«2»【𝘢𝘴𝘢𝘬𝘶𝘳𝘢 𝘺𝘰𝘩 𝘹 𝘳𝘦𝘢𝘥𝘦𝘳】 ❝𝘨𝘪𝘵𝘢𝘳𝘢❞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

𝙖𝙨𝙖𝙠𝙪𝙧𝙖 𝙮𝙤𝙝 𝙭 𝙛𝙚𝙢𝙖𝙡𝙚!𝙧𝙚𝙖𝙙𝙚𝙧 ]

𝙛𝙡𝙪𝙛𝙛𝙖𝙣𝙜𝙨𝙩𝙖𝙜𝙚𝙙-𝙪𝙥𝙝𝙚𝙩𝙫𝙞𝙜𝙣𝙚𝙩𝙩𝙚

⁎⁎⁎⁎⁎⁎

          Powoli uchyliłam powieki. Zrobiło się jakoś ciemniej w pomieszczeniu. Zaskoczył mnie widok koca, pod którym leżałam. Nie przypominam sobie, bym miała go na sobie. Boże, ale mi było za to przyjemnie i ciepło. Jednak wyglądało na to, że mój organizm się wyspał, więc podniosłam się leniwie do pionu.

          Przyjechałam dzisiaj rano w odwiedziny za prośbą przyjaciela, gdyż nie widzieliśmy się parę lat. Stęskniłam się za nim. Czasami myślałam, jak mu się powodzi, czy jest cały i zdrowy. Wysyłaliśmy sobie co jakiś czas listy i na tym pozostała dotychczas nasza znajomość. W ostatnim natomiast spytał mnie, czy bym przyjechała do niego na wieś, bo w końcu mamy teraz długie wakacje. Uznałam, że nie mam jeszcze konkretnych planów wyższej wagi na ten moment, więc skorzystam z jego propozycji. Po długiej podróży z drugiego końca Europy musiałam odreagować niczym innym jak snem. Bolały mnie plecy i szyja. Mieli strasznie niewygodne fotele w tym samolocie. Jednak wycierpiałam tyle godzin, by ujrzeć jego uśmiechniętą twarz.

          Rzeczywiście, zdrzemnęłam się w salonie. Teraz mienił się od pomarańczowych do złotych promieni słońca. Można było odczuć dzięki temu bardzo przytulną atmosferę domu, który został zrobiony w większości z drewna. O dziwo panowała cisza. Ciągnęło mnie do przesuniętych zasłon przy drzwiach tarasowych. Odrzuciłam koc na oparcie sofy i skierowałam się do nich spokojnie. Przez szybę zauważyłam brązową czuprynę. Udało mi się cicho otworzyć drzwi i wyjść na zewnątrz.

Na hamaku leżał Yoh. Wpatrując się w niebo natrafił na mój wyczekiwany wzrok. Nic się nie zmienił przez tyle lat. Pomijając to jak wyprzystojniał, osobowością nadrabiał aż zanadto. Brunet usiadł przodem do mnie.

— Jak się czujesz? — rzekł do mnie posyłając mi tym samym ciepłe spojrzenie. Wyciągnęłam głowę do tyłu, trzymając się za kark.

— Przynajmniej już mnie szyja tak nie boli. — Rozsiadłam się na ładnym, drewnianym krześle z zawiązaną na siedzeniu poduszką. Podobał mi się styl, w jakim został wykończony dom. Przypominał połączenie vintage, bohemian i niewielu hobby chłopaka. — A ty?

— Lepiej niż dotychczas w życiu. — oboje się szczerze uśmiechnęliśmy. — Dziękuję Ci jeszcze raz, że przyleciałaś taki kawał dla mnie. Nie masz pojęcia jak się stęskniłem za tobą. — patrzył się na mnie swoimi brązowymi oczami, podziwiając każde moje rysy. Również nie mogłam oderwać wzroku od niego. Na jego twarzy tańczyły cienie liści z wysokiego drzewa niedaleko nas. Na jednej z jego grubych, odstających gałęzi wisiała amatorsko wykonana huśtawka. 

          Przypomniały mi się czasy dzieciństwa. Mimo iż minęło parę lat, to nasze drogi się w końcu zeszły. Byliśmy zżyci ze sobą jako dzieci. Mieszkałam dwa domy dalej od niego. Bawiliśmy się razem na placu zabaw, szczególnie na huśtawkach. Wykonywaliśmy własne wymyślone rytuały przy ich użyciu albo ścigaliśmy się kto szybciej dosięgnie gwiazd, huśtając się jak najwyżej. To było coś pięknego.

          Spojrzałam na cudowne widoki, które rysowały się za domem. Słońce migotało za koronami drzew, zbliżając się ku horyzontowi. Niebo wypełnione pastelowymi barwami sprawiało wrażenie delikatności. Niewielkie, podłużne chmury były specjalnie wyróżnione przez cień od ognistej kuli. Nie mogę uwierzyć, że właśnie w tym pięknym miejscu spędzam moje najdłuższe wakacje. W dodatku na drugim końcu świata w towarzystwie wspaniałego przyjaciela.

Nim się obejrzałam, Yoh postawił na małym, drewnianym stoliku kubek, a drugi trzymał. Ujęłam naczynie w ręce. Od razu poczułam cudowny zapach czarnej herbaty z cytryną. Pamiętał, że to moja ulubiona.

— Dziękuję. — powiedziałam z wdzięcznością. Puścił do mnie oczko, a ja zaczęłam się delektować.

— Opowiedz mi, jak tam żyje się w wielkim mieście. — odezwał się po wzięciu porządnego łyku ze swojego kubka. Westchnęłam, wpatrując się w ciemną taflę herbaty przed nosem.

— Cóż, nic ciekawego. — wzruszyłam ramionami. — Wszędzie pełno ludzi, hałas w szkole, to w centrum miasta, nie da się normalnie oddychać, zmarnowany czas w ciągłych korkach w godzinach szczytu, powrót do domu i spanie. Nudna rutyna, która doprowadzała mnie do białej gorączki. Ale udało mi się w końcu wyrwać stamtąd dzięki tobie. — uśmiechnął się. — Nie wyjeżdżałam nigdzie od trzech lat. Mam tylko nadzieję, że ostatnie egzaminy dobrze mi poszły. Pragnę dostać się na wymarzoną uczelnię. — Przyjemny wiaterek łaskotał moją twarz. Chłopak słuchał uważnie, dopijając herbatę.

— Na pewno się dostaniesz Reader-san. Jesteś ambitną i inteligentną dziewczyną. — rzekł dostrzegając mój grymas zwątpienia. Jego komplement sprawił, że lekko się speszyłam. 

— A ty Yoh? Co u ciebie było słychać przez tyle lat? — brunet odstawił kubek i założył ręce za głowę. 

— Byłem tu... i tam. Poznałem wielu szamanów, z którymi stoczyłem walki. Zdobyłem przyjaźnie można rzec na całe życie. Muszę przyznać, że przygód mi nie brakowało. — zaśmiał się na ostatnie słowa. Cały on. — Zawsze jednak gdzieś w pamięci miałem przebłysk ciebie. Tęskniłem odkąd tylko wyjechałaś wtedy z naszego miasteczka. Czułem, że się jeszcze spotkamy i się nie myliłem. — wstał spokojnie — A teraz Reader-san zamknij oczy. 

— Huh? — jego słowa mnie zdziwiły. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wyglądał tak niewinnie, ale za tymi kosmykami włosów opadającymi na twarz kryło się coś podejrzanego.

— Proszę, zamknij oczy i nie podglądaj, póki ci nie powiem kiedy.

— Dobrze. — zrobiłam tak jak chciał. Usłyszałam jak otwiera drzwi tarasowe, po czym oddala się po lekko skrzypiącej podłodze w głąb domu. Ciekawe co zamierzał. Mam nadzieję, że mnie nie wystraszy czy coś. Nawet jeśli by to zrobił, doigrałby się rewanżu. Słyszałam dochodzące kroki. Wyszedł na taras i usiadł z powrotem na hamaku.

Yoh? Nie żeby coś, ale zaczynam się bać. — pomyślałam.

— Już możesz. — rzekł. Otworzyłam oczy, które powędrowały automatycznie w jego kierunku, a po chwili na rzecz trzymającą w rękach. Nagle w jednej chwili poczułam potężną falę emocji. Zdziwienie mieszające się z zaskoczeniem, wzruszenie z wdziecznością. Nawet niedowierzanie z uwielbieniem. Otóż na kolanach miał starą gitarę, jeszcze po moim dziadku. Gdy umarł, instrument powędrował do mnie. Nie miałam jednak czasu, by się nim zająć.

— O mój Boże! — usiadłam zaraz obok niego, starając się przy okazji nas nie wywrócić. — Nie wierzę, że jeszcze ją masz! — przejechałam po gładkim drewnie. — Myślałam, że wyrzuciłam ją lub nawet została spalona. A tu proszę, ocalała w nie najgorszym stanie. — zerknęłam na Yoh. W tamtym momencie nie mogłam powstrzymać łez. Przytuliłam przyjaciela mocno, a on odwzajemnił uścisk. Czułam jak oboje jesteśmy szczęśliwi, a powodów było wiele.

— Przypadkiem udało mi się ją znaleźć w piwnicy w moim domu w dzieciństwie. Pamiętam, jak wtedy ją tam schowałaś, po czym już nigdy do niej nie weszłaś. Muszę przyznać, że gitara przeszła swoje przez tyle lat, ale przetrwała. — podniósł dumnie lekko głowę. — Nawet starałem się na niej coś zagrać, ale struny były do wymiany. Potem gdy je nastroiłem, wyglądała i brzmiała o wiele lepiej. — Ułożył sobie wygodniej na kolanach gotów, by zacząć grać.

— Umiesz? — spytałam pozytywnie zaskoczona. Biorąc pod uwagę fakt, że Yoh interesuje się muzyką odkąd był dzieckiem, granie na gitarze musiało być dla niego łatwizną. Uśmiechnął się szczerze w odpowiedzi. Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.

          Jego palce wędrowały po gryfie, przeskakując progi. Brzdąkał delikatnie wprawiając w drgania każdą strunę. Dźwięki wydobywające się z wnętrza przypominały melodię, którą skądś kojarzyłam. Przymknęłam oczy i się rozmarzyłam przez chwilę. To było tak przyjemne dla uszu. Gitara to jeden z moich ulubieńców, jeśli chodzi o gust muzyczny. Akustyczne wykonania są tak wypełnione magią już samą w sobie. 

          Odkąd mój dziadek pogrywał sobie od czasu do czasu, chciałam się nauczyć na niej grać. Jednak odczuwałam później pewną blokadę. Myślałam, że nie podołam, że to nie dla mnie, nie nadaję się i nie mam talentu. Mimo to uwielbiałam lekcje, których udzielał mi dziadek. Świetnie się bawiłam, a on cierpliwie przekazywał sekrety muzyczne. Wiem, że zostanie mi po nim pamiątka, chociaż w postaci ukochanego przez nas troje instrumentu. 

          Ściska mnie w klatce piersiowej na myśl o tym, że zaniedbałam, wręcz wyrzuciłam go z pamięci po tym jak się przeprowadziliśmy z rodzicami do większego miasta, w dodatku położonego w Europie. To się wydarzyło już po tym, jak dziadek umarł. Zajęłam się ważniejszymi sprawami ludzi zabieganych i zestresowanych. Ambicja motywowała mnie w górę; chciałam coś osiągnąć w życiu i by rodzice byli ze mnie dumni. Mam nadzieję, że słowa Yoh okażą się prawdą. Marzyłam o tej uczelni od początku gimnazjum, dlatego starałam się spełniać swoje wysoko postawione wymagania. Ledwo mi się udawało je osiągnąć, ale na końcu napierała mnie duma z tego, co zrobiłam swoją ciężką pracą. W końcu nadszedł ostatni rok liceum, w tym najważniejsze egzaminy, które będą decydowały o studiach. Muszę przyznać, że nigdy w życiu nie stresowałam się tak bardzo w moim życiu. Po trudnych przypadkach i zwątpieniach napisałam najlepiej jak potrafiłam. Bez wsparcia rodziców i korespondencji listowej z Yoh nie wiem czy bym przetrwała to piekło. Cieszę się, że to już wszystko za mną. Mogę odpoczywać ze spokojnym sumieniem na moich najdłuższych dotychczas wakacjach. Nie zamierzam tego zmarnować.

Nie zauważyłam kiedy chłopak przestał grać. Patrzył na mnie zaskoczony, gdyż spływały mi po policzkach łzy. 

— Reader-san? — zapytał niepewnie. — Co się dzieje? Dlaczego płaczesz? — odstawił na bok instrument.

— T-to nic. — czułam jak głos mi się załamywał. — Wiele wspomnień łączy ze mną ta gitara, a teraz wszystko mi się przypomniało z nią związane i... i... — Nie powstrzymywałam już emocji. Brunet przytulił mnie, głaszcząc po głowie. Objęłam go w pasie, ściskając w rękach jego koszulę. Nie mogłam już tak dłużej żyć. Świadomość, że rozstałam się z naprawdę bliskimi osobami w moim życiu, strasznie bolało. Tak bardzo tęskniłam za moim przyjacielem. Tak brakowało mi najważniejszej rzeczy, pozostawioną mi przez dziadka, która mi go przypominała. Odnalazłam po latach to, co porzuciłam i nie chciałam nigdzie się stamtąd ruszać.

— Brakowało mi ciebie, Reader. — Yoh wtulił się we mnie mocniej. — Przez tyle lat. Tak się cieszę, że jesteś tutaj. — szepnął, po czym słyszałam jak pociąga nosem. Również się trochę rozkleił. Miałam wrażenie, że to dość intymne pokazywać swoje uczucia, nawet bliższej osobie. Czuliśmy się jednak w tej sytuacji swobodnie. Gorsze rzeczy przechodziliśmy jak byliśmy młodsi. Trwaliśmy tak jeszcze przez dłuższą chwilę. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa.

— No już, nie płacz. — puścił mnie i starł z policzków łzy. Chwycił gitarę. — Może teraz ty spróbujesz? Nauczę cię.

— Dobrze. — uśmiechnęłam się. Położyłam ją na swoich kolanach i objęłam. Chłopak opowiedział mi co mógł o instrumencie, budowie i co do czego służy. Kierował mnie pokazując jak należy przytrzymywać struny i które z nich wprawiać w ruch. Zeszło nam aż do wieczora, po czym poszliśmy szykować kolację. Po jego pierwszej lekcji czułam się znacznie lepiej, nie obyło się bez śmiechu.

          Jedliśmy przy tym samym stole na dworze, z rozstawionymi świeczkami dla klimatu. Mieliśmy zamiar jeszcze podziwiać gwiazdy, dzisiaj bodajże była maksymalna aktywność roju Perseidów. Nie chciałam tego przegapić, a w tych rejonach niebo prezentowało się wręcz nieziemsko. Całe wysypane migotającymi ciałami niebieskimi z domieszką widocznej Drogi Mlecznej. Zapierało dech w piersiach.

          Po kilku wytrwałych tygodniach gra na gitarze szła, można rzec, nie najgorzej. Na początku moje brzdąkanie było tragiczne. Drgania czasami słyszalnie czyste, to znowu fałszowanie. Muszę przyznać, że nie miałam specjalnie muzycznego słuchu, ale to mi nie przeszkadzało. Bolały mnie opuszki palców przez mocne naciskanie na struny, ale Yoh powiedział, że tak ma być i na starcie zawsze tak jest, zanim się dłonie przyzwyczają. Czuję, że warto mimo wszystko próbować dalej i ćwiczyć. Zależało mi bardzo na tym, by umieć posługiwać się gitarą. W końcu to jedno z moich jeszcze niespełnionych marzeń.

⁎⁎⁎⁎⁎⁎

∼∼∼ A/N ∼∼∼

Jak obiecałam, tak się pojawił i one shot. Jestem z niego dumna. Liczba słów to 1883! (≧∇≦)/

Naszła mnie wizja w odcieniach brązowych, estetycznych, po khaki i pomarańcz. Stąd pomysł na zrobienie opowiadania w tym klimacie. Do Yoh pasuje gitara, co tu dużo mówić.

Jak zawsze otwarta na Wasze zdanie(˶′◡‵˶)

Dziękuję za przeczytanie (ノ'ヮ')ノ*: ・゚

Wspaniałego dnia/nocy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro