Mine

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

//Zostawiłeś małe miasteczko, nie oglądając się wstecz//

Po jakim czasie może ci się to znudzić? 

Po jakim czasie jesteś w końcu w stanie dojść do wniosku, że flesze, gazety, okładki, kolejne sesje zdjęciowe i nieudolne próby ukrywania swojego życia prywatnego nie są dla ciebie?

Odpowiedź brzmi, że po bardzo szybko, ale pomimo to, będziesz brnęła w to dalej. Podobno o wiele trudniej jest zejść z drabiny "sławy" niż na nią wejść. Tom powtarzał mi to wiele razy, ale dopóki naprawdę nie zaczęłam żyć tym życiem, myślałam, że nie ma nic trudniejszego niż się do niego dostać. 

//Zastanawiałam się, po co przejmować się miłością skoro ona nigdy nie jest trwała//

Chęć zwolnienia pojawiała się przeważnie w momencie, kiedy uświadamiałam sobie co się wokół mnie dzieje, a także wtedy kiedy się zakochiwałam. Chciałam po prostu usunąć się do cienia choć na chwilę i jak normalna dziewczyna chodzić po mieście ze swoim chłopakiem, nie widząc swoich zdjęć następnego dnia w gazetach. Chciałam spotkać się z moimi przyjaciółkami w piątkową noc i nie dostawać miliona spekulacji odnośnie "zdrady", do której musiało dojść. 

//Wybiegam myślą dalej - razem stawiamy czoła światu
Mam u ciebie szufladę na własne rzeczy
Poznajesz moje sekrety i rozumiesz, dlaczego jestem powściągliwa//

Kolejny tydzień znowu spędzałam w domu Harry'ego w Londynie, co mi po części odpowiadało. Wreszcie mogliśmy spędzać czas razem i wszystkie te rzeczy, tyle, że przeważnie siedzieliśmy w środku. Nie było żadnych spotkań, koncertów, wywiadów, zaklepanych terminów. Niemal czuliśmy się dziwnie. 

Harry jednak nigdy nie potrafił usiedzieć dłużej niż pół godziny w miejscu. 

-Zwariujesz jeśli będziesz o tym myślała aż tyle- powiedział i wstał z kanapy

-Mam wrażenie, że już dawno zwariowałam, wiesz, że dwa dni temu byłam w Paryżu, cztery dni przed tym w Nowym Jorku, a wcześniej w L.A. To był jeden tydzień...

-Musimy gdzieś wyjść. Inaczej przeliczysz to na godziny.

-Prawdopodobnie powinniśmy. Serio chce wyjść gdziekolwiek, ale jak myślę o tych wszystkich ludziach...

-To nie myśl- uśmiechnął się- Wiem, że jesteś tym dłużej obarczona, ale nic nie możemy na to poradzić. Znaczy... Możemy zmienić imiona i wyjechać do Afryki. Wrócimy za jakieś dziesięć lat, kiedy nikt nie będzie nas pamiętał, co ty na to?

-Zapomnieć? O Harry'm Stylesie? Masz gorączkę?- pokręciłam głową- Wiesz, w tym wszystkim chodzi o to, że zależy mi na tobie, a z doświadczenia wiem jakie to wszystko jest trudne. Zwłaszcza na odległość i przez ludzi, którzy próbują to zniszczyć.

-Daliśmy radę przez ostatnie pół roku, to damy i teraz- stwierdził- Uwierz mi, Misty Day, nie ma takich słów, które mnie od ciebie odciągną- uśmiechnął się, całując mnie w policzek- A teraz zbieraj się, napisałem do Lou, że wpadniemy


***

U Louisa ostatecznie pojawiło się trochę więcej osób, a zwykły wieczór we czwórkę zamienił się w mini imprezę.

-Czemu nie chcesz grać, Misty?- zapytał Lou, odchylając głowę w moją stronę

Siedział na podłodze między Harry'm, a Eleanor i trzymał w dłoni butelkę po szampanie 

-Naprawdę nie lubię tej gry- pokręciłam głową, jakoś źle mi się kojarzyła

-No chodź...

-Nie namawiaj jej- odezwał się Harry, a ja rzuciłam mu dziękczynne spojrzenie

-Dobra, grunt, że pożyczasz nam swojego chłopaka

Siedziałam więc, starając się nie przysłuchiwać ich pytaniom i odpowiedziom, ale nie mogłam nic poradzić na to, że mój wzrok uciekał co jakiś czas w stronę nowo poznanej blondynki. Miała na imię Stacey i przyszła z przyjaciółką Eleanor. Co prawda zawsze starałam się nie oceniać ludzi zbyt pochopnie, jako, że mnóstwo różnych osób przewinęło się przez moje życie zaskakując mnie swoimi prawdziwymi twarzami, ale widząc jak raz po raz rzuca długie, zalotne spojrzenia w kierunku Harry'ego, to cholerne uczucie nazywane zazdrością, zaczynało we mnie rosnąć.

//Kiedy to bylo trudne do zniesienia
Tak, tak, to jest to, czym myślałam//

Nie odezwałam się, nie chcąc wyjść na jakąś mega zazdrosną dziewczynę, którą w końcu nigdy nie byłam.

Miałam wrażenie, że Harry już zdążył zorientować się, że Stacey chce zwrócić jego uwagę i uśmiechnął się do niej, ale potem szybko odwrócił wzrok. Wolałabym, żeby raczej dał jej inny znak, ale tego nie zrobił. 

Pytania mijały, czas leciał, aż w końcu upłynęło dobre pół godziny i dobiegła pierwsza. Oni jednak uparcie nie ustawali w swojej grze, dodając kolejne drinki i kolejne coraz to głupsze pytania. W połowie tego Eleanor stwierdziła, że jej się znudziło i usiadła obok mnie i zaczęłyśmy gadac o jakiś głupotach. W końcu i ona rzuciła okiem na Stacey.

-Nie znam jej za dobrze, wiem, że Leigh się czasem z nią widuje, ale nie przypuszczałam, że tu przyjdzie. Zresztą- machnęła ręką- zaprosiliśmy tylko Leigh z Maxem, żeby razem posiedzieć, a ona przywlokła tu ją i Jasona. 

-Nie musisz mi się tłumaczyć przecież- stwierdziłam z delikatnym uśmiechem

-Wiem, ale głupio wyszło. - zmarszczyła brwi i spojrzała na blondynkę- Jesteś bardzo spokojna, ja chyba rozniosłabym już ten dom- zaśmiała się

-Nie wyglądasz- pokręciłam głową

-Hm, wyzywam cię, żebyś pocałował Emmę- powiedział nagle Jason, a ja miałam wrażenie, że swoimi słowami przeciął powietrze.

-Ja pieprze, jaka manipulantka. Powinnaś jej przerwać- oburzyła się Eleanor-Muszę się napić

Westchnęłam cicho i udałam, że zupełnie mnie nie obeszła ta głupia gra, choć jakby można się spodziewać, było inaczej. Pewnie gdybym miała więcej pewności siebie, bo uwierzcie mi w show biznesie wszystko można ukryć, nawet nieśmiałość, wkroczyłabym pomiędzy nich wszystkich i przypomniała Stacey, że Harry nie jest singlem.

Próbowałam grać obojętną na to wszystko i odwrócić wzrok od wszystkiego co się działo na podłodze. Raczej na marne, bo oczy mimowolnie kierowały się w tamta stronę.

Harry wzruszył ramionami, jakby kazali mu jedynie ją przytulić i przysunął się bliżej Stacey,  która założyła na swoją idealna twarz zadziorny uśmieszek,który mnie bardzo drażnił. Sam moment pocałunku nie był taki najgorszy, wbrew wszystkiemu. Znacznie gorzej było kilka sekund później, gdy Stacey przywarła rękami do mojego chłopaka. 

Odwróciłam wzrok, nie będąc w stanie dalej patrzeć na to wszystko i spróbowałam się uspokoić. W tym samym momencie wróciła El z dwoma drinkami i jeden podała mi, a ja byłam jej wdzięczna.

-Chyba mam dość- stwierdziłam jakieś pięć minut później- Wracam do domu

 Eleanor jeszcze raz mnie za to wszystko przeprosiła, ale przypomniałam jej, że w końcu nie zawiniła. Harry był bardziej winny i byłam na niego cholernie zła, że pozwalał na to wszystko przez cały wieczór. W końcu jednak postanowiłam go poinformować, że wracam do domu.

-Czy naprawdę musimy już iść?- spytał podnosząc wzrok

-Nie. Ja powiedziałam, że idę, nie liczę na to,że ty pójdziesz ze mną- mruknęłam

-Liczysz, przecież cię znam, Misty- odparł, a ja miałam ochotę zacząć krzyczeć

-Widocznie nie- westchnęłam i zamiast zacząć krzyczeć wyszłam z pokoju

Słyszałam, że Louis coś mówi do Harry'ego, ale jedyne co naprawdę to zrozumiałam to słowa Jasona:

-Daj jej spokój. Nie ta, to inna


//I pamiętam tę kłótnię, 2.30 nad ranem
Gdy wszystko wymykało nam się z rąk//

Zignorowałam uprzejme propozycje Eleanor, że Lou mnie odprowadzi, albo chociaż zamówią mi taksówkę. Po prostu wyszłam z domu i skierowałam się wzdłuż ulicy, w stronę domu Harry'ego.

Nie liczyłam, że za mną pójdzie, ale poczułam się nieco nieswojo. Jakby nie patrzeć, Harry nawet nie próbował zatrzymać Stacey w swoich próbach i pewnie nic też nie odpowiedział na słowa Jasona, które wbijały się w mój umysł jak igiełki. Był to pierwszy raz, kiedy było mi przez niego przykro. 

Byłam w końcu sama w Londynie, który poznałam tylko dzięki niemu i nie miałam pojęcia co teraz zrobić. Część mnie wiedziała, że dramatyzuje, ale ta sama część przejęła kontrolę nad zdrowym rozsądkiem. Ludzie umysły jednak lubią wyolbrzymiać i użalac się nad sobą. Mimowolnie zaczęłam płakać, ciesząc się, że jest tak późno i ciemno. Małe było prawdopodobieństwo, że kogoś spotkam. A w końcu jaki temat mógłby brzmieć lepiej niż: "Misty Day wychodzi z płaczem z domu przyjaciela Harry'ego Stylesa"?

//Wybiegłam z płaczem, a ty pobiegłeś za mną na ulicę//

-Misty Day, stój!

Jak na zawołanie zatrzymałam się na dźwięk jego głosu, rozchodzący się po ulicy. Powoli odwróciłam się i spojrzałam prosto na niego. Nie okazywał żadnych emocji, w przeciwieństwie do mnie  i nie miałam już pojęcia co o tym myśleć.

//Przygotowałam się na pożegnanie,  bo tylko tego zawsze doświadczałam//

-Co myślisz, że robisz?- zapytał zbliżając się do mnie powolnym krokiem

-Wracam do domu- odpowiedziałam, starając się wytrzeć łzy spływające po mojej twarzy

-Zapłakana i sama? To nie świadczy zbyt dobrze o mnie- pokręcił głową

//I wtedy zaskoczyłeś mnie
Powiedziałeś: Nigdy nie zostawię cię samej//

-Wiem, że pozwoliłem jej na trochę za dużo. Przesadziłem i przepraszam- powiedział patrząc prosto w moje oczy- Ale moja droga Misty Day, czy naprawdę sądziłaś, że dałbym ci wracać samej w środku nocy do domu? Że mógłbym woleć towarzystwo Stacey od twojego? Byłem pewien, że wiesz, że nigdy nie zostawię cię samej

-Nigdy nie byłam i nie będę jedną z tych pewnych dziewczyn. Zawsze mam wątpliwości, zawsze się czymś martwię, zawsze myślę, że nie jestem wystarczająco dobra.

Jego słowa nieco ostudziły nieco moje wybuchowe uczucia, ale nie chciałam, żeby do końca zajęły moją głowę. Zbyt wiele razy składano mi tysiące obietnic a kończyło się jak zawsze. Wolałam, żeby czyny przemawiały głośniej niż słowa. Ale dzisiaj tego nie doświadczyłam.

-Powiedz, że nie mówisz tego serio, Misty

Miałam już coś powiedzieć, ale zamknęłam moje usta i patrzyłam na podmokniętą ulicę. Oczywiście, że miałam to wszystko na myśli. Oczywiście, że wszyscy stwierdziliby, że zartuję. W końcu na tych wszystkich okładkach widzisz promieniejącą osiemnastolatkę z otwartym życiem przed nią. Co z tego, że w większości jest wyretuszowana i wyidealizowana. A prawdziwa dziewczyna spędza całe swoje życie próbując upodobnić się do tego ideału, choć jest to niemożliwe. W większości przypadków kończy się to o wiele gorzej.

Czułam, że Harry przygląda się mojej minie, a gdy zauważył, że nie odpowiedziałam, podszedł do mnie bliżej i chwycił za dłonie, próbując złapać mój wzrok.

-Misty, tak bardzo cię przepraszam

W dalszym ciągu nie wiedziałam co odpowiedzieć. Machnąć ręką i stwierdzić, że nic się nie stało? Stało się. Byłam zraniona i naprawdę słabo wychodziło mi ukrywanie własnych uczuć, pomimo tego cholernego zawodu, który sobie wybrałam.

//Powiedziałeś: Pamiętam, jak siedzieliśmy nad wodą.
I za każdym razem, gdy spoglądam na Ciebie, jest tak jak za pierwszym razem//

-To musiało wyglądać okropnie- dodał po chwili i zdjął swoją marynarkę, aby założyć ją na mnie. Poczułam się nieco lepiej, kiedy Harry objął mnie w pasie, jak to robił zawsze, gdy wokół znajdowało się mnóstwo ludzi- Ale myślałem, że widzisz jak rzucam ci spojrzenia i jak na ciebie patrzę. - zaczął mówić jeszcze wolniej niż miał w zwyczaju- Czasem mam wrażenie, że patrzę tak na ciebie od naszego drugiego spotkania w L.A. To szaleństwo, ale jest prawdziwe

-Tak to prawda- kiwnęłam głową, biorąc głęboki wdech- Ale nie chcę tego więcej oglądać

-Obiecuję ci, że nie będziesz. Jedyna dziewczyna, której potrzebuję w moim życiu, to ta sama, która w dalszym ciągu wymyka się z domu rodziców i jeździ ze mną do Starbucksa o północy- stwierdził i pocałował mnie w policzek- Jesteś najlepszym, co kiedykolwiek miałem, Misty Day. Nie chcę nigdy tego stracić.

"Zakochałem się w ostrożnej córce niedbającego o nic człowieka.

Jesteś najlepszym, co kiedykolwiek miałem"


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro