XXXI.Zdrada

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Juliet

Czytamy wspólnie z Johnem książke, dyskutując na temat głupstwa głównej bohaterki. Robimy to przy akompaniancie basu na którym John brzdęka jakieś nieokreślone dźwięki, które roznoszą się po pomieszczeniu. Panuje bardzo relaksująca atmosfera, kiedy do naszego pokoju wpada nagle Pauline:

- O kurwa! - wykrzykuje.

Zrywam się z kanapy, a koc którym się okrywałam spada na podłogę. John odkłada instrument i również się podnosi.

- Co się stało Paula? - podchodzę do niej. Na jej twarzy maluje się szok.

- Nasze obawy się spełniły - patrzy mi w oczy.

- Co? - pytam głupio, marszcząc brwi. Czuje dłoń Johna na swoim ramieniu. Nakrywam ją swoją reką.

- Susan jest w ciąży.

Nagle szok i niedowierzanie ogarniają moje ciało. Otwieram usta i zakrywam je dłonią. Nie mogę w to uwierzyć.

Ta myśl którą odsuwałam od siebie tak długo, w końcu mnie dopadała. Chyba bym od niej nie uciekła.

- Chodź do niej, niemiłosiernie ryczy.

- Mam iść z wami? - pyta John, a kiedy patrzę na jego twarz, widzę jak bardzo się martwi.

- Nie, lepiej żebyśmy same to załatwiły - całuje go w policzek, po czym obie wychodzimy.

Idziemy długim, ciepło oświetlonym korytarzem i z każdą chwilą przyspieszamy kroku.

- Kiedy się dowiedziała? - pytam.

- Może jakieś piętnaście minut temu? Pogadałam z nią i od razu popędziła do apteki.

- Jejuśku - nie mieści mi się to w głowie.

W końcu znajdujemy się na końcu korytarza i wchodzimy do apartamentowca Susan i Briana. Jest identyczny jak nasz oraz Tori i Rogera.

W oczy rzuca mi się Brian siedzący na kanapie, z załamanymi rękami i spuszczoną głową. Kiedy nas zauważa, zrywa się jak szalony.

- Jak dobrze że jesteście. A gdzie Victoria?

- Freddie po nią poszedł. Jak z nią? - pyta Paula.

- Nadal nic mi nie poweidziała, a jej stan jest opłakany - zakłada dłonie na biodra - Pomóżcie mi i jej, proszę - mówi błagalnie.

Drzwi znowu się otwierają i do pokoju wbiega Freddie.

Zaczyna biegać, wrzeszczeć i kryzczeć.

- Fred! Ogarnij kopare! - gani go Pauline.

- Kurwa! Co się zobaczyło, już się nie odzobaczy! - siada skulony na podłodze - Widziałem tyłęk Rogera!

- Co? - wykrztuszam tylko.

- Nasi złotowłosi postanowili urządzić seks-penetrację ! - krzyczy przerażony.

- O czym ty pitolisz?! Ogarnij się! - Paula łapie go za nadgarstek i pomaga wstać.

- Czekaj, to znaczy że oni byli no wiesz - Brian gestykuluje dłońmi - W tej sytuacji, a ty nawet nie raczyłeś zapukać?

- A po co? Roger to mój najlepszy przyajciel - Freddie wzrusza ramionami.

Stwierdzam że muszę w końcu zobaczyć co u Susan.

Zmierzając do sypialni, słyszę jeszcze jak John krzyczy: Idiota!

Szokuje mnie to, ale tam nie wracam.

W sypialni jest ciemno, ale kiedy wyostrzam wzrok widzę kontury mojej przyjaciółki na tafli ciemności.

- Oh, Susan - mówię i zapalam jedną z lampek. Zmierzając w jej kierunku, nadeptuje na coś. Okazuje się że to test ciążowy.

Gdy biorę go w ręce i daje pod światło, widzę dwie intesywne kreski, które zazwyczaj powodują wielką radość. Nie w przyapdku Susan.

- Co sobie pomyślą na studiach? - pyta i podnosi głowę. Z salonu dobiegają nas krzyki, ale nie wiele mnie one teraz obchodzą.

Gdy widzę jej włosy, przyklejone do twarzy za sprawą łez, która jest cała czerwona aż mam ochotę odwrócić wzrok.

Zamiast tego siadam po turecku obok niej i przyciągam do siebie.

- Że jestem dziwką - pociąga nosem.

- Przestań gadać głupoty - karcę ją.

- Kiedy to prawda! - wyrywa się z mojego uścisku i oskarżycielsko na mnie patrzy - Brian miał rację! Pospieszyłam się i teraz mam. Idiotka! - chowa głowę między nogami.

Nieoczekiwanie pojawiają się Pauline i Victoria.

Tori jest w samym szlafroku, a jej policzki są całe czerwone. Czy ona też to zrobiła?

- Susan - Victoria od razu ją przytula.

- Co ja mam zrobić? - szlocha Susan, nie podnosząc nawet głowy.

- Teoretycznie to chyba nawet nie jest płód - podejmuje Pauline.

- Paula! Ty bezuczuciowa szkarlatyno, jak możesz tak mówić?! - krzyczy Tori.

- Victoria - patrzę na nią - Czy ty... No wiesz...

Muszę o to zapytać, muszę być pewna jednak odpowiada mi cisza, ale po twarzy Tori widzę że to prawda.

- Czy ty... - Susan podnosi głowę - Czy ty zrobiłaś to z Rogerem?

Victoria wstaje i patrzy na nas wszystkie.

- Tak, ale... - zanim zdąży zakończyć Susan wybucha:

- Dałaś mu się?! Jak mogłaś? Zapewniam cię że gdy ten twój debil się dowie, porzuci cię w cholere! - wstaje i wymierza palcem w Victorie - I znajdzie sobie inną - prycha.

Oczy Tori zapełniają się łzami.

Kiedy Paula chce coś powiedzieć, Victoria wyjmuje z kieszeni pudełeczko i podstawia je pod nosem Susan:

- Wiesz co to jest? Tabletki antykoncepcyjne - opuszcza ręke i zaczyna płakać, bo cała drży - Bardzo dużo o tym czytałam, nie chciałam mieć chociaż zagrożenia ciąży więc kupiłam wszystko co trzeba. Z Rogerem bardzo uważaliśmy. I gówno wiesz o tym co jest między nami! - krzyczy i wybiega z sypialni.

Natychmiast zmierzam za nią, aby zobaczyć jak podchodzi do Briana i mówi:

- Koniecznie potem powiedz, czy chłopiec czy dziewczynka. Gratulacje przyszły ojcze - klepie go po ramieniu i wybiega z pomieszczenia. Roger rzuca się w bieg za nią.

Czuje dziwnę kłucie w oczach i kiedy je przecieram, mam mokre ręce. Ja płacze? Ja przecież nigdy nie płacze.

Victoria

Ostatni koncert sprawił że przez chwilę zapomniałam o tym, co się właściwie wydarzyło.

Cieszyłam się jak dziecko, kiedy energia chłopaków biła tak mocno, że ją w sobie poczułam. Nie mogłam się napatrzeć, jak ich włosy latały na wszystkie strony świata gdy grali lub tańczyli. Przez cały występ, uśmiech nie schodził mi z twarzy.

Brian wcale nie przejął się dzieckiem - wręcz przeciwnie. On jest w niebowzięty, perspektywą lulania dzieciaka do snu czy bawienia się z nim właśnie teraz, jest dla niego rzeczą niesamowitą.

Jakby nie patrzeć, jest prawie pięć lat starszy od Susan i być może zaczyna się w nim budzić ojcowski gen. Chyba że już się obudził.

Jednak kłótnia moja i Susan, nie rozeszła się po kościach. Powiedziałabym, że rozeszła się po nas wszystkich.

Gdy ja i Susan jesteśmy blisko siebie, atmosfera staje się gęsta i nikt nie wie, co właściwie ma poczynić.

Minęły dwa dni, pojutrze wylatujemy a ona dalej nie przyczyniła się do tego aby mnie przeprosić. Dla Rogera za to, stała się " wrogiem narodowym numer jeden".

Co jak co, ale ja nawet w jednym procencie, nie czuje się winna i jeśli myśli, że znowu wymiękne i podam jej dłoń do zgody, grubo się myli. Boli mnie to, że musi być tak jak jest, ale to po prostu nie moja wina. Do niczego się nie przyznam.

Tylko podczas degustacji herbaty, wszytkie złe emocje, na chwilę ulatują. Strzelam fotki chłopakom z ubocza, a chwilę potem, dowiadujemy się że również zostałyśmy zaproszone.

W tym momencie nawet nie obchodzi mnie to, że musimy usiąść w odpowiedniej kolejności co do chłopaków i że siedzę obok Susan.

Liczy się to że najprawdziwsze Japonki, uczą mnie pić prawdziwej japońskiej herbaty. Pogoda jest świetna, świeci słońce, jest lekki wiatr który sprawia przyjemne orzeźwienie, a herbata pieści moje podniebienie i koi duszę.

I tak jak przy chłopakach było pełno paparazzi - to już normalka - to przy nas, szybko się zwinęli.

Chłopcy dostali również jo-ja, którym zaczęli jarać się jak małe dzieci.

Kilku fotografów zostało, aby udokumentować wrażenia chłopaków po koncertowaniu w Japonii.

Uważnie przyglądałyśmy się każdemu z nich, to jak mówią i się zachowują.

A biła od nich niesamowita radość i widać było to jak bardzo się przyjaźnią.

- Cześć tutaj Brian, chcę podziękować wszystkim, za tak świetnie spędzony czas. Dziękujemy za prezenty - pokazuje jojo, a Roger tymczasem lata w tą, i w te za nim, jakby był jakimś ptakiem - i za niesamowity hałas na koncercie.

Następnie występuje Freddie, który poprawia znacząco włosy i zaczyna wypowiedź w swój charakterystyczny sposób " Dobrze dziewczęta i chłopcy ". Roger i John, mają za to za jego plecami niezły ubaw i Freddie chyba to zauważa, bo udziela mu się śmiech.

John wygląda jak niewinny chłopczyk, gdy zaczyna się uśmiechać i dziękować wszytkim za wspaniałe koncerty. Gdy mówi że spędzili tu świetnie czas, Roger wychyla głowę do obiektywu i znacząco nią macha. Można powiedzieć że jest w każdej możliwej wypowiedzi.

Gdy przychodzi jego kolej, jest jak zwykle niesamowicie pewny siebie z tym swoim zabójczym uśmiechem. Fred również postanawia urozmaicić jego wypowiedź, bo kiedy Rog szczerzy zęby, on udaje że mu je czyści.

Są tacy naturalni gdy to mówią, roześmiani, pełni życia i widać że naprawdę dumni ze swoich fanów. W Wielkiej Brytanii byli mniej entuzjastyczni.

Potem na życzenie Freddiego, zamykają całe centrum handlowe i jest tylko i wyłącznie do naszego użytku.

Znajduje wręcz perfekcyjne kimono dla mojej siostry- z jasno- fioletowymi kwiatami i ciemno niebieskimi refleksami. Oprócz tego kupuje kilka pamiętek dla siebie, do domu, przyprawy oraz kimono dla siebie i mojej mamy.

Potem idziemy się zajadać azjatyckim jedzeniem, gdzie chłopaki poruszają temat pieniędzy- szybko się on urywa, jednak słyszę że chodzi o coś poważnego, związanego z ich karierą i wiem że do tego wrócą. Prędzej czy później...

Pod sam wieczór, idziemy do hotelowego baru aby opić sukces. To znaczy idę ja, Roger, Paula, Freddie, Juliet i John. Wiadomo co z pozostałą dwójką.

Ludzi jest mało, bo kręci się sama elita, a ceny drinków zwalają mnie z nóg. My na szczęście, trunki i inne specyfiki mamy za darmo.

Pół godziny później Juliet i John się zbierają, a Freddie nie wiem jakin cudem wyciąga Paule na parkiet. Domyślam się że to za sprawą procentów.

- Zaraz wrócę- mówię do Rogera i dopijam drinka.

Dziś mój mężczyzna nie opiera się pokusie i wydaje mi się że nie jest nawet wstawiony.

Moja podróż do łazienki zlatuje mi trochę dłużej, kiedy uświadamiam sobie że wszystkie kabiny są zajęte. Potem jeszcze muszę poprawić włosy, które dziś żyją własnym życiem, nawilżyć usta i dopiero mogę wyjść.

Kiedy jednak to robię, nie jestem taka pewna czy tego chciałam. Chyba zaraz wybuchne. Albo ze złości, albo ze smutku, zależy co przyjdzie pierwsze.

Przy siedzeniu Rogera kręci się jakaś laska i nie byłoby w tym nic dziwnego- jest przystojny jak cholera- gdyby nie to że jego ręka, zwisa gdzieś poniżej jej krzyża. I wcale mu nie przeszkadza jej obecność.

Ostentacyjnie do niej podchodzę i dźgam palcem w plecy.

- Kochana, chyba pomyliłaś miejsca. To miejsce jest ekslusywane, dla eksklusywnych ludzi - mówi łamaną angielzczyzną, nie wymawiając "z". Jest Japonka, o śniadej skórze i grubych czarnych włosach. Dorównuje mi wzrostem dzięki szpilkom.

- No właśnie widzę jak ekskluzywne, skoro cię tu wypuścili- prycham. Mam dość tej szopki, co oni robili kiedy mnie tu nie było? Narasta we mnie iskra złości.

- Victoria... - mówi Roger, ale ta natychmiast mu przerywa:

- Kochana, możesz już stąd iść? Nie widzisz że ten słodki blondasek woli mnie?

Nie wiem czy to prawda, to co ona mówi nie musi być prawdą. Ale jej słowa sprawiają że coś we mnie pęka. Czuje że to moja ostatnia bariera wrażliwości, której mocno się trzymałam, a która teraz wali się we mnie i sprawia że wpadam do oceanu rozpaczy.

Nie zwracam uwagi na niczyje słowa i natychmiast rzucam się w bieg przed sobą.

Ktoś mógłby pomyśleć że jestem tchórzem. Że powinnam była walczyć o mojego Rogera.

Ale widać było że ta dziewczyna mu nie przeszkadza, a dodatkowo moja bariera rozpadła się przez wcześniejszą sytuację z Susan. Była już naruszona i były w niej pękniecia. Wystarczył mały ruch, aby runęła na kawałki.

Nagle na kogoś wpadam i nie widzę kto to przez łzy. Jednak rozpoznaje ją po głosie.

- Victoria?

To Susan.

☆☆☆☆☆☆

Tu nie miało tego być, ale powiem że życzę Wam wspaniałego dnia, czyli na taki jaki zasługujecie i możecie pisać czy się podobało lub wasze przypuszczenia 😏❤

Ps. Napisałam to w jedną noc, taki miałam przypływ weny ^^

Wasza WigaCroftTaylor 🤠

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro