𝓸𝓷𝓮 𝓼𝓱𝓸𝓽

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

〜 praca na konkurs „róże" od _Darkalia_

Zaczął lekko masować swoje przyrodzenie. Czuł jednak, że mu to nie wystarczy. Nic nie mógł na to poradzić, ponieważ cóż innego miałby zrobić?

— Su... Su... — szeptał powoli, wyobrażając sobie chłopaka.

Jego oddech przyspieszył lekko, gdy był już blisko.

— Cholera — powiedział, wyciągając rękę ze spodni.

— Bara, chodź na obiad! — krzyknęła jego matka, stojąc pod drzwiami jego pokoju.

— Już, już!

Poszedł do kuchni, gdzie już czekali jego młodsza siostra, Hana, i ojciec.

— Znowu waliłeś konia? — zapytała dziewczyna, unosząc lewą brew. — Umyłeś chociaż ręce?

— Hana! — zganiła ją matka.

— No co? Nie mogę pytać o takie rzeczy, skoro widzę, że on ma z tym problem? Za często mu się to zdarza, mamo.

Bara tylko schował twarz w dłonie. Nie chciał mówić o powodzie jego, nie należy ukrywać, częstych wzwodów. Nie miał pojęcia, jakby miał to powiedzieć. Że zakochał się w swoim przyjacielu, a ten z pewnością go nie zechce? Że zaczął chorować na hanahaki? Nie. Nie wydawało się to sensownym wyjaśnieniem, ponieważ tylko by przeraził najbliższych.

— Może spodobała się mu jakaś dziewczyna? Wielu chłopców w jego wieku myśli tylko o jednym — rzucił od niechcenia ojciec, przerywając czytanie gazety, by spojrzeć na syna. Jego żona tylko zgromiła go wzrokiem. — No co? Mówię prawdę.

— No właśnie — wtrąciła się Hana.

— Tato, weź. Ja w ogóle nie myślę o dziewczynach. Najważniejsza jest dla mnie nauka.

Hana uniosła znacząco brew, jednak Bara postanowił ją zignorować.

Przecież nie skłamał. Powiedział tylko część prawdy. Tę część o Suisenie wolał zachować dla siebie.

***

Rano obudził go atak kaszlu. Gdy wreszcie mógł złapać oddech, zauważył na pościeli płatki białej róży. Postanowił szybko je pozbierać, żeby nikt ich nie zobaczył.

Coraz lepiej — pomyślał.

Szybko zebrał się do szkoły i wyszedł bez śniadania. Nie mógł się przecież spóźnić!

Wybrał drogę przez park Sakury, który swoją dźwięczną nazwę otrzymał dzięki rosnącym niemal wszędzie drzewom wiśni, które zasadziła kiedyś Sakura Nahaba — pierwsza osoba chorująca na hanahaki.

Po drodze mijał wielu mieszkańców miasteczka Sore. Nie chciał jednak, by ci zatrzymali go na krótką rozmowę, więc po prostu na głowę nałożył słuchawki, nawet jeśli niczego nie słuchał.

Nie miał czasu zachwycać się pięknymi drzewami, które właśnie kwitły. W końcu był kwiecień.

***

Cicho usiadł na swoim miejscu. Zaraz dosiadł się do niego wysoki blondyn — Suisen. Bara spojrzał na niego przelotnie. A w zasadzie miał taki zamiar, gdyż zachwycił się profilem jego twarzy. Gdy odwrócił wzrok, chciał jeszcze raz spojrzeć w te brązowe oczy.

Nawet nie zauważył, kiedy przyjaciel wstał i podszedł przed jego ławkę.

— Bara, nie bujamy w obłokach — powiedział Suisen, pstrykając palcami przed twarzą Bary. — Rany, stary. Nie rozumiem cię.

— C-co?

Usta Suisena lekko zadrżały, gdy ten próbował powstrzymać śmiech. Nie mógł poradzić na to, że przyjaciel ciągle go rozśmieszał.

— Co ja ci zrobiłem? — jęknął Bara. Położył głowę na ławce.

— Nic. Po prostu jesteś zabawny.

Suisen poklepał go po głowie.

— Su... — zaczął Bara, podnosząc głowę. Zauważył, że twarz chłopaka jest niebezpiecznie blisko. Z początku jakby nie zwrócił na to uwagi, ale po chwili spanikował. — Odsuń się! — krzyknął.

Suisen wykonał jego polecenie bardzo szybko. Odchrząknął i wrócił do swojej ławki. Zauważył, że niektóre dziewczyny z ekscytacją oglądały rozgrywającą się jeszcze niedawno scenę.

Bara znów kaszlnął. Nie był to na szczęście ten nieznośny, długi kaszel, który nie pozwalał mu oddychać, jednakże na ławce zostało parę płatków. Szybko starł je ze stolika i schował do kieszeni. Obiecał sobie, że później je wyrzuci.

W trakcie lekcji parę osób musiało wychodzić z sali, a to przez ciągłe ataki kaszlu. Normalność przy hanahaki.

Bara należał do grona tych osób. Wyszedł tylko dwa razy, ale czuł na sobie wzrok Suisena. Nie chciał, żeby przyjaciel wiedział o tym, że on też jest chory.

***

Wracał z Suisenem i Haną. Siostra trzymała się na uboczu, podczas gdy chłopcy prowadzili żywą rozmowę. Nie chciała im przeszkadzać, bo wiedziała, że Suisen czuje się przy niej niekomfortowo. Może przez to, że była młodsza? Hana nie wiedziała, ale jedno mogła wykluczyć. Z pewnością nie był w niej zakochany.

Obserwowała uważnie zachowanie brata. Był lekko nerwowy. Zauważyła, że bawił się palcami. Miał też taki wyraz twarzy, który widziała w tych wszystkich komediach romantycznych, które musiała oglądać z matką.

Odezwała się, dopiero gdy była już sama z bratem.

— A więc Suisen? — zapytała.

Bara nie zrozumiał, co miała na myśli.

— A-ale co?

Hana westchnęła zirytowana.

— Zakochałeś się w nim, głąbie. Nie myśl, że tego nie widać. — Pogroziła mu palcem.

Bara podrapał się po karku. Nagle go olśniło. Zdenerwował się, myśląc, że Suisen może wiedzieć o jego uczuciach.

— Czy on o tym wie? — zapytał cicho.

— Oczywiście, że nie. Chłopcy nigdy nie zauważają takich rzeczy — odparła Hana. — Dopóki mu is powiesz, nie czego nie będzie wiedział.

Ja nie chcę, żeby wiedział — pomyślał Bara. — Nie może tego wiedzieć, bo jest moim przyjacielem.

— Nie obawiasz się hanahaki? — zapytała niepewnie Hana.

— Ja już mam to gówno.

Dziewczyna spojrzała na niego szeroko otwartymi oczyma. Czasami przerażała ją jego obojętność. Zwłaszcza gdy mówił tak spokojnie o tej śmiertelnej chorobie.

— I... co z tym zrobisz?

Bara tylko wzruszył ramionami. Nie chciał mówić siostrze, że woli umrzeć, niż przeżyć po operacji. Pragnął wciąż kochać Suisena. Pragnął się zakochiwać, a nie żyć bez tego uczucia. Wtedy by tylko egzystował, a nie prawdziwie żył.

— Już o tym nie mówmy, okay? — powiedzieć cicho.

— No... dobrze, dobrze.

***

Suisen padł ciężko na łóżko. Schował twarz w poduszki.

Miał serdecznie dość tego wszystkiego. Najpierw wszyscy koledzy, którzy uwielbiali z niego szydzić, a teraz jeszcze to.

— Bara, dlaczego musiałeś się we mnie zakochać? — rzucił w przestrzeń. Gdy wypowiedział te słowa, jeszcze bardziej dotarła do niego prawda.

Wiedział jak jest. Bara nie potrafił ukrywać swoich uczuć i tylko głupiec nie zauważyłby, że uważa Suisena tylko za swojego przyjaciela.

— Su, coś się stało? — zapytała jego matka, zaglądając do jego pokoju. Zaraz znalazła się w pomieszczeniu. Usiadła na łóżku obok syna.

Suisen westchnął ciężko i również usiadł.

— Mamo... Bara chyba się we mnie zakochał... Nie mówił mi o tym, ale widzę jego zachowanie, kiedy jestem blisko. Często wydaje się być spięty. Poza tym dużo dziewczyn uważa, że jesteśmy parą, choć to nieprawda. Nie chcę go zranić, ale nie mogę odwzajemnić jego uczuć, mamo. Po prostu nie mogę — szepnął jakby błagalnie.

— Może spróbuj z nim porozmawiać? Powiedzieć mu, jak jest? — podsunęła matka.

— A co, jeśli on... umrze? Nie chcę tego. Jest moim najlepszym przyjacielem.

— Kochanie, myślę, że nie będzie aż tak bardzo ryzykować swojego życia. Nie przejmuj się tym, dobrze?

Suisen nawet nie wiedział, jak miał się nie przejmować. Zwyczajnie nie mógł przestać myśleć o tym, że przyjaciel miałby umrzeć z jego winy.

***

— Suzuki, szybciej, chłopie! Jesteś ostatni! — wolał trener. — Zaraz będziesz biegał dodatkowe kółka!

— No nie! — jęknął Suisen.

Nienawidził wychowania fizycznego. Po prostu nienawidził.

— Suzuki, może ty potrzebujesz nowych nóg? — zapytał z przekąsem jeden chłopak.

— Wypchaj się, Yamada! — krzyknął na to Suisen.

— Suzuki, nie obrażaj kolegów!

Bara tylko patrzył na to bez słowa. Suisen nigdy nie był dobrym biegaczem. Nie przeszkadzało mu to jednak. Po prostu skupiał się na rzeczach, a których był najlepszy. Inne były dla niego nieistotne.

— Padam na twarz. Co teraz mamy?

— Matmę. Ma być sprawdzian.

— O nie! Nic nie umiem!

— Może Suzuki da ściągnąć?

— Zapomnij. On nigdy nie daje. Jest na to zbyt uczciwy. Musimy sobie coś na szybko wymyślić.

Suisen słuchał tego wszystkiego w milczeniu. Wiedział, że tak naprawdę jego uczciwość mają za ogromną wadę. Ale on przecież nie miał żadnego interesu w pozwoleniu na ściąganie. Bez tego i tak nikt go nie lubił.

— Bara, czy możemy porozmawiać na osobności? — zapytał, gdy tylko przyjaciel znalazł się w jego polu widzenia.

— Możemy po lekcjach? Muszę się uczyć na matmę. Sam wiesz, jak jest.

— Jasne.

Bara czuł, że jego stan zdrowia z każdym dniem się pogarsza. Nie mógł już ukrywać choroby przed rodzicami. Ledwo ubłagał, by pozwolili mu ćwiczyć na lekcji wychowania fizycznego.

Płatków było coraz więcej i więcej. Oprócz nich zaczęła pojawiać się również krew.

Bardzo wychudł, co mocno rzucało się w oczy Suisenowi. Bara jednak nie narzekał na swój stan zdrowia. Wręcz przeciwnie. Jakby cieszył się, że jest chory.

— Nie trzeba mi było tyle biegać — stwierdził, próbując złapać oddech.

Suisen stał przy nim i podał mu inhalator. Może i Bara nie miał astmy, ale samo urządzenie pomagało.

— Mogłeś nie biegać. Nikt ci nie kazał. Sam przecież tego chciałeś — odparł Suisen. — Dasz radę chociaż iść na lekcję?

Bara pokiwał głową. Odsunął się od ściany, o którą musiał się oprzeć, by nie upaść. Suisen przytrzymał go, gdy ten się zachwiał.

Czemu aż tak bardzo się o mnie troszczysz? — przemknęło mu przez myśl.

***

Stał przed szkołą i czekał na Suisena. Tamten przyszedł dopiero po dłuższej chwili.

— Sorka, że musiałeś czekać — rzucił, dobiegając do przyjaciela.

— Nic się nie stało.

Wybrali się na krótki spacer. Nie odzywali się do siebie. Bara raz na jakiś czas musiał się zatrzymać, by wziąć oddech. Często korzystał ze swojego inhalatora.

Zatrzymali się w kawiarni. Było to bardzo przytulne miejsce. Ściany pokrywały kopie obrazów znanych artystów, jak i krótkie opowiadania, zapisane na kartkach i porzucone. Stąd był bardzo dobry widok na park Hanagakiego — to on odkrył, że hanahaki nie musi kończyć się śmiercią. Można ją było usunąć na dwa sposoby.

Pierwszą opcją była operacja, jednak niewiele osób decydowało się na ten sposób. Miał jeden bardzo poważny skutek — zoperowana osoba już nigdy nie mogła się zakochać. Dlatego właśnie Bara wolał umrzeć, niż żyć bez tego cudownego dla niego uczucia.

Oczywiście, drugi sposób był skuteczniejszy, jednak jego wykonanie niemal graniczyło z cudem. Otóż obiekt westchnień chorego musiał szczerze odwzajemnić jego uczucia.

— To... co chciałeś mi powiedzieć? — zapytał Bara.

Suisen poprawił się na krześle, po czym rozejrzał się po kawiarni. Upewniwszy się, że poza nimi nikogo nie ma, powiedział:

— Bara, ja wiem, że jesteś we mnie zakochany. Nie potrafisz ukrywać swoich uczuć. Bardzo mi to schlebia, ale nie mogę odwzajemnić twoich uczuć. Przepraszam.

Zrobił to niemal na jednym wydechu, chcąc mieć to jak najprędzej za sobą. Nie patrzył na przyjaciela.

Gdyby Bara nie siedział, z pewnością by upadł. Miał ochotę płakać.

— D-dlaczego...? — zapytał zdławionym głosem, czując gulę w gardle.

Suisen nie odpowiedział. Bawił się tylko swoim kubkiem kawy.

— Dlaczego? — powtórzył Bara z naciskiem. Usta mu drżały, a z oczu już płynęły łzy.

Suisen westchnął ciężko.

— Wiesz... zakochałem się...

— To dlatego? — przerwał nu Bara.

— Daj mi skończyć, proszę. — Suisen wziął głęboki wdech. — Zakochałem się rok temu w jakiejś dziewczynie. Byłem z nią i myślałem, że ona odwzajemnia moje uczucia, skoro że mną jest. Okazało się, że była ze mną tylko dlatego, że wyglądam dobrze. Zachorowałem na to paskudztwo, myśląc, że to jakie nieporozumienie. Aż do czasu, kiedy dowiedziałem się, że mnie zdradzała. Myślałem, że już nigdy się nie zakocham. Nie chciałem tego, bo to bolało, więc zgodziłem się na operację. Bara, bardzo mi na tobie zależy. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, ale ja po prostu nie mogę się w tobie zakochać.

Zapadła niezręczna cisza. Bara patrzył na przyjaciela w szoku.

— S-skoro wiesz o moich uczuciach, to... możesz mnie pocałować? Chcę wiedzieć, jak to jest.

— Chyba tak. Tylko nie tutaj. Chodźmy do mnie.

***

Suisen zbliżył się do Bary. Lekko musnął jego wargi. Pocałunek nie trwał długo, był delikatny i niepewny. W końcu to był ich pierwszy.

Nagły atak kaszlu popsuł magię chwili. Bara zaczął się dusić. Suisen bardzo się przeraził. Nie wiedział, co mógłby zrobić, więc po prostu pobiegł do kuchni, gdzie przebywała jego matka i powiedział jej o zaistniałej sytuacji. Kobieta pomogła Barze uporać się z kaszlem. Wciąż czerwony na twarzy chłopak wrócił do domu.

Suisen odetchnął z ulgą. Myślał, że przyjaciel tak po prostu umrze.

Rodzice już czekali na Barę. Martwili się o syna, gdyż pani Suzuki poinformowała ich o całym zdarzeniu.

— Bara... — zaczęła matka, jednak ten jej przerwał.

— Mamo, nie chcę słuchać wywodów. Nie poddam się operacji. Nie chcę tego. Po prostu.

Poszedł do swojego pokoju. Oparł się o drzwi, a następnie się po nich zsunął. Przygryzł palec wskazujący, żeby powstrzymać pisk radości. Mimo że Suisen go odrzucił, szczerze się cieszył. Przecież Su go pocałował! Bara czuł przyspieszone bicie swojego serca. Oddychał ciężko, ale to nie przez hanahaki. Był po prostu bardzo podekscytowany. Aż za bardzo. Nie przejął się jednak swoją erekcją. Nie była ona w tej chwili najważniejsza.

Hana chciała dostać się do jego pokoju, jednak Bara skutecznie blokował drzwi.

— Wpuść mnie, głąbie! — krzyknęła.

Bara odsunął się od drzwi, a Hana z impetem wpadła do pokoju, po nieudanej próbie ich wywarzenia.

— Coś ty taki zadowolony? — zapytała, widząc szeroki uśmiech brata.

— Su mnie pocałował.

Hana pisnęła z radości i skoczyła na brata. Ten stracił równowagę i wraz z nią runął na ziemię.

— Jestem z ciebie taka dumna, Bara! — powiedziała w czystej euforii. — Ale co powiedział? Odwzajemnia twoje uczucia? Co ja mówię? To przecież oczywiste! Czyli nie umrzesz! Tak się cieszę!

Bara w jednej chwili zmarkotniał. Przygryzł lekko dolną wargę. Nie chciał mówić o tym, że Suisen także chorował na hanahaki. Spojrzał więc na siostrę i pokręcił głową. Cała energia Hany ulotniła się w ciągu sekundy.

— A to palant.

Bara chciał zaprzeczyć. Przecież Suisen tylko spełnił jego prośbę. Całkiem możliwe, że ostatnią.

— Jeśli powiesz jeszcze, że cię zaliczył, zamorduję gnoja! — syknęła.

— Nie, nie! Do niczego więcej nie doszło! — pospieszył Bara.

— Chciał się do ciebie dorwać?

— A ty śledztwo prowadzisz, czy co? Oczywiście, że nie. On taki nie jest!

Hana wzruszyła ramionami.

— Wiele osób tak mówi. A później wychodzi, jak wychodzi.

— Daj już spokój.

Suisen nie byłby do tego zdolny. Był uczciwy i nigdy nikogo nie wykorzystał. Poza tym nie mógłby sobie spojrzeć w oczy, gdyby w jakikolwiek sposób skrzywdził Barę. Dlatego nie chciał mówić mu, że nigdy się w nim nie zakocha. Wiedział, że to go zrani.

***

W nocy nie mógł oddychać. Próbował zaczerpnąć choć odrobiny powietrza, jednak bezskutecznie. W jego oczach pojawiły się łzy, a twarz przybrała siny kolor. Spanikowany krzyczał jeszcze resztkami sił.

Hałas dobiegający z jego pokoju rozbudził Hanę i rodziców. Wszyscy trzej wbiegli do pomieszczenia.

— Ma... mo... — wychrypiał jeszcze Bara. — Chy... chyba to... już...

Matka zaczęła drżeć, a z jej oczu płynęły łzy. Rozhisteryzowana Hana szlochała i powtarzała Braciszku. Ojciec stał w milczeniu, mocno zaciskając zęby.

Wszyscy podeszli do łóżka Bary. Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na rodzinę.

— Bo... ję... się... — powiedział jeszcze słabym głosem.

Wziął jeszcze ostatni wdech — i skonał.

— Ba... Bara? — zapytała drżącym głosem Hana. — Bara, obudź się! — Zaczęła potrząsać ciałem brata. — Bara, głupku. O-odezwij się! Ty wcale... nie... umarłeś... Bara! — Histeria opanowała ją całkowicie. — Bara, nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz tego zrobić nam!

***

— Su...

Na dźwięk głosu matki, Suisen od razu się obudził. Zaspany podniósł się na łóżku. Włączył lampkę nocną i zauważył, że kobieta płacze.

— Co się stało, mamo? — zapytał.

— Su... Bara nie żyje.

Suisen musiał przetworzyć tę informację.

— Bara... nie żyje? — zapytał tępo.

Dopiero, gdy powiedział to na głos, dotarła do niego cała prawda. Zmarszczył brwi i przygryzł dolną wargę.

— Żartujesz, tak?

To pytanie zabrzmiało niemal desperacko, jednak musiał wiedzieć, że matka kłamała. Musiała kłamać. Bara nie umarł. To byłoby po prostu niemożliwe, żeby w tej chwili...

Matka jednak pokręciła głową. Suisen padł ciężko na łóżko i zakrył oczy dłońmi. Były zimne.

— To moja wina — jęknął.

— To nie twoja wina, synku.

— Mamo, ja go odrzuciłem. Mogłem chociaż udawać.

— I miałeś oszukiwać jego i siebie? Su, gdybyś powiedział mu, że też jesteś w nim zakochany, to prędzej dowiedziałby się, że to nie są prawdziwe uczucia.

Matka zostawiła go samego. Ten wciąż leżał. Z jego oczu płynęły łzy. Przecież stracił przyjaciela. Swojego jedynego. Gdyby Bara nie zakochał się w nim, z pewnością by nie umarł.

— Dlaczego musiałeś się we mnie zakochać? Po co ci to było?

KONIEC


a/n

mam nadzieję, że opowiadanie się spodobało (próbowałam zrobić z niego oneshota, więc akcja trochę spieszyła). koniecznie dajcie znać, jak wam się podobało!

objaśnienia imion bohaterów:

Bara (jap. 薔薇) — „róża"
Suisen (jap. 推薦) — „narcyz"
Hana (jap. 花) — „kwiat"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro