III
Bałam się następnego dnia - co możesz powiedzieć. I komu. Usiłowałam nie zdradzić, co działo się w moim umyśle, ale po naszym spotkaniu w lesie była to chyba tajemnica poliszynela.
Musiałaś już widzieć we mnie samobójczynię. Co zamierzałaś z tym zrobić?
Nie spałam. Umysł pracował. Czas. Potrzebowałam czasu, by postanowić, planować, posprzątać, dopisać i zamknąć.
Z drugiej strony to oznaczało spotkanie z tobą, którego zdecydowanie nie chciałam.
Z trzeciej? Z trzeciej to mogło cię uspokoić, nie alarmować i zapewnić, że nie będę miała z tobą kłopotów. Tak. Poczułam się bezpieczna; miałam władzę nad moją sytuacją.
Wyznaczyłam sobie datę.
Tyle że ty, właśnie ty stanowiłaś niekontrolowany czynnik. Ty mogłaś mnie zaskoczyć - i zaskoczyłaś. Natrętna jak szczeniak, narzucałaś mi się i zajmowałaś mój czas, marnując swój. Kino, godziny rozmów telefonicznych, festyn, lody, kawa.
Jak znajdowałaś na to czas? Co musiałaś zaniedbać?
Zapatrzona w siebie, nie zauważałam worów pod twoimi oczami. Ale odpłaciłam ci się choć tym, że doceniłam twój trud.
Wmanipulowałaś mnie w skomplikowaną sytuację. Okazywałaś mi zainteresowanie, prawie tak, jakbyś mogła się ze mną przyjaźnić.
Jakby mogło ci na mnie zależeć.
Nie wiedziałam, jak wyrwać się z twoich szponów; delikatnie cię odsunąć, by móc ruszyć w swoją stronę. W swoją ostatnią drogę.
Spacerowałam po lesie i zawracałam, myśląc, jak mam się do tego wszystkiego zabrać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro