9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Czarny kot*
Gdy skakałem po dachach w stronę domu Marinette, było już ciemno. Zatrzymałem się na budynku obok słynnej piekarni Dupain- Cheng. Dostrzegłem leżącą na balkonie dziewczynę o granatowych włosach. Miała na sobie o wiele za dużą bluze z kapturem założonym na głowę w kolorze jasnoróżowym oraz szorty, które ledwo były widoczne, ze względu na górną część ubioru. Do kaptura były doczepione uszka w tym samym kolorze. Wyglądała nieco uroczo.

Udałem się na balkon do zamyślonej nastolatki. Stanąłem nad nią i powiedziałem:

- Dobry wieczór Marinette

Dziewczyna podskoczyła z zaskoczenia.

- Kocie nie strasz mnie tak- odparła nabierając powietrza do płuc.

- Przepraszam. Miałabyś coś przeciwko gdybym tu z tobą chwilę posiedział?- zapytałem grzecznie.

- Oczywiście, że nie.

Usiedliśmy więc na podłodze, opieracąc się o murek i patrzyliśmy wspólnie w gwiazdy. Spojrzałem na nią, myśląc jak zacząć rozmowę. Po kilku sekundach wpadłem na pomysł.

- Ładna bluza, chociaż wolałbym na wzór Czarnego kota- rzuciłem delikatną ironią, na co moja przyjaciółka zaśmiała się.

- Kiedyś taką uszyję, obiecuję- odpowiedziała, wyciągając palec do obietnicy "na paluszek".

Przypieczetowałem obietnicę swoim palcem. Uśmuexhnęliśmy się równocześnie.

- Masz ochotę na coś do picia?- zaproponowała.

- Chętnie- powiedziałem.

*Marinette*

Poszłam do kuchni zrobić nam gorącą czekoladę. Naprawdę lubię jego towarzystwo. Nawet jeżeli czasami opowiada suche żarty. Jest naprawde dobrym przyjacielem. Wciąż zastanawiam się, dlaczego zeszłej nocy spał u mnie, zamiast wrócić do domu. Domyślam się, że to prywatne sprawy i nie mogę dopytywać go o to. W przeciwnym razie mogłabym poznać jego tożsamość. Cóż, takie życie bohaterów.
Tak się zamyśliłam, że nie zorientowałam się, kiedy mleko zaczęło się gotować.

Chwilę później kakao było już gotowe. Rozlałam nam po równo w dwa kubki. Poszłam z powrotem na balkon, uważając żeby nie wylać, jak to mi się zdarzało.

- Lubisz kakao?- spytałam stojąc za blondynem.

- Oczywiście- odpowiedział.- Dziękuję.

Podałam mu kubek i usiadłam obok niego. Dmuchnęłam kilka razy, aby ostudzić napój.

- Nie pij jeszcze, jest za gorą- przerwałam patrząc na chłopaka ze łzami w oczach i delikatnie wystawionym językiem. Wyglądał jakby się oparzył i prawdopodobnie tak było.

- Jest gorące!- wyseplenił głośno.

- Tak zmieniając temat. Zastanawiałam się, czy...- próbowałam się wysłowić- Czy mogę o coś spytać?

- Hm?- obrócił głowę w moją stronę tak, że mogłam ujrzeć jego biedny język.

To było zbyt urocze- pomyślałam.

- Zastanawiałam się, czy to dlaczego wczoraj nie nocowałeś u siebie, jest sprawą prywatną?- wkońcu zapytałam.

- Uh...- powiedział zaskoczony pytaniem i schował język.- Tak, to dość prywatne.

- Rozumiem- posmutniałam, gdyż chciałam wiedzieć co się dzieje.- W końcu twoja tożsamość musi pozostać tajemnicą.

...

- Myślisz, że możemy już dopić czekolade?- odezwał się, przerywając ciszę.

- Myślę, że tak- chwyciliśmy za jeden z kubków, a nasze dłonie się spotkały.

- Czyja to?- spytałam niezręcznie, zabierając rękę.

- Wydaje mi się, że twoja- odpowiedział, biorąc drugi napój.

Wzięliśmy łyk kakaa niemal równocześnie. Zaśmiałam się, widząc, jak osad z czekolady osadził mu się na około ust.

- Z czego się tak śmiejesz?- zaciekawił się, niewiedząc co jest grane.

- Nic, poczekaj chwilkę- odparłam i wysunęłm dłoń w jego stronę. Otarłam resztki napoju z jego twarzy, a on na ten gest się delikatnie zarumienił.- Byłeś cały umorusany, jak pięciolatek.

Zaśmialiśmy się razem.

- A jak u ciebie?- zapytał, chcąc żebym opowiedziała mu o swoim życiu.

- No nic ciekawego. Jeden z moich przyjaciół ze szkoły dostał szlaban, ja jutro pewnie dostane jedynkę z chemii.- opowiedziałam. Naprawdę chciałam powiedzieć mu o Lily, ale się bałam.

- Dlaczego masz dostać pałę?- zaciekawił się jeszcze bardziej, jakby miał jakiś pomysł, którego jeszcze nie przedstawił.

- Bo nie umiem jednego tematu, a jutro tak, jak co tydzień będzie przepytywać. Znając moje szczęście, trafi na mój numer.- wyjaśniłam.

-  Jestem dobry z chemii i fizyki, mogę ci wytłumaczyć- zaproponował.

-Naprawdę?!- zaskoczona odpowiedziom, uradowałam się.

- Oczywiście, co to za problem?

Rzuciłam mu sie na szyje i mocno przyfuliłam w pocziekowaniu. On sie uśmjechnął i odwzajemnił uścisk. Udaliśmy się do mojego pokoju, aby udzielić mi korepetycji.

*Jakąś godzinę później*

- Rozumiesz już?- spytał.

- Tak!- powiedziałam szczęsliwa.- Dziękuję Kocie.

- Nie ma sprawy Marinette. Po to są przyjaciele.- odparł uśmiechając się szeroko.- Too... Co teraz robimy?

- Może... Hmm...- zastanawiałam się chwilę.- Co powiesz, żeby obejrzeć jakiś film?

- Chętnie- odpowiedział.

Podeszłam do biurka, aby wyciągnąć laptopa. Czarny kot wskoczył po drabince na łóżko, jakby zaznaczając miejsce, gdzie będziemy oglądać.

- Co oglądamy?- zaciekawił się blondyn.

- Mam "Zaplątanych", "Krainę lodu" i "Króla lwa". Co bierzemy?- zapytałam.

- Wybierz to, na co masz ochotę. Ja się dostosuje- odpuścił Kot.

Wyszukałam plik z Krainą lodu na komputerze i uruchomiłam go.

*Kilkadziesiąt minut później*

- MAM TĘ MOC! MAM TĘ MOC!- rozbrzmiewał nasz wspólny koncert do słynnej piosenki z filmu Disneya.

Zmienialiśmy emocje co kilka minut. Aż w końcu nadeszła scena finałowa.

- Nie płacz Mari- pocieszał mnie.

- Ty przecież też masz łzy w oczach!- powiedziałam, wskazując na jego silnie zaszklone oczy.

- Nie prawda!- próbował wybrnąć z sytuacji.- No dobra, może trochę- dodał, widząc moja minę.

Film wkońcu się skończył.

- Która godzina?- spytałam ziewając ze zmęczenia.

- Jest...- Chłopak spojrzał na godzinę, napisaną w dolnym roku ekranu komputera.- 2 W NOCY?!

- Chyba położe się już spać- wydukałam niemal zasypiając.

Blondyn uśmiechnął się i powiedział:

- W takim razie ja już pójdę. - przytulił mnie na pożegnanie.- Dobranoc Marinette.

- Do... branoc...- wymamrotałam powoli udając się w objęcia Morfeusza.

*Czarny kot*
Przykryłem Mari kołdrą, aby nie zmarzła i wyszedłem, zamykając za sobą klapę od wyjścia na balkon. Pobiegłem do domu.

Kilka minut później wskoczyłem do pokoju.

- Plagg, chowaj pazury- powiedziałem dość cicho, aby nikt z domowników mnie nie usłyszał. Przebrałem się w piżamę, nakarmiłem wygłodniałe kwami i położyłem się, próbując zasnąć. Przed snem pomyślałem jeszcze o uroczo wyglądającej Marinette i mojej ukochanej Biedroneczce. Niedługo później zasnąłem.

--------------------------------------------------------------

Hej
Rozdział jednak sie pojawił i myślę, że zdam.
Okładka rozdziału jest wzięta z instagrama i jest na profilu @bugaxbox
I to chyba tyle xD
Bye
~Yoshi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro