/ 𝘎𝘖𝘖𝘋𝘉𝘠𝘌 \
— ... zapewne i tak byś mnie nie posłuchał — dokończył wkurzony Remus.
— Posłuchałbym... — mruknął Black, starając się rozluźnić atmosferę.
— Gdybyś powiedział to samo mi, co ja tobie, to okazałbym zrozumienie, ponieważ ja bym cię wysłuchał — rzekł chłodnym tonem. — Zrobiłbym to co byś chciał.
— Ale...
— Zniszczyłeś to wszystko sam, samolubne.
Syriusz wyprostował się mocno, czując uderzenie w klatce piersiowej. Jego brzuch ściskał się mocno, pomimo obojętnej miny, którą zachował.
— Remus...
— To tylko zasady, które musiałeś złamać... — westchnął wilkołak, kręcąc głową, jakby nie potrafił uwierzyć w to, że drugi nie mógł nie złamać chociażby jednej zasady.
— Co to ma do- Jakim cudem zasady mają tutaj znaczenie? Czy ty tego nie widzisz? Wyjaśnij mi to, wyjaś-
— Zasady teraz nie mają znaczenia! — wykrzyknął pełen złości Lupin. — Zejdź z moich oczu.
— Naprawdę chcesz kłócić się o taką głupią rzecz?
Szatyn wziął głośno powietrze, powstrzymując łzy, które chciały wylecieć z jego oczu.
— Zabrałeś mi jedyną rzecz jaką miałem...
Syriusz zacisnął wargi, spoglądając w bok, ponieważ nie był w stanie spojrzeć prosto w zaszklone oczy zielonookiego.
— Jedyną rzecz — powtórzył Remus. — Żegnaj, Łapo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro