciebie — powiedziałam pewnym siebie głosem.

— A skąd wiesz, jakie ja mam zamiary? — mruknął bardzo blisko mojej twarzy.

— Z telewizji.

— Ale przecież telewizja zawsze kłamie. Więc po co w to wierzysz? — przez światło z lampy niedaleko nas zobaczyłam, że powoli wysunął nóż. Gwałtownie, ale delikatnie dotknął nim mojego policzka, zaczynając się uważnie przyglądać ostrzu.

— Właśnie to robisz. Z czystej zemsty. Bo ONA cię zraniła — odrzekłam, nakładając nacisk na trzecie słowo od końca.

Dojrzałam na zarysie jego twarzy całkowite zaskoczenie. Lekko odsunął się ode mnie, ale po chwili ostrze przeniósł do powoli na moją szyję, mocniej przyciskając do skóry.

— SKĄD. O TYM. KURWA. WIESZ?! — wrzasnął jak wściekłe zwierzę niemalże w moje usta. Odepchnęłam go delikatnie od siebie, a sama oparłam głowę o mur budynku.

— Intuicja, mój drogi — uśmiechnęłam się chytrze, po czym poczułam, że jego uścisk puszcza. Nagle jego długie i szczupłe palce jednej dłoni wylądowały na moim podbródku, owijając go tak mocno, że wzdrygnęłam się z uczucia bólu.

— Masz szczęście. Poznałaś przyczynę moich ataków. Inteligentna jesteś — uśmiechnął się szyderczo — Nie myśl, że to koniec. Nie skończyłem jeszcze z tobą — syknął, a po wypowiedzeniu tych słów gwałtownie puścił mnie, odchodząc kilka kroków. Nagle zatrzymał się i obrócił się ponownie w moją stronę — Wrócę — warknął, chowając nóż i jakby nigdy nic znikając w mroku nocy.

Poprawiłam swoje ubranie i dotknęłam swojego policzka. Nie miałam żadnej rany, z której ciekłaby krew, ale mimo to wyczułam ślad wąskiej linii na mojej szyi.

— Czyżby przyłożył nóż nieostrą stroną specjalnie czy przypadkowo? — pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie, wchodząc w moją uliczkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro