Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zostaję bez samochodu. Derek pięć minut temu podjechał pod szpital z Lydią i zabrał jego własność. Powiedział, że mam sobie teraz sama poradzić i jak wrócę do domu, to sobie ze mną porozmawia, a to jest najgorsze. Mówi zawsze spokojnym głosem, ale zajmuje mu to bardzo długo i jest strasznie nudne. Zaczyna na sytuacji, która miała miejsce, a kończy na jakiejś bezsensownej rzeczy. Stiles miał okazję tego posłuchać i od tamtego momentu próbuje nie wkurzyć Derek'a. Chyba zapomniał, że każdy chce mnie zabić i jest to ryzykowne zostawiać mnie tak samą.
Wracając do teraźniejszości, Stiles zabiera mnie do siebie, a Lydia czeka u niego w pokoju, bo dowiedziała się kolejnej rzeczy związanej z jej zmarłą babcią. Muszę przyznać, że dziewczyna bardzo nadaje się jako banshee, jest mądra i spokojna.
Od pewnego czasu zastanawiałam się dlaczego Lydia znika na tak długo i widuje ją rzadko, ale teraz znam już odpowiedź. Szukała po prostu więcej informacji na temat listy i swojej babci.

— Ja już będę wracać — wstaję z łóżka — Jest już wieczór, także ten...

— Mogę cię później odwieźć — mówią razem.

— Nie, nie trzeba — uśmiecham się — Do jutra.

— Lily, ska... — Stiles kaszle — Skoro chcesz...

— Tak, chcę.

Wychodzę szybko z pokoju zostawiając zdziwionych przyjaciół.
Zostałabym tam, ale nie czuję się komfortowo w tym pokoju, cały czas coś mi się przypomina, a chciałabym wreszcie zapomnieć, co pomału mi się udaje.
Szybkim krokiem idę do domu i teraz zdaję sobie sprawę, że mogłam zostać podwieziona, bo przecież każdy teraz chce mnie zabić. Przyśpieszam kroku, nasłuchując wszystkiego i rozglądając się.

Super Lily, zacznij myśleć wreszcie o tym co się dzieje, a nie o przeszłości.

Idę już jakieś dziesięć minut i zaczynam powoli biec, widząc loft. Wyostrzam jeszcze bardziej słuch, żeby sprawdzić czy nikogo tu jeszcze nie ma. Poza dwoma sercami słyszę jeszcze rozmowę Derek'a i Scott'a, którą jestem zaskoczona.

— Chodzi o twoje oczy? — pyta Scott, który jeszcze jest w lofcie.

— Oczy, siłę i gojenie się ran — wzdycha Derek.

— Straciłeś je? — młody wilkołak jest tak samo zaskoczony, jak ja.

— Kate mi coś zrobiła — na to imię ściskam dłonie w pięść — To trwa dalej.

— Skoro listę spisała Banshee to musisz o czymś wiedzieć — mówi Scott, a ja staję przed drzwiami loftu — Twoje imię było hasłem do trzeciej części.

Otwieram szerzej oczy nie dowierzając, czemu nic mi o tym nie powiedzieli? Jako siostra Derek'a powinnam się o tym dowiedzieć jako jedna z pierwszych, a nie ostatnich.
I dlaczego Derek nie powiedział mi co się u niego dzieje? Nie chce znowu przechodzić tej samej sytuacji co kiedyś, przecież już było tak dobrze...
Może stracił do mnie zaufanie? Reszta stada może też? Tylko dlaczego? Próbowałam i dalej próbuję być dla każdego wsparciem, więc o co im chodzi? 

Łapię za klamkę, lekko trzęsącymi się dłońmi z wkurzenia i mocno przesuwam drzwi robiąc wielki hałas. Scott i Derek od razu na mnie patrzą, a ja do nich podchodzę i popycham Derek'a, który chwieje się do tyłu.

— Czemu mi nic nie powiedziałeś?! — krzyczę ze łzami w oczach — Nie masz do mnie zaufania czy o co chodzi? A ty — wskazuję palcem na Scott'a — Czemu mi nie powiedziałeś o Derek'u?

— Lily — mówi spokojnym głosem Derek — Porozmawiajmy na spokojnie.

— Na spokojnie? — śmieje się — Kiedyś też coś przede mną ukrywałeś i jak to się skończyło? Parę minut później prawie umarłeś!

— Co to ma do rzeczy? — unosi brwi.

— To, że moje zaufanie do ciebie jest mniejsze niż do Peter'a.

— Bo ci o tym nie powiedziałem? Nie zachowuj się jak dziecko.

— Ja może już pójdę — Scott zabiera bluzę z kanapy i idzie w stronę wyjścia.

— Z tobą pogadam kiedy indziej — warczę — A co do ciebie — patrzę znowu na brata — Nie zachowuję się jak dziecko, tylko się o ciebie martwię, bo znowu nic mi nie mówisz — wycieram łzy — Obiecałeś, że nie będziemy mieli już przed sobą tajemnic, ja tobie wszystko mówię, a ty? Co jeszcze przede mną ukrywasz? — Derek nie odpowiada tylko odwraca wzrok — Zawiodłam się na tobie. Wiesz, że nienawidzę jak ktoś nie dotrzymuje obietnic.

— Lily...

— Nie ma Lily — ściskam mocno dłonie w pięści — Dlaczego mam ci ufać, skoro nic mi nie mówisz?

Omijam mężczyznę i wchodzę do pokoju zatrzaskując drzwi. Słyszę, jak coś walnęło o ziemię, ale nie wychodzę sprawdzić co się dzieje, Derek niech teraz zastanowi się co zrobił. Wolał powiedzieć Scott'owi, którego zna kilka lat niż swojej siostrze, którą zna całe życie.

Kładę się na łóżku, przed tym przebierając się w piżamę i przymykam oczy. Nikt z moich przyjaciół nie powiedziało mi jakie było trzecie hasło, nawet Lydia, z którą o tym rozmawiałam. Powiedziała, że to nie ma większego znaczenia, bo jest to osoba, która nie żyje, a Stiles jedyne to potwierdził i zmienił temat. Byli wtedy trochę zmieszani, więc dlaczego nie zwróciłam na to uwagi.

Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości, więc sięgam po telefon i go odblokowuję.

Scottie
Przepraszam, że nic ci nie powiedzieliśmy, ale baliśmy się twojej reakcji.

Przewracam tylko oczami i już chcę odłożyć telefon, ale przychodzi kolejna wiadomość. Teraz nikt mi nie da spokoju, niech zastanowią się czy nie gadanie mi o ważnych rzeczach jest dobre.

Stiles
Nie złość się.

Stiles
Nie wiedzieliśmy jak zareagujesz.

Stiles
A wiemy, że jesteś bardzo emocjonalna.

Stiles
I byś pewnie cały czas o tym myślała.

Jak bym miała o tym nie myśleć skoro Banshee prawdopodobnie przewidziała śmierć mojego brata, który teraz może w każdej chwili umrzeć. Sami by pewnie zareagowali tak samo jak ja, gdyby ich brat był w takim niebezpieczeństwie.

— Serio? — pytam sama siebie, kiedy dostaję jeszcze kilka innych wiadomości.

Lydia
Chcieliśmy ci powiedzieć.

Kira
Przepraszam! Już wszystko będę ci od razu mówić...

Stiles
Odpisz, proszę.

Scott
Lily...

Stiles
Wyślij chociaż cholerną kropkę.

Malia
Nie bądź zła czy coś tam.

Na wiadomość od Malii śmieje się jednocześnie przewracając oczami. Dziewczyna ma naprawdę na mnie wywalone, ale pewnie kazali jej do mnie napisać.
Na razie nie mam ochoty z nimi pisać czy gadać. Wiem, że to nie jest nic naprawdę złego, ale jednak przez cały czas nikt mi nie powiedział o haśle, a się o to pytałam. Boli mnie fakt, że przez ten czas ja im wszystko mówiłam, a oni nie mówili mi o tej rzeczy. Co jeśli Derek by zginął, a ja dowiedziałabym się dopiero o tym po fakcie? Znienawidziłabym ich do takiego stopnia, że wyjechałabym na drogi koniec kraju i zmieniłabym numer żeby do mnie nie dzwonili.
Wszystko zaczyna się sypać, a ja czuję, że to dopiero początek problemów. Niech to się wszystko skończy, mam już tego dość.

Hej hej! Jak mówiłam na 60 gwiazdek dodaje rozdział.
Przepraszam, że tak późno, ale teraz dopiero to zobaczyłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro