Płynąć z prądem jak gówna rynsztokiem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Natalie dogadała się z agencją naszej gwiazdy i dostaliśmy zlecenie na zdjęcia do kampanii strojów kąpielowych. Ale kto by tam zwracał uwagę na strój? Czy w ogóle miała na sobie jakiś? Nie wiem, bo nie na tym skupiłem całą swoją uwagę a na drobnych kroplach spływających po jej ciele kiedy wyłaniała się z wody. Skręcały zwinnie po jej idealnych krzywiznach. I jakby tego było mało w blasku słońca na jej skórze skrzył się piasek niczym złocisty pył. Kurwa co się ze mną dzieje?! No cóż, nic na to nie poradzę winne są jak zwykle moje XY. Tłumaczyłem sobie, że jestem tylko zwykłym facetem. Poprawiłem swoje spodnie w kroku i postanowiłem mimo wszystko przyznać jej rację, była pierdolonym dziełem sztuki. Przynajmniej z zewnątrz. Bo to jej wnętrze pozostawiało wiele do życzenia.

W takich chwilach słabości powtarzałem sobie, że jej podejście do związków wiele ułatwia. To mogła być tylko przyjemna chwila zapomnienia i tyle, ale dzięki Bogu jej cholerny charakterek wybudzał mnie zawsze skutecznie z tych majaków.

- Cholera jasna! Ile jeszcze? Longman skup się bo mi już dupa drętwieje i rzygam tymi wodorostami! Pulitzerowski fotograf psiamać! Jak dla mnie mógłby mieć nawet Nobla...

"Czar prysł. A gdyby tak tylko się nie odzywała. Gdyby trzymała ten swój wredny dzióbek zamknięty..." rozmyślałem.

- Już! Koniec! Zadowolona?! - zawołałem.

- Jak cholera! - Odkrzyknęła wstając z pomocą asystentów, jednocześnie otrzepując się z piasku i oblepiających ją na potrzeby zdjęć wodorostów, krzywiąc się przy tym z obrzydzeniem.

Udała się do rozstawionego na plaży namiotu, w którym się przebierała i gdzie robiono poprawki kiedy odpoczywała w przerwach do zdjęć. Jej asystentka i cała ekipa skakali wokół niej z wiatraczkami, napojami, parasolami osłaniając ją od nadmiaru słońca. Udzieliło się nawet moim chłopakom i przedstawicielom z firmy od strojów kąpielowych, zlecającej tą sesję. Zamiast dbać o kostiumy, oświetlenie i plan zdjęciowy, bardziej dbali o potrzeby modelki. Co ta kobieta robiła z ludźmi?!

- Chcesz obejrzeć ujęcia? - zapytałem podchodząc do monitora. 

Mój sprzęt był rozstawiony w tym samym namiocie. Ale oczywiście zajmował mniej miejsca niż cały ten majdan przeznaczony dla wygód księżniczki.

- Po co?

- Myślałem, że będziesz ciekawa jak wypadłaś... - nawet nie dokończyłem.

- Ja zawsze wypadam dobrze, przecież mam lustro, wiem jak wyglądam - odpowiedziała arogancko i powróciła do swojego telefonu. Pstryknęła sobie selfie pod dziwnym kątem ale bądźmy szczerzy pod każdym wyglądała dobrze i ignorowała mnie nadal. Westchnąłem zrezygnowany i powróciłem do swoich zajęć.

- Co powiecie na drinka wieczorem w barze przy basenie? Ja stawiam, zapraszam wszystkich! - zaproponowałem obwieszczając na zakończenie zdjęć. Oczywiście wszyscy oprócz gwiazdy entuzjastycznie przyjęli zaproszenie.

Z sesją zdjęciową wylądowaliśmy na malowniczej, rajskiej wysepce, wprost jak z wakacyjnych pocztówek. Po jej zakończeniu przenieśliśmy się na ląd żeby przenocować w czterogwiazdkowym hotelu.

Po odświeżeniu, prysznicu i kolacji spotkaliśmy się zgodnie z umową przy basenie. Wszyscy popijali drinki i podziwiali zachodzące słońce. Pojawiła się i nasza gwiazda. Upięła swoje włosy i założyła długą, zwiewną suknię ale jej wyraz twarzy pozostał tak samo znudzony i obojętny. Nawet piękne widoki nie robiły jak widać na niej wrażenia.

- Ładny zachód słońca. Szkoda, że już jutro rano wylatujemy. Nie ma czasu żeby pozwiedzać okolicę - zagadnąłem zajmując leżak obok.

- Myślałam, że po zmroku zrobi się trochę chłodniej, ale nie - burknęła sama do siebie.

- Chcesz coś do picia?

- Moja asystentka się tym zajęła - łaskawie zauważyła moją obecność.

Jak na zawołanie pojawiła się zielonowłosa podając szklankę swojej szefowej po czym oddaliła się zostawiając nas samych.

- Słyszałem, że to był twój pomysł żeby tu przyjechać, podobno sama zaproponowałaś to miejsce - kontynuowałem.

- I co z tego? Chciałam się na chwilę wyrwać z miasta.

- Sądziłem, że chciałaś zwiedzić wyspę. Jest tu coś ciekawego do zobaczenia oprócz tych ładnych widoczków? - kiwnąłem w stronę zatoki przed nami.

Wzruszyła obojętnie ramionami. Niezrażony podjąłem kolejną próbę nawiązania jakiegokolwiek kontaktu.

- A gdzie twój ochroniarz? - rozejrzałem się ale nigdzie go nie było. To dziwne, bo normalnie był jak jej cień kiedy była w pracy a dziś zniknął już w trakcie zdjęć.

- A co cię to obchodzi? Wpadł ci w oko?

- Nie. Tak tylko pytam, myślałem że nie odstępuje cię na krok.

- Źle się czuje, musiał wziąć wolne. Czy coś mi tu według ciebie grozi? - zapytała popijając kolorowego drinka.

- Chyba nie. To całkiem spokojne miejsce i paparazzi nas tu jeszcze nie wyśledzili.

Nawet nie starała się ukryć, że jest znudzona i nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Ignorowała mnie, odpowiadała zdawkowo i nie spojrzała ani raz w moim kierunku. Przyznam szczerze, że moja męska duma trochę na tym cierpiała. Za plecami czułem dla odmiany pożądliwe spojrzenia innych kobiet. Dziewczyna odpowiadająca za kostiumy już zdążyła złożyć mi propozycję spędzenia wspólnej nocy. Tymczasem Milly Joseph nie wyglądała na zainteresowaną, nie żebym chciał po tym jak ją poznałem bliżej. Traktowałem ją jak upierdliwie męczące i nudne zadanie do wykonania, nic poza tym.

Zblazowana, pusta lala gwiazdorzyła przez cały dzień czego się po niej absolutnie spodziewałem, i taką ją już świetnie poznałem, ale wciąż było w niej coś dziwnego, co nie dawało mi spokoju. Była tak różna od tej postaci, którą widziałem na treningach z Ramirezem. Zastanawiałem się wręcz czy to ta sama osoba, która z takim zapałem przyglądała się mojej walce z jej ochroniarzami, kiedy mnie przyłapali podczas obserwacji. I skąd kurwa wiedziała kim jestem?! Kiedy krzyknęła na mnie moim pseudonimem byłem w takim szoku, że straciłem czujność i przyjąłem silny cios od wielkoluda, który w tamtej chwili prawie mnie zamroczył. Ogromny siniak na boku i obite żebra tylko to potwierdzały.

Jedyne wytłumaczenie jakie na to miałem to fakt, że zaprzyjaźniła się ze Swallowową. Być może ta plotkara pochwaliła się, że mnie wynajęła, ale po co? I jak niby wpadła wtedy na pomysł, że to mogę być ja? Wiedziałem, że jestem postacią znaną ale nie w świecie celebrytek?

- Jestem zmęczona idę się położyć - oznajmiła. Podała mi pustą szklankę i sobie poszła.

Ale tej nocy postanowiła mnie jeszcze zaskoczyć swoim dziwnym zachowaniem. Kiedy zapadł zmrok wymknęła się wraz ze swoim bodyguardem z hotelu na wyprawę w głąb lądu i miasteczka. A podobno on się źle czuł a ona miała być zmęczona.

Zawiedziony odwołałem dzisiejszą schadzkę. Zamiast spędzać teraz upojny wieczór z piękną kobietą podążałem za ubranymi na ciemno postaciami. Kolorowe, błyszczące wydanie Milly zastąpiły zwykłe jeansy i t-shirt. Jak rozumiem to taki kamuflaż. Swoją tożsamość starała się dodatkowo ukryć pod czapeczką bejsbolową i za maseczką.

Z każdym krokiem opuszczaliśmy ucywilizowane rejony a zagłębialiśmy się w szemraną ulicę pełną barw, dudniących dźwięków i smrodu rzeczywistości. Rzeczywistości, którą miały zakrywać świecące w ciemnościach neony barów, klubów przed którymi wystawały młode kobiety do towarzystwa, próbujące się dobrze sprzedać turystom.

Milly i jej osiłek co chwilę zatrzymywali się zamieniając słowo z tymi kobietami, pokazując coś na telefonie. Wyglądali jakby czegoś szukali. Wpadłem na grupę zagranicznych imprezowiczów, którzy próbowali mnie wmiksować w ich z tego co się zorientowałem, kawalerski wieczór i kiedy się już od nich uwolniłem okazało się, że gdzieś w tym wszystkim zgubiłem śledzoną parę.

Podążałem dalej na przód opędzając się od ofert ciemnowłosych, jędrnych piękności. Przystanąłem zastanawiając się, w którym kierunku mogli się udać i jedna z kobiet, tych nocnych, kolorowych motyli zarzuciła na mnie swe ramiona, szepcząc do ucha słowa zachęty. Jej ręce zaczęły błądzić pod moją koszulą a język muskał ucho.

- Tu jesteś! - pojawiła się znienacka strącając rękę ciemnookiej piękności jakby przeganiała z mojego ramienia natrętnego owada. - Przestań mnie śledzić! - oznajmiła mi stanowczo acz szeptem do drugiego ucha.

- Nie śledzę cię. Też chciałem się odprężyć po całym dniu pracy i trochę pozwiedzać. Zobaczyłem cię przypadkiem, z daleka i próbowałem dogonić ale zniknęłaś - wytłumaczyłem się. - I możesz mnie już puścić - zwróciłem jej uwagę. Automatycznie zdjęła ze mnie rękę.

- Chciałam cię tylko przestrzec. Nie wiem czy masz świadomość ale ta laska w różowej sukience ma jabłko Adama.

- Chcesz powiedzieć, że to...

- Tak, jeśli nie jesteś fanem takich zabaw to unikaj na tej ulicy tych najpiękniejszych, wysokich kobiet z dużymi stopami i dłońmi. Jeśli nie lubisz połączenia cycków i fiuta w jednym ciele. Chyba, że ci to nie przeszkadza to rób co chcesz.

Ściągnęła maseczkę pod brodę. Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i odpaliła jednego. Byłem od niedawna abstynentem nie poprosiłem więc żeby mnie poczęstowała ale zdawała się też nie mieć ochoty mi proponować.

- Podobno byłaś zmęczona i nie chciałaś zwiedzać.

- Zmieniłam zdanie.

- Gdzie twój ochroniarz? - zapytałem.

- Nie wiem. Może poszedł się zabawić?

- Z jednym z tych... - spojrzałem w stronę piękności w różowej sukience, która nie wydawał mi się już tak piękna jak przed chwilą - ...i cię zostawił? - dokończyłem.

- Potrafię o siebie zadbać.

- Zdążyłem się już o tym przekonać - przyznałem na co przewróciła oczami. - Co tu robicie? Przyszliście w poszukiwaniu tych... egzotycznych doznań?

Dostrzegłem w zacienionym zaułku za jej plecami osiłka ze zdecydowanie wysoką i piękną kobietą. Milly zdaje się, że domyśliła się na co patrzę przesunęła się więc zasłaniając mi scenę. Spojrzała na wyświetlacz trzymanego w ręce telefonu i wsunęła go do kieszeni spodni.

- Skoro już sam sobie odpowiedziałeś na pytanie, po co zadajesz je na głos? - powiedziała i zaciągnęła się. Nie odpowiadałem więc kontynuowała: - Idziesz za mną czy zostajesz? - Ruszyła nie czekając na mają odpowiedź. - A gdzie masz swój aparat? - zapytała, kiedy już podążałem obok niej.

- Jestem po pracy.

- Szkoda, mógłbyś się na coś wreszcie przydać. Pokazać ten syf światu. Chociaż co by to zmieniło... - powiedziała jakby z goryczą i dmuchnęła przed siebie dymem.

- Co masz na myśli? - zapytałem. W odpowiedzi wskazała głową na dzieci bawiące się na ulicy. - Co dzieciaki robią o tej porze w takim miejscu? - Oczywiście miałem swoje przypuszczenia ale byłem ciekaw jej odpowiedzi. 

Nie wiem czemu wciąż w niej szukałem choć krztyny człowieczeństwa. Jakbym chciał się upewnić czy nie postępuję wobec niej niewłaściwie.

- Pracują... - oznajmiła i jeśli mi się nie zdawało to poruszyła szczękami jakby zazgrzytała nimi ze złości. Wydawało mi się czy zobaczyłem przez chwilę kogoś z ludzkimi odruchami? 

- Chcesz powiedzieć, że... - nie dokończyłem bo chociaż nie chciałem tego do siebie dopuścić to dotarła do mnie obrzydliwa prawda. Wiedziałem, że to wkurwiające poczucie bezradności i wyrzutów sumienia, które się znów we mnie zakradło nie pozwolą mi zasnąć tej nocy.

Tchórzliwie odwróciłem głowę i bezradny pełen obrzydzenia do samego siebie poczłapałem dalej. Idąc obok niej miałem to dziwne wrażenie, że mam do czynienia z zupełnie kimś innym niż ta pachnąca, wystrojona, błyszcząca gwiazda, która dopiero co piła ze mną drinka przy zachodzie słońca na hotelowym tarasie. Ale o ile tamta była przewidywalna aż do bólu, ta wersja stanowiła dla mnie cholerną zagadkę.

Czy to ją w jakiś sposób kręciło? Nudziła się, miała wszystko i każdego kogo chciała ale fascynował ją zwykły, brudny i niebezpieczny świat? Dlatego lubiła się wymykać nocami i udawać zwykłego człowieka a ten jej ochroniarz musiał ją naprawdę lubić czy płaciła mu aż tak dobrze, że brał w tym udział? Ich relacja co zdążyłem zauważyć wyglądała na bardzo zażyłą ale jak na razie nigdy nie przekraczała granicy przyjaźni. Stawiałem sobie porządkujące myśli pytania zajmując tymi teoriami swój umysł.

Jak na spacer wieczorową porą zapuszczaliśmy się już chyba za głęboko w nieznane i coraz to bardziej podłe uliczki, gdzie zaczynało brakować oświetlenia a mijane co kawałek, szemrane towarzystwo przyglądało nam się z coraz większym zainteresowaniem. Gwiazdka nic sobie z tego nie robiąc brnęła dalej raz po raz sprawdzając coś na wyświetlaczu swojego telefonu.

Nagle drogę zastąpiło nam trzech typów, których gęby z niepełnym uzębieniem uśmiechały się wcale nie sympatycznie. Zacisnąłem pięści i stanąłem w gotowości do ataku ale to chuchro zasłoniło mnie próbując wytłumaczyć kim jesteśmy.

- Turyści! - krzyknęła i wskazała na nas.

Jakby panowie tego nie wiedzieli. Zdaje się, że właśnie na takich polowali. Jeden z nich wyrwał jej telefon z ręki więc rzuciła się na faceta wyrywając go z powrotem.

- Cofnij się! - krzyknęła do mnie. "A niech więc sobie radzi sama, zobaczymy ile wytrzyma" pomyślałem, uśmiechając się pobłażliwie.

Wyciągnęła pałkę teleskopową, widać była przygotowana na ewentualność jej użycia. Facet dostał prostą w krtań, drugiego kopnęła, potem zrobiła obrót i jej łokieć trafił w splot trzeciego. Cofnąłem się jak nakazała za narożnik jakiegoś budynku. Dobrze się bawiłem patrząc jak okładała ich batonem, jak fruwały pięści i nogi. Gwiazdka była szybka i nader sprytnie unikała ciosów. Kiedy się wreszcie rozprawiła z lokalnymi typkami krzyknęła do nich raz jeszcze:

- Turyści! Sukinsyny jak mówię, że turyści to nie dotykać! Tylko wskazać grzecznie drogę! - Jakby rozumieli.

Podniosła swój telefon, który wytrącili jej w trakcie walki i zaklęła przecierając ręką zapewne zbitą szybkę. Ukucnęła przy facetach i wyciągnęła przed siebie urządzenie pokazując coś na ekranie.

- Comprende?! Czy no comprende idioci?!

Jeden wskazał kierunek szybkim ruchem głowy, jednocześnie obcierając krew z wargi i plując jej pod stopy.

Dostała wiadomość, odczytała ją nie okazując żadnych emocji.

- Idziesz? - zwróciła się z pytaniem do mnie.

Skuliłem się w sobie udając zszokowanego całym zdarzeniem cywila, bo wykalkulowałem sobie, że odgrywając przy niej rolę ofermy, za którego mnie już miała mogę wskórać więcej, bez wzbudzania podejrzeń.

Kiedy już myślałem, że tylko spacerujemy bez celu zatrzymała się przed wejściem, które szumnie nazywało się spa i oferowało masaże.

- Chodź postawię ci masaż na odprężenie, chcesz? - zaproponowała.

- Tego szukałaś? Ryzykowaliśmy życiem dla salonu masażu?! Hotelowe spa ci nie wystarczy?

Wiedziałem już, że od masaży była wręcz uzależniona.

- Jak ci się nie podoba to się odwal i wracaj sam do hotelu! - rzuciła zdenerwowana nie oglądając się.

W środku przywitały nas kobiety w jednakowych, czerwonych i bardzo kusych sukienkach. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak zwykły salon fryzjerski. Posadziły nas przed lustrami i zaczęły zabiegi składające się z obmywania twarzy, rąk, stóp, masażu oraz maseczki ze świeżo obranego ogórka. Po czym łamanym językiem angielskim wskazały zaplecze, gdzie na specjalnych łóżkach do masażu dokończyły dzieła.

Jedna z kobiet masowała moje ramiona a druga deptała z wyczuciem moje uda, tyłek i krzyż. Odprężającego dzieła dopełniło mycie i nie do opisania masaż głowy. Zanim te zabiegi dobiegły końca wiedziałem już, że zapłaciłbym w tej chwili każdą cenę jaką by sobie zażyczyły i z rozkoszą to jeszcze powtórzył.

Rozliczyłem się i zapytałem o moją towarzyszkę ale nikt nie był mi w stanie odpowiedzieć gdzie się podziała. Poprosiłem więc o wskazanie toalety ale zamiast na poszukiwanie wygódki udałem się na poszukiwanie Milly Joseph.

Zakradłem się w głąb ciemnego korytarza,  nadsłuchując pod drzwiami, aż dotarłem do ostatnich, które ostrożnie uchyliłem. Mimo słabego światła dało się dostrzec, że leżała tam zupełnie naga postać a druga kobieta z tyłu z ogromną pasją masowała jej dolną partię pleców poruszając się przy tym rytmicznie. Tak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Jednak to czego byłem świadkiem nie było zwykłym masażem. Atmosfera gęstniała czy to za sprawą przyciemnionych świateł, dymu kadzidełek czy słyszalnych westchnień i pomruków robiło się intensywniej. Klientka kurczowo zaciskała swoje dłonie na skrajach łóżka do masażu a kobieta za nią przyspieszała, przyspieszała... aż stęknęła i odrzuciła głowę spoglądając zamglonym pełnym satysfakcji wzrokiem w sufit. Postać leżąca przed nią obróciła swoją twarz wykrzywioną w grymasie spełnienia i  zadowolenia. To była Milly Joseph a więc to tak gwiazda zabawia się po godzinach? Alkoholiczka, nie stroniąca od narkotyków seksoholiczka i dewiantka podsumowywałem sobie. A więc tego chciała spróbować?!

Zrobiłem zdjęcie, zamknąłem po cichu drzwi i wycofałem się w głąb korytarza. Po chwili pojawił się jakiś szemrany typ a z nim dziewczynka na oko już nastoletnia ale więcej niż dwanaście, trzynaście lat bym jej nie dał, zwłaszcza, że była chuda i drobna a za nią przyszła jeszcze dwójka młodszych. Zapukał do drzwi, szarpnął dzieckiem i wkrótce wszyscy zniknęli za nimi a mnie zagotowało od domysłów i złości. Znów podszedłem do drzwi ale udało mi się jedynie podsłuchać jak się targują. Na litość boską jak tak można... Ktoś nadchodził, musiałem się oddalić.

Wróciłem na krzesło w poczekalni tego nędznego przybytku. Zastanawiając się co powinienem zrobić? Trzeba było wejść, i udać, że jej szukałem, przerwać to... Czułem wstręt do samego siebie za tą chwilę zawahania i braku reakcji.

Krzesło za karę parzyło mnie wręcz w dupę. Nie mogłem tam dłużej wysiedzieć. Zdecydowałem, zerwałem się z miejsca ale moja towarzyszka pojawiła się w tym momencie odprowadzona przez piękną długowłosą. Wiedziałem już czego szukać szybko więc potwierdziłem moje przypuszczenia po znacznym wybrzuszeniu na szyi i pod krótką sukienką rzekomej kobiety.

Na ulicy dopadł mnie jeszcze jakiś małolat pokazując zdjęcia o wiele za młodych koleżanek i wyuczonymi sloganami starał się je zareklamować co, jak i za ile mogą mi zrobić. Co jest kurwa nie tak z tym światem?! Mój żołądek skręcał się z obrzydzenia i najchętniej pozbyłby się swojej zawartości. A przecież nie było to nic nowego. Już to wszystko widziałem i doświadczyłem będąc w jednostce specjalnej przez dziesięć lat życia nie z takimi rzeczami człowiek się mierzył. I sam nie byłem lepszy.

Pociągałem za spust, łamałem kości i podcinałem gardła ale zawsze powtarzałem sobie, że gdybym tego nie zrobił a przeciwnik by się nie zawahał to ja skończyłbym martwy. Było prościej kiedy wyobrażałem sobie, że walczyłem z bestiami, bo chociaż wiedziałem, że mam do czynienia z czyimś synem, mężem czy bratem ciężko było pojąć, że zwykły człowiek odpowiada za roztrzaskane czaszki, wyprute flaki starców, kobiet czy dzieci. Po tym co widziałem do dziś ciężko mi czasem nawet zamknąć oczy a co dopiero zasnąć. 

Brzydota świata, która nie jest przecież dla mnie niczym nowym znów dała o sobie znać ale widziana na własne oczy, i ta bezradność wobec niej zawsze mnie przytłaczała. W naszych szeregach byli tacy, którzy tego nie wytrzymywali. Byli i tacy, którzy sami stawali się bestiami a może to nie okoliczności ich determinowały, a jedynie wychodziła z nich z czasem ich prawdziwa natura? Nie starałem się tego rozgryźć, starałem się jedynie przetrwać. Jak każdy próbowałem sobie radzić z tym na własny sposób, upychać te mary po zakamarkach umysłu. Zabiegać, zaćwiczyć, zapracować, zapomnieć a najlepiej zapominanie wychodziło mi zawsze wtedy kiedy ryzykowałem swoim życiem. Możesz uciekać w wirtualne odmęty, możesz się otępiać narkotykami alkoholem, zapominać w ramionach i ciasnych udach kochanek ale tak na prawdę pozostaje ci tylko robić swoje i płynąć dalej, płynąć z prądem jak inne gówna tym rynsztokiem.

Do hotelu wróciliśmy pospiesznie, nie odzywając się do siebie. Nie chciałem na nią nawet patrzeć. Zastanawiałem się przez całą drogę jak bardzo była zepsuta? Dla mnie ta osoba była kwintesencją całej obrzydliwości tego miejsca ze swoim idealnym ciałem była jak świecące neony, jak piękne, dojrzałe czerwone jabłko. Kusiła cię zapowiedzią słodyczy ale jej obrzydliwe, robaczywe wnętrze rozczarowywało sprowadzając na ziemię albo i dalej, do samego piekła. A ja wracałem do tego piekła przez nią. Zaglądałem tam coraz częściej podążając za nią tymi krętymi ścieżkami. Nienawidziłem tego a więc i jej.

Połączenie grzechu i obrzydliwości zamknięte w doskonałym opakowaniu. Nie spodziewałem się już po niej niczego dobrego. Niczego co sprawiłoby, że kiedykolwiek chciałbym ją ocalić. Tej nocy dostarczyłem więc Swallowowi kolejnego szczegółowego raportu.

*

- Załatwił wszystko poleci z... - referowała ściszonym głosem asystentka panny Joseph. Gwiazda odchrząknęła reagując na moje wejście na pokład prywatnego odrzutowca. Kobiety wymieniły między sobą spojrzenia, przekazując niemą wiadomość, której treść znały tylko one. Ale przemknęło mi przez myśl, że mogło dotyczyć wczorajszej wyprawy. Czy zielono włosa brała w tym udział? Przebywała ze swoją szefową prawie non stop musiała ją dobrze znać i wiele wiedzieć na jej temat.

Rozejrzałem się po wnętrzu ale Meksykanina nigdzie nie dojrzałem.

- Dziękuję za podwózkę - zagadnąłem. Odpowiedziała bez słów wyuczonym, krzywym uśmiechem i całą swoją uwagę poświęciła asystentce i omawianiu harmonogramu na kolejne dni. Nie przypuszczałem, że będzie on tak długi. Zastanawiałem się jak go zdobyć, wiele by mi ułatwił. Zamiast w ciemno śledzić gwiazdkę wiedziałbym dokładnie gdzie i kiedy jest. Przynajmniej teoretycznie i oficjalnie. Wysłałem wiadomość Kevinowi z sugestią żeby się tym zajął.

- Przestań się na mnie gapić - odezwała się niespodziewanie. Zaskoczyła mnie bo myślałem, że śpi pod tą nasuniętą na oczy satynową maską.

- Nie gapię się! - zaprzeczyłem.

- Akurat. Zawsze czuję kiedy wlepiasz we mnie te swoje lodowate ślepia.

- Jakie? - dopytałem.

- Lodowate - powtórzyła. - Są strasznie niebieskie. Chcesz mnie o coś zapytać?

- Nie - zaprzeczyłem bez zająknięcia.

Ściągnęła swoją maseczkę i popatrzyła na mnie.

- To ja mam pytanie.

- Słucham.

- Masz jakąś obsesję na moim punkcie? - wypaliła.

Zapowietrzyłem się z chwilowej pustki w głowie i zacząłem tylko nerwowo śmiać w odpowiedzi.

- Och proszę cię! Nie jesteś pępkiem świata! - powiedziałem cokolwiek mi ślina przyniosła na język, żeby nie milczeć dłużej jak debil. Naprawdę próbowałem być miły ale zwłaszcza TA jej gwiazdorka strona irytowała mnie cholernie.

- Ledwo się poznaliśmy a pojawiasz się wszędzie tam gdzie ja. Podobno nie zajmowałeś się nigdy sesjami fotograficznymi? - trafiła w punkt.

- I dlatego chciałem spróbować czegoś nowego ale doświadczenie z tobą skutecznie mnie zniechęciło - zapewniłem ją spokojnie, odzyskując rezon. - Poza tym nie pochlebiaj sobie! Miasto wcale nie jest takie wielkie. Obracamy się w podobnych kręgach i poprostu wpadamy na siebie często, a że teraz się już znamy zwracasz na mnie swoją uwagę. Gdybyśmy się nie znali, nie zauważałabyś mnie. Zapewne mnie nie pamiętasz ale spotkaliśmy się już w "Santo beso" po twoich hucznych urodzinach - przywołałem nieszczęsną sytuację, która miała potwierdzić moje wcześniejsze słowa.

- Nie zauważyłam.

- No właśnie! Nie byłaś w stanie ale ja niestety tak - skrzywiłem się z obrzydzeniem na samo wspomnienie. - Nie dało się przejść obojętnie obok tego syfu, który po sobie zostawiliście!

- Co ci do tego?!

- To, że jestem współwłaścicielem hotelu i zależy mi...

- Ja też mam w nim swoje udziały mogę więc robić co zechcę! - No proszę, zaskoczyła mnie.

Postanowiłem się przyjrzeć dokładniej jej biznesom, finansom i udziałom. Może tam znajdę na nią coś ciekawego. Co pozwoli zdeptać tego karalucha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro