VIII. Susan

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

11.07.1986, Los Angeles 

Susan 

Nie ma co kryć, uwielbiam być imprezowiczką. Odkąd pamiętam, a dokładniej sięgając do lat gimnazjalnych, wyrzucałam siostrę i rodziców z domu, aby zaszaleć ze znajomymi. Robiłam to od serca, kiedy Juliet wymyśliła imprezy tematyczne. Trzeba było odpowiednio przystroić dom, przygotować odpowiednie przekąski i ludzie mieli przyjść odpowiednio ubrani. To tworzyło niesamowity klimat i ludzie czuli się dobrze, widząc że się postarałyśmy. Wbrew pozorom i wielu upić, moje imprezy były bardzo, bardzo kulturalne. 

Ta tutaj, odbiega od jakiejkolwiek kultury jak Kanada od Włoch. Zupełnie jakby wycięli mnie z innej bajki i wsadzili do nowej, której dotąd nie znałam. Z kreskówkowej postaci, stałam się nagle animowaną graficznie postacią, nad którą inni mają coraz większą kontrolę. Głównie Tommy. 

Znów to robię. Nikogo na świecie nie kocham bardziej niż Briana, dzieci i rodzinę, a jednak siedzę tutaj wśród totalnie obcych mi ludzi i bawię się w najlepsze, nawet nie mając na to konkretnego powodu. Oczywiście, wściekłam się gdy dowiedziałam się o Anicie, rzekomej przyjaciółce mojego męża, ale nie pojechałam tylko z tego powodu. Paula, jak się dowiedziałyśmy, jest kochanką Nikkiego, a Victoria nie potrafiła się odczepić od Vince'a, pomyślałam więc że pojadę z nimi na kilka dni, aby się wyszalały, abym ja ochłonęła i abyśmy wracały do domu, kiedy chłopki wyjeżdżają na trasę. No cóż, nie wszystko idzie zawsze tak, jak planowaliśmy. 

Obecnie tańczę na plaży, ocierając się ciałem o ciało Tommego i widząc jak Vince wyprowadza zapłakaną Victorię z imprezy. Chwilowo przystaje, na co Tommy również przestaje. 

- Hej, co jest. Bawimy się! - próbuje przekonać mnie do zabawy, a ja mimo że jestem pijana, widzę że z moją przyjaciółką jest coś nie tak. 

- Coś jest nie tak - bełkocze, próbując stać na równych nogach, ale ciężko o taki wyczyn, w moim stanie. Czuję coś na pograniczu bólu, a pograniczu odwagi, z rodzaju tych które każą ci robić coś głupiego. Nie myślę logicznie, dlatego gdy widzę jak Vince zakłada Tori buty, znów zaczynam tańczyć. Nie wiem co właściwie robię, ale przekonuje samą siebie że to impreza, na której trzeba się bawić i ja właśnie to robię. Tommy znów uśmiecha się na mój widok. 

Nie wiem kiedy odpłynęłam, ale muzyka szumi mi w uszach. Nie potrafię określić swojego stanu, oprócz tego że mogę potwierdzić moje pijaństwo. Przesadziłam i wiem że Juliet nie będzie zadowolona. Zaczynam czuć z tego powodu wyrzuty sumienia, które mi mówią że zawaliłam i zawiodłam naszą ciężarną przyjaciółkę. I mają rację. 

Nawaliła Paula, nawaliła Victoria, nawaliła Susan. 

☆☆☆☆

Budzi mnie coś gorszego niż budzik, młodsza siostra czy odgłos odkurzacza z dołu. Budzi mnie kac. Czuję jak pęka mi czaszka i jedyne jaki ruch wykonuje, to położenie dłoni na skroniach, więcej nie potrafię wykonać. Mięśnie mnie palą od tańczenia całą noc, a włosy wpadają na każdą możliwą część twarzy i szyi. Czuję się tak parszywie, że mam ochotę znów zasnąć, ale wiem że to niemożliwe. 

Otworzenie oczu staje się wysiłkiem, szczególnie kiedy pod moje powieki przedostają się ostre promienie słoneczne. Przewracam się na bok, jęcząc z bólu i dopiero wtedy unoszę powieki. Muszę wziąć prysznic i doprowadzić się jako człowiek, do stanu używalności. Wstań, Susan - rozkazuje sobie - Wstań.

Dźwigam się na rękach i widząc białą pościel, jestem pewna że trafiłam do hotelu. Jest jeden, szczególny problem bo być może jest to hotel, ale nie w tym którym śpię. Odwracam się, siadając po turecku i odkrywam że pomieszczenie to naprawdę inny hotelowy pokój. Ogarnia mnie przerażenie, zaczynam niespokojnie oddychać i ze strachu o samą swoją osobę, przykrywam się pościelą. Na sobie mam majtki i stanik, mam więc nadzieję że nie zrobiłam nic głupiego, albo gorzej - nikt nie zrobił mi nic głupiego. Czuję się jak w potrzasku, kiedy ktoś nagle wchodzi do pokoju.

- Hej, w końcu wstałaś - Tommy wyciera ręcznikiem rozmierzwione, mokre włosy, czarne jak smoła. Patrzę się na niego, jak czerwony kapturek na wilka, a on do razu to zauważa - Co ci jest?

- Tommy... Czy my... - chcę dokończyć, ale odzywa się jego energetyczny wampir :

- Przespaliśmy się? Tak, a co? 

- Co?! - wydzieram się, zdzierając chyba wszystkie możliwe struny głosowe. Wybiegam z łóżka i zaczynam wyrywać sobie włosy, wpadając w histerię - Przecież masz narzeczoną!

- A ty męża - odpowiada rozbawiony, a ja morduje go wzrokiem. 

- Co cię tak bawi?! - po omacku zbieram moje ciuchy z podłogi wiedząc, że przyjazd tutaj był najgłupszym co mogłam zrobić. Łzy cisną mi się do oczu tumanami, ledwo oddycham, kiedy wciskam na siebie ciuchy z poprzedniego wieczoru. W pewnym momencie upadam i chowając twarz w dłoniach, zaczynam płakać. 

Jestem tak durna, tak naiwna i głupia. Jak mogłam się upić do tego stopnia, że urwał mi się film? Przed oczami mam Briana, jego loczki i zielone oczy oraz dzieci, nasze kopie. Oni wszyscy czekają na mój powrót, czekają aż znów wcielę się w rolę matki i żony, którą przecież tak kocham. Chciałam chronić moje przyjaciółki, a nie umiem ochronić samej siebie. 

Co my właściwie robimy? Gdzie podziała się Paula, której największym przestępstwem było wyrycie nożyczkami napleta na szkolnej ławce? Gdzie jest Victoria, która chowa się po kątach z słuchawkami i książką? Gdzie nasze wypady na skate park, gdzie naszą największą rozrywką było skakanie po rampach? Teraz zdradzamy, upijamy się, dajemy w żyłę, podejmujemy głupie decyzje i zostajemy w niewłaściwych miejscach. 

- Susan, wybacz ale byłem kompletnie spruty - próbuje się tłumaczyć, kiedy rozlega się dźwięk mojej komórki. Z kompletnie nieukojonym, a wręcz podwojonym bólem, potykając się o własne nogi, sięgam po komórkę. 

- Halo? - natychmiast odbieram. 

- Wracam do Londynu - Juliet wita mnie tym stwierdzeniem, kiedy upadam tyłkiem na podłogę - Mam dosyć. 

- Juliet... - wyduszam żałośnie, wiedząc że nie zdadzą się tutaj żadne przeprosiny, czy słowa tłumaczenia. Widzę jak Tommy mi się przygląda i z zakłopotaniem drapie po karku.

- Nie. Tego jest za wiele. Każda z was zwyczajnie przesadza, a tak się składa że noszę pod sercem dziecko i nie mogę dopuścić do tego, aby coś mu się stało. Weźcie się w garść! Jeśli chcecie tak żyć, to chociaż nam to powiedzcie, ale wiedzcie że bardzo się na was zawiodłam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro