Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otwieram delikatnie oczy, ale zdaję sobie sprawę, że nic nie widzę. Obok siebie nie czuję już Stiles'a, przez co zaczynam coraz bardziej panikować, a z nosa i uszu znowu czuję, jak leci krew.
Próbuję wstać z ziemi, ale jedyne co udaje mi się zrobić to klęknąć, a ból przechodzi całe moje ciało. Obok siebie czuję jakąś postać i zaczynam ją dotykać, żeby dowiedzieć się kto to jest.

— Scott? — przygryzam wargę — To ty?

— Tak, to ja — oddycham z ulgą — Myśleliśmy, że już się nie obudzisz.

— Też tak myślałam — przecieram oczy, ale i tak dalej nic nie widzę — Co się dzieje? Gdzie jest Stiles?

— Stiles poszedł szukać pomocy, a przez tą truciznę nic nie widzimy.

— Musimy jak najszybciej sie stąd wydostać — z wielkim trudem wstaję z podłogi — Musimy przeżyć.

— Lily, poczekajmy na Stiles'a — odzywa sie Kira — Pewnie już tu biegnie z pomocą.

— Jak tu niby wejdzie? Wątpię, żeby wypuścili go ze szkoły do Derek'a, jak sam jest zarażony — upadam na ziemię — Musimy sami sobie poradzić.

Znowu wstaję i zrobiłam kilka kroków do przodu, ale uderzam w ścianę i znowu spadam na ziemię. Wycieram nos i uszy czując na ręce krew, której nie mogę zobaczyć. Od zawsze boję się stracenia wzroku, a teraz to nastąpiło i obawiam się, że już nigdy nikogo nie zobaczę.
Jeszcze spotkanie z Brett'em, chłopak napewno się martwi i czeka przed szkołą. Mam nadzieję, że morderca go nie znajdzie i wróci bezpiecznie do domu, bo na pewno nie zostanie tutaj do samego końca. Trwa to już kilka godzin, więc jest już pewnie wieczór i nawer gdybyśmy wyszli to nie ma szans dzisiaj na spotkanie.

— Słyszycie mnie?! — słyszę głos Stiles'a i walenie w ścianę.

— Tak! — krzyczę , jak najgłośniej, ale wątpię, że słyszy.

— O boże, obudziłaś się — mówi szczęśliwy — Posłuchajcie, na któreś z półek powinny być grzyby, musicie je rozbić i powąchać, a Lily zjeść.

— Jakie grzyby? — dziwię się, coraz szybciej oddychając.

— Purpurowe grzyby Reishi.

Uśmiecham się, przypominając śmierdzącą herbatę i powoli wstaję z ziemi. Czuję, jak obok mnie upadają trzy ciała i próbują złapać oddech, ale im to nie wychodzi. Sama zaczynam czuć mocny ucisk w klatce piersiowej i nie mogę złapać tchu. Szukam jedną ręką grzybów, ale nie umiem, więc z całych sił popycham wielką szafę z rzeczami, a ta upada z mocnym hukiem na ziemię, a ja razem z nią.
Słyszę, jak wszyscy zaczynają łapać oddech, a ja na ślepo szukam grzybów Reishi. Łapie coś kruchego i bez wahania daje to do buzi i połykam. Otwieram szeroko oczy czując, jak przez całe ciało przechodzi mnie dreszcz i widzę już pomału rozmazany obraz. Uśmiecham się pod nosem i słyszę, jak ściana się przesuwa, a przez nie wchodzi nie kto inny, jak Stiles.
Chłopak podbiega do mnie i pomaga mi wstać.

— Dziękuję — uśmiecham się.

Dziwię się, że Stiles poleciał do mnie i olał Malie, która coś czyta.
Zdaję sobie sprawę, że jest to kartka, na której jest zapisane prawdziwe nazwisko Malii.
Dziewczyna przerażona patrzy na mnie, a później na Stiles'a.

— Malia — chłopak widzi jej minę i chce podejść, ale sie odsuwa — To nie tak...

Dziewczyna patrzy z mordem w oczach na wszystkich i wybiega z pomieszczenia. Przeczesuję nerwowo włosy i patrzę na Stiles'a, który chce do mnie podejść, ale też sie odsuwam.

— Zostaw mnie — przygryzam wargę — To nie ja... Jestem twoją dziewczyną.

Spuszczam głowę i wychodzę z pomieszczenia, kieruję się w stronę wyjścia, ale ktoś łapie mnie za ramię.

— Stiles, zostaw... — odwracam się — Brett? Co ty tu robisz?

— Wszedłem dachem — przytula mnie — Martwiłem się.

— Mogłeś poczekać na dworze, w szkole jest morderca — obejmuję go.

— Tata Scott'a go zabił — puszcza mnie — Już jesteś bezpieczna.

Kładzie dłoń na moim policzku i delikatnie sie uśmiecha. Zrobiłam to samo, ale nie wiem co zrobić, mnie kiedy Brett zaczyna zbliżać twarz do mojej, a jego usta były coraz bliżej moich. Zamykam oczy czekając na dalszy rozwój wydarzeń i po chwili czuję jego usta na swoich. Ręce kładzie na mojej talii i przybliża mnie do siebie jeszcze bardziej.
Całując go nic nie czuję i cholernie mi z tym źle. Czuję tylko lekkie zażenowanie tym, że całuję się z chłopakiem, któremu się podobam, a sama nie umiem tego poczuć.
Odsuwam lekko głowę do tyłu dając znak, że to koniec pocałunku i za Brett'em zauważam Stiles'a, który nam się przygląda, ale kiedy widzi, że się na niego patrzę, odchodzi szybkim krokiem.

— Brett ja... — zacinam się, nie wiem co mam mu powiedzieć — Przepraszam...

— Rozumiem — patrzy na mnie smutno — Dalej go kochasz.

— To nie tak — czuję łzy w oczach — Ja... Po prostu tego nie czuje.

— Okej — uśmiecha się, ale widzę w jego oczach ból — Chciałem spróbować, ale nie chcę, żebyś na chama ze mną chodziła.

— Na prawdę przepraszam — pojedyncza łza spływa mi po policzku.

— Dalej coś do niego czujesz — wzdycha — Pamiętaj, zawsze możesz do mnie przyjść, nieważne co sie stanie.

— Brett — chłopak pocałuje mnie w czoło i kieruje się w stronę wyjścia — Dlaczego Stiles? Dlaczego nie mogę o tobie zapomnieć?

Upadam na kolana i wycieram łzy, które spływają mi po policzku. Jest mi tak źle, że zraniłam Brett'a, ale nie chcę być z kimś kogo nie kocham. Brett na mnie nie zasługuje, powinien znaleźć kogoś kto będzie go kochał bezgranicznie, a nie jak jak, która dalej czuje coś do swojego byłego, z którym już nie jest trochę długo.
Dlaczego nie przestaje go kochać? Na to pytanie chyba nie ma odpowiedzi. Zrobił mi już tyle krzywdy, a ja i tak nie przestaje go kochać.
Za jakie grzechy? Przecież zawsze próbuję być dla każdego miła, więc dlaczego mi się to przytrafiło? Dlaczego muszę kochać takiego dupka? Takiego ideała, którego powinnam nienawidzić?

Hej! Mam nadzieję, że rozdział był ciekawy. Dzisiaj bylo trochę uczuciowo
Zastanawiałam sie ostatnio czy nie zrobić jakiegoś małego Q&A, więc możecie jakieś pytania zadawać w komentarzu, a ja na nie odpowiem pod kolejnym rozdziałem, który pojawi się jutro albo pojutrze rano. Miłego wieczoru ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro