Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jadę samochodem Derek'a i uciekam przed Kate, która już od dłuższego czasu nas goni i próbuje zabić. Obok mnie siedzi Stiles, a z tyłu Scott, którzy mnie wkurzają swoimi krzykami, żebym przyspieszyła, bo kobieta zaczyna nas doganiać.
Do niedawna myślałam, że te auto jest szybkie, ale teraz zmieniam zdanie.
Czemu Derek kupił taki wolny samochód? Nie da się nim uciekać.

— Nie możesz szybciej? — słyszę już irytujący głos Stiles'a.

— Jeśli chcesz możemy się zatrzymać i ty pokierujesz — mówię zła, a chłopak tylko przewraca oczami.

Wjeżdżam na teren chuty i zatrzymuję się centralnie przy Derek'u. Stiles otwiera drzwi i szybko siada do tyłu by zrobić miejsce bratu, który zdyszany wskakuje do środka. Derek nie zamyka jeszcze drzwi, a ja już odjeżdżam z piskiem opon.

— Miałeś się nie wychylać — przyciskam mocniej kierownicę.

— Prawie go miałem! — krzyczy — Gdyby nie policja!

— Po prostu robią swoje — mówi Stiles, broniąc przy tym ojca, a Derek odwraca się w ich stronę zły.

— Przez was szukają mnie w całym stanie! — warczy.

— Mnie w to nie mieszaj! — krzyczę.

— Przyznaje! Dałem ciała! — mówi, a raczej krzyczy Scott.

Może i nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale na szczęście wszyscy żyjemy.

— Dobra! Spokój! — patrzę kątem oka na Derek'a — Jak go znalazłeś? — chłopak się nie odzywa, a ja gwałtownie hamuję przez co Stiles prawie leci do przodu, gdyby nie Scott, który go łapie — Zaufasz nam wreszcie?! Albo chociaż mi?! Jestem twoją siostrą i mógłbyś wreszcie powiedzieć!

— Kiedy ostatni raz rozmawiałem z naszą siostrą — patrzy na mnie, a ja znowu jadę — Ustaliła dwie rzeczy, pierwsza...

— Facet od chemii — wtrąca się Stiles.

— Co z nim? — dziwię się.

Ten mężczyzna zawsze był dziwny, może ma coś wspólnego ze światem nadprzyrodzonym? Może jest druidem? Nie, odpada, zbyt wredny na niego.

— Nie wiem... I jakiś symbol — mówi Derek.

Patrzę na rysunek, który pokazuje nam Derek, jest to taki sam znak, który ma Allison na szyi. Czyżby chodziło o nią? Nie, to niemożliwe, ona nawet nie wie, że istnieją wilkołaki, mimo że jest w rodzinie łowców.

— Znacie go? — pyta brat.

— Widziałem go na wisiorku — odzywa się Scott — U Allison.

— Musicie go zdobyć.

— Jak? — pytamy razem.

— Nie wiem, jakoś napewno — przewraca oczami — Przecież się z nią przyjaźnisz, a Scott też może jakoś go zdobyć.

— A ty? — patrzę na niego.

— Ja się będę ukrywał i próbował dowiedzieć kto jest alfą.

— Jak się dowiesz kto to, masz nam powiedzieć — patrzę przed siebie —Nie zabijaj go sam, nie chce cię stracić.

Derek patrzy na mnie i łapie za rękę. Naprawdę nie chcę go stracić, jest moim bratem, on tylko przeżył i Peter, ale z nim się nawet nie da pogadać. Siedzi sztywno i patrzy pusto w ścianę co niekiedy mnie przeraża.

***

Na następny dzień wychodzę do szkoły niewyspana. Stiles i Scott rozmawiają o wisiorku, a ja myślę tylko o tym, żeby wrócić do domu Stiles'a i zasnąć, bo nie spałam całą noc. Za dużo myśli miałam w głowie, których nie umiałam się pozbyć.

— A ty co o tym myślisz? — Stilinski i McCall patrzą na mnie pytającym wzrokiem.

— Ale o czym? — patrzę na nich zdziwiona. Coraz częściej ich nie słucham.

— O tym jak zdobyć wisiorek — Stiles przewraca oczami — Ty masz największe szanse go zdobyć.

Przygryzam wargę, wymyślając plan odebrania jej go.

— Mogę spróbować go na w-fie zabrać — wymyślam.

— Ćwiczy w nim — odzywa się Scott.

— Podglądasz nas, że o tym wiesz? — chłopak robi się cały czerwony — Fajnie wiedzieć — przewracam oczami

— Czemu nic nie mó... — Stiles nie kończy widząc moją minę — Ty go musisz zdobyć, Scott.

— Czemu ja? — pyta, cicho jęcząc.

— Bo ty wiesz wszystko o Allison i wiesz, gdzie może to chować — uśmiecham się.

Dobrze, że to nie ja muszę go zdobyć, pewnie Allison by mnie przyłapała i byłby problem.

— No dobra... — mówi zrezygnowany wilkołak.

— Więc Scott skup się — łapie chłopaka za ramiona — Zdobądź wisiorek, zabijemy alfę i odzyskaj Allison, rozumiesz?

—Tak — mówi cicho.

— I nie podglądaj nas w szatni — tym razem przewracam oczami.

Scott nie odpowiada tylko zmieszany odwraca wzrok.

— Chodźcie pod klasę, nie chce znowu dostać spóźnienia — Stiles zmienia temat wiedząc, że Scott się mocno zmieszał.

— Nie moja wina, że ostatnio siedziałeś tak długo w łazience i nie miałam gdzie się pomalować.

— Mam lustro w pokoju! — unosi ręce.

— Ale jest tam złe światło —przewracam oczami.

Stiles chce coś powiedzieć, ale rezygnuje, uśmiecham się głupio, a chłopak pokazuje mi język.
Idąc pod klasę dowiadujemy się, że nie ma nauczyciela, więc mamy jedną godzinę wolnego. Scott nagle gdzieś znika, a ja i Stiles nie mając co robić idziemy na boisko, mamy szczęście, bo nikogo nie ma, więc możemy sobie porozmawiać o wszystkim.

— Jak myślisz? — zaczynam — Dowiemy się kto jest alfą?

— Zdaje mi się, że tak — bawi się palcami — Jeśli nas szybciej nie zabije.

—A jeśli tego nie zrobi? — patrzę na niego — Co potem chcecie z nim zrobić?

— Nie wiem, Derek mówił, że jak znajdą alfę to pomoże Scott'owi stać się znowu człowiekiem.

— Co? Ale to tak nie działa — unoszę brwi  — Zostałeś ugryziony i już nie ma odwrotu.

Stiles blednie i patrzy na mnie wystraszonymi oczami. Mój brat musiał naopowiadać im niezłych głupot.

— Żartujesz? — przełyka ślinę.

— Nie...

— Czyli Scott zostanie już wilkołakiem na zawsze? Nic mu nie nie pomoże?

— Nic — wzdycham — Tylko proszę, nie mów mu narazie nic.

— Czemu?

— Jeśli teraz się o tym dowie to się załamie i nie pomoże w szukaniu alfy, a jeśli go znajdziemy to jakoś go zabijemy.

— Jakoś? — unosi brew.

— Jeśli beta zabije swojego alfę, on automatycznie stanie się wtedy alfą.

— To jak chcecie go zabić?

— Jakoś go obezwładnimy i damy łowcą do zabicia.

— Będzie to łatwe? — pyta.

— A jak myślisz? — patrzę mu w oczy.

Widzę w nich ból, który próbuje zakryć. Pewnie miał nadzieję, że po zabiciu alfy wszystko będzie jak dawniej.

— Czyli albo umrzemy albo przeżyjemy.

— Tak — przez chwilę panuje cisza — Ale nie wiem czy to się uda...

— Czemu tak uważasz?

— Nie umiem się zmieniać w wilkołaka, nic nie umiem zrobić. Martwię się tym, bo boję się, że nie dam rady wam pomóc.

— Jak zabiją alfę to wszystko wróci — uśmiecha się pocieszająco.

— Mam taką nadzieję — odwracam wzrok.

— Hej — Stiles łapie mnie za podbródek i odwraca w swoją stronę — Będzie dobrze.

— Musi być — uśmiecham się delikatnie, a chłopak robi to samo — Chciałabym chociaż teraz przez chwilę poczuć się normalnie.

— To znaczy?

— Jak nastolatka, a nie wilkołak, który obawia się, że może w każdej chwili umrzeć...

— Mam pomysł! — patrzę pytającym wzrokiem na chłopaka — Co ty na to, żeby wyjść na pizze?

— A wiesz, że to dobry pomysł? —uśmiecham się.

— To dzisiaj po szkole? —przygryza wargę.

Widząc go przygryzającego wargę nie wiem czemu, ale robi mi się gorąco.

— Jasne! — cieszę się — Dawno nie jadłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro