Krew ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwudziestka stanęła przed pękniętym lustrem. Znowu miała napad złości. Wściekłości. Skoro już to zrobiła, wykonała pierwszą część swojego zadania, powinna je już skończyć. Wziąć to durne szkło z pękniętego lustra i zabić przyjaciół Jedenastki. Czemu, więc tego nie zrobiła?

-Weź się w garść- szepnęła sama do siebie.

Drżącą ręką podniosła kawałek szkła i podeszła do Max. Patrzyła na jej nieprzytomne ciało. Wodząc wzrokiem jej rude włosy, przypomniała sobie, że to ona była dla niej najmilsza. Postanowiła jej nie zabijać. 

-Ją podaruje. Zabiorę do laboratorium. Brenner się nią zajmie- powiedziała patrząc na swoją dłoń i karcąc się jednocześnie, że powiedziała na papę po nazwisku. 

Chwiejnym krokiem podeszła do ciała Jonathana. Przecież był najstarszy i potencjalnie najmądrzejszy. Warto było go zabić. Niewiele dla niej zrobił. Spięta kucnęła, myśląc gdzie wbić szkło. 

-W nogę- wykrztusiła, mówiąc jakby do chłopaka- Wykrwawisz się i nie będziesz zagrożeniem, bo Bre... papa kazał zlikwidować zagrożenie.

Niepewnym ruchem wbiła szkło w nogę Jonathana i szybko je wyjęła. Na ranę z jej oka popłynęła łza. Więc to takie uczucie. Papa mówił, że po zabójstwie ma być z siebie dumna, bo wykonała zadanie. Wcale nie była. Postanowiła jak najszybciej to skończyć...

---

-Jedź szybciej- warknął Hopper do Steve'a.

-Jadę najszybciej jak mogę- chrząknął chłopak.

-W lewo!- krzyknął Will. 

Steve ostro skręcił. Wjechali na szosę. Nadal nie wiedzieli skąd Will mógł wiedzieć, że Dwudzistka chce zabić ich przyjaciół. 

-Młody mów kierunki trochę wcześniej- szepnął poddenerwowany Steve.

-Dopiero teraz poznałem- odparł chłopak.

W samochodzie wisiała jakaś dziwna, niepewna atmosfera. Steve z napięciem czekał na dalsze wskazówki Willa, który skupionym wzrokiem badał widoki za oknem. Robin i Jedenastka siedziały na tyle obok siebie, co chwila wymieniając się smutnym pojrzeniem. Hopper, zaś był tak zły, że nie można tego ubrać w słowa. Co chwila klął. Raz pod nosem, a raz za głośno. Pozwoliłam, więc sobie ocenzurować jego wypowiedzi.

-Czemu to ja nie kieruje!?- wrzasnął. 

-Skręcaj w prawo!- krzyknął Will, ale zagłuszył go Hopper, przez co Steve nie usłyszał rozkazu chłopaka. 

Trafili prosto na drzewo. Wielki, potężny dąb. Samochód, chodź wytrzymały został całkowicie zniszczony. Dwie opony się przebiły, przednie szyby popękały, a silnik wydał dziwne ,,Puff" i opadł z sił. 

-Wszyscy są cali?- zapytała wystraszona Robin. 

-Nie licząc samochodu- warknął Hopper. 

___

Dwudziestka usiłowała się skupić i wymyślić logiczne rozwiązanie. Tak jak uczył ją papa. Nie mogła go zawieść, ale nie chciała robić krzywdy opadłym z sił przyjaciołom. Chciała zatrzymać czas, ale była zbyt zdruzgotana, by przywołać do pracy swoją moc. Nie wytrzymała i się rozpłakała. Z bólu, ze strachu, a najbardziej z bezsilności. 

-Nie jestem bezsilna- szepnęła pod nosem.

Szybko otarła łzy, ale to nic nie dało. Buzujące w niej uczucia były na tyle potężne, że dziewczynka kompletnie nad nimi nie panowało. Łzy stały się ruchem bezwarunkowym, a oprócz smutku przyszła kolejna, już dziś fala wściekłości. 

Dwudziestka zaczęła walić pięściami w ścianę i krzyczeć. Aż nagle... Aż nagle ściana się zawaliła. Dziewczynka szybko się od niej odsunęła, ale zapora runęła na podłogę z wielkim impetem. Przerażona Dwudziestka była w takim szoku, że nie zauważyła nawet, że gruzowa powłoka przykryła ciało Max. 

Wszystko potem działo się szybko. Hopper, Steve, Jedenastka oraz Will wbiegli do domu. Dwudziestka była jednak zbyt oszołomiona zawaleniem ściany, żeby myśleć o kolejnym zagrożeniu, Hopper bowiem pewnie trzymał w rękach broń. Było dużo krzyków. Hopper krzyczał na Dwudziestkę, Will do zakrwawionego brata, Steve do Dutina, a Robin i Nastka szukały Max. Tak naprawdę nikt, oprócz Dwudziestki nie zwrócił większej uwagi na zawaloną ścianę. 

-Gdzie jest Max?!- krzyknęła Robin, tym razem w stronę Dwudziestki.

Zdezorientowana dziewczynka rozejrzała się dokoła. Max nie było. Dopiero teraz, gdy ona nie zrywała wzroku ze ściany, wszyscy się tam popatrzyli. Hopper przeklął.

Jedenastka nie powstrzymując łez skupiła się na tyle ile umiała i zaczęła wydobywać przyjaciółkę spod gruzów swoją mocą. Max, czego można było się spodziewać była nie przytomna, poszarpana i cała we krwi. 

Dwudziestka zbladła kompletnie opadła z sił, ale przypomniała sobie że nie jest bezsilna. Skoro zawaliła ścianę to...

Z jej nosa zaczęła płynąć krew. Krwotok przeniósł się do uszu, ale też i do rąk i nóg. Teraz Dwudziestka wyglądała gorzej od Max. Chociaż... Z dziewczyny zaczęły znikać rany, wyglądało to taj jakby Dwudziestka przeciągała na siebie krew Max. Ostatnim jej wyrazem twarzy był uśmiech, potem splunęła bezsilnie na ziemię. Nikt do niej nie podbiegł. Podbiegli zaś do Max, która wyglądała jakby nic się nie stało.

___

Poprzez białe drogi z mrozem...

Hejeczka kochani, witam was w ten piękny świąteczny dzień.

Jak widzicie, nie tylko Mikołaj daje prezenty XD, ja też się dla was postarałam. I tak. Dam dam dam...

Odwieszam książkę!

Jejj!

Tak naprawdę jesteśmy już na jej końcówce. Trochę taka wiecie... Niespodziewany zwrot akcji dziś był. Normalnie Indiana Jones. 

Że są dziś święta życzę wam 

𝓦𝓼𝓹𝓪𝓷𝓲𝓪ł𝔂𝓬𝓱 ś𝔀𝓲ą𝓽, 𝓼𝓹ę𝓭𝔃𝓸𝓷𝔂𝓬𝓱 𝔃 𝓻𝓸𝓭𝔃𝓲𝓷ą, 𝔀 𝓹𝓲ę𝓴𝓷𝓮𝓳 𝓪𝓽𝓶𝓸𝓼𝓯𝓮𝓻𝔃𝓮. 𝓓𝓾ż𝓸 𝓹𝓻𝓮𝔃𝓮𝓷𝓽ó𝔀 𝓸𝓻𝓪𝔃 𝓼𝓹𝓸𝓴𝓸𝓳𝓾 𝓲 𝓸𝓭𝓹𝓸𝓬𝔃𝔂𝓷𝓴𝓾.

O tu mało było do poprawiania, pewni w następnym też, a w epilogu po prostu się rozpisze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro