Our Song

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Chłodny kwiecień 2012 roku przerodził się w piękny i barwny maj, o ile na ulicach Nowego Jorku można zauważyć jakieś barwy, oprócz neonów szyldów i innych rzeczy, które zasyfiają całe to miasto. Ale nawet pomimo to je uwielbiałam i mi to nie przeszkadzało. 

W ciągu ostatniego miesiąca spotkałam Harry'ego może dwa razy i oprócz długich rozmów telefonicznych można by rzecz, że nie mieliśmy kontaktu.

Mogłam się spodziewać, że to będzie tak wyglądać i sam fakt mnie zasmucał. W takich chwilach wolałabym być normalną dziewczyną, spotykającą się z normalnym chłopakiem, robiąc normalne rzeczy, jakie każda normalna para na co dzień robi. Zawsze mogłam pomarzyć.

Całe szczęście Hazz poinformował mnie parę dni wcześniej, że mają dwutygodniową przerwę w trasie i może do mnie wpaść na około tydzień. Było mi to na rękę, bo sama też kończyłam film i wpadałam tylko na jakieś drobne poprawki, a w poniedziałek mieliśmy ostatecznie go skończyć. Nawet nie przypuszczałam, że tak szybko pójdzie tym razem.

Jeśli chodzi o sprawę z George'm, zgodziłam się spotkać z nim dwa razy pod publikę, jednak na spacerze z kubkiem kawy w dłoni się skończyło. Jak się jednak okazało, Geo to naprawdę osoba, z którą można pogadać na każdy temat i się pośmiać, więc utrzymywaliśmy dobre stosunki. Szczerze go polubiłam.

-Co ty na to,żebyśmy wzięli auto i pojechali gdzieś za miasto? - spytał, zwracając moją uwagę

Odwróciłam moją głowę i przyjrzałam mu się. Dopiero co zdążył wejść do domu, a już zaczął wdrażać swoje plany w zycie. Albo choćby próbował.  Zdawało się, że był kompletnym przeciwiństwem mnie. W momencie kiedy ja rozważałam każdy mój krok i analizowałam możliwości, on rzucał całkiem luźną propozycje i po prostu to robił. Podziwiałam go za to.

-Może powinniśmy - kiwnęłam głową, udając, ze żadne "przeciw" we mnie nie narastają jak góra lodowa- To dobry pomysł 

Co miało by pójść źle? Oboje potrzebowaliśmy chwili odpoczynku, wytchnienia. Być może to szansa, która jest dana celowo po to, aby ją wykorzystać.

Harry się uśmiechnął i złożył szybki pocałunek na moim policzku.

-Pakuj się, kochanie 


***

  Wiatr rozwiewał moje rozczochrane włosy na przednim siedzeniu jego samochodu

Jedną dłoń trzyma na kierownicy,A drugą na moim sercu  

Może przez wzgląd na to, jaką osobą był Hazz, sama zaczęłam się zmieniać. I szczerze mówiąc, bardzo podobała mi się ta zmiana. 

Nie miałam dłużej problemu żeby spakować się w jakieś 20 minut, złapać go za rękę i wsiąść do auta, nie dbając o to, czy ktokolwiek nas zobaczy i dokąd zmierzamy. Wszystko co znajdowało się w mojej głowie to: jesteśmy młodzi, spełniamy marzenia i musimy z tego korzystać.

Wydawało mi się,ze w tym zgadzamy się całkowicie.

Postanowiliśmy pojechać gdzieś w stronę wybrzeża, obserwując dokąd nas to zaprowadzi. Świat stał otworem, nie było żadnych granic tamtego dnia.

Harry kierował w dość swobodny sposób, jedną ręke trzymał luźno na kierownicy, a drugą na mojej nodze. Uśmiechnęłam się do siebie, myśląc, że nigdy mu tego nie powiem, ale całkowcie podoba mi się ten sposób podróżowania.

Postanowiłam przerwać ciszę, która po jakiejś chwili nastała i włączyłam radio.

-Hey, I just met you, and this is crazy, but here's my number, so call me maybe 

Z głośnika od razu popłynęła juz bardzo znana i chwytliwa melodia i głos Carly Rae Jepsen.

Byłam już uświadomiona co się zaraz stanie

- Misty, śpiewaj ze mną! - krzyknąl od razu Harry jako wielki fan spiewania w aucie, albo śpiewania gdziekolwiek. Tyle, że przeważnie śpiewał piosenki, których nigdy nie słyszłam -   You took your time with the call

Patrzyłam na niego przez chwilę i pewnie w innych sytuacjach zachowałabym się inaczej, ale miałam bardzo dobry humor i stwierdziłam, że trzeba było z tego korzystać. Poza tym wiedziałam, że w jego towarzystwie mogę czuć się calkowicie swobodnie. Nikt nie będzie mnie oceniał, nikt nie będzie mnie komentować.

- I took no time with the fall - odśpiewałam kolejny wers

- You gave me nothing at all

- But still, you're in my way  

Śpiewaliśmy partie Carly na zmianę i co jakiś czas zaczynaliśmy się śmiać, gdy któreś z nas wyłapało złe słowa albo się zagapiło. 

- Your stare was holdin, ripped jeans, skin was showin'. Hot night, wind was blowin'. Where you think you're going, baby?  

Oboje krzyczeliśmy słowa głośno aż do końca piosenki, a potem długo przeskakiwałam ze stacji na stacje by znaleźć coś równie chwytliwego. Droga mijała szybko, kiedy podróżowało się w taki sposób.

-Misty, powinnaś rzucić aktorstwo i zacząć swoją trasę koncertową - powiedział w końcu Hazz, a ja wybuchnęłam śmiechem

-Strasznie kłamiesz, jak ja w ogóle mogę z tobą tu być....- pokręciłam głową

- Tylko sobie wyobraź.... Wielkie billboardy.. One Direction i Misty Day, wielka światowa trasa koncertowa...

-Już to widzę. Ja i moje przymulające piosenki i pięciu chłopaków po energetykach- westchnęłam- Ale zawsze możemy zaśpiewać razem cover Call Me Maybe

-Powinniśmy nagrać takie wideo jak Justin

-Oh jasne.. Zadzwoń po chłopaków z BTR i powiedz, że już jedziemy

-Aleś ty zabawna

  Rozglądam się, przyciszam radio

A on pyta "kochanie, czy coś jest nie tak?"Odpowiadam "nic, zastanawiałam się tylko jakim cudem nie mamy piosenki"  

-Dlatego też mnie kochasz. Hazz.... - szybko sobie przypomniałam- Powinniśmy wybrać własną piosenkę....

-Zróbmy tak, wybierz przypadkową stacje i to będzie nasza piosenka.

-To niebezpieczne... 

-Jasne, bo za 20 lat powiesz dzieciom, że nasza piosenka to The Lazy Song, Bruno Marsa

-Pff, ja lubię tę piosenkę, bardziej się martwię, że to będzie One Thing albo What Makes You Beautiful

Harry pokręcił głową, udając lekko obrażonego, choć dobrze wiedziałam, że nie jest. Wiedział, że czasem lubię się zaszyć w spokoju gdzieś w kącie i włączyć ich płytę. I szczerze, bardzo mu to schlebiało.

  A on powiedział...


Nasza piosenka to trzaskanie drzwiami,
Późne wymykanie się z domu, pukanie do twojego okna
Kiedy rozmawiamy przez telefon i mówisz bardzo wolno
Bo jest późno, a twoja mama o niczym nie wie


-Wiesz, Day, naszą piosenką może być cokolwiek będziesz chciała. Ale zakładam, że ona brzmi jak samoloty, trzaskanie drzwiami i długie rozmowy przez telefon. Albo jak dźwięk deszczu i uciekanie przed paparazzi

-.Może masz racje... Co nie zmienia faktu, że nie puszcza tego na naszym ślubie

-Zdążyłaś już go zaplanować?

-Ty już zdążyłeś założyć, że będziemy mieć dzieci

Wymiana tego typu zdań mogła trwać w nieskończoność, mieliśmy idealny dar do droczenia się ze sobą, choć nie widzieliśmy w tym nic złego. Nie było granic. Mogliśmy mówić sprawach jak ślub czy dzieci, choć  nie mieliśmy pojęcia co się zdarzy jutro. Coś jednak kazało mi myślec, że jeszcze długa droga przed nami

Harry w końcu odnalazł moją dłoń i ścisnął ją mocniej, uśmiechając ją przy tym.

- A teraz.... Today I don't feel like doing anything....

Harry zaczął nucić pierwsze słowa The Lazy Song, a ja się zaśmiałam. 

Zaskakujące jak jedna osoba potrafi w ułamku sekundy zmienić twój humor. Cóż, on był w tym mistrzem.


Nasza piosenka to twój śmiech
Pierwsza randka "rany, nie pocałowałem jej, a powinienem był"


***

Po jakiś siedmiu czy ośmiu godzinach jazdy, dotarliśmy do jakiejś małej miejscowości położonej przy plaży. Byliśmy zmęczeni i nagle nasze wspaniałe wyobrażenie 'wypadu za miasto' zamieniło się w pełni zaplanowaną wycieczkę nad ocean. Właściwie mogłam się tego spodziewać.

Krążyliśmy już po zmroku wokół uliczek, zastanawiając się, czy nie skonczymy w tradycyjnym hotelu. Taka była bynajmniej moja myśl, ale Hazz szybko powiedział, że ma dość tego całego przepychu i potrzebuje chwili wytchnienia od tego wszystkiego. Szybko zorientowałam się, że ma racje. 

To ciągłe przeprowadzanie się z hotelu do hotelu, wszystkich niesamowicie wystrojonych ale też niesamowicie nużących.

W końcu udało nam się znaleźć przytulny pensjonat, który, cóż, według mnie można by było nazwać 'małym hotelem'.Wcale nie prezentował się gorzej. Mnóstwo kwiatów na werandzie, zapach kawy rozchodzący się w holu i miła starsza pani, która jest gospodarzem od dobrych trzydziestu lat.

Przypominając sobie, znów całą tą podróż, od poczatku do konca, leżąc na łóżku, powoli dopadał mnie sen. Widziałam w swojej głowie widoki, domy, zmieniające się w lasy, a te zmieniajace się w pola. Powoli zachodzące słońce, a potem jasne chmury, które odznaczały się na ciemnogranatowym tle.

-To co idziemy?

Z pół snu wyrwał mnie głos Harry'ego. Cała zadrżałam i podniosłam glowę. Wiedziałam, że gdyby przyszedł choćby godzinę później, nie było by już sposobu, aby mnie obudzić.

-Co?

-Oh tylko mi nie mów, że śpisz - powiedział siadając obok mnie na łóżku.

Szybko usiadłam i oparłam się o niego. W sumie mogłabym być gdziekolwiek byle by on był ze mną.

- Nie... Tylko jakoś tak- zaczęłam mamrotać, ale poczułam jak zmęczenie niemal przemawia przeze mnie.

Oparłam się o jego kolana, które stwierdziłam, że są również całkiem wygodnym miejscem do spania i poczułam jak Harry powoli chwyta moje włosy  dłonie i zaczyna się nimi bawić, okręcając je wokół palców to znów puszczając.

-Czyli nie dasz rady wyjść teraz na miasto?- spytał mnie nagle, nachylając się nieco

 Pomimo tego, że prowadził przez te osiem godzin, jedynie z krótką przerwą wydawał się być taki rozbudzony.  Zaczynałam się zastanawiać jak on to robi. Nigdy nie widziałam u niego zmęczenia, to tak, jakby dopiero co wstał.

-Cóż, są pewne wyjątki - uśmiechnęłam się i podniosłam głowę

-Chodźmy, Misty Day.

Chwycił mnie za rękę i złożył szybki pocałunek na moich ustach.

Piętnaście minut później, gdy zdążyłam się już przebrać i nieco odświeżyć, poszliśmy zwiedzić miasto. O ile zwiedzaniem można nazwać błądzenie po uliczkach, po jedenastej, gdy zapadł zmrok, a wszystkie domy zdają się wyglądać jednakowo.

-Normalnie nie szliśmy tędy?

Wskazałam na restauracje z charakterystycznym logo, które miałam wrażenie, że przykuło moją uwagę już wcześniej. Barwy Włoch błyskały tak mocno, że spokojnie mogłby oświetlić całą ulicę.

Miasto było tłoczne, głośne i pełne ognia, dosłownie. Płomienie błyskały to tam to tu, w jednej knajpce, albo na placu głównym, gdzie odbywał się pokaz talentów. 

-Może zejdziemy na plazę?

-Jeśli tylko masz latarkę, to okej..

-Czy ja cię kiedyś zawiodłem, Day?

W odpowiedzi, tylko mocniej ścisnęłam jego dłoń, a drugą chwyciłam za jego przedramię. Tylko w taki sposób osiągałam całkowite poczucie bezpieczeństwa.

Trzymałam go mocno, nie mogąc uwierzyć, jak bardzo szczęśliwa mogę być w tej chwili. 

Do tej pory nikt nas nie poznał, a cały plan, choć wydawał mi się tak lekkomyślny, że aż nierealny, budził we mnie kolejne odczucia względem chłopaka, który stał obok mnie.

Wiedziałam, że w innym wypadku, gdybyśmy nie mieli szczęścia byc częścią show biznesu, nie moglibyśmy nawet pomarzyć o takiej wycieczce. Zresztą, ja nawet do wczoraj bym o tym nie pomyślała.

Przeszliśmy obok klubu, z którego dochodziła mocna muzyka. Kilka osób popijało prosto z butelek, stojąc przed budynkiem i rozmawiając o wiele głośniej niż robi się to normalnie. Jakaś para całowała się pod ścianą, na tyle zachłannie, że nie zdziwiłabym się, gdyby zaraz przeszli do konkretów. Jakieś dziewczyny dopalały papierosy i z tego co usłyszałam, rozmawialy o jakimś chłopaku.

Patrzyłam na nich, zastanawiając się, czy to jest to co robią normalni mlodzi ludzie. Czy robiłabym to samo? Czy może byłabym  taka sama, tyle, że nierozpoznawalna? Pod tym względem oni nie mieli się czym przejmować. Gdyby natomiast ktoś przyłapał by nas na czymś takim, informacja jeszcze tego samego dnia znalazła by się w każdym zakątku świata, gdzie dostępny jest internet. Wystarczy, że wyjdziemy gdzieś razem z Harry'm, a domysły czasami bywają tak idiotyczne, że nie mam pojęcia, jak ludzie w ogóle na takie pomysły wpadają.

-Pamiętasz o naszej piosence?

-The Lazy Song? Oczywiście

Harry się uśmiechnął, a ja go trzepnęłam. 

Tak naprawdę nie przejmowałam się faktem, czy mamy piosenkę, czy też nie. Zwyczajnie mnie to bawiło, a z Harry'm mogłam gadać właściwie o czymkolwiek.

Zeszliśmy po jakiejś setce schodów, znajdującej się na samym końcu długiej, przepełnionej ludźmi ulicy, aby dotrzeć na plazę.

Tak jak się spodziewałam, było tak ciemno, że gdyby nie szum fal, mogłabym nie wiedziec o istnieniu oceanu tuż przede mną. 

Niebo i woda zlewały się w jedną wielką granatową plamę, a jedyne co się wyróżniało to różnokolorowe lampiony, z małym płomieniem, święcącym w środku. 

Nawet pomimo tego, że trudno mi było cokolwiek zauważyć, ponownie odczułam niemalże stan euforii i nie moglam nic poradzic, więc się uśmiechnęłam.

-Cieszę się, że tu jesteśmy- stwierdziłam 

-Co to za zmiana? Coraz bardziej cię nie poznaję. To prawdopodbnie ten moment, gdzie piosenka zbliża się do końca i nieco zmienia się stały motyw.

-Nie- pokręciłam głowa- Nasza piosenka dopiero się zaczyna

Tamta noc dla mnie tak naprawdę nigdy się nie skończyła. Nasze humory były na tyle dobre, że do pensjonatu wróciliśmy dopiero nad ranem, gdy zrobiło się już całkiem jasno i spokojnie dało się odróżnić niebo od wody. Rozmawialiśmy o wszystkim, ale w ogóle zapomnieliśmy o naszych zawodach, po prostu byliśmy normalni. Nawet nie udawaliśmy, my naprawdę tacy byliśmy.

Następne godziny spędziliśmy w naszym pokoju, w tak dobrych humorach, jak mogą być osoby na tyle zmęczone , że jest im wszystko jedno, ale na to nie narzekają. Znaleźliśmy kartki i dopisywaliśmy po kolejnych zdaniach, które tak naprawdę nie miały większego sensu. Harry stwierdził, że zamiast wybrać, powinniśmy stworzyć naszą piosenkę. Nie sądziłam, że oboje się tak w to wkręcimy. 

Jednak, gdy przeczytałam, całą dwustronicową piosenkę autorstwa Harry'ego Stylesa i Misty Day, wiedziałam, że The Lazy Song byłoby lepszym wyborem



  Wiatr rozwiewał moje rozczochrane włosy

Na przednim siedzeniu jego samochoduWzięłam długopis i starą serwetkęI... spisałam naszą piosenkę  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro