8.Jak się poznaliście||Jeremy||

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeremy Gilbert

Razem z Caroline szłaś w kierunku domu jej przyjaciółki Eleny ty jakoś zbytnio za nią nie przepadałaś nawet nie wiedziałaś do końca dlaczego po prostu było w młodej Gilbert coś co cię denerwowało, dlatego byłaś wręcz siłą ciągnięta przez blondwłosą.

Kiedy stanęłyście na ganku Caroline zadzwoniła do drzwi i nie czekając otworzyła je wchodząc do środka a ty powłóczyłaś się za nią.

- Caroline, Y/n wreszcie jesteście - krzyknęła Elena z kuchni na co przewróciłaś oczami. 

Razem z blondynką weszłyście do kuchni, oprócz brunetki była tam jeszcze Bonie którą swoją drogą bardzo lubiłaś zawsze miałyście temat do rozmowy i to właśnie z mulatką miałaś najlepszy kontakt z całej waszej grupy.

Przytuliłyście się na powitanie chociaż ty i Elena nie chętnie ona też za tobą nie przepadała ale starałyście się nawzajem tolerować dla dobra pozostałych dziewczyn.

- Dobra więc pieczemy babeczki czy ciasto truskawkowe? -  powiedziała Bennet machając dwoma opakowaniami.

Wy zaśmiałyście się na to i zgodnie stwierdziłyście że lepiej upiec babeczki.

Po dwóch godzinach pracy cała kuchnia wyglądała jak pobojowisko a wy byłyście całe w mące, Elena miała jajko we włosach które ty jej tam rozbiłaś, Caroline twarz w cieście od babeczek ponieważ Bonie zamoczyła jej w nim głowę, Bennet dostała wodą przez co była teraz cała mokra a dodatkowo mąka w niektórych miejscach zrobiła się dziwną papką, O dziwo ty byłaś w najlepszym stanie oprócz mąki na ciuchach i rozbitego jajka na ramieniu nie miałaś żadnych produktów we włosach za co dziękowałaś niebiosom.

Mimo tego że całe się kleiłyście uśmiech nie schodził wam z twarzy, bitwę na jedzenie zapoczątkowała Gilbert wysypując na Caroline mąkę a później już samo poszło, jednak nadeszła pora sprzątania razem stwierdziłyście że ty pójdziesz się ogarnąć najpierw ponieważ zajmie ci to najkrócej.

Elena dała ci swoje ciuchy które ledwo co przyjęłaś i zaprowadziła do łazienki.

Po wzięciu szybkiego prysznica oraz wrzucenia swoich ciuchów do pralki chciałaś wyjść z pomieszczenia, kiedy jednak otworzyłaś drzwi byłaś tak bardzo pogrążona w swoich myślach że nie zauważyłaś że ktoś stoi przed i wpadłaś na czyjś tors.

Szybko podniosłaś głowę do góry, okazało się że to uroczy szatyn o ciemnych oczach, kiedy zdałaś sobie sprawę o dzielącej was odległości szybko postawiłaś krok do tyłu starając się ukryć rumieńce włosami.

- Przepraszam - powiedziałaś patrząc w jego oczy.

Szatyn uśmiechnął ukazując przy tym dołeczki w policzkach.

- Nic się nie stało, jestem Jeremy - powiedział.

- Y/n - powiedziałaś również się uśmiechając.

Kiedy chłopak miał już otwierać usta z dołu rozległy się krzyk nawołujący cię, przez co zmuszona byłaś pożegnać się z ciemnookim jednak przez resztę wieczoru twoje myśli krążyły tylko wkoło niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro