❣️3❣️

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Panie irokez? - uśmiechnął się lekko Gaun, nie kryjąc zaskoczenia.
- Tak, Gaun, do ciebie mówiłem. - odparł spokojnie Adrian, gdy oboje byli już na miejscu, czyli pod rozwalającą się kaplicą.- A teraz spójrz w górę.
Punk niepewnie zdjął okulary przeciwsłoneczne i wykonał polecenie, po czym zbaraniał:
- T-to jest to coś co chciałeś mi pokazać? Przecież to jest jakieś rozwalające się gówno!
- To jest zabytek! - oburzył się Hates.
- No fajny mi zabytek. - nie dawał za wygraną punk. - Jak się kiedyś zawali komuś na głowę to dopiero będzie zabytek.
Adrian spojrzał na niego i delikatnie poklepał go po ramieniu.
- Uwierz, też tak kiedyś myślałem. - rzekł. - Dopóki nie zacząłem czytać różnych historii związanych z tym miejscem.
- Historii? - zaciekawił się brunet.
- Tak. - twarz Adriana znowu przybrała typowy, kamienny wyraz. - Czytałem, że podobno jeden ksiądz z tej parafii został opętany przez Demona.
Fan punka spojrzał na niego oczami wielkimi jak talerze:
- Nie, to przecież niemożliwe. - rzekł. - Po pierwsze Demony nie istnieją, a po drugie; Księdza?! Bzdura jakaś.
Adrian zmierzył go przenikliwym spojrzeniem.
- Oj, żebyś się nie zdziwił, kochanieńki. - mruknął i delikatnie przejechał palcem po jego policzku. Teraz "pan irokez" nie miał już żadnych wątpliwości, że sąsiad autentycznie na niego leci.
Punk zarumienił się mocno i już chciał zabrać dłoń chłopaka ze swojej twarzy, ale coś go przed tym powstrzymało.
- Jesteś strasznie nieśmiały, prawda? - zauważył blondyn, jednak w odpowiedzi dostał tylko skinięcie głową. - To słodkie.
Gaun jeszcze mocniej się zaczerwienił i wlepił wzrok w ziemię, po czym zaczął energicznie przebierać nogami.
- Wszystko dobrze? - spytał Adrian nieco zdumiony jego zachowaniem.
- T-tak. - wyjąkał, po czym ni stąd ni zowąd dodał. - Masz bardzo gładkie dłonie.
Uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję. - Adi odwzajemnił uśmiech nadal czule głaszcząc go po policzku.
- Mogę ci zadać jedno pytanie? - zaczął Gaun nieśmiało. Widać było, że długo się na to zbierał.
- Jasne. - rzucił Hates bez zastanowienia.
23-latek wziął głęboki wdech i policzył w myślach do trzech. Następnie spytał cicho:
- Jakiej jesteś orientacji?
Łatwo było mu się domyślić odpowiedzi, jednak Gaun lubił mieć 100% pewności.
Adrian zamarł na chwilę. Z jednej strony wyglądał na skrępowanego, z drugiej zaś - jego oczy zabłysnęły iskierkami nadziei.
- No normalnej. - próbował się wykręcić.
- Normalnej, czyli? - dociekał punk.
- No hetero. Chyba... - zawstydził się. - A dlaczego pytasz?
- Mam wrażenie, że ci się podobam.
Nastolatek uniósł pytająco brew.
-Aha. - zaczął spokojnie. - Mogę wiedzieć na jakiej podstawie to stwierdziłeś?
- Cały czas się na mnie patrzysz...
- Ai, zdaje ci się.
- ... A jak odwzajemniłem spojrzenie przy obiedzie to chyba ci stanął.
Na twarzy Hatesa malowało się wyraźne zaklopotanie.
- No mówiłem ci, to nic takiego... Po prostu przypomniał mi się serial z aktorką, która od zawsze mi się podoba... I tyle.
- Ciekawe... - zainteresował się brunet. - Akurat wtedy, gdy na ciebie spojrzałem...
- No tak wyszło.
- Maluchu. - młody mężczyzna posłał nastolatkowi czułe spojrzenie. - Nie musisz mnie oszukiwać, nie znoszę kłamstwa.
Blondyn poczuł się, jakby był w sytuacji bez wyjścia. Nie pozostawało mu nic innego, jak powiedzieć prawdę.
- Jestem gejem. - westchnął. - Przeszkadza ci to?
- Nie, no coś ty? - uśmiechnął się szczerze. - Wiesz ile razy byłem zakochany w chłopaku? Chyba nawet w życiu więcej miałem chłopaków niż dziewczyn.
Zaśmiał się.
- Twoi rodzice to akceptowali? - zainteresował się Hates.
- Nie. - odparł Gaun:A bez zastanowienia. - Oni nawet o tym nie wiedzieli. Inaczej wyrzuciliby mnie z domu. A ty, miałeś kiedyś kogoś?
- Tak na poważnie to nie. Zakochałem się kiedyś w jednym chłopaku, ale gdy moi rodzice chcieli poznać moją drugą połówkę przyprowadziłem do domu jakąś dziewczynę z ulicy, żeby niczego się nie domyślili. Oczywiście, jak tylko mój chłopak się o tym dowiedział od razu zrobił mi awanturę, że się go wstydzę, a potem... Po prostu zerwał.
- Bardzo mi przykro. - zasmucił się Gaun i złapał kolegę za rękę.
- Nie, nie rozmawiajmy już o tym. - na twarzy szalonego nastolatka znowu pojawił się szeroki uśmiech. - To jak? Idziemy zwiedzać ruiny kościoła?
Brunet pobladł.
- Ale aby na pewno to się nie zawali? - spytał niepewnie.
- Daj spokój. Wiesz ile tu turystów chodzi, ile razy ja tutaj byłem? I jakoś nikomu jeszcze nic się nie stało. - odparł spokojnie.- Chodź.
Gaun westchnął cicho, po czym bez chwili namysłu wszedł do starego budynku. W środku praktycznie nic nie było oprócz zniszczonych, murowanych ścian. Gdzieniegdzie można było dostrzec kawałki zawalonego dachu.
- Najbardziej lubię siadać na murach ruin.- mówił Adrian. - Zwłaszcza nocą, gdy blask księżyca oświetla moje włosy.
Uśmiechnął się szczerze i bez wahania zaczął wspinać się na sam szczyt murowanej, ściany.
- Ej Adrian! - krzyczał punk. - Złaź stamtąd! To niebezpieczne!
Chłopak posłał starszemu sąsiadowi wyniosłe spojrzenie.
- Proszę cię. - rzekł. - Mój pies tu wchodził i nic mu nie było. Wbijaj i nie gadaj!
- Nie chcę. - odparł stanowczo brunet.
- Dobra, rób jak uważasz. - westchnął nastolatek i wlepił wzrok w niebo. - Nie wiesz co tracisz.
- Może innym razem. - przystojny fan punka próbował zręcznie wybrnąć z sytuacji.
- A co? Boisz się? - 19-latek zmierzył go przenikliwym spojrzeniem.
- Ja? Wcale nie! - zaprzeczył stanowczo Gaun. - Po prostu dopiero co miałem nogę w gipsie.
- No pierdol, pierdol. Ja posłucham. - skomentował krótko Adi.
- Wiesz co? - zaśmiał się punk.
- No co?
- Lubię cię za to poczucie humoru, pudlu. - zachichotał.
- Oh, jak mi miło. - zarumienił się blondyn.- Ja też cię lubię, panie irokez.
Znów zaczął wpatrywać się w chmury i energicznie machać nóżkami podśpiewując sobie coś pod nosem. Wyglądał przy tym tak uroczo.
Siedział tak jeszcze przez chwilę, a Gaun tylko przyglądał mu się uważnie.
- Wiesz, przypominasz mi kogoś. - zaczął w końcu. - Mam wrażenie, że już gdzieś widziałem to spojrzenie. Identyczne!
- No pewnie, że już gdzieś mnie widziałeś, tymbardziej, że odkąd się tu wprowadziłeś widzimy się codziennie. - zachichotał Hates.
- Nie, nie. - zaprzeczył brunet. - Gdzieś wcześniej cię widziałem. Hm... Mieszkasz tu od urodzenia?
- Tak.
- Okay... A byłeś może kiedyś w Nowym Jorku? - dopytywał punk.
- Nie.
- Dziwne... A masz może rodzeństwo?
- Nie... Z resztą co to za przesłuchanie jest? Z tego co wiem, nie jesteśmy na komisariacie.
- Oj, no przepraszam, Adrianku. - zaśmiał się Gaun. W jego głosie było słychać nutkę ironii. - Czy kiedyś mi wybaczysz?
- Nie wiem, zastanowię się.
- O ty pokręcona sterto kłaków! - zachichotał punk czule.
- Coś ty powiedział? - Adrian za wszelką cenę starał się nie wybuchnąć głośnym śmiechem. - Czekaj, czekaj, ja już tam do ciebie schodzę.
To mówiąc energicznie zeskoczył z muru.
- O nie! - brunet udawał przestraszonego. - I co ja zrobiem?
- Poddasz się. - odparł spokojnie blondyn i delikatnie objął jego kark.
- Utniesz mi głowę czy spalisz żywcem?
Adrian zmierzył go przenikliwym spojrzeniem.
- No bez przesady. Tak podły nie jestem. - odparł spokojnie. - Po prostu pójdziesz ze mną dzisiaj w nocy na cmentarz. Zgodnie z obietnicą.
Uśmiechnął się szeroko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro