Sparks Fly

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sposób w jakis się ruszasz to jak całkowita ulewa,

A ja jestem domkiem z kart

Minęły dwa tygodnie odkąd wróciłam z Los Angeles i równo trzy odkąd poznałam Harry'ego. Jak dla mnie wszystko nabrało kolorów, wydawało się jaśniejsze. Od pocałunku w deszczu wszystko nabrało tępa i dla mnie było to jak najbardziej ok.

Chodziłam po moim apartamencie w Nowym Jorku z telefonem w ręku, co ostatnio zdarzało mi się zdecydowanie za często, gdy na zegarze pojawiła się 1:00 w nocy. Ale dla mnie 1 to nie noc, 1 to godzina, w której wreszcie mam chwilę dla siebie, z dala od tego wszystkiego z czym byłam związana tego dnia. Chociaż po części.

Znów mówią o nas na kanale drugim

Westchnęłam, bo to zaczynało się powoli roznosić po całym świecie i niestety bardzo szybko udało im się nas złapać. Wiedziałam do czego to prowadzi i prawdopodbnie jak się może skończyć, ale byłam zbyt zaangażowana w tą sprawę, aby o tym myśleć. Cały ten szum, wiadomości pełne nienawiści odsunęłam na bok. Czy to naprawdę było takie ważne?

Nic mi o tym nie mów...


Jesteś typem ryzyka, które powinno wywołać we mnie

Odruch ucieczki, ale jakby trochę wiem, że nie zajdę za daleko

Zaskakujące jest to, że gdy zaczniesz już się w coś mieszać, to nie pozwala ci się oderwać, ale pod wszystkim co robisz stawia znak zapytania, sprawiając, że się zastanawiasz, czy na pewno robisz to dobrze? Jest dużo wątpliwości, pytań i niepewności, ale to mało istotne.

Mam dla ciebie dobrą wiadomość, w sumie informacje...

Jego dobre wiadomości czasem sprawiały, że po prostu siadałam i zastanawiałam się, jak ktokolwiek może mieć tak jasne spojrzenie na świat. Było to dla mnie jakieś inne, ale jednocześnie inspirujące, bo to było coś co mogłabym zmienić u siebie.

Uśmiechnęłam się pod nosem, chcąc mu odpisać: już się boję, ale nim zdążyłam to zrobić dostałam kolejną wiadomość.

Załatwiłem ci bilety do Londynu, musisz przylecieć, bo... nie masz wyjścia :)

Stałam tam tak, wpatrując się w ekran i zastanawiając się czy mówi poważnie, czy tylko żartuje. Nie byłam pewna. Rozważałam wszystkie za i przeciw. Moją myślą było wtedy: jestem ukrytej kamerze, prawda?

Z perspektywy czasu nie mam pojęcia, czemu wydało mi się to takie nierealne. Moje życie wiele razy pokazało jak bardzo zaskakujące potrafi być i jak bardzo wszyscy potrafimy się mylić. Czy kiedykolwiek mogłam się spodziewać, że będę prowadzić takie życie? Absolutnie nie. To przyszło w najmniej spodziewanej chwili, a ja tylko pozwoliłam się temu rozwijać. Reszta jest historią.

Zanim zdążyłam odpisać cokolwiek na ten sms, mój telefon zadzwonił.

- Żyjesz? - po drugiej stronie usłyszałam jego śmiech i znów pomyślałam, że to najbardziej urocza rzecz, jaką można usłyszeć o pierwszej w nocy.

- Nie do końca- przyznałam i kiwnęłam głową sama do siebie.

- Uh, to nie za dobrze, bo wszystko jest już załatwione na ten weekend

- Co? Zwariowałeś Harry? Takich rzeczy nie robi się z dnia na dzień - pomyślałam o tym wszystkim, co pewnie będę musiała w tym czasie zrobić.

Gdy prowadzisz życie jak ja, raczej nie masz czasu w bliżej określonym terminie. Nie żebym była nie wiadomo kim,ale załóżmy, że mój świat idzie do przodu cały czas. Mam zegarek, ale nie mam czasu.

- Nie z dnia na dzień, no, przecież sobota jest za 4 dni

- No właśnie

Usłyszałam westchnięcie po drugiej stronie.

- Posłuchaj, naprawdę bardzo się cieszę, że zagrasz w czymś co będzie oczywiście hitem, ale pomyśl o smutnej mince jaką będę miał...

- Nie bierz mnie na litość przez telefon.

- Proszę...

Wzięłam głeboki wdech i pomyślałam nad tym.

Naprawdę chciałam lecieć, to było by niesamowicie ekscytujące, poza tym Harry miał coś w sobie przez co chciałam spędzać z nim jak najwięcej czasu. Telefon jest niczym w porównaniu do prawdziwego kontaktu jaki możesz mieć z osobą, w której jesteś... zakochana? Tak, zgaduję, że byłam.

W myślach widziałam już minę Toma, gdy mu o tym mówię. Wizja tego nie była zbyt kolorowa. Zapewne zmarszczył by czoło i spojrzał na mnie wzrokiem typu: gdy miałaś 10 lat też byś tak zrobiła. Zgaduję, że zawsze jest coś za coś.

Rzuć wszystko natychmiast

- Dobra - odparłam i usłyszałam głośne juhu - Powiedz mi więcej.

- Właściwie wszystko już załatwione, musisz po prostu wejść na stronę i wydrukować bilet

Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie zrezygnować z rzeczy, za które jestem odpowiedzialna dla chłopaka.

***

I stanąłeś tam przede mną

Wystarczająco blisko, bym mogła cię dotknąć

Wystarczająco blisko, bym miała nadzieję, że nie widziałeś o czym wtedy myślałam

Za każdym razem kiedy zaczynałam myśleć, że moje życie wcale nie jest takie niezwykłe, zazwyczaj pojawiało sie coś, lub ktoś kto to myślenie zaburzał.

Oczywiście w tym momencie mówię o Harry'm, bo jakby nie zauważyć, był jakimś szalonym kolorem wprowadzonym do mojego świata.

Kiedy spotkaliśmy się na lotnisku, Harry trzymał mnie mocno, jak właściwie nikt tego przedtem nie zrobił. Choć mogę przesadzać, ale na pewno było w tym coś innego niż zazwyczaj. Tego byłam pewna.

- Nie masz pojęcia jaki piękny jest dzisiaj dzień - wykrzyknął, niczym szczęśliwe dziecko wracające z przedszkola, czy czegoś w tym rodzaju

- Co ty gadasz, leje jak nie wiem. Jak tu można żyć? - spojrzałam na niego

- Niszczysz taką piękną chwilę, wiesz? Jak można nie żyć w Londynie? - spytał próbując nasladować mój ton i mimikę.

Zaśmiałam się obserwując go i faktycznie mogłam stwierdzić, że ma bardzo dobry humor. Choć właściwie, przez te wszystkie rozmowy, które przeprowadziliśmy, ani razu nie wydawało mi się żeby był smutny czy zły. To było niesamowite.

- Daj to - powiedział zabierając moją małą walizkę

- Nie, to nie jest ciężkie...

- Shh, daj, bo oni zrobią nam zdjęcia i stwierdzą, że nie jestem gentelmanem - szepnął mi do ucha, nakierowując mój wzrok na ludzi z aparatami.

Zaśmiałam się głośniej.

- Już to widzę, zapatrzony w siebie Harry Styles z One Direction nie pomógł dziewczynie ciągnąc ciężkiej walizki! To byłby skandal!

- Co lepsze, tą dziewczyną była Misty Day! Czy powinna go kopnąć w dupę i znaleźć kogoś kto będzie jej pomagał? Spekulacje są różne...

- Przepraszam zgubiłam gdzieś sens, dlaczego nadal tu z tobą jestem

- Mówi sama poszkodowana.

Zakładam, że mnóstwo róznych ludzi, zrobiło nam mnóstwo różnych zdjęć, ale na pewno na każdym z nich wyglądaliśmy na rozbawionych. Całkowicie beztroskich, jakbyśmy nie byli powoli oślepiani przez flesze, a wszystko wokół nie stawało się rozmazane.

***


Mój rozum zapomina przypomnieć mi

Że jesteś złym pomysłem

- Złaź stamtąd -krzyknęłam do chłopaka w kręconych włosach

Jeśli nasze włosy mówiły by za nasze charaktery, Harry miałby dokładnie takie loki jakie ma. Nie wiem nawet czemu myślałam o tym, gdy Pan Gwiazda stał tuż przy krawędzi mostu i kazał mi zrobić sobie zdjęcie.

- Zdjęcie!

- Harold! Złaź!

W odpowiedzi wystawił tylko język i zgaduję, że nie miałam nic innego do zrobienia, jak po prostu uwiecznić tą głupią chwilę.

Co by było, gdyby wpadł?

Prawdopodbnie skakałabym za nim, nic innego nie przychodziło mi na myśl.

Nawet nie wiem czemu zabawna wydała mi się wizja dwóch znanych osób skczących za sobą do rzeki. Pewnie to z głupoty lub szaleństwa.

Wyjęłam telefon i jak najszybciej zrobiłam zdjęcie.

- Dobra, koniec zabawy, panie Gwiazdo- oznajmiłam

- Czyżby Misty Day się bała o jakiegoś chłopaka z zespołu? - Harry uniósł brew i spojrzał na mnie z ciekawym uśmiechem

- Oh, tak, jasne. Boję się czasem o Alexa Gaskartha - przyznałam

- No to skaczę..

- Harold, to jest głupia gra- mruknęłam i szybko podeszłam do niego próbując go odciągnąć od krawędzi.

Nie było nawet tak wysoko, ale wolałabym tego nie sprawdzać. Raczej nie bawię się w rzeczy jak to.

- Już to widzę, Misty Day utopiła Harry'ego Stylesa z 1D. - dodałam

Harry się zaśmiał i mnie zatrzymał spoglądając na mnie.

Dotkniesz mnie raz i to jest naprawdę coś

- Jesteś niesamowita, Misty Day- powiedział i zabrzmiało to dość poważnie, nawet pomimo uśmiechu, ktory nie schodził mu z twarzy.

Patrzyłam na niego chwilę, analizując to co właśnie usłyszałam, ale nie mogłam pojąć tej chwili. Nadal byłam nim na tyle zauroczona, że nie odnajdywałam się w takich momentach.

- Nie przekupisz mnie tym, Styles. - pokręciłam głową i oderwałam od niego wzrok.

Może to nie była do końca prawda, bo całkowicie udało mu sie mnie kupić i właściwie nie musiał starać się zbyt długo. To po prostu przyszło, tak naturalnie.

Zostawiłam wiele pytań, które nie miały odpowiedzi, ale nie chciałam tego zepsuć.

Dla mnie chwile z nim były magiczne i wszystko co jest do tego podobne i w życiu nie zmieniłabym tego na cokolwiek innego. To było dla mnie szczęście.

- Znów to samo, próbuję podtrzymać tę chwilę

- Skacząc z mostu, świetny pomysł. Trzeba było mi powiedzieć, wzięłabym kostium

- Bardzo dobry pomysł - uśmiechnął się znacząco

Westchnęłam i rozbawiona szturchnęłam go łokciem.

Czułam się przy nim swobodnie, jakbym znała go znacznie dłużej i w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. Przy nim też uśmiechałam się o wiele częściej i sama potrafiłam to zauważyć. Wszystkie zmartwienia gdzieś uciekały, jakby towarzystwo i śmiech Harry'ego było lekarstwem na nie. Myślę,że właśnie tak się to odczuwa. Właściwy rodzaj miłości.

Spojrzałam w górę, niebo zaczynało przybierać coraz to ciemniejsze odcienie szarości. Prawdopodbnie gdybym była w Nowym Joku zwróciłabym na to większą uwagę, ale wtedy to nie miało znaczenia. Co mnie obchodziło, że niebo ma dziś depresje? Byłam szczęśliwa, a obecność Harry'ego to wszystko czego potrzebowałam. I to się liczyło.

Było dość chłodno i dopiero niedawno przestało padać, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. To było niezwykłe, że potrafiliśmy wyjść na przeciw pogodzie. Zimno, szaro i pada, ale co za różnica?

- Widzisz coś?- spytał po chwili ciszy, gdy dalej obserowałam chmury

- Nic - odparłam

Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego, wiedziałam, że zastanawia się co ja właściwie robię. Miałam dość specyficzne usposobienie i byłam tego świadoma. Dużo myślałam, ale dopóki wszystko było w porządku, było ok.

- Chodź dalej, tam też jest niebo.

- Naprawdę? Teraz moje życie jest kompletne.

- Nie wąptię. Być tak nieuświadomym.

- No zajął trzecie miejsce w X Factorze i szpanuje - mruknęłam

- Co? - odwrócił się w moją stronę

- Nic.

- Posłuchaj mnie bardzo uważnie Misty Day. Jesteśmy na obrzeżach miasta, prawie w środku jakiegoś lasu na drodze, którą nic nie jeździ, jeśli zacznę cię teraz gonić,nie ma możliwości, żeby ktokolwiek ci pomógł

Wybuchłam niepohamowanym napadem śmiechu.

- Mój Boże, HARRY STYLES JEST TAKI UROCZY - powiedziałam ledwie łapiąc wdech

Harry tylko obserwował jak jakaś pomylona dziewczyna, którą skąś tam kojarzył, prawie zwija się ze śmiechu na środku ulicy pomiędzy lasem. Zapewne, gdyby ktoś to nagrał byłoby to kolejnym hitem internetu, nie wątpiłam w to.

- Myślałem, że to ja jestem dziwny, całe szczęście spotkałem ciebie - pokręcił głową i chwycił mnie za rękę - Chodźmy na London Eye

- Jezus, to jakaś kara?

- Tak, wyczytałem,że boisz się wysokości.

I trwając w czymś jak to, nie nie poradzisz na to, że masz ochotę tańczyć w drodze do centrum Londynu, całować się w deszczu, albo leżec zmęczona po śmiechu gdzieś w lesie.

To jest niesamowite co miłość potrafi zrobić z człowiekiem, ale wtedy zaczynasz rozumieć wszystkie te cnotliwe piosenki i wiesz dlaczego ludzie spędzają lata próbując ułożyć to we właściwe słowa, włożyć w to emocje i znaleźć odpowiednie przymiotniki.

Nie sądzę, aby cokolwiek dawało dokładny opis tego.

Pocałuj mnie na chodniku

Zabierz ból

Bo widzę latające iskry

Za każdym razem, kiedy się uśmiechasz

Szliśmy przez chwilę w ciszy.

Sceneria wyglądała jakoś znajomo. Ulica w niezbyt dobrym stanie, po której z obu stron ciągnie się las, składający się z różnych odcieni zieleni. W powietrzu panowała wilgoć, ale pomimo niskiej temperatury, dawało to jakieś orzeźwienie. Moje odczucia raczej były dziwne, ale podobało mi się to miejsce. Miałam pewność, że nikt nas tu nie znajdzie. Wreszcie byliśmy sami. I byliśmy sobą.

- Dlaczego ktoś postawil tu ławkę? - wskazałam ręką w prawo zwracając przy tym uwagę Harry'ego

- W sumie nie wiem. Jest tutaj od początku i jest jedna. Ale to daje pole dla wyobraźni - spojrzał na mnie - Widzisz to?

- Znaczy, wobrażasz sobie dlaczego tu jest?

- Dokładnie, co widzisz?

- Nie wiem, może kiedyś było tu ich więcej, bo było to jakieś często odwiedzane miejsce.

- Też tak mam, myślę, że kiedyś tu był park, albo coś w tym rodzaju. Wiesz most i spójrz na tą drogę, to są kamienie. Zakładam, że to kiedyś było bardzo często odwiedzane miejsce, a potem wszystko poszło do przodu i ludzie zwracają uwagę tylko na centrum

- To było bardzo poetyckie

- Tak miało być. Imponująco.

- Trochę nie wyszło.

- Całe szczęście mam plan B.

Podszedł do ławki, w dalszym ciągu trzymając mnie za rękę.

Spojrzał na mnie jakby pytająco, a ja nie do konca wiedziałam o co mu chodzi. Czasem odkrycie co mu nowego do głowy przyszło było jak pogranicze zrobienia czegoś co nie jest zrobione. Po prostu niemożliwe. Ale jego myśli zazwyczaj były jasne, bo Harry nie był myślicielem jak ja. Gdy chciał coś zrobić starał się długo o tym nie myśleć- po prostu to robił. I właśnie to było dla mnie imponujące.

Wyjął z kieszeni klucze i po chwili mogłam zauważyć jak próbuje coś wyryć w ławce.

- Biedna ławka, jedyna, a ty chcesz ją zniszczyć - szturchnęłam go

- Poczekaj na efekt, jeszcze cię nauczę cierpliwości

- Jasne i grania innym na nerwach

- A to jest to co mi wychodzi najlepiej - uśmiechnął się - Zaraz po śpiewaniu, oczywiście

- Nie śmiem wątpić

Odwrócił głowę na chwilę i spojrzał na mnie, po czym wrócił do pisania kluczami.

Nie zajęło mu to długo, po chwili się odsunął i pokazał mi swoje "arcydzieło, które miało mi zainponować".

Uśmiechnęłam się.

Twój uśmiech rozświetla deszczową pogodę w Londynie Misty Day

Wydało mi się to cholernie urocze. Niby coś zupełnie typowego, co każdy mógłby powiedzieć do kogokolwiek, ale dla mnie tamtej chwili to byla najmilsza z rzeczy, o jakich śni dziesięciolatka. Coś w tym rodzaju. Czułam się o wiele młodszą- psychicznie i fizycznie, niż powinnam. I to był kolejny z powodów, dla których to było ok.

***

- Tu jest tak ładnie - westchnęłam obserwując panoramę Londynu z London Eye.

Bywałam parę razy w Londynie, ale nie na tyle długo, aby móc go spokojnie pozwiedzać, czy chociaż przejść się powli jego głównymi ulicami. Dlatego też cieszyłam się z tego weekendu.

Z górnej perspektywy, wszystko wydawało mi się tak kolorowe, jak te światła oświetlające miasto po zmroku. Widziałam już tyle miejsc, ale nadal gdy je obserwowałam poruszały coś w środku mnie. Nadal żyje w przekonaniu, że nie ma nic piękniejszego niż jeszcze uśpione miasto o 4 nad ranem.

- A nie mówiłem, a nie mówiłem - Harry wystawił mi język i stanął tuż za mną kładąc swoją głowę na moim ramieniu.

Przez chwilę byłam jakby zdziwiona, ale to szybko minęło, bo było to dobre uczucie. Mogłam zdecydowanie tak stać z nim obok siebie, wpatrując się w Londyn wieczorną porą. Nic nie mogło się równać z tym.


I widzę jak światła szaleją

Po prostu nie odrywaj ode mnie wzroku

To jest na tyle niewłaściwe, by czuć się dobrze

Harry chwycił moją dłoń, tak żebym odwróciła się do niego.

Przez chwilę staliśmy tak w ciszy, patrząc się na siebie, a on nadał trzymał moją dłoń. Cienie wkradały się na nasze twarze, ale widziałam go dokładnie.

Zdobądź mnie tymi zielonymi oczyma, kochanie

Kiedy zgasną światła

Jego intensywne oczy, jak zawsze oczarowało mnie to uczucia upadanie w nie. Jakby nie było tam dna, po prostu upadasz głebiej i głębiej i w tym trwasz, tak długo jak potrafisz.

Jak zmieniała się jego mimika. Z poważnego spojrzenia do słodkiego uśmiechu z dołeczkami w roli głównej i tysiącem iskierek w kolorze zieleni.

Chwila, sekunda czy moment.

Nazywają to zatrzymaniem czasu i doskonale to rozumiem.

Jeśli to prawda, że gdzieś na świecie jest stworzona osoba, która jest dokładnie naszą drugą połówką, Harry był moją.

Moje małe dłonie idealnie wpasowywały się w jego. Nasze usta były synchronizowane i wydawało się, że idealnie się uzupełniają, o ile wierzę, że to ma jakikolwiek sens.

- Zawsze jesteś tak małomówna? - zapytał po chwili na przekór wszystkiego kim jestem

- Nie, po prostu nie codziennie Harry Styles zabiera mi słowa

- To zaszczyt Misty Day

I znów to zrobił, a jego uśmiech był wszystkim.


Latają iskry, kochanie, uśmiechnij się

A polecą iskry

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro