Okrutna Prawda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Harry*
Obudziłem się na łóżku obok Miony, która jeszcze słodko spała. Jej twarz była niewidoczna poprzez  burzę brązowych loków. Pomyślałem, że jest słodka jak tak śpi. Usłyszałem nagle jak pani Pomfry krząta się po skrzydle szpitalnym. Po chwili kobieta do nas podeszła, spojrzała na śpiącą Hermione i zapytała mnie jak tam wczorajszy wieczór filmowy. Zdziwiło mnie jej pytanie, bo zazwyczaj nie interesowała się takimi rzeczami, ale odpowiedziałem jej że dobrze. Ona się uśmiechnęła i podała mi potrzebne eliksiry, a następnie oznajmiła że dzisiaj wychodzę z tego miejsca. Z jednej strony bardzo się ucieszyłem, ale z drugiej było mi przykro że muszę zostawić tu moją dziewczynę. Myślałem Tak jeszcze chwilę gdy nagle usłyszałem cichutkie
-Dzień dobry.
Spojrzałem na dziewczynę i z uśmiechem odpowiedziałem jej
-Dzień dobry księżniczko.
- Harry Ja nie jestem księżniczką. Odpowiedziała i zrobiła minę jak mała dziewczynka.
Wiedziałem że nie przepadała za tym określeniem ale ja ją tak nazywałem. Oboje się przekomarzaliśmy i bardzo to lubiliśmy.
-Dla mnie zawsze będziesz księżniczką.
- No niech Ci będzie. Usłyszałem te słowa i zauważyłem jak coraz bardziej się do siebie zbliżamy. Nasze twarze dzieliły centymetry, gdy w końcu zaczęliśmy się całować.

Hermiona*
Zaczęłam się całować z Harrym. Było mi tak dobrze. Kochałam go i to nie podlegało niczemu. Wiedziałam jednak, że czeka mnie dziś rozmowa z dyrektorkiem. Trwaliśmy tak jeszcze chwilę, gdy ja nagle się od niego oderwałam.
-Ej! Krzyknął chłopak
-Haha!! Zaśmiałam się i powiedziałam że później to skończymy. Uwielbiałam się z nim droczyć. Nagle odezwał się Harry.
-Muszę Ci o czymś powiedzieć.
- Tak Harry? Bałam się o co może chodzić. Czyżby w jakiś sposób dowiedział się prawdy?
- Pani Pomfry oznajmiła mi dzisiaj, że mogę o godzinie 13.00 opuścić skrzydło szpitalne. Mówił z lekkim strachem w głosie. Bał się że dziewczyna się zmartwi.
- To super. I W tym momencie dałam mu buziaka w policzek. Oba nasze ciała lekko zadrżały i przeszedł je cudowny dreszcz.
- Nie jesteś zła?
-Zła? Ale za co? Że już wychodzisz? Dla Ciebie to super wiadomość. Mówiłam z szerokim uśmiechem na ustach.
- Szkoda że nie wychodzimy stąd razem. Powiedział.
- Ja też żałuję. Nawet nie wiesz jak mi przykro, że muszę tu jeszcze zostać. Zanudzę się na śmierć.
- Nie umieram mi tu. Będę cię  odwiedzać i Gin z Ronem pewnie też. Może być?
- Dobrze. Obiecujesz kochanie ?
- No jasne. Muszę już iść. Pa. I wyszedł.
-Będę pamiętać. Pozdrów ode mnie Rona i Ginny. Ok?
-Ok. Przyjdę do ciebie po lekcjach. A jak tam się czujesz moja piękna?
-Dziękuję. Już lepiej, chociaż pani Pomfry mówi że jestem jeszcze mocno chora. Zaśmiałam się na te słowa.
-Później cię o wszystko wypytam. Do zobaczenia później. Kocham Cię.
-Do zobaczenia Harry. Ja też Cię kocham. No dobrze dobrze potem mnie przepytasz ,,tato".
I W tej chwili Harry wyszedł A ja zostałam sama. Z jednej strony bardzo chciałam żeby był tu ktoś ze mną bo czas w tym miejscu dłuży się niemiłosiernie, ale z drugiej było mi na rękę że już opuścił to miejsce, bo nie dowie się o mojej rozmowie z Dumbledorem.

Nadeszła w końcu godzina mojej rozmowy. Strasznie się stresowałam ale postanowiłam że nie zrezygnuje. Ubrałam się, lekko pomalowałam i tak jak mi kazano zawołałam pielęgniarkę. Posadzono mnie na wózku i dowieziono prosto do kamiennej himery. Wypowiedziałam hasło, które wcześniej podał mi dyrektor czyli dropsy cytrynowe. Musiałam zejść z wózka i stanęłam na kamiennych schodach, które zawiozły mnie na samą górę do gabinetu Dumbledora.
-Witam Panno Grenger. Co panią do mnie sprowadza? Powiedział z uśmiechem starzec.
-Dzień dobry prof. Dumbledore. Ja miałam przyjść na naszą rozmowę o tej mojej wizji.
-A tak. Proszę usiąść. Powiedział już poważniej.
Usiadłam i czekam aż Drops coś powie. W końcu się doczekałam. Bałam się tej rozmowy, a do tego jeszcze strasznie słabo się czułam i bolał mnie już zagojony bok.
-Proszę mi opowiedzieć wszystko czego się pani dowiedziała. Hermiono nic nie omijaj. Powiedz mi wszystko.
- Dobrze. Więc to było tak:
Najpierw poszłam wieczorem spać, potem jakby przeniosłam się do bogatego dworu. Tam spotkałam sam pan wie kogo, który zaczął mi mówić że jestem jego zaginioną córką. Powiedział mi że niedługo przyjdzie czas i dołączę do niego. Że stanę się śmierciożerczynią i będę musiała zabić Harrego, żeby ożywić moją matkę Juliette. Potem wizja jakby się rozpłynęła i się obudziłam. Została mi jednak blizna na szyji.

Pokaż drogie dziecko. No i pokazałam kreskę, która okazała się być nie groźna, lecz to musiał być znak. Panno Granger. Jest pani niestety córką samego lorda Voldemorta. Jeszcze chwilę wszystko mi dokładnie opisał i opowiedział, a ja się popłakałam.
-Dlaczego ja? Córką jego? Jak ja to powiem Harremu? Jak na to zareaguje? A Ginny? Miałam tyle pytań bez odpowiedzi. Musiałam to sprawdzić i powiedzieć im prawdę.
-Proszę  już iść Panno Granger. Spotkamy się tu za tydzień o tej samej porze. Dowiem się czegoś i Ci wszystko wyjaśnię dobrze ?
-Dobrze. Dowidzienia. I wyszłam..

Po zakończonej rozmowie z Dumbledorem chciałam się udać do PWG ( pokoju wspólnego Gryffindoru.) Aby zrobić niespodziankę moim przyjaciołom, a w szczególności Harremu. Wiedziałam że właśnie skończył lekcje i na pewno pójdzie do dormitorium, a następnie jak obiecał do mnie do skrzydła szpitalnego. Niestety wózka już nie było więc zostały mi tylko nogi. Stanęłam, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam powoli iść. Dobrze że byłam normalnie ubrana, bo gdyby nie to napewno ktoś zgłosił by nauczycielom że wymknęłam się ze szpitala. Szłam, szłam i było coraz lepiej, gdy poczułam ból w boku i upadłam. Wiedziałam, od pani Pomfry, że teraz często będzie się  tak działo, bo dostałam najpotężniejszą klątwą czarnomagiczną. Boli ale muszę wstać dla nich pomyślałam i się podniosłam. Doszłam w końcu do drzwi pokoju wspólnego, wypowiedziałam hasło i weszłam. Widziałam zdziwienie na mój widok na twarzach kolegów i koleżanek. Wszyscy bardzo cieszyli się że do nich przyszłam i myśleli że już na stałe mnie wypuszczono. Zaczęli mnie brać na ręce i podnosić do góry. Po paru minutach poprosiłam ich aby mnie postawili na ziemi, bo muszę do kogoś iść. Wszyscy zaczęli krzyczeć ooo albo Uuu. W końcu jednak mnie przepuścili i poszłam do dormitorium Ginny. Gdy otworzyłam drzwi A ona mnie zauważyła zaczęła piszczeć i skakać jak mała dziewczynka.
-Hermiona. Hermiona. Hermiona! wróciłaś. Boże jak się cieszę . Zostajesz już na stałe?

- Niestety muszę wracać do skrzydła. Można powiedzieć że się wymknęłam pani Pomfry i od razu przyszłam do ciebie. Tak się cieszę że Cię widzę.

-Zostaniesz na noc? A może w ogóle nie wracaj?dobrze się czujesz?

- No dobra zostanę. Czuję się dobrze tylko strasznie co jakiś czas boli mnie bok i wtedy upadam albo mdleje, lecz nie martw się. To przechodzi. Zostanę na noc. chętnie bym została już na stałe ale raczej zauważą moją nieobecność. No ale spróbować możemy. Zostanę tu tak długo jak się tylko da. Pójdę normalnie na lekcje, a dzisiaj w nocy może urządzimy sobie babski wieczór?

- No super! Jasne! Jutro obie jeszcze odpuścimy zajęcia A od wtorku normalnie pójdziemy co Ty na to?

-Ok. Jesteśmy umówione.

-A Herm Harry już wie, że wróciłaś?

- Nie. Narazie nie.

- No to dalej. Chodź! On cały dzień gadał tylko o tobie. Napewno będzie w niebo wzięty gdy cię zobaczy. I poszłyśmy obie do pokoju Rona i mojego chłopaka.

No to jesteśmy Hermi . Pukaj!
Zapukałam lekko w drzwi, a w nich stanął zdziwiony Harry. Hermiona?co Ty tu robisz kochanie?

-Przyszłam do Ginny. Podeszłam do niego i się mocno przytuliłam. Zaczęliśmy się całować, a Ginny krzyknęła tak zwane ooo. Po tej upojnej chwili mój ukochany podniósł mnie do góry iż zaczęliśmy się kręcić w kółko. Gdy postawił mnie na ziemi przytuliłam się do niego ponownie, lecz po chwili poczułam przeszywający ból i upadłam na ziemię.  Zemdlałam.

-Hermiona! Co Ci jest? mówił to nie kto inny jak Harry.

-Ona mówiła mi że będzie tak czasem miała i że mam się nie martwić tylko chwilę poczekać. Daj jej szanse.

No dobrze- mruknąłem i razem z Ginny czekałem czy Hermi się ocknie. Po paru minutach odzyskała przytomność.
- Harry. Musimy porozmawiać.
-Dobrze. I poprosiliśmy Ginny aby na chwilę wyszła.
-Więc co się stało kochanie? Zapytał zmartwiony chłopak.
- Ja.. Ja muszę Ci coś ważnego powiedzieć. Harry.. yy.. bo ja jestem córką. Przerwałam. Nie mogło mi to przejść przez gardło.
-Kogo córką? Państwa Granger prawda?
-niedawno  się dowiedziałam że nie. A dziś dostałam stu procentową pewność. Ja jestem Harry córką Voldemorta.
-C..co? Zająknął się.
-Wiem że to trudne. Ja też nie mogę w to uwierzyć. Ale wiedz że jeśli teraz mnie zostawisz,  to nie będę miała do ciebie żalu. W końcu mój ojciec zabił Ci rodziców. Ja przepraszam.
- Ale jak to możliwe? Skąd Ty to wiesz? Ja... Hermiono pamiętaj, że nigdy cię nie zostawię. I nie przepraszaj za nie swoje czyny.
-Dowiedziałam się w wizji. On mi to powiedział, a dziś Dumbledore to potwierdził.  Harry. Ja się boję. Wyszeptałam, zaczęłam płakać i mocno wtuliłam się w jego tors.
-już dobrze. Usłyszałam  przy moim uchu głos mojego chłopaka. Nie bój się. Że mną nic ci się nie stanie. obiecuję.
-Dziekuje że  jesteś. Mruknęłam I jeszcze bardziej się przytuliłam.
-A co z tobą?
-Powiedział mi że ja zostanę główną śmierciożerczynią i cię zabije. Ale nie martw sie. Nie zrobię tego.

-Ty taka  nie jesteś. Kocham Cię. Będzie dobrze.
-Dziękuję że mnie nie odtrąciłeś. Ja też Cię kocham.
-A teraz idź pogadaj z Ginny.
I poszłam. Przyjęła to nawet nieźle, nie była zła, więc to chyba dobrze. Oni wszyscy we mnie wierzą. Nie mogę ich zawieść. Nadszedł wieczór, a ja z Ginny miałam babski wieczór. Oglądaliśmy filmy, obżerałyśmy się słodyczami i gadaliśmy co chwilę się śmiejąc. Tak minęła nam cała noc, a dzień spędziliśmy śpiąc. Dopiero o 18.00 Harry nas obudził i powiedział że mamy iść na kolację. Uszykowałyśmy się i poszłyśmy. Było jak zawsze wesoło. Potem poszłam do Ginny, położyłam się na łóżku i odpłynęłam w krainę morfeusza.

Przepraszam że tak długo czekaliście. Komentujcie i gwiazdkujcie. Liczę na was kochani❤🥰😘😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro