This Love

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


  //Przejrzyście błękitna woda,
nadszedł przypływ i przyniósł cię ze sobą.//

Od naszego spotkania w Los Angeles, nasz kontakt z Harry'm stał się regularny i niewymuszony. Znowu dzwoniliśmy do siebie co jakiś czas, choć nie codziennie, żeby zachować pozory, ale pisaliśmy w miarę często, jakby to miało nas uchronić przed uszami ludźmi. 

Co prawda nie postawiliśmy sobie warunków, jak to ma wyglądać, ale myślę, że oboje liczyliśmy na stopniową przyjaźń. Po prostu chcieliśmy ze sobą rozmawiać normalnie, jak znajomi. 

W końcu wróciłam do Nowego Jorku i byłam z tego bardziej niż zadowolona, bo czułam się niezręcznie idąc ze spotkania z Harry'm na kolejne z Jamesem. W końcu się złamałam i powiedziałam Harry'emu, że poszłam z nim na parę randek, ale szybko dodałam, że nie mogę się przemóc i jestem pewna, że pomimo tego, że James jest naprawdę świetnym facetem, uszczęśliwi jakąś inną dziewczynę, ale nie mnie.

Harry przyjął to chyba w miarę dobrze, spytał czy naprawdę go lubię, a ja odparłam, że mógłby być moim bratem. Harry się uśmiechnął, a potem chwilę milczeliśmy. Było niezręcznie. 

-Radzę ci dobrze wykorzystać ostatni tydzień wolnego

Tom powitał mnie w moim apartamencie z tymi słowami na ustach. Uśmiechnęłam się do niego, kręcąc oczami. Już wiedziałam, co się za tym kryje. James już mi zdążył wspomnieć o pogłoskach, że scenariusz jest w stu procentach ukończony i powrót na plan to kwestia czasu. 

Byłam w sumie podekscytowana, bo przez ostatnie trzy miesiące nie robiłam nic wspólnego z uczeniem się tekstu albo wczuwaniem się w kogoś innego. Już za tym tęskniłam. Zresztą po Starting Over, złapałam tylko mały epizod w jakiejś komedii romantycznej i drugą planową rolę w serialu. Niewykluczone, że jeszcze kiedyś wrócę tam na plan.

-Niech zgadnę, Over Again

-W następny poniedziałek zaczynacie zdjęcia w San Francisco 

-San Francisco!- krzyknęłam i spojrzałam na niego

Do tej pory w San Francisco byłam tylko raz i nie rozejrzałam się wystarczająco, a zawsze wydawało mi się, że to ciekawe miasto. Duże i otoczone wodami niemal z każdej strony, w sam raz dla mnie.

-Wiedziałem, że ci się spodoba- uśmiechnął się- Jestem z ciebie dumny za poprzednią część, pokazałaś, że jesteś prawdziwą aktorką- powiedział opierając się o kanapę- Ale pamiętaj, że John teraz będzie próbował zrobić coś z niczego. Po wygranej, będzie chciał zrobić coś jeszcze lepszego

-Wiem- kiwnęłam głową- Ale jestem gotowa. Nie mogę się doczekać, żeby znowu być tą chorą Royce- uśmiechnęłam się

-Jestem z ciebie dumny dzieciaku, zdzwonimy się niedługo. Odpocznij, na serio- przytulił mnie lekko, a potem zostawił mnie samą w apartamencie

//I mogłabym tak trwać bez końca i będę//

Miałam jeszcze cały tydzień, w którym sama mogłam wybierać sobie godziny snu i jedzenia. Musiałam to wykorzystać. Już miałam zadzwonić do Chloe, żebyśmy na chwilę zapomniały o naszych "zasadach idealnego życia", kiedy mój telefon sam zadzwonił.

-Halo?- zmarszczyłam brwi, bo zdziwił mnie ten telefon

-Rozpakowałaś się już?

Harry jak zwykle rozpoczął rozmowę od czegoś, czego kompletnie nie zrozumiałam. W tym samym momencie, kiedy zadał mi to pytanie, ja ciągnęłam moją walizkę do pokoju, żeby rozpakować wszystkie moje rzeczy, które powrzucałam jak leciało.

-Właśnie mam zamiar to zrobić- odparłam z westchnięciem

-Nie rób tego

-Co?

-Lecę na parę dni do Holmes Chapel, wiesz, odpocząć od wszystkiego...

-Harry- przerwałam mu- To nie jest chyba dobry pomysł...

-Daj spokój, tam nikt by nas nie znalazł. Jak przyjaciele, wiesz, nic na siłę. Spokojnie, moi rodzice są na wakacjach, nie musisz się tym przejmować.

-Ale czy to nie było by dziwne?

-Czemu?

-Bo zerwaliśmy, a potem się do siebie nie odzywaliśmy, a od tygodnia znowu to robimy i wszystko dzieje się szybko

-Ale przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Misty, jesteśmy dorośli. Nie każ mi spędzać tych małych wakacji samemu... Odpoczniesz jak nigdy, obiecuję

Mój rozum mówił, że takie zachowanie wcale nie jest dojrzałe, i powinnam obstawać przy swojej odmowie, ale tak bardzo chciałam spędzić z nim trochę czasu, że chyba podjęłabym się takiego szaleństwa jak pojechanie z nim do jego rodzinnego domu, tydzień po tym, jak znowu zaczęliśmy się do siebie odzywać.

Harry sprawiał, że stawałam się szalona.

-Kiedy mam być gotowa?

***

//Niebo pociemniało, nurt znowu cię porwał, i po prostu zniknąłeś//

Pytanie: co ty dziewczyno robisz?, towarzyszyło mi cały czas, ale starałam się je wyrzucić z głowy. Nie wiedziałam, jak wytłumaczyć Jamesowi i wszystkim moje zniknięcie, ale póki nikt o to nie pytał, miałam nadzieję, że zostanę nie zauważona.

Wiedziałam, że Tom nie byłby za bardzo zadowolony, gdyby wiedział, że znowu spotkałam się z Harry'm. Całe szczęście nikt nas nie uchwycił tamtego dnia i jedynymi osobami, które wiedziały o tym, że znowu rozmawiamy były Crystal, Chloe i Camille. To z nimi trzymałam sie najbliżej i chociaż byłyśmy trochę rozrzucone po świecie, trzymałyśmy się razem.

Harry po prostu porwał mnie w całe do szaleństwo, a ja mu na to pozwoliłam. To było jak stanie przy brzegu, na początku pozwalasz, żeby fale tylko delikatnie dotykały twoich stóp, ale w końcu przyzwyczajasz się do chłodnej wody i wchodzisz głębiej. A morze cię pochłania.


//W niemych krzykach i najdzikszych snach,
nigdy o tym nie śniłam.//

-Możesz zająć mój pokój, ja zajmę Gemmy. Rozwalę jej parę rzeczy

-Oh dzięki- uśmiechnęłam się

Myślałam, że między nami będzie bardziej niezręcznie, ale kiedy tylko przekroczyłam próg tak znanego mi domu, który zawsze mi się dobrze kojarzył, jakieś znajome uczucie mnie ogarnęło. Poczułam się spokojna. Paparazzi nie mieli tu zasięgu, większość osób znała Harry'ego, ale przeważnie traktowali go tak samo, jak traktowali przed jego dołączeniem do One Direction.

-Myślę, że będziemy musieli pójść do sklepu, mama mnie kocha, ale nie na tyle, żeby zostawić mi jakiekolwiek jedzenie- mruknął 

-Wygląda na to, że może popadać, więc może chodźmy od razu- zaproponowałam

-Okej, to rozgość się, a ja się upewnię czego będziemy potrzebować

Kiwnęłam głową dziękując i rozsuwając moją walizkę. Zamiast jednak się rozpakować, zaczęłam rozglądać się po starym pokoju Harry'ego. Twierdził, że nie zmienił nic odkąd wyprowadził się z domu. Na komodzie obok łóżka stało parę fotografii, które przedstawiały małego Harry'ego, jego mamę i Anne. Na innym stał ze swoim tatą. Było nawet jedno zrobione tuż po jego castingu do X Factora. Uśmiechnęłam się. Minęło już tyle czasu. Wtedy zauważyłam, że pomiędzy dwoma ramkami, leży oparte jedno zdjęcie przedstawiające naszą dwójkę. Wydawało mi sie, że zostało ono zrobione w wakacje 2012. 

Zdziwiło mnie, że go nie schował, ale nie przeszkadzało mi to, miałam nawet wrażenie, że to coś oznacza. 

***

// Miotanie się, zawracanie,
zmaganie się z nocą z kimś nowym.
I mogłabym tak trwać bez końca//

-Dawno nie robiłam tak spokojnych zakupów- przyznałam z uśmiechem- Kocham to miejsce

Miałam ochotę zacząć skakać wokoło, bo czułam się taka wolna i zupełnie nie skrępowana przez nikogo. Naprawdę dawno nie poszłam do sklepu, żeby nie napadli mnie ludzie pytający co kupiłam i po co mi to właściwie jest. 

-Przyznajesz, że to był dobry pomysł?- zapytał uśmiechając się w sposób, jaki tylko on potrafi.

A mnie miękły kolana. Minęło dopiero pół dnia, a wszelkie wątpliwości mnie opuściły. Czułam się wolna, spokojna i szczęśliwa. Chciałam sobie to usprawiedliwiać tym, że Holmes Chapel to takie spokojne miejsce, ale gdzieś w środku wiedziałam, że chodziło tu o obecność Harry'ego.

Kiedy wrócił do mojego życia, przywrócił wszystkie kolory. Był najjaśniejszym odcieniem żółtego, jaki widziałam. Znowu poczułam jak uzależniam się od jego obecności. Wiedziałam, że jeśli przyjdzie nam się rozstać, co mogło przyjść niespodziewanie, będzie to o wiele trudniejsze niż wcześniej.

Naszą małą chwilę szczęścia przerwał nam mój telefon, a ja byłam pewna, że to Tom, który zauważył moje zniknięcie. Już miałam umówioną przemowę o tym, jak przecież kazał mi odpoczywać.

Ale kiedy wyjęłam moją komórkę z tylnej kieszeni, zauważyłam, że na wyświetlaczu widnieje imię James. Byłam pewna, że nieco się skrzywiłam, bo nagle przypomniało mi się, że istnieje inna rzeczywistość tuż obok tej, którą własnie prowadziłam.

-Nie powiedziałas mu?- zapytał Harry, widocznie zauważając moją minę

-Nie rozmawialiśmy od wczoraj. Wiem, że źle robię- przyznałam  

-Nie oceniam cię. Poza tym, przecież nie robimy tu nic wielkiego

Też chciałabym tak myśleć, ale nie mogłam się pozbyć uczucia, że jednak robię to źle.

-Halo?- w końcu odebrałam telefon

-Misty? Zadomowiłaś się już? Jak minęła podróż?

-Całkiem nieźle, obyło się bez żadnych opóźnień. 

-To dobrze, słyszałem, że straszne ulewy nawiedzają Nowy Jork...

Westchnęłam głęboko. Co miałam mu teraz powiedzieć? Że poleciałam do domu mojego byłego i nie mam pojęcia, czy w Nowym Jorku pada, czy też nie.

-Nie wiem, prawdę mówiąc, nie ma mnie w Nowym Jorku...

-Gdzie cię tak szybko wywiało?

-Na małe wakacje, wiesz, że za tydzien zaczynamy kręcenie?

Dopiero kiedy wypowiedziałam to zdanie, uświadomiłam sobie, że po tym wszystkim, co obecnie robię, będę musiała znależć się na kolejne parę miesięcy z Jamesem na planie. Wiedziałam, że nie działam odpowiedzialnie.

-Tak w San Francisco. Gdzie jesteś?

-U przyjaciela w Anglii- wydusiłam to z siebie, chociaż nie miałam pojęcia czy mój dobór słów jest odpowiedni

-Przyjaciela w Londynie? Nie mówiłaś nic o tym- stwierdził, a jego głos wydawał mi się napięty

-Tak, to długa historia, mogę opowiedzieć ci później?

Jeśli miałam mu wytłumaczyć cokolwiek, wolałam to robić na osobności. Wiedziałam, że nie wygląda to najlepiej i stałam się chyba hipokrytką stulecia.

-Okej- westchnął- Do usłyszenia

-Na razie

//Latarnia paliła się i migotała przez noc tylko dla ciebie,
ale ciebie nadal nie było.
Gdy traciłam grunt pod nogami, na okręcie, który tonął.
Zjawiłeś się w odpowiednim momencie
.//

Mój magiczny humor nagle wyparował i momentalnie posmutniałam. Nie lubiłam i nie dawałam rady okłamywać tak wszystkich wokół, bo wiedziałam, że prędzej czy później obróci to się na moją niekorzyść. Zresztą zwodzenie ludzi, tak jak to robiłam z Jamesem nie było w moim stylu i na pewno nie pasowało osobie w moim wieku.

Westchnęłam, spoglądając na niebo i zastanawiając się, czy to wszystko jest tego warte. Może powinnam odpuścić to wszystko. Ale jak miałam to zrobić?

-Chodź, Misty Day, muszę ci coś pokazać- powiedział w końcu Harry i zatrzymał mnie w pół kroku

Zamiast pójść prosto, skręciliśmy w jedną z wewnętrznych uliczek, a ja nie miałam pojęcia, co temu pokręconemu chłopakowi chodzi po głowie.

-Chociaż ty nie traktuj mnie jako Misty Day, proszę- wywróciłam oczami

-Co tylko chcesz, Misty Day- uśmiechnął się, a ja go trzepnęłam

Minęliśmy kilka domów, a potem znaleźliśmy się w małym lesie.

-Przysięgam Styles, jeśli zapomnisz drogi 

-Wiem, co robię, Day. Akurat w tym momencie

Oczywiście trochę pobłądziliśmy na początku, bo Harry stwierdził, że jeśli przejdziemy obok tamtego powalonego drzewa, skrócimy sobie drogę, ale skończyło się na tym, że przechodziliśmy tamtędy ze trzy razy. Za każdym razem, Harry mówił, że ma wszystko pod kontrolą.

Po jakiś piętnastu minutach, udało mu sie odnaleźć to, czego szukał. Znaleźliśmy się na jakimś polu, na końcu, którego znajdował się jakiś dom, a tuż obok niego płynął mały potok.

-Ten dom, kiedyś zalało i od dawna nikt tam nie mieszkał. W sumie dziwny pomysł na położenie, ale...- zaczął odpowiadać- Jako dzieciak lubiłem włamywać się ze znajomymi do środka, znajdowaliśmy tam ciekawe rzeczy. A tam- pokazał kilka rzadko rosnących drzew po drugiej stronie potoku- Pierwszy raz pocałowałem dziewczynę

-To była ta sama, która nie chciała przyjść do lasu na twoją romantyczną kolacje?- uśmiechnęłam się

-Nie, ona szybko stwierdziła, że jestem za bardzo postrzelony. Nie pasowaliśmy do siebie- pokręcił głową

Podeszliśmy nieco bliżej wody. Wiał lekki wiatr, a potok płynął dość wartko. Do tej pory strasznie się chmurzyło i ciężkie granatowe chmury przesłoniły całe niebo, ale w dalszym ciągu nie zaczęło padać. Chociaż patrząc w górę, wiedziałam, że to kwestia czasu. Zapowiadała się burza.

//Ta miłość, ta miłość, ta miłość, ta miłość//

Harry położył zakupy obok nas na trawie, a potem stanął tuż przy mnie. Woda przyjemnie szumiała kilka kroków przede mną, ale ja wpatrywałam się w te groźne chmury, jakby miały mi one zesłać wszystkie odpowiedzi. I rozwiązać za mnie układankę, którą sama stworzyłam.

-Nie myśl o tym za dużo, sprawa nie jest w połowie tak zła, jak o niej myślisz- powiedział w końcu

-A jeśli powiedziałabym ci, że jest?- spytałam i odwróciłam się tak, że stałam twarzą do niego- Jasne, to wydaje się proste. Znowu zaczęliśmy rozmawiać i to świetne, ale gdzie nas to doprowadzi, Harry? Dzisiaj jestem z tobą w twoim rodzinnym mieście, tydzień po tym, jak rozmawialiśmy pierwszy raz od pół roku, a jutro gdzie? I do cholery, dlaczego wplątałam w to Jamesa? Czy można próbować się w kimś zakochać? 

//Pocałowałeś mnie w policzek
Patrzyłam jak odchodzisz
Twój uśmiech moim duchem
Upadłam na kolana//

Wtedy zamiast dostać rzetelną odpowiedź, Harry po prostu zbliżył swoją twarz do mojej i mnie pocałował. Miliony małych iskierek pojawiły się w powietrzu i unosiły ze sobą każdą moją myśl. W pierwszej sekundzie stałam oszołomiona jego posunięciem, ale w końcu jego znajome usta przejęły nade mną kontrolę i oddałam im się całkowicie.

Harry często przerywał mi w ten sposób, gdy byłam w połowie mówienia czegoś, ale prawie o tym zapomniałam... 

Nasz pocałunek nie trwał długo, ale był spełnieniem tego wszystkiego. Wkrótce odunęliśmy się od siebie i patrzyliśmy z niepewnością w naszych oczach, ale błyskiem, który prowadził nas do obłędu.

//Gdy jesteś młody, tylko uciekasz,
ale wracasz do tego, czego potrzebujesz//

-Nie pomogłeś- stwierdziłam, ale uśmiech zagościł na mojej twarzy- Jestem gorszą osobą niż byłam pół minuty temu

-Jest coś, co oboje wiemy- odpowiedział i zamiast odwrócić wzrok, chwycił mnie za ręce i zmusił, żebym przysunęła się do niego.

//Ta miłość jest dobra,
Ta miłość jest zła.
Ta miłość zmartwychwstała                                                                                                                                      Te ręce musiały puścić ją wolno
//

Jego dłonie trzymały moje w najgorszych momentach i tych, kiedy czułam się kompletnie niepewna. Przekazywały mi impuls, który dodawał mi stanowczości i dawały jakieś ukojenie. 

Patrzyłam na nie złączone przez chwilę, a potem podniosłam wzrok. Byliśmy dojrzalsi, ale niczego się nie nauczyliśmy. 

-Należysz do siebie, zanim należysz do kogoś innego. A w następnej kolejności, należysz do mnie- dodał- A ja należę do ciebie. I jeśli przez tyle czasu się to nie zmieniło, jestem skłonny myśleć, że tak już zostanie

//Ta miłość zostawiła trwały ślad.
Ta miłość jarzy się w ciemności//

Wiedziałam, że miał racje. Mnie też nachodziły wątpliwości, czy jeszcze kiedykolwiek poznam osobę, która wywoła we mnie podobne uczucia, co on. Minęło tylko sześć miesięcy, całkiem nie dużo, ale potrafiłam każdą osobę przyrównać jemu i to nie było to co, chciałabym robić z ludźmi ważnymi dla mnie. Miłość, którą obdarzył mnie Harry zostawiła we mnie ślad, którego nie dało się zetrzeć. On po prostu tam już był.

Wkrótce usłyszałam grzmoty, a błyskawica w niedalekiej odległości przecięła niebiosa na pół, jakby nie były one zadowolone z tego co właśnie robiliśmy. Zrobiło się ciemno, ale miałam wrażenie, że mienimy się jak neony pośród całego poszarzałego dnia. A nasze myśli są tak wyraźne, że mógłby je odczytać każdy, kto by nas w tamtej chwili zobaczył.

-Teraz jest pora, żebym opowiedziała ci, o rzeczach, o których wspomniałam w kawiarni- stwierdziłam

-Ale wróćmy do domu zanim bogowie nas ukarzą całkowicie

-Myślisz, ze jesteśmy źli?

-Jesteśmy tak samo źli, jak dobrzy- odparł i szybko w jedną rękę chwycił zakupy, a drugą odszukał mojej.

I kiedy wracaliśmy do niego do domu, gdy on trzymał mnie mocno za dłoń byłam pewna, że nie chcę już nigdy dac temu odejść.


//Ta miłość wróciła do mnie//





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro