/ 𝘊𝘈𝘓𝘔 \

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Syriusz przetarł swoje zmęczone oczy. Przewrócił się na bok, już automatycznie sprawdzając czy na łóżku obok leżał on. Zdębiał, kiedy zobaczył pustą pościel i ciemność za oknem. Usiadł szybko, rozejrzał się po pokoju, choć w ciemnościach ledwo cokolwiek widać. Z ciekawości spojrzał na zegar.

Trzecia czterdzieści siedem.

Zmrużył oczy, wstał z łóżka, aby podkradnąć się do szuflady Jamesa. Bezwstydnie wyciągnął z niej mapę, chwycił swą różdżkę i wypowiedział cicho zaklęcie.

— Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. 

Pierwszym co po tym zrobił było całkowite otworzenie palcem. Z góry do dołu przejeżdżał palcem w poszukiwaniu znanego mu nazwiska. Ominął jedynie dormitora Gryffindoru, ponieważ tam go już nie było. Myślał, że przeklnie głośno nie zauważając nic.

Jako założyciele mapy nie byli widoczni dla kogokolwiek, jednakże kiedy szukali siebie, już owszem. Aczkolwiek nie musiał się martwić, by ta nie trafiła w niepowołane ręce, skoro trzyma ją tuż przed swym nosem. Uderzył pięścią o podłogę, będąc wyraźnie zirytowanym. Wilkołak zapewne siedział w Pokoju Życzeń, bo gdzie by indziej.

Chciał już zbierać się i pójść po niego. Wypomnieć mu wszystko co zrobił przez całe życie, dodając jak go kocha, lecz na samym końcu i tak by zgrywał wkurzonego dupka - którym zresztą teraz był.

Jednakże coś mu przeszkodziło.

Pewien dźwięk.

Pewien znany mu dźwięk.

Drzwi łazienki otworzyły się, a za nimi wyłonił się szatyn.

— Syriusz... co ty, do cholery, robisz?

— Co ty robiłeś?

— Siku.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro