XXX. Podróż zycia -część czwarta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wierzę, że to już trzydziesty rozdział <3333 Zanim go przeczytacie, zajrzyjcie do punktu drugiego w opisie i dopiero tu wróćcie. Jazda, będzie szybko bo połowę mam w zeszycie hihi.

Uwaga: Za pewne widzieliście ten piękny filmik. Trochę pozmieniałam w jego czasie xD Enjoy!

Victoria

Tłumy na lotnisku, były tak wielkie, że ledwo widziałam ich koniec. Ludzie pchali się do bramek, krzyczeli, piszczeli i wymachiwali zdjęciami chłopaków. Ponad połowa to były dziewczyny i nic dziwnego. 

My z dziewczynami zasiadłyśmy już w samochodzie, aby nie budzić dodatkowych sensacji i trochę odetchnąć. Po kilkunastu godzinach siedzenia na tyłku, miałam ochotę przejść się na jakiś spacer, ale na razie nie zostało mi nic innego jak czekać. 

A teraz byłam bardzo niecierpliwa - zbliżał się wieczór i umówiliśmy się z Rogerem, na wspólną kąpiel. Na samą myśl zaczęłam się uśmiechać i znacząco przegryzać wargę.

- Zjadłabym nutelle - marudzi Susan. Jako że siedzę w środkowym rzędzie razem z Juliet, odwracamy się w jej stronę i krytycznie na nią patrzymy. Jeszcze dwie godziny temu miała ochotę na kukurydzę z nutellą. 

Nasza przyjaciółka, jeszcze nigdy tak nas nie wkurzała, ale staramy się opanować bo wiemy co może być skutkiem jej wiecznego wywodu na temat jedzenia i bólu. Sam Brian chyba też to zauważył, ale na razie nie odezwał się ani słowem.

- Czekaj - mówi Pauline i grzebie w swoim plecaku. Po chwili wyjmuje z niego ogromny słoik czekoaldowej idylli, czyli nutelli.

- Pojebało cię? 

- No co? - prycha i otwiera słoik, a oczy Susan aż błyszczą.

- Przepuścili cię z tym do samolotu? - Juliet również jest w szoku.

- Zluzujcie majty kochane, takie rzeczy trzeba umieć przemycać. Chyba nie sądziłyście, że ruszę się z domu bez jedzenia? - śmieje się, po czym wyjmuje dwie plastikowe łyżki z macdonalda - Bon Apetit - zanurza łyżkę w kremie, a Susan idzie w jej ślady. My za to znacząco patrzymy na siebie z Juliet i wiemy że to będzie dłuuuugi tydzień.

Mijają kolejne trzy godziny, abyśmy coś zjedli, wrócili w całości do hotelu i ogarnęli się. Kiedy dowiedziałam się że będziemy mieć apartamenty z panoramą Tokyo, zaczęłam skakać ze szcześcia.

- Wow! - rzucam bagaże w progu i podbiegam do dużych, szklanych okien które ciągną się od podłogi aż do sufitu i widać zza nich najprawdziwszy widok na stolicę Japonii. Pełno budynków, piętrzy się na sobie, jakby była jednością, jest pełno różowych drzew i oczywiście słynna wieża Eiffla. Oj, nie wiem czy starczy mi pamięci na aparacie. 

Odwracam się i lustruje wzrokiem całe pomiesczenie - przed drzwiami głównymi jest podest, którego schody prowadzą do wielkiego salonu z wypasioną kanapą, telewizorem i wielkim kandelabrem. Obok drzwi głównych znajdują się kolejne i domyślam się że to łazienka. Na przeciwko salonu, znajduje się pokój schowany za ścianą. 

Powoli podchodzę obok niej i podpieram się o nią. Widzę ogromne łóżko, z satynową pościelą w kolorze purpury. Ciemny zaułek, oświetlają tylko dwie lampki, wiszące nad nocnymi stolikami.

Nagle ktoś łapie mnie w pasie od tyłu i czuje na swojej szyi gorący oddech.

- To co? Idziemy się kąpać? - Roger uwodzicielsko szepcze mi do ucha, a ja się uśmiecham.

- Tak - mruczę w odpowiedzi.

Koncerty zaczynają się za dwa dni, czyli w czwartek. Jutro zwiedzamy stolice, a po kilku dniach koncertowania, chłopacy zostali zaproszeni na oficjalną degustację herbaty. Ja z Juliet, dałaybyśmy się za to pokroić.  

Stwierdzamy  że na początek, zabawimy się w " romantyczny basen". Wskakujemy do wielkiej wanny w strojach kąpielowych, ale zamiast robić coś grubszego, jaramy się pianą. Roger robi mi z niej czuprynę, a ja mu brodę i obaj mamy z tego niezły ubaw. 

W powietrzu unosi się egzotyczny zapch olejków, które wykorzytaliśmy do naszej kąpieli, światło jest do połowy przygaszone i pali się nawet kilka świeczek, a my w takim nastroju mamy taką zabawę, jak świnka w błocie.

Ale myślę, że na tym róznież polega związek. Na śmianiu się z głupot, na żartowaniu, na kłóceniu się i całowaniu na zgodę. Na rozmawianiu o wszytkim i o niczym. Na podejmowaniu, ważnych życiowych decyzji, takich jak dziecko, po takie łatwe jak co jemy na kolację.

Nagle zaprzestajemy zabawy i kiedy Roger jeszcze trochę podśmiechuje, ja przypatruje mu się.

Kiedy go widzę, mam przed oczami tyle wspomnień.

Nie sypiam z młodszymi fankami, pierwsza sprzeczka, pierwszy pocałunek, pierwsze Kocham Cię. Dzień kiedy przeszył mnie swoim lazurowym wzrokiem, zapadnie mi w pamięci jako jeden z najlepszych w moim życiu.

- Kocham cię - wyszeptuje cichutko, ale Roger doskonale mnie słyszy. Jego mokre, blond włosy wpadają mu na twarz, więc leciutko je odgarniam .

Spogląda w moje oczy i gładzi mój policzek. Jest w tym tyle czułości. 

- Ja też. Nigdy nie kochałem nikogo bardziej niż ciebie - wplata mi dłoń we włosy i przyciąga płynnym ruchem.

Siadam mu między nogami i oplatam się wokół jego ciała, jak jakiś miś koala. Gładzę jego twarde plecy, kiedy on walczy z zapięciem od mojego stanika. Czuje jak temperatura w pomieszczeniu wzrasta, mimo tego że woda już dawno ostygła.

Nagle słyszymy cholernie donośne walenie w drzwi.

- Kurwa mać, czego oni znowu chcą - mruczy Roger, a do moich uszu dochodzi stłumiony krzyk Freddiego:

- Roger szybko!

- To chyba coś ważnego - wyłaże z wanny i owijam się ręcznikiem. Roger z pewnym ociągnięciem idzie w moje ślady. 

Natychmiast otwieram drzwi, za którymi stoi Fred i Pauline. Obaj są odsztrzeleni, jak szczury na otwarcie kanału, czyli chyba ma wydarzyć się jakaś ważna sytuacja.

- Za dziesięć minut wyjeżdżamy! Jest uroczysty bankiet, z okazji naszego przylotu! No i ktoś musi odebrać te złote płyty! - Freddie żywo gestykuluje. 

- Cholera, zapomniałem. Zaraz zejdziemy.

Oczy bolą mnie od ciągłych fleszy, kiedy chłopaki odbierają złote płyty, ale z drugiej strony robi mi to dobre oświetlenie, kiedy ja strzelam fotki.

Stoimy z boku i udajemy zwykłe fanki, ale niezbyt to nam się udaje, kiedy jakaś dziewczyna podchodzi do naszych chłopców i robiąc sobie zdjęcia, całuje po kolei każdego z nich w policzek. Udajemy że nas to nie rusza, ale w środku eksplodujemy z zazdrości. Oprócz Pauli, która równo się z nas nabija, ale my skutecznie to ignorujemy.

Na bankiecie nie ma już fanek, co bardzo mnie cieszy.

Jestem tak dumna z mojego mężczyzny, który tak bosko wygląda w niebieskim kolorze, podkreślającym jego oczy. Jego fryzura jest lekko rozczochrana, ale to tylko dodaje mu uroku.

- Gratulacje skarbie- obejmuje go wokół szyi, a on przyciąga mnie do siebie i oddajemy sobie długi, namiętny pocałunek.

- Japierdole, ci znowu się liżą jak dwa glonojady - komentuje głośno Pauline.

- Spierdalaj - odparowuje. Nawet nie spoglądam w jej stronę, tylko dalej całuje mojego Rogera. Mojego...

Potem wlewamy szampana do naszego krwiobiegu i gadamy z przeróżnymi osobami. Gratuluję również Freddiemu, Johnowi i Brianowi. Wszyscy zajadamy się serwowanymi przysmaki i podziwiamy nagrody chłopaków.

To takie małe rzeczy, a jestem szczęśliwa jak nigdy wcześniej.

Juliet
Dwa dni później...

- Ej, a jakby Roger przywalił tak tym gongiem w głowę Victorii, to może wróciłby jej mózg? - Pauline znowu się nabija, wskazując wielki gong za perkusją Rogera.

Od wydania Bohrap, zestaw sceniczny chłopaków, nieźle się wzbogacił, a ich stroje są coraz bardziej pomysłowe - Freddie ma bufiasstą koszulę, sterczącą na wszystkie strony, a Brian ubrał się dosyć podobnie. Roger założył skórzaną kurtkę bez rękawów i żadnej koszulki, a mój John to taki trochę Bad boy, w białej koszulce i skórzanej kurtce. Wszytko to możemy oglądać zza sceny i dokumentować ile chcemy.

Koncert ledwo co się zaczyna, a tłum już zaczyna nieludzko skandować i krzyczeć " Queen! Queen! Queen! Queen!". Chyba musimy się do tego przyzwyczaić.

- Kocham to, mogłabym ich oglądać godzinami i nigdy mi się to nie znudzi - Victoria uśmiecha się, nie odrywając wzroku od sceny.

Patrzę na nich, potem na tłum i uświadamiam sobie, jak wiele się zmieniło. Jak spokojne Doing All Right czy ogniste Keep Yourself Alive, zamieniło się na prawdziwą noc w operze. Jak czterech niepozornych chłopaków, grających co weekend w podrzędnych barach, zasłużyło sobie na miano gwiazd. Jak ludzie zaczęli ich doceniać i kochać.

- Ja też- mówię i przytulam się do niej.

Victoria
Dwa dni później...

Kiedy dowiedziałam się że w ten weekend chłopaki nie koncertują, byłam w niebo wzięta.

Myślałam nad tym kolejne cztery dni, rozmawiałam jeszcze z Rogerem na ten temat i doszłam do wniosku że chce to zrobić. Chcę mu oddać swój pierwszy raz.

Cały apartamentowiec obstawiłam w kazidełkach o zapachu lawendy i pomarańczy, wybrałam moją najlepszą koronkową bieliznę - chciałam aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Może przesadzałam, ale romantyczki zawsze przesadzają.

Podczas tych moich przygotowań, nasunęły się obawy - może będzie zbyt zmęczony aby chcieć cokolwiek robić? A może on się rozmyślił? Cholera, nie przewidziałam takich opcji...

Z tymi obawami czekam jak na szpilkach na jego powrót. Ze zdenerwowania przygryzam wargę i zaciskam pięści, aż bieleją mi kłykcie.

Jak bardzo to boli? Może powinnam była spytać Susan?

Kiedy drzwi się otwierają, wstaje jak poparzona, a mój nastrój zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni - jaram się jak dziecko.

- Cześć - witam się z nim szybkim pocałunkiem.

- Cześć kochanie. Daj mi piętnaście minutek, wykąpie się i możemy obejrzeć jakiś film.

Jeśli uważasz to za film... - myślę.

- Dobrze - mówię rozpromieniona i wracam na kanapę.

- Ale ładnie pachnie - mówi Roger, krzątając się po pomieszczeniu. Po chwili znika za łazienkowymi drzwiami, a we mnie ponownie narasta napięcie.

Próbuje rozluźnić rozszarpane nerwy, patrząc na krajobraz za szybami. Widzę stąd Japońską wieżę Eiffla, a kolorowe drzewa lawirują między budynkami czy ulicami.

Mówiłam już to i powtórzę wiele razy - Tokyo jest piękne i tak pełne życia.

Nie mija nawet umawiane piętnaście minut, a Roger jest z powrotem - ma na sobie dresowe spodnie, tylko i wyłącznie, a na szyii przewieszony ręcznik którym wyciera wilgotne włosy.

Cholera jasna, czy on próbuje ułatwić mi zadanie?

- Co tam? - siada obok mnie i rzuca ręcznik, na fotel obok.

- Jesteś zmęczony? - pytam nie patrząc na niego. Ale z ciebie tchórz Victorio...

- Tylko trochę- łapie mnie w pasie i teraz muszę odwrócić głowę w jego stronę - Nie na tyle, aby nie poświęcić ci czasu kochanie.

Bez słowa siadam na nim okrakiem i ujmuje jego twarz w moje dłonie. Wpijam się w jego usta, nie dając mu nawet złapać tchu.

Pieszcze jego rozgrzane usta, najlepiej jak potrafię, a on jedną ręką gładzi mi plecy, drugą za to lekko ściska moje udo.

Po dłuższej chwili pytam:

- Idziemy do łóżka? Chłodno tu - uśmiecham się zawiadacko, a w jego oczach widzę ten błysk, błysk pożądania.

Nie przestając mnie całować, bierze mnie na ramiona i prowadzi do zaciemnionej sypialni.

Kładzie mnie na łóżko i zawisa nade mną. Nie wytrzymuje tej presji, jaką na mnie wywiera tym swoim spojrzeniem, i tego jak bardzo tego pragnę, więc bawię się jego gumką przy spodniach.

- Victoria, jesteś pewna że tego chcesz? - mruczy cicho.

- Nigdy nie pragnęłam niczego bardziej - patrzę mu prosto w oczy - A ty? - patrzę na niego z pod przymrużonych powiek.

- A ja? A ja trochę się boję - wyznaje, nerwowo chichocząc, a jego słowa wprowadzają mnie w nie mały szok.

Roger powoli wsuwa jedną dłoń pod mój podkoszulek, a mnie przechodzą przyjemne dreszcze i drżę pod jego dotykiem. Jak on to robi?

- Czego się boisz? - szepce i gładze go po policzku.

- Teoretycznie rzecz biorąc, to również mój pierwszy raz - głośno przełyka ślinę - Wszytkie te kobiety które spotykałem, były doświadczone, lecz ty... Boję się że cię skrzywdzę...

Jego troska sprawia, że moje serduszko tańczy z radości.

- Roger, ufam ci...

To go chyba przekonuje.

Myślałam że Roger od razu przejdzie do ostrej roboty, tymczasem on robiera mnie tak wolno, jakby się tym rozkoszował . Doprowadza mnie tym do istnego szaleństwa.

Rozbawia mnie kiedy walczy z zapięciem od stanika, zupełnie jak w wannie. Chichoczę i tym razem pomagam mu w rozpięciu tego egzemplarza.

Roger odkrywa moje nagie piersi, a ja natychmiast strzelam buraka - moje ciało nie jest aż tak perfekcyjne, mam rozstępy i kilka blizn po zabiegach. Kiedy on jednak patrzy na mnie w tej okazałości, mówi tylko ochrypłe:

- Boże, jaka ty jesteś piękna.

Uśmiecham się szeroko.

Roger jeszcze mnie całuje, głaszcze po brzuchu, a potem pozwalam pozbyć mu się dolnej części mojej garderoby.

Mój oddech staje się niespokojny i czuje jak temperatura w pokoju, wzrasta w każdym momencie - a przecież jeszcze nic takiego niby nie zrobił.

Wzdycham z rozkoszy, kiedy pocałunkami zjeżdża na mój brzuch w którym roi się od motyli.

Jejku, jak on na mnie działa...

- Jesteś pewna? - patrzy mi czule w oczy.

Jakim prawem mogłabym odmówić? Kiedy nasze ciała są tak blisko i kiedy nasze podniecone spojrzenia krzyżują się ze sobą.

- Tak - mówię cicho, ale pewnie.

Zamykam oczy, kiedy on zsuwa z siebie dresy.

Z każdym nowym dotykiem, każdym nowym pocałunkiem, czuję jak tego pragnie. Nie jest napalony czy coś takiego, on po prostu bardzo tego chcę.

Obejmuje go szczelnie wokół szyii i pozwalam oddać mu się w całości.

Kiedy nagle jednak czuje go w sobie, wszytkie czułości odchodzą na dalszy plan. Tak bardzo rwie mnie w środku, że muszę zacisnąć dłonie na satynowej pościeli. Ból przepływa przez moje ciało, docierając do koniuszków palców u stóp.

Dla niego warto...

- Przepraszam - mówi mi cicho, w prost do ucha.

- Nie przepraszaj. Kiedyś musi być ten pierwszy raz - zdobywam się na słaby uśmiech, kiedy z moich ust wydaje się jęk.

Mimo że jeszcze przez chwilę mnie boli, czuje to jak Roger jest delikatny i wcale nie przeszkadza mu to że musi taki być. Wręcz odczuwam że mu się to podoba.

Po chwili z moich ust wydają się kolejne pojękiwania, a jeszcze potem, ból gdzieś  wyparowuje i zastępuje go cudowna przyjemność. Jakby ból był pierwszą fazą, kokonem z którego powstaje potem motyl rozkoszy.

Zalewa mnie frenezja, wraz z przyjemnym ciepłem które czuje w brzuchu. Wplatam dłoń w jego włosy i przybliżam jego twarz do mojej.

- Chciałabym zawsze z tobą być  - sapie w moje usta.

- Nie ma sprawy - śmieje się, po czym oplatam go nogami i całuje.

Roger chyba ogarnia że może pozwolić sobie na więcej, bo przez cały czas trzymał ręce na wodzy, a teraz jego prawa dłoń błądzi po moim ciele, ponownie sprawiając ten cudowny dreszcz.

Jego ręka jedzie po moim biodrze, aby na końcu znaleźć się na mojej piersi. Zaczyna ją ugniatać, a po jego pomrukiwniach sądzę że bardzo mu się to podoba. I mi również.

Przestaje go całować i zaczynam muskać jego szyje - czyli to co mój Roger uwielbia najbardziej.

Nagle słyszę kroki i przysięgam że staje mi serce.

- Roger - dyszę, ale on chyba mnie nie słyszy.

- Ej, co wy śpi... - słyszę Freddiego, który wydaje okrzyk przerażenia. Wybiega do salonu.

Roger wychodzi ze mnie tak gwałtownie że syczę z bólu. Natychmiast nakrywa nas kołdrą pod którą się chowam.

- Nie słyszałeś o czymś takim jak pukanie?! - słyszę stłumione krzyki Rogera. Jest wściekły.

I ja też.

" Dzięki Fred za urozmaicenie mi mojego pierwszego razu. Nie było, kuźwa, takiej potrzeby " - myślę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro