|Rozdział 19|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ran głośno ziewnął i upił jednego łyka gorącej kawy. Przeczesał rozpuszczone włosy do tyłu i usiadł wygodniej na krześle w jadalni. Cieszył się chwilą samotności i spokojnym porankiem, które zdarzały się coraz rzadziej. Zawsze, kiedy wstawał, kilka minut po nim pojawiała się Mei i próbowała nawiązać z nim kontakt, zadając wiele irytujących go pytań. Wolałby dla niej nie istnieć. Ułatwiłoby to wiele i oszczędziło niepotrzebnych i męczących myśli typu “może naprawdę się zmieniła?„ “może jednak coś dla niej znaczę?„. Nie chciał tego zaakceptować. Ciężko było mu w to uwierzyć. Mei w jego oczach była okropnym człowiekiem, który nie zasługiwał na drugą szansę. Dlaczego więc przyłapywał siebie na rozmyślaniu o takiej opcji? Tak szybko, jak pojawiała się w jego głowie, pozbywał się jej i przypominał wszystkie rzeczy, które zrobiła i zepsuła jako matka. Jak nie zwracała uwagi i nie opiekowała się nim i Rindō. Jak po nim wrzeszczała i rzucała wszystkim, co miała pod ręką. A najbardziej za złe Ran miał jej to, że pomimo tego, że on i Rindō nie istnieli dla niej i Isao przez całe życie, nagrywali ich, jak okaleczają innych i doprowadzają do krytycznego stanu, żeby zgłosić ich na policje i zamknąć w poprawczaku. Kiedy on wraz z Rindō gnił w zakładzie zamkniętym, oni udawali idealną rodzinę. Przygarnęli nawet [_] i traktowali ją lepiej niż własne dzieci kiedykolwiek. Ran był o nią zazdrosny. Nawet wściekły. Na początku chciał doprowadzić ją do ruiny, żeby żałowała, że w ogóle miała styczność z rodziną Haitanich, ale powoli zmieniał do niej nastawienie. Zaczął się z nią droczyć, ponieważ sprawiało mu to przyjemność. Polubił ją szybciej, niż się spodziewał, a początkowe zamiary gdzieś bezpowrotnie zaginęły.

— Kurwa... — przeklnął pod nosem i zmarszczył brwi.

— Dzień dobry, wcześnie wstałeś...

Po chwili do jadalni weszła Mei, która przywitała się ze swoim synem śpiącym głosem. Kiedy przechodziła obok niego, chciała przeczesać jego włosy, ale Ran szybko zareagował i odtrącił jej rękę. Naprawdę nie przepadał, kiedy jego rodzicielka próbowała zachowywać się względem niego jak kochana matka. Jeszcze bardziej irytowało go to, że ignorowała przeszłość. Wymazała z pamięci i nie przejmowała się tym, przez co przechodził wraz z Rindō. Tak to wyglądało z jego perspektywy.

Mei zacisnęła usta w wąską kreskę, ale nie skomentowała zachowania Rana. Próbowała go zrozumieć i wykazać się cierpliwością. Nie mogła go winić za to, że traktował ją ozięble i do siebie nie dopuszczał. To ona popełniła masę błędów i teraz musiała zmierzyć się z konsekwencjami. Odetchnęła ciężko i weszła do kuchni z zamiarem zrobienia sobie kawy. W międzyczasie przyglądała się w ciszy starszemu synowi, który przeglądał znudzony media społecznościowe.

— Ran? — zapytała.

— Czego?

Mei wzięła kubek z gorącym napojem i usiadła obok syna. Nawet na nią nie spojrzał, wciąż, kierując oczy na wyświetlacz telefonu. Kobieta przez chwilę zastanawiała się, czy kontynuować rozmowę. Spodziewała się, jak wszystko się potoczy, tak samo tego, że Ran nie będzie zadowolony jej propozycją i z jego ust padną ponownie przykre słowa.

— Wiesz, za niedługo wyjeżdżam i potrzebuję kupić jeszcze kilka rzeczy, więc pomyślałam, że może poszedłbyś ze mną? Zakupy spożywcze też warto byłoby zrobić. — Uśmiechnęła się do Rana, który w milczeniu się jej przyglądał.

— Nie — odpowiedział po chwili. Zamierzał już wstać, ale Mei ponownie się odezwała. Zacisnął szczękę.

— Masz dzisiaj jakieś plany? — Mei zadała kolejne pytanie. — [_] wychodzi dzisiaj z kolegą o dwunastej, Isao idzie do pracy, a Rindō zgodził się już wczoraj pomóc mi w zakupach. Chciałam też porozmawiać z wami o czymś ważnym.

Ran zmrużył brwi. Nie zaplanował nic konkretnego. Spodziewał się, że spędzi weekend z młodszym bratem na obijaniu i łamaniu kości członkom Toman. Wojna między gangami zbliżała się szybciej, niż przypuszczali, więc wcześniejsze pozbyciu się paru osób, nie było złym rozwiązaniem. Ułatwiłoby to wszystko i przy ostatecznej walce, nie musieliby się mocno wysilać. Ran wiedział, że w przeciwieństwie do niego Rindō nie miał tak złego i negatywnego nastawienia do Mei. Wciąż wolał, żeby przynajmniej ją ignorował i nie polepszał ich relacji. Nie uważał, żeby miał do zabronienia mu tego, ale nie zmieniało to faktu, że nie podobało mu się to. Mlasnął niezadowolony językiem.

— Skoro Rindō pójdzie to ja też — powiedział obojętnie.

— Huh? Naprawdę? — Mei nie spodziewała się tego. Uśmiechnęła się czule w stronę syna i oparła policzek o wewnętrzną stronę dłoni. — Bardzo się cieszę.

— Tch... Jakby mnie to obchodziło.

Ran wstał od stołu i po chwili zniknął za drzwiami pokoju Rindō. Pomimo że nie planował trzasnąć drzwiami, włożył w zamknięcie ich o wiele za dużo siły. Głośny huk rozniósł się po całym mieszkaniu, a Rindō, który spał w najlepsze, podskoczył na łóżku i przestraszony zaczął rozglądać się po pokoju. Ran zamrugał zdziwiony, by po kilku sekundach na jego ustach wykwitł uśmiech. Ostatecznie roześmiał się głośno, co nie spodobało się jego młodszemu bratu.

— Wyprowadź się z tego pokoju — powiedział poważnie Rindō, wciąż czując głośno bijące serce.

— Dokąd niby? — zapytał rozbawiony.

— Gówno mnie to obchodzi. Przez ciebie padnę kiedyś na zawał. Która w ogóle godzina?

Rindō założył okulary i przeczesał dłonią jasne włosy. Z jego ust uciekło ziewnięcie i gdyby nie trzaśnięcie drzwiami, z pewnością wróciłby do spania.

— Gdzieś około siódmej.

— Ja pierdole, jest sobota — mruknął Rindō i przymknął oczy.

— Słyszałem, że idziesz z Mei na zakupy.

Ran zmienił temat. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej prostą czarną koszulkę, którą założył. Powaga wróciła na jego twarz, a po wcześniejszym rozbawieniu nie było ani śladu.

— Zabierasz dupę razem z nami.

Starszy z braci spojrzał z wysoko uniesionymi brwiami na młodszego, który nie był wzruszony. Ran nic nie wspomniał, że zgodził się na to wyjście, co znaczyło, że Rindō chciał go na nie wyciągnąć nawet wbrew jego woli. Pewnie udałoby mu się to osiągnąć. Jakby nie patrzeć Rindō był jedną z nielicznych osób, które Ran słuchał.

— I tak się już zgodziłem. Planowałem pójść z tobą połamać kilka osób, ale dowiedziałem się, że masz już plany.

— Mei i tak wyjeżdża, więc nie widzę nic złego, żeby spędzić z nią trochę czasu. 

— Senju, jestem dzisiaj umówiona z Mikey'em...

[_] włączyła telefon na głośno mówiący i odłożyła go na łóżko. Zanurzyła się w szafie i wyciągnęła kilka ubrań, szukając czegoś odpowiedniego. Czegoś, co było w miarę wyprasowane i pasowało do reszty ubioru. [_] zazwyczaj prasowała ubrania przed wyjściem, przez to, że tak jak starała się utrzymywać porządek na zewnątrz, tak w szafkach nie była w stanie utrzymać go dłużej niż kilka dni. Dwunasta zbliżała się coraz szybciej, a na ten moment [_] jedyne co zdążyła założyć to bieliznę i spodnie.

— Właśnie wiem — jęknęła żałośnie Senju. Jej głos brzmiał na przytłumiony, jakby zakryła twarz poduszką. — Nie podoba mi się to, że będziecie sam na sam. To tak jak randka. A co zrobię, jak się w nim zakochasz???

[_] zamarła w miejscu i zmrużyła oczy. Odnosiła wrażenie, jakby coś źle usłyszała. Nigdy nie traktowała wypadów z Manjirō inaczej niż zwykłe spotkania znajomych. Przez myśl jej również nie przeszło, żeby zakochać się w przywódcy Toman. Lubiła go i traktowała jak brata. Cennego przyjaciela, którego nie chciała stracić.

— Senju, po pierwsze to nie randka. Po drugie nie musisz się bać. Nigdy się w nim nie zakocham.

— Jesteś pewna?

[_] nie usłyszała cichego skrzypnięcia otwieranych drzwi i kontynuowała rozmowę, nie wiedząc, że jest podsłuchiwana.

— Lubię go. Naprawdę, ale nie jestem w stanie patrzeć na niego w sposób romantyczny — odpowiedziała szczerze. — I nie do końca jest w moim guście, ale to mniej ważne.

— A ja? — Krótkie pytanie padło z ust Senju, które wywołało dłuższe milczenie ze strony [_]. Nie wiedziała co odpowiedzieć, dlatego odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała śmiech z drugiej strony słuchawki. — Nie różnię się wiele od Mikey'egio... Nawet wzrost mamy podobny.

— Do ciebie mam większą słabość, Senju. I naprawdę muszę kończyć, bo nie zdążę, a nie chce kazać mu czekać.

— Jasne, dobrej zabawy!

[_] podziękowała jeszcze Senju i rozłączyła się, wzdychając. Założyła na siebie szybko białą koszulkę z drobnymi zdobieniami i ruszyła pośpiesznie do łazienki. Otworzyła drzwi i nim zauważyła, dobiła do męskiej sylwetki. Zamrugała zdziwiona kilkukrotnie i podniosła wzrok na Rana, który z uśmiechem chwycił ją za ramiona i od siebie odsunął.

— Powoli.

— Czemu stoisz pod moimi drzwiami? — zapytała, odrobinę zawstydzona nagłym kontaktem, który zdarzał się ostatnio zbyt często.

— Tylko podsłuchiwałem. Nic wielkiego. Pomijam fakt, że to moje drzwi do mojego pokoju, który zajęłaś — Ran wzruszył ramionami.

Starszy Haitani czerpał przyjemność z reakcji [_]. Na początku była zdziwiona, później lekko zmieszana a na końcu zła. Zaciskała dłonie w pięści, nie będąc pewną, czy chciała go zaatakować. Nie, żeby mogła zrobić mu jakąkolwiek krzywdę. Ostatecznie odetchnęła głęboko i odwzajemniła jego prowokujący uśmiech, który wręcz namawiał na niewinną wymianę zdań.

— Wiesz, że z twoim zachowaniem nigdy nie znajdziesz dziewczyny? — zapytała uprzejmie. Chciała go zirytować i wjechać mu na ambicje. Nic takiego się nie stało. Ran wydawał się jej jeszcze bardziej zadowolony.

— Po co mam szukać dziewczyny, kiedy stoisz przede mną?

[_] nieświadomie uchyliła usta. Czuła dokładnie jak policzki oblewa czerwień, a serce przyspiesza i obija się o żebra. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi, zwłaszcza że Ran wyglądał, jakby mówił poważnie. [_] odkaszlnęła nagle i poklepała koleżeńsko mężczyznę po ramieniu, śmiejąc się ze skrępowania.

— Haha... Ty i te twoje nieśmieszne żarty...

[_] ominęła go szybko, przełykając ślinę. Ran prychnął pod nosem, kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami łazienki. Przez chwilę patrzył na drewnianą strukturę drzwi, nim ruszył do wyjścia. Przed zakupami z Rindo i Mei chciał się odrobinę przewietrzyć i przygotować na wspólne spędzanie czasu z rodzicielką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro