☆Rozdział 3☆

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Harper:

Mieszkam w Sierocińcu od 2 lat nic wcześniej nie pamiętam.Moja mama zmarła kiedy miałam dwa lata.W tym tragicznym wypadku ucierpiałam terz trochę ja.Mam bliznę na udzie kturą spowodował piany kierowca,ktury wiechał w samochód mojej mamy.
Mama zmarła na miejscu a ja naszczęście przeżyłam.

W Sierocińcu nikt nie jest dobrze traktowany,jedzenie jest straszne i panie nie są zbyt miłe.Jest tylko jedna miła pani.Pani Eweline była jedyną osobą z nauczycieli ktura była miła

To był zwykły dzień i bawiłam się na podwórku sama z sobą.
Miałam kiedyś tu koleżankę ale ona została zaodoptowana.

Nagle przywołała mnie pani Eweline i przekazała coś co mnie zszokowało.
Miałam.Rodzine.I pięciu braci! I Jdedną śostrę!I będę u nich mieszkać w Pensylwanii.Nie.wiedziałam za bardzo co to ale i tak się cieszyłam.

Pani Eweline pomogła mi się spakować bo dowiedziałam się że wylatuje już Diś!
Będę lecieć pierwszy raz samolotem.
A jako że nie mogłam sama lecieć to pani Eweline leciała że mną.Ale chyba nie będę z nią mieszkać.powiedziała że jak mnie odwiezie ona wraca do domu...
Czyli już nigdy nigdy jej nie zobacze

Że smutkiem zeszłam ostatni raz po skrzypiących shodach i wyszłam przez dzwi.

Droga do lotniska była męczonca.Jechaliśmy taxówką prawie dwie godziny.Na lotnisku Czekaliśmy z godzinę aż w końcu wśadliśmy do samolotu.

Nasz Najstarszy brat załatwił nam siedzieńa w pierwszej klasie.
Zawsze chciałam wiedzieć jak ona wygląda.

To był też mój pierwszy raz w samolocie.
Po godzinie parzenie się przez okno zasnęłam.Obudziłam się dwie godziny później i się zapytałam
-ile jeście?
-jeszcze pół godzinki słoneczko-

Przez te pół godziny gadałam z panią Grace.Wkońcu wyśadłyśmy z samolotu a później wyszłyśmy z lotniska.

Był tam wysoki pan.Miał bląd włosy i wyglądał jakby na kogoś czekał nagle pani Grace się zapytała
-Pan William Monet
-Tak,to ja
-To jest Harper-wskazała na mnie i ten pań się do mnie uśmiechnoł.
-Harper,co się mówi?-zapytała pani Grace
-Dzień dobly...-wymamrotałam cichótko
-Harpi ja musze już iść.
Wczepiłam się w panią Grace tak mocno jak mogłam ale w końcu się puściłam i poszłam z tym panem za rączkę do samochodu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro