19.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Plagg, czy da się kochać dwie osoby naraz?

Na szczęście już zjadł, bo jego wyraz twarzy wskazywał, że mógłby się zakrztusić.

- COO?!- spytał wyraźnie zszokowany.- GADAJ KOGO!

- To chyba oczywiste, że Biedronkę i...- nie byłem przekonany, czy powiedzieć imię tej osoby.

- I?- dopytał zniecierpliwiony.

- I Marinette- poczułem się delikatnie zawstydzony, ponieważ to było nowe uczucie. Mojemu kwami wyraźnie odbiło, dlatego że zaczął tańczyć taniec szczęścia i pożerać więcej camemberta.

- Marichat, Marichat, Marichaaat!- Tak, on definitywnie zwariował.

- To odpowiesz mi na pytanie, czy będziesz się zachowywać jak debil?- zapytałem, aby przerwać tą dziwną scenę.

- Kto to mówi. Adrienek, który ostatni rok cały czas nazywał ją "tylko przyjaciółką", a teraz magicznie się ocknął, że "wow, kocham ją"- odburknął.- Dobra,a teraz opowiadaj co ci otworzyło oczy.

- No więc, przez ten czas, jak się spotykaliśmy, poznaliśmy się znacznie bliżej.- zacząłem opowiadać od początku.- Jako Adrien, przez ostatni rok tak naprawdę nic o niej nie wiedziałam, z wyjątkiem kilku informacji. No i dzisiaj, po całym dniu spędzonym z Marinettte zauważyłem, że jest mega urocza, zabawna7, bardzo miła i przekochana.

- No okey, a jak doszło do tego tańca- przypomniałem sobie, że kilkanaście minut temu tańczyłem z wtuloną we mnie Księżniczką. Nadal nie wiedziałem jak to się stało.

- Ee...- zastanawiałem się jak mam odpowiedzieć.- No poprostu.

- Co poprostu?- dopytywał wścibsko kocur.

- No...- próbowałem ująć moje poplątane myśli w jakieś sensowne zdanie.- No zobaczyłem jak pięknie wygląda wpatrzona w chmury i do tego ta muzyka. To sprawiło, że miałem ochotę tylko z nią zatańczyć i sam nie wiem jak to się dalej potoczyło. Sam nie do końca wiem, czy ją kocham. Poprostu, jakoś tak wyszło- skończyłem, a Plagg podobnie jak kilka dni temu, podniósł laczka z podłogi i rzucił nim we mnie.- Pogrzało cię?! Za co?!

- Za to, że nadal zastanawiasz się jak debil, zamiast się przyznać.- chyba mam najbardziej wkurzające kwami, jakie mogłem trafić.

- A jak myślisz, dlaczego cię spytałem o ty, czy można kochać dwie osoby naraz?- poirytowałem się, bo chciałem tylko odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie.

- Można- rzekł, a ja nie wiedziałem jakie są moje emocje. Z jednej storony byłem szczęśliwy, bo miałem powtwierdzenie, że to możliwe. Z drugiej strony, byłem smutny dlatego, że kocham dwie różne osoby i gdybym był z którąś z nich, nie byłbym z nią w stu procentach szczery. Odszedłem zrezygnowany od okna i padłem na łóżko. Było późno, a ja chciałem iść spać, lecz byłem zbyt przybity, żeby się przebrać.

- Ej, młody- zawołał mnie plagg.- Ty lepiej podnieś swoje grube dupsko i szoruj się przebrać. Domyślam się, jak się czujesz, ponieważ kwami umieją to wyczuć, ale potem pomogę ci coś wymyślić.

Zrobiłem zgodnie z poleceniem kota. Kiedy wyszedłem z łazienki, przebrany w jakąś losowo wyjętą piżamę, zauważyłem stworzonko, wyraźnie skupione. To był rzadki widok.

- Nad czym tak główkujesz?- spytałem, odkładając ciuchy z dzisiejszego dnia na kanapę.

- Myślę nad tym, co możesz zrobić w takiej sytuacji- nie sądziłem, że naprawdę to zrobi.- I chyba właśnie mam pomysł- powiedział, a ja wykonałem gest, wskazujący żeby kontynuował.- Więc.. Moim zdaniem, powinieneś jutro przygotować coś niesamowitego dla Biedronki. Wiesz, coś jak randka, a jeżeli Cię odrzuci, postarasz się skupić na Marinette.

- Nie głupie- odpowiedziałem.- Okey, wchodzę w to. A teraz dobranoc Plagg, kładę się spać.

- Dobranoc- powiedział mój mały przyjaciel, a ja położyłem się na łóżku i po chwili zasnąłem.

*Następny dzień*
Mimo, iż była niedziela, miałem sporo pracy. Musiałem załatwić pare spraw, potrzebnych do niespodzianki dla biedronki. Po przebudzeniu, zjadłem śniadanie, przebrałem się w ciemne jeansy i luźną koszulkę w kolorze czarnym. Umyłem zęby i przemieniłem się w Czarnego Kota, aby wyjść z domu.

*Marinette*
Obudziłam się około godziny 10, chociaż wstałam z łóżka godzinę później. Dzisiaj miałam spotkać się z Kotem i iść na wywiad z Alyą. No tak, w końcu stuknęła nam rocznica współpracy. Walczymy wspólnie już rok, a nadal nie pokonaliśmy Władcy ciem. Dlaczego nie terroryzuje miasta od kilku dobrych dni? Poddał się? Ehh, widocznie trzeba czekać, a czas pokaże prawdę. Pomimo, iż było niemal połdnie, Tikki nadal spała. No cóż, należy jej się za to wszystko co dla mnie zrobiła przez ten czas. Odkąd mam miraculum, moje życie stało się o niebo lepsze. Mam wspaniałą drużynę, zawsze gotową mi pomóc no, przynajmniej kiedyś tak było, zanim Lila nakłamała. Wracając... Mam także dwójkę najlepszych przyjaciół, jakich mogłabym sobie tylko wymarzyć- Tikki i Czarnego Kota. A właśnie, mówiąc o nim, wciąż nie mogłam przestać myśleć o wczorajszym wieczorze. Było niesamowicie. Tylko czemu nieustannie o nim myślałam? Fakt, czułam się przy nim bezpieczna, ale to tylko partner do akcji i przyjaciel, na którego zawsze mogę liczyć. Czasami się zastanawiam, czy aby napewno nie darzę go uczuciem, ale przypominam sobie o zielonookim blondynie z mojej klasy. Ah, no tak. Adrien... Mam wrażenie, że nasza relacja nie zmienia się od dłuższego czasu. Powinnam chyba dać sobie spokój, lecz nadal go kocham. Ugh, nie wiem co mam zrobić!- spojrzałam na zegarek, wskazujący godzinę 12: 43.- Wybacz pamiętniku, muszę kończyć, ponieważ jest niemal 13, a ja nie zjadłam śniadania. No i muszę się spotkać z Dachowcem. Do zobaczenia później pamiętniku!- zapisałam ostatnie zdanie w różowym dzienniczku, który prowadzę w miarę regularnie, już od dwóch lat. Zauważyłam, że moje kwami powoli otwiera zaspane oczka.

- Cześć Tikki.- przywitałam się ze stworzonkiem, w celu obudzenia jej.- Jak się spało?

- Bardzo dobrze, dziękuję. Mamy dzisiaj rocznice przyjaźni!- odparła malutka czerwona kuleczka, podlatując do mnie.- Wszystkiego najlepszego Marinette!

- Najlepszego!- odpowiedziałam uradowana.- Poczekaj, pójdę zrobić śniadanie.- zeszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki potrzebne składniki. Nie chciało mi się babrać w jakieś skomplikowane danie, zatem przygotowałam klasyczne, jednak zawsze smaczne, kanapki. Wzięłam także jednego croissainta z wczoraj dla biedroneczki. Na szczęście, jeszcze nie stwardniał, więc można było go spokojnie zjeść. Podałam przysmak kwami i wspólnie zabrałyśmy się za jedzenie pierwszego posiłku. Zjadłszy śniadanie, przebrałam się w jeansy w stylu mom, czarny top i luźną czarno- białą koszulę w kratę. Uznałam, że poszkicuje coś, ale chyba nie miałam weny twórczej.

No cóż, w takim razie pójdę się przewietrzyć- powiedziałam pod nosem i zabrałam mały plecaczek, w którym zmieszczą się tylko najpotrzebniejsze rzeczy osobiste. Poprosiłam kwami, aby się schowała we wcześniej wspomnianej części garderoby i zeszłam na dół ubrać czarne trampki. Zakluczyłam dom i wyszłam na zewnątrz. Po drodze spostrzegłam czarną postać, skaczącą po dachach w tę i z powrotem z różnymi przedniotami w dłoniach, ale nie zauważyłam co to. Jakąś godzinę później, gdy podziwiałam fontannę przy Luwrze, usłyszałam charakterystyczny dźwięk powiadomienia z telefonu. Wyciągnęłam smartfon i przeczytałam wiadomość, zostawioną dla mnie jako Biedronki.

Od: Czarny Kot
Do: Biedronka

Hej Biedronsiu, mamy dzisiaj szczególny dzień. Mija dzisiaj rok, odkąd się poznaliśmy i z tej okazji przygotowałem coś dla ciebie. Spotkajmy się o 14:30 na Place de la Concorde. Czekam na ciebie Kropeczko.

No tak, spotkanie! Prawie zapomniałam! Wbiegłam w jakieś ustronne miejsce i wypowiedziałam formułkę:

- Tikki kropkuj!- na moim ciele pojawił się czerwony lateksowy kostium w czarne kropki, a na twarzy maska w tym samym wzorze. Zarzuciłam swoje yo- yo i wylądowałam na jakimś dachu. Na biedrofonie sprawdziłam godzinę. Była 14:23.
No cóż, wygląda na to, że będę wcześniej- pomyślałam. Kilka dłuższych chwil później, zauważyłam mojego blondyna w kocim stroju, siedzącego na krawędzi jednego z dachów. Podeszłam do niego.

- Little kitty on a roof, all alone without his lady..- nucił z uśmiechem. Odwrócił się w moją stronę.- Witaj moja pani.

- Cześć Kocie- przywitałam się radośnie.- To gdzie idziemy?

- Koty mają tajemnice- zawiązał mi oczy kawałkiem materiału.

- Kocie co robisz?!- spytałam zszokowana, bo nie rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi.

- Zaufaj mi- wyszeptał, następnie wziął mnie na ręcę i zaniósł gdzieś. Prawdopodobnie, kiedy dotarliśmy na miejsce, rozwiązał mi fragment tkaniny z twarzy. Moim oczom ukazała się zupełnie pusta restauracja, bardzo nastrojowo udekorowana i mój przyjaciel trzymający bukiet róż.

- Kocie, to tak na poważnie?- nie wiedziałam co mam powiedzieć. Widok był wspaniały, podobnie jak kwiaty.

- Zarezerwowałem nam całą restauracje, żeby nikt nie prosił co chwilę o autografy- powiedział zielonooki.- Podoba ci się?

- Bardzo, ale..- zabrakło mi słów.

- Ale?- wyraźnie posmutniał.

- To musiało sporo kosztować czyż nie?- dokończyłam, a chłopak uśmiechnął się delikanie i wręczył bukiet.

- Skąd wiesz, że nie dali mitego za darmo, z powodu mojego uroku- nawet nie zauważyłam, że przyparł mnie do śćiany lokalu.

- Pff.. Jakiego uroku?- pstryknęłam go łobuzersko w dzwonek przy jego szyi. Jego wyraz twarzy się zmienił, z dumnego na [jak to określić..] delikatnie zażenowany?- Ale dziękuję- pocałowałam go w policzek, a on był zaskoczony i się zarumienił.- Wejdziemy już?

- Oczywiście, panie przodem- otworzył drzwi i zaprosił mnie gestem do środka. Wewnątrz było jeszcze cudowniej, niż przez szybę. Światło było przyciemnione, a środek rozświetlały świece stojące na jedym ze stołów. Kot wyprzedził mnie i odsunął jedno z krzeseł przy wspomnianym wcześniej stoliku. Usiedliśmy i ja zaczęłam rozmowę:

- Jak oceniasz ten rok? Uważasz, że był dobry, czy raczej niezbyt?

- Szczerze..- próbował powiedzieć swoje myśli tak, aby miało to sens.- To był chyba najlepszy rok w moim życiu. Cieszę się, że dostałem miraculum, bo poznałem ciebie i Plagga. No i codziennie mogę ratować to miasto i ludzi których kocham.

- Ja tak samo. Biedronka to nieodłączna część mnie i kolczyki sprawiają, że życie nabiera smaku.- odparłam.- Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę liczyć na ciebie i na kwami.

Dalsza rozmowa potoczyła się o miraculach, życiu bohaterskim i czasie spędzonym razem. Nie zorientowaliśmy się, kiedy minęły ponad trzy i pół godziny. Z dyskusji wyrwał nas dźwięk dobiegający z wielofunkcyjnego kicikija Czarnego Kota. Usłyszałam, że głos z słuchawki się odezwał, a chłopak zmienił mine, jakby nagle sobie o czymś przypomniał.

- Okey, dzięki. Zaraz będziemy- powiedział do kotfona, rozłączając się.- Zaraz się spóźnimy na wywiad z Alyą!- krzyknął. No tak, straciliśmy poczucie czasu. Wybiegliśmy z restauracji i kilka minut później znaleźliśmy się w budynku telewizji. Mulatka wspólnie z Nadyą Chamack miały przeprowadzić wywiad na Biedrobloga. Byłam szczęśliwa, iż jej Biedroblog nieustannie się rozrastał. Zaczęliśmy nagrywanie.

- Witajcie kochani- odparła szatynka.- Jestem dzisiaj z Nadyą, aby przeprowadzić wywiad z naszymi gośćmi- niezawodnymi bohaterami paryża, Biedronką i Czarnym Kotem. Dzisiaj mija rok, odkąd pojawili się, żeby chronić Paryż, a więc przypomnimy wam także ich najlepsze momenty.- Pomachaliśmy do Kamery z uśmiechami na twarzach.

- Jesteście gotowi Biedronko?- zapytała fioletowowłosa. Przytaknęliśmy głowami.- Zatem pierwsze pytanie. Jakie są wasze odczucia dotyczące ratowania miasta?

- Bardzo dobre- zaczął Kot.- Cieszymy się, że możemy ratować mieszkańców i ludzi, których kochamy.

- Zgadzam się- nie miałam nic więcej do powiedzenia, bo rozmawialiśmy na ten temat wcześniej w restauracji i znaliśmy nasze opinie na ten temat.

- Dobrze, a czy po pokonaniu Władcy Ciem zamierzacie ujawnić swoją tożsamość?- zadała następne pytanie moja, niestety była już, przyjaciółka.

- Ta decyzja należy do Biedronsi- odparł mój partner.

- Myślę, że raczej nie- wyjaśniłam.- Nie wiemy, czy po Władcy Ciem nie pojawi się jakiś nowy złoczyńca, a w takim wypadku ujawnienie tożsamości byłoby ryzykowne.

- Rozumiemy- przytaknęła dziennikarka.- A czy uważacie, że założenie Biedrobloga to był dobry pomysł?

- Tak, ale czasami Alya zbyt stara się odkryć nasze tożsamości. Bez urazy oczywiście- odpowiedziałam zgodnie z moimi przemyśleniami.

Mulatka i reporterka zadawały na zmianę pytania, a my szczerze odpowiadaliśmy. W pewnym momencie padły niezwykle wścibskie pytania.

- Czy macie jakiś obiekt westhnień? Nie musicie mówić kto to, poprostu odpowiedzcie Tak lub Nie- oznajmiła Nadya.

- Tak- odpowiedzieliśmy równocześnie, a oczy szatynki się zaświeciły. Nastąpiła chwila ciszy.

- Czy kiedykolwiek któreś z was pomyślało, że wasza relacja to nie zwykła przyjaźń, a coś więcej?- Alya pragnęła odpowiedzi, a my siedzieliśmy jak wryci. Ja akurat popijałam wodę i o mały włos jej nie wyplułam, jak usłyszałam treść pytania. Ponownie zapadła chwila milczenia, ale Kot ją przerwał:

- Tak, nie raz

- A ty Biedronko?- dopytała nastolatka.

- Ja...- musiałam pomyśleć, żeby nie palnąć czegoś złego.- Tak- odwróciłam wzrok, a cała trójka miała twarze pełne wielu emocji.

Twarz Nadyi wołała: "Tak, to jest cudowny wywiad".

Twarz Alyi wołała: "YASSS SHIP SIĘ SPEŁNI!!!", a za razem "Szczeny im opadną, jak pokaże im zmontowane sceny z tego roku".

A bardzo zarumieniona i zszokowana twarz Czarnego Kota, wyglądała jakby mu mózg się zgrzał i przestał działać, a jednocześnie jakby zaraz miał zemdleć ze szczęścia.

Przerwę na okazywanie emocji zakończyła dziewczyna z mojej klasy:

- Dobrze gołąbeczki, to było przedostatnie pytanie. Pora na ostatnie.- bałam się tego, co wymyśli, bo ona była zdolna do wszystkiego.- Czy jesteście razem?

- Nie- zaprzeczyliśmy równocześnie, a mulatka zabijała nas wzrokiem.

- Ach tak. Przejdźmy do pokazu scen z ubiegłego roku- powiedziała i chwyciła za pilot do ekranu obok nas.

Alya.. DLACZEGO MUSIAŁAŚ POKAZAĆ ZDJĘCIA JAK SIĘ CAŁUJEMY, PRZYTULAMY ALBO INACZEJ OKAZUJEMY CZUŁOŚĆ?!?!?!

JUŻ.
PO.
TOBIE.

Czarny Kot na widok zdjęć się zarumienił, a ja zabijałam dziewczyne spojrzeniem. Gdy prezentacja dobiegła końca, pożegnaliśmy się z widzami i poszliśmy.

- Było miło Kocie- staliśmy na dachu budynku, w którym odbywał się wywiad.

- Nie, poczekaj!- odchodziłam już, ale Dachowiec mnie zatrzymał.- Mam jeszcze jedną niespodziankę.

- Okey, ale pośpiesz się, bo już ciemno- powiedziałam, a on ponownie zawiązał mi oczy kawałkiem materiału. Dotarliśmy na miejsce i zdjęłam chustkę. Byliśmy na szczycie wieży Eiffla z widokiem na pełnię księżyca, oświetlającą miasto. Byłam jeszcze bardziej zaskoczona, niż wtedy przed restauracją. Podeszłam do barierki i oparłam na niej swoje dłonie. Miasto oświetlane przez latarnie uliczne i blask księżyca. Dostrzegłam obok siebie chłopaka w lateksowym kostiumie i wyrazistych zielonych oczach. Nasze spojrzenia się spotkały i po chwili byliśmy bardzo blisko siebie. Zamknęliśmy oczy i bez słowa, nasze usta złączyły się w czułym pocałunku.

--------------------------------------------------------------

𝐉𝐚𝐤 𝐭𝐚𝐦 𝐳𝐚𝐰𝐚ł?
𝐍𝐨 𝐮 𝐦𝐧𝐢𝐞 𝐭𝐞ż 𝐛𝐲ł 𝐡𝐞𝐡.
𝐀 𝐢 𝐭𝐚𝐤 𝐛𝐭𝐰
𝐃𝐙𝐈Ę𝐊𝐔𝐉𝐄 𝐙𝐀 𝐏𝐑𝐀𝐖𝐈𝐄 𝟕𝟎𝟎 𝐎𝐃𝐒Ł𝐎𝐍 𝐈 𝐏𝐎𝐍𝐀𝐃 𝟏𝟎𝟎 𝐆𝐖𝐈𝐀𝐙𝐃𝐄𝐊 𝐏𝐎𝐃 𝐊𝐒𝐈ĄŻ𝐊Ą! 𝐊𝐎𝐂𝐇𝐀𝐌 𝐖𝐀𝐒 𝐋𝐔𝐃𝐙𝐈𝐄 ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro