IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Żałowałam, że na końcu ci obiecałam - żyć. Czy to nadal mnie zobowiązywało? Negocjowałyśmy, gdy jeszcze twój żywot nie znajdował się w stanie zagrożenia.

Było dawno. Było dawno i nieprawda. I ciebie już nie ma.

Jednak chciałam być ci wierna, silna dla ciebie i nie chciałam, by moje słowa stały się kłamstwem. Kogo jak kogo, lecz ciebie nie chciałam okłamywać.

Naprawdę nie chciałam. Przepraszam.

Ale w końcu, w miarę kolejnej nieutulonej żałoby, wszystko znów zaczęło tracić sens. Nawet - zwłaszcza - rzeczy związane z tobą.

Nie miał kto ocucić mnie z transu depresji, jak sądziłam. W myślach pożegnałam się z tobą i wróciłam do lasu, w którym cię poznałam.

Wypierałam w głowy twoje wpływy. Siłowałam się z dobrem i szczęściem, które we mnie zaszczepiłaś.

Głupie rzeczy zawsze druzgotały mój kręgosłup moralny. Pierwszy raz jednak głupia rzecz zdołała go poskładać. To wszystko przez ciebie. Uniemożliwiasz spokojną śmierć.

Naszła mnie wizja mojego - naszego - kota. Zapomniałam go nakarmić. Nie znalazłam mu opieki. A na moich rodziców raczej bym nie liczyła.

Potem myślałam o tobie, bo jego czarne futerko głaskałyśmy razem. I znowu odżywała ta myśl, że muszę faktycznie dalej żyć dla ciebie, mimo wszystko, i walczyć.

Szłam dalej. Nie zawróciłam trzynasty raz, wiesz? Trzynaście dla mnie, dwanaście dla ciebie. Nie zawróciłam z tej ponurej ścieżki, nie. Przeszłam bowiem przez cały felerny las wisielców, aż dotarłam na cmentarz.

Zawsze nienawidziłam tego typu miejsc. Nie myślałam, że mogą uspokajać, że można na nich nie płakać, a jedynie w ciszy wspominać.

Odwiedziłam lodziarnię, do której mnie zabrałaś. Siedziałam na naszej ławeczce. Byłam w każdym miejscu, któremu moja pamięć przypisywała jakiekolwiek znaczenie. 

Pamiętałam, co mi mówiłaś. Pamiętałam książki, które podtykałaś mi pod nos, nasączone mądrością oraz siłą stoicyzmu - chyba zaczynały z opóźnieniem działać, choć tyle razy cię wyśmiałam.

Pamiętałam przede wszystkim, jak żyłaś.

Tęsknię.

Tęsknię ze świata żywych, kochanie.

W porządku, przyznaję ci to ostatecznie. Nawet post mortem musiałaś mnie ocalić. Ale i tak jest trzynaście do dwunastu, cholerna idealisto z kompleksem Mesjasza. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro