༝྾ Ⅳ ྾༝

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znalazł ją nieprzytomną na środku pobojowiska.

Wyglądała okropnie, cała ubrudzona we krwi, nie tylko własnej, ale potworów, które jeszcze kilka chwil wcześniej zabijała z niebywałą precyzją. Nie miała już na sobie czarnego płaszcza. Czarna koszula oraz spodnie zostały miejscami porozrywane, a z ran sączyła się krew.

Nie wiedzieć czemu, długo nie potrafił zmusić się do ruchu. Po prostu stał i wpatrywał się w twarz kobiety, władającej siłą nie z tej ziemi. Miała wydatne policzki i wąską szczękę, natomiast czoło dość szerokie, ale przysłaniały je kosmyki grzywki rozchodzącej się na boki. Kruczoczarne włosy pozostawały w absolutnym nieładzie po odbytej walce, rozłożone niedbale wokół jej głowy. Zdecydowanie nie należała do tych drobniejszych kobiet. Jej sylwetka wskazywała na lata treningu i odpowiedniej diety. Taksował ją wzrokiem, a gdy schodził coraz niżej, w końcu ujrzał jej poparzone ręce i gula stanęła mu w gardle.

Generał wziął Posłanniczkę w ramiona, zaniósł do obozu, po czym posłał po medyczkę. Gdy się upewnił, że była już w dobrych rękach, wrócił na polanę szukać rannych. Prędko zrozumiał, że nie miał kogo szukać, bo po wszystkich ofiarach został jedynie pył, który lekki podmuch wiatru wprawiał w ruch.

Kucnął, by pochwycić jedną z większych kupek popiołu. Uniósł je tuż przed swoją twarzą, po czym dmuchnął, a proch zniknął w ułamku sekundy. Z westchnieniem podniósł się z powrotem na równe nogi i rozejrzał po pogorzelisku.

Ziemia, dotychczas zielonobrązowa, teraz miejscami stała się po prostu czarna na skutek wypalającego ją ognia. Wcale się nie dziwił, że nikt nie przeżył. Posłanniczka wybiła w pień praktycznie wszystkie arkhalle i jednocześnie pozbyła się wszystkich możliwych skrawków zieleni. Gdzieniegdzie dopalały się pojedyncze płomienie, a generał patrzył, jak jego ludzie gasili je nogami.

Ta kobieta dysponowała niewyobrażalną siłą. W pojedynkę zdołała przechylić szalę wygranej na ich stronę, czego sami Allarczycy z trudem dokonywali całą armią. Gdyby do nich dołączyła, szanse na zwycięstwo nie byłyby już tak odległe. W sercu generała zrodziła się nadzieja, a jego myśli zaczynały wystrzeliwać daleko w przód. Był to scenariusz zbyt piękny, by mógł być prawdziwy.

Przecież Zakon odmówił udziału w wojnie, przypomniał sobie. Tym bardziej zastanawiające zaczęło być dla niego to, co robiła tutaj ta jedna Posłanniczka. Wpatrywał się w horyzont, w mały korytarz Przełęczy, przez który przedostawały się do nich wojska Tarherianu.

— Dowódca cię szuka.

Rozpoznał głos szeregowca, ale jego odpowiedzią było znikome skinienie głową oraz milczenie. Jego oczy nadal lustrowały pogorzelisko, a myśli kręciły się wokół nieprzytomnej kobiety, choć trzeba było wrócić do rzeczywistości.

— Islarze, trzeba rozmieścić patrole. Musimy wiedzieć, kiedy znów zaatakują i być na to przygotowani. Zanim to zrobisz, chcę, żebyś się dowiedział, ilu ludzi straciliśmy — zwrócił się do niego.

— Jeszcze nie wiemy, jak wielu zginęło przed przybyciem Posłanniczki. Nie zdano raportów — odpowiedział, po czym dodał na wdechu: — a wszystkie ciała zostały spalone na proch.

— Więc musicie to zrobić przy pomocy listy. Każdy generał taką posiada — odparł prędko. — Jak skończysz, udaj się do mojego namiotu i pilnuj nieprzytomnej Posłanniczki razem z medyczką. Kiedy się obudzi, może próbować ucieczki, a to jest ostatnia rzecz, której byśmy chcieli w jej przypadku. Mam do niej kilka pytań.

Mężczyźni rozeszli się bez słowa, jedynie skinąwszy sobie głowami.

Generał kroczył pewnie w stronę obozowiska, a później lawirował między namiotami. Kątem oka spostrzegł rannych prowadzonych przez medyków do ich strefy. Szczęśliwie zdołali w porę zejść z pola bitwy, nim ogień dotknął także ich. 

Zwolnił krok, gdy usłyszał ciche rozmowy. Próbował nie zwracać na siebie uwagi, by móc wyraźnie usłyszeć to, o czym mówili, a jedocześnie cały czas kierować się w stronę dowódcy. Po obozie już dawno rozniosły się wieści o stanowisku, jakie objął Zakon Posłanników i obecność obdarzonej mocą żywiołu kobiety również bardzo ich zastanawiała, a także niepokoiła. Ludzie już zaczęli myśleć, że mnisi coś knuli.

— Po kiego grzyba ją tu wysłali? Na jakieś rozeznanie? — zapytał głośno jeden.

— Mnie też to śmierdzi — podjął drugi.

— Ja to jestem pewny, że Zakon zmówił się z królem Tarherianu, bo niby gdzie są ci wszyscy Posłannicy? Mieli wędrować po świecie, pomagać i takie tam pierdy. Czy którekolwiek z was widziało kiedy choć jednego?

Pytanie kolejnego żołnierza zmusiło generała do zatrzymania się. Sam zaczął o tym rozmyślać i nie trzeba było mu wiele czasu, by zdać sobie sprawę, że on również nigdy nie widział ani jednego Posłannika.

— Kilka lat temu były na to większe szanse, teraz już żadne — odpowiedział inny.

— A widziałeś?

W głosie jednego z mężczyzn słychać było zwątpienie.

— Widziałem. Potrafił poruszyć ziemią i wznieść pagórek. Takich rzeczy się nie zapomina — upierał się.

— No i gdzie ten pagórkowiec teraz jest, co?

— A bo ja ci wiem? Pomógł komuś tam w wiosce i odszedł w swoją stronę, tyle go widzieli.

— Polazł do Tarherianu, mówię wam. A tę dziewuchę pewnie wysłali na przeszpiegi.

Na dłuższą chwilę wśród niewielkiego zgromadzenia zapadła cisza. Generał nie skłaniał się ku przedstawionej teorii, choć dłuższą chwilę ją rozważał, dopóki nie zorientował się, że powinien już dawno być u dowódcy.

Przez całą drogę zastanawiał się, co przywiało w te strony Posłanniczkę. Gdyby nie zależało jej na życiu Allarczyków, nie próbowałaby ich zawracać z pola bitwy. Ba, władając żywiołem ognia, z łatwością wybiłaby w pień całe obozowisko, a wtedy Tarherian miałby prostą drogę do przejęcia władzy w królestwie.

Jedno było pewne – należało niezwłocznie przesłuchać Posłanniczkę.


༝྾ ⚔︎ ྾༝

Kolejny, też krótki, ale te pierwsze rozdziały, szczególnie z perspektywy generała, są takim dodatkiem, a rozwinięcie fabuły i dalszej historii będzie w perspektywie Nerissy. Mimo to chciałam dać takie "smaczki", urozmaicić nieco. Mam nadzieję, że w kontekście całości, jak już będzie więcej rozdziałów, to wypadnie dobrze ten początek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro