Wonderland

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

//Światła migotały i my wybraliśmy złą drogę//

Po pięknym lecie, które przyniosło o wiele więcej niż się mogłam tego spodziewać, gdy rozpoczynałam ten rok, nastała chłodna zimna, która wprowadziła też nieco rezerwy do naszego związku. Może nie tylko emocjonalnej, co fizycznej. Przysięgam, że Nowy Jork nigdy nie był dla mnie tak pusty, gdy w lutym 2013 roku, Harry wyjechał w drugą trasę One Direction, Take Me Home Tour.

Wszyscy byliśmy podekscytowani tym wydarzeniem. Nie tylko chłopaki, czy fani, ja również. Przez całe lato, od momentu zakończenia Up All Night Tour, przysłuchiwałam się jak chłopaki rozmawiają o nowej trasie. Zatęsknili za nią niemal w tym samym momencie, kiedy z niej zeszli. Tym razem miało być nieco inaczej, większe sale, większa widownia, wszystko miało być idealnie dostosowane.

//Trzymałeś się mnie mocno
Bo nic nie jest takie, jakim się wydaje//

Jednego z ostatnich dni przed trasą, siedzieliśmy w jego domu w Londynie, przypatrując sie kroplom na szybie i zastanawiając się, jak to wszystko będzie wyglądało. Trochę się obawiałam, że ta trasa odciągnie nas od siebie. Co prawda, ciągle bywaliśmy po dwóch różnych stronach świata, ale teraz on miał być codziennie w nowym miejscu. Up All Night miała połowę tyle zaplanowanych dat, co Take Me Home Tour.

-Cokolwiek się nie stanie, pamiętaj,że jestem z ciebie dumna- powiedziałam wodząc palcem po jego ramieniu

-A co się ma stać, Misty? Zawsze jesteś taka pełna obaw- uśmiechnął się delikatnie

-Jesteśmy kim jesteśmy, Hazz. Nie masz wrażenia, że ciągle jesteśmy poddawani próbie? Gdy wreszcie jakoś odzyskuje swój spokój, nadchodzi coś nowego.

-Po prostu nie wgłębiaj się w to za bardzo. Wiem, że niektórzy są dla ciebie bardzo wredni...

-Nie jestem jedyna. Wiem, że ciebie też to dotyka. Ale ty jesteś za dobry, żeby się skarżyć.

-Gdyby nie to, nigdy nie poznałbym ciebie, co nie?- uśmiechnął się

-Hm, co bym robiła, gdybym nie poznała Harry'ego Stylesa?

-Odpowiedź jest prosta, spałabyś

//Czy nie mówili nam, żebyśmy się nie spieszyli?
Czy nie błysnąłeś swoimi zielonymi oczami do mnie?//

Nie pożegnaliśmy się normalnie, zanim jeszcze wyjechał, ja już byłam w Los Angeles. Miałam umówiony wywiad na 12, a potem sesje do jakiegoś magazynu. Nie czułam się zbyt dobrze tamtego dnia. Byłam rozkojarzona, myślami siedziałam na parapecie w domu Harry'ego w Londynie i ogólnie nie było ze mnie zbyt dużego pożytku.

Byłam właśnie na lunchu z Tomem, który prezentował mi jakieś ciekawe role, które nie zostały jeszcze obsadzone, a reżyserzy kilku z nich mieli nadzieję, że je przyjmę. Nie mogłam się na tym skupić, czytając scenariusze, ani umowy, dosłownie oczy wyłapywały litery, ale nie mogły poskładać je w słowa.

-Misty, wiem, że dzisiaj masz trochę słaby dzień, ale naprawdę musimy to wszystko załatwić- powiedział Tom, zwracając mnie na ziemię, robiąc tą swoją minę, która nie była zbyt uprzejma

-Jasne, przepraszam. Myślę, że Starting Over może być ciekawym doświadczeniem...

-Jesteś pewna? To może być umowa na kilka lat, jeśli film się dobrze sprzeda, planują zrobić kolejne części. To dobra opcja, ale też odpowiedzialna.

-Nie pracujesz, że mną od ostatnich pięciu lat, żeby mi teraz powiedzieć, że nie jestem odpowiedzialna, prawda?

-Nie, Misty, ale naprawdę się zastanów. Naprawdę będziesz musiała poświęcić mnóstwo czasu. Koniec z nieplanowanymi wypadami do Londynu, to duże przedsięwzięcie

-Zrozumiałam do czego zmierzasz- powiedziałam marszcząc brwi- Ale nie chcę być do końca życia kojarzona z frywolnymi rolami. Myślę, że to czas, żeby wspiąć się nieco wyżej- kiwnęłam głową

Poczułam się zdeterminowana. Musiałam coś zrobić, zdążyłam już zatęsknić za graniem w filmach i wcielaniem się w inne osoby. Aktorstwo było niesamowite pod tym względem, że można było żyć życiem każdej osoby, nie tylko swoim. Dla osoby o szerokiej wyobraźni jak ja, było to niesamowite i wciągające.

-Tęskniłem za tą Misty Day- uśmiechnął się Tom, a ja już wiedziałam, że coś wielkiego nadchodzi.

Po wstępnym obgadaniu spraw i nieco uspokojeniu Toma, że nie zwariowałam całkowicie, spotkałam się z Chloe.

Widziałyśmy się zaledwie tydzień wcześniej, ale wiedziałam, że ona potrzebuje rozmowy ze mną, tak jak ja z nią.

- Więc wracasz do pracy?- zapytała 

-Na to wygląda- kiwnęłam głową 

-Podziwiam cię, nie masz wrażenia, że jesteś czasem w trzech miejscach na raz?

-Ja się zawsze tak czuję- uśmiechnęłam się- A co to za ekscytujące newsy, które masz dla mnie?

//Więc podążaliśmy dalej naszą drogą

Zbyt zakochani, by myśleć logicznie

Całkiem sami,a tak się przynajmniej zdawało,
ale byli tam obcy, którzy nas obserwowali//

Weszłyśmy do Starbucksa i od razu kilka osób odwróciło się w naszym kierunku. Już jakiś czas temu skończyłam z wzdychaniem za każdym razem kiedy coś takiego coś się działo. Zaczęłam się przyzwyczajać do tego, że odwracają się za mną, jakbym faktycznie była taka wyjątkowa. Nigdy nie uważałam się za wyjątkowo wybitną, ale miłe było to, że niektórzy tak sądzili.

Znacznie trudniej było się pogodzić z całą masą nienawiści, która też zdążyła mnie objąć. Harry mówił, że jeśli ktoś ci mówi, że cię uwielbia, uśmiechasz się w odpowiedzi i nie zastanawiasz się czemu tak jest. Ale kiedy ktoś rzuca ci w twarz, że cię nienawidzi, możesz w nieskończoność zastanawiać się, co zrobiłaś źle. I taka była prawda. Zawsze to kończyło się rozmyślaniem o tym, co zrobiłam źle i w ogóle o wszystkich wadach, których zauważałam u siebie coraz więcej.

-Misty!- zaraz obok mnie pojawiła się jakaś dziewczyna

Musiała być nieco młodsza ode mnie, miała długie brązowe włosy i jasne, fiołkowe oczy. 

-Hej, spotkałyśmy się już kiedyś prawda?- spytałam, przyglądając się jej bacznie- Kelsey, tak?

-Oh, zapamiętałaś- uśmiechnęła się szeroko i bałam się, że zaraz zacznie piszczeć na cały Starbucks

Było miło spotykać co jakiś czas znajome twarze. One utrzymywały mnie w tym co robiłam i dawały mi do zrozumienia, że nie stałam się zbyt nudna, albo nieznośna. 

Znałam parę osób, które latały za mną po całym świecie i widywałam ich na wszelkich promocjach i panelach. Starałam się wtedy znaleźć dla nich chwilę i porozmawiać. Czasami opowiadali mi co się u nich działo od ostatniego razu i prowadziliśmy miłą rozmowę, dopóki nie musiałam iść. Fani byli najprzyjemniejszą częścią tej pracy

-Chloe, możesz mi wziąć waniliową? - zwróciłam się do przyjaciółki, bo widziałam, że się dziwnie z tym czuje.

Chloe była niesamowicie utalentowana, jakby posługiwanie się kosmetykami miała we krwi. Miała świetne pomysły i potrafiła zrobić z ciebie kogoś zupełnie innego. Nie była jednak ani na głównej scenie, ani na ekranie, więc ludzie nigdy nie mogli jej docenić w taki sposób, na jaki ona faktycznie zasługiwała. Ale ona się tym nie przejmowała zbytnio, prowadziła swój fanclub przez Tumblra i zarabiała na tym całkiem nieźle.

-Jasne- Chloe uśmiechnęła się i podeszła do kasy

-Możemy sobie zrobić zdjęcie?- spytała Kelsey

-Jasne.

Dziewczyna wyjęła telefon i zrobiła nam selfie. Na początku robienie zdjęć sprawiało mi trochę kłopotu. Nigdy nie wiedziałam jak się ustawić, ani jaką minę zrobić. Ale jak wszystko, weszło mi w krew. 

-Słyszałaś Take Me Home?- spytała po chwili i widziałam, że jest nieco zdenerwowana

-Tak- kiwnęłam głową, niepewna, co to przyniesie- Lubisz One Direction?

-Strasznie! Są moim ulubionym zespołem! Która piosenka jest twoją ulubioną? Ja uwielbiam They Don't Know About Us.

-To dobra piosenka, moją ulubioną chyba jest Last First Kiss

-Jest urocza- pisnęła 

Jednak w tym samym czasie wróciła do nas Chloe, a ja się z tego ucieszyłam, bo wiedziałam, że rozmowy o zespole mojego chłopaka nie kończyły się dobrze.

-Przepraszam, muszę iść. Miło cię było widzieć- pomachałam jej i obie z Chloe wyszłyśmy ze Starbucksa

Uderzył w nas podmuch wiatru, a ja zasłoniłam się szczelniej szalem.

-Miałaś mi o czymś powiedzieć- przypomniałam jej nagle

-Oh tak- kiwnęła głową i upiła łyk kawy- Zgadnij kto dołączy do trasy chłopaków po USA? Lou wzięła sobie urlop na czerwiec i zaproponowała mnie. Już nie mogę się doczekać.

-Gratuluję. Czyli spędzisz z Zaynem trochę więcej czasu 

-Wyjechali dopiero wczoraj, a ja juz za nim tęsknie. Nie umiem chyba prowadzić takiego związku- pożaliła się

-Nauczysz się, będzie trudno, ale przyzwyczaisz się

-To najgorsza porada, jaką od ciebie usłyszałam- stwierdziła i obie się zaśmiałyśmy 

***

Mijały miesiące pełne wiadomości, chatów, facetime'ów, bezsennych nocy i rozmów na Skypie. Nie tak późno, bo już w kwietniu zaczęłam dochodzić do wniosku, że utrzymywanie związku w ten sposób wcale nie jest rozwiązaniem.

Strefy czasowe i wymijające się grafiki były nie do zniesienia. Od siódmego do dwudziestego kwietnia, nie jestem pewna, czy przespałam łącznie 24 godziny. Tom bynajmniej się nie mylił, gdy mówił, że podpisując ten kontrakt biorę na siebie dużą odpowiedzialność. Miałam niecałe 19 lat, a zdawało mi się, że pracuję na trzy etaty. W końcu zaczęłam prosić Toma, żeby ten odwoływał niektóre wywiady, albo inne rzeczy, bo po prostu nie dawałam rady.

"Przeprowadziłam" się do Los Angeles; na planie spędzałam po 16 godzin. Do łóżka kładłam się o siódmej, a wstawała przed południem. Wiele scen, kręconych było w nocy, a ja nie mogłam sypiać dniami. Myślałam, że zwariuje.

Moja mama ciągle powtarzała mi do do słuchawki, żebym odpuściła i wróciła do domu, trochę odpocząć. Martwiła się o mnie. Naprawdę nie raz miałam ochotę to zrobić, ale podpisałam wszystkie umowy i było za późno, żeby się wycofać. Poza tym nie byłam taka. Jeśli coś zaczęłam, chciałam to dokończyć i oczekiwałam jak najlepszego rezultatu.

Harry też wydawał się zmęczony, choć z tego co udało mi się zobaczyć na Twitterze, na koncertach był  wulkanem energii. Cieszyło mnie to. Uwielbiałam obserwować jak dobrze bawi się na scenie. 

Powątpiewałam jedynie w to, że spełnieniem jego marzeń było gadanie ze mną przez Skype'a, ale on to zrobił. 

Z początku rozmawialiśmy codziennie, otem w natłoku obowiązków coraz rzadziej. Wina nie leżała ani po jego, ani po mojej stronie. Była po środku naszych żyć.

Czasami dzwoniliśmy dwa razy w tygodniu, czasem wysyłaliśmy tylko kilka wiadomości. A ja miałam wrażenie, że ta miłość wymyka mi się z rąk. Z moim poprzednim chłopakiem, Jake'm, tak nie było. Co prawda on mieszkał w Los Angeles, a ja w Nowym Jorku i też widywaliśmy się nie tak często, ale to uczucie chyba nie było tak silne jak ttym razem. 

Nie wiecie jaka wolna się czułam, gdy po tych czterech miesiącach, One Direction zawitali ze swoją trasą do U. SA.

.

Chloe chyba była jeszcze bardziej podekscytowana niż ja, chociaż zwierzyła mi się, że ma też wątpliwości. Cztery miesiące rozłąki w świecie show biznesu to jak wieczność. Nigdy ie możesz być pewna co się wydarzy. 

Chloe też się obawiała, że sprawy ulegną zmianie. Wtedy jej przypomniałam, że są razem z Zaynem już dwa lata. Spojrzałyśmy po sobie i uświadomiłyśmy sobie ile czasu już minęło.

//Czy nie mówili nam, żebyśmy się nie spieszyli?
Czy nie błysnąłeś swoimi zielonymi oczami do mnie?
Czy nie uspokoiłeś moich obaw uśmiechem Kota z Cheshire? //

Tego samego dnia zadzwoniłam do Harry'ego, bo nie mogłam uwierzyć, że tak wszystko mija.

-Szaleństwo, co nie?- zapytał ze śmiechem w głosie- Oprócz ciebie, tylko mama i Gemma wytrzymały ze mną tyle czasu...

-Nie tak trudno jest z tobą wytrzymać, gdy przez połowę tego czasu cię nie ma- westchnęam

-We wrześniu pojedziemy na wakacje, obiecuję

-We wrześniu będę w Australii, Hazz. W Australi- powtórzyłam z naciskiem

-Australia jest fajna- stwierdził- Pamiętam jak uciekaliśmy przed fankami z lotniska i się zgubiliśmy. Louis potem powiedział, że wcale nie byliśmy zagubieni, tylko chodziliśmy w poszukiwaniu przyjaciół.

-To jest coś co Lou by powiedział. Właśnie, co u reszty?

I wten sposób zamiast rozmawiać o napiętych grafikach, Harry opowiadał mi o wszystkich zabawnych rzeczach, które zdążyły się wydarzyć i o dziwnych pmysłach n, na które wpadały Directioners. Te dziewczyny były tak kreatywne, że nawet nie sposób tegoopisać. Ale też były bardzo oddane. I chociaż w tamtym czasie dostałam od nich wiele nienawiści i nawet pogróżek, stwierdziłam, że nazwanie ich "nienormalnymi" byłoby nieodpowiednie. W końcu pomogły chłopakom się wybić i nie wszystkie takie były. Poznałam kkilka i były naprawdę miłe. A poranne " zgiń szmato" starałam się omijać. Nie mówię, że nigdy nie było mi przykro z tego powodu i nie narzekałam na to do Harry'ego, alecoraz lepiej szło mi z tym żyć.. 

Każdą naszą rozmowę kończyliśmy w podobny sposób.

- 10 dni?

-10 dni

***

//Wyciągnęłam do ciebie dłoń, ale ciebie nie było. Wiedziałam, że muszę wracać do domu. Przeszukiwałeś świat w poszukiwaniu czegoś, co sprawiłoby, że poczułbyś się jak ze mną  //

Jeśli byłeś kiedyś zakochany, wiesz, że dziesęć dni potrafi trwać dłużej niż cztery miesiące. Naprawdę mnie nosiło i nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a musiałam dograć jescze ostatnie sceny. Trzy miesiące niespania i wreszcie mieliśmy cały film. Byłam zmęczona, ale i dumna. Największa robota i tak zostawała jeszcze przed edytorami. Wszystkie połączenia, montaż i tak dalej... Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy jakie to jest czasoch łonne.

To był mój ostatni dzień pobytu w Los Angeles, następnego dnia miałam wrócić do Nowego Jorku. Wyszliśmy małą ekipą na miasto, żeby uczcić koniec kręcenia. Wszyscy pracowaliśmy ciężko, śpiąc w każdym możliwym miejscu, czasami nie pamiętając cy jedliśmy czy nie i ciągle powtarzając te same kwestie.  Nie ze wszystkimi nawiązałam przyjacielskie stosunki, ale dbałam o to, żeby były one chociaż poprawne. Największą znajomość nawiązałam chyba z Kayą, dziewczyną, która w filmie grała moją najwwiększą rywalkę i Jamesem, który odgrywał rolę największego dupka, choć w rzeczywistości był bardzo miłym chłopakiem. . We trójkę spędzaliśmy przerwy i w sumie trzymaliśmy się razem. Byliśmy najmłodsi na planie i reszta aktorów uważała nas za amatorów. Tak przynajmniej wydawało się Kai. Sama nie chciałam do tego tak podchodzić, ale z każdym dniem przekonywałam się, że miała racje. 

Około jedenastej, wyszliśmy z knajpki, pożegnaliśmy się i obiecaliśmy, że będziemy w kontakcie, choć powątpiewałam w to. Wiedziałam, że jedynymi osobami, które mogłby by mi po tym wszystkim złożyć życzenia na urodziny, byli właśnie Kaya i James. 

Była ciepła czerwcowa noc, więc postanowiliśmy wrócić do domu na piechotę.  Odprowadziliśmy Kayę do jej domu, bo niedawno przeprowadziła się do L. A, żeby spełniać marzenia. Wyznała mi kiedyś, że do ostatniej klasy liceum była pewna, że zostanie lekarzem, niemal juz złożyła papiery na uczelnie medyczną, ale pewnego razu znajoma zaciągnęła ją na warsztaty teatralne i tak się wszystko zaczęło.  Wyściskała mnie na pożegnanie, a ja powiedziałam, że mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.

- Koniecznie, wpadam do Nowego Jorku na twoje dziewiętnaste urodziny

-Bez problemu- odparłam- Będę czekać.

Kilka minut później skierowaliśmy się w stronę mojego hotelu, bo James zaproponował, że mnie odprowadzi, a ja nie miałam nic przeciw temu. 

-Co masz zamiar robić teraz? zapytałam, bo w sumie byłam ciekawa

-amknę się w pokoju bez okien i będę spał trzy miesiące- odpowiedział- Choć szczeerze, teraz nie chcę mi się spać w ogóle.  O której masz samolot?

-O siódmej, znowu się nie wyśpię- uśmiechnęłam się

-Idziemy na jakąś kawę?

-Ale teraz?

-Ale teraz?- przedrzeźnił mnie i zaczął się śmiać.

Na planie średnio dwa razy dziennie zadawałam pytanie: "ale teraz?". W końcu ile razy w życiu usłyszałam o 4 nad ranem, że mam się teraz wykąpać w lodowatym strumieniu? Niewiele, ale za każdym razem podczas kręcenia Starting Over.

Pokręciłam głową i spojrzałam na niego, jakbym chciała go takim zapamiętać. James był ode mnie wyższy dobre piętnaście centymetrów, a długich nóg mogła mu zazdrościć nie jedna dziewczyna. Miał jasnobrązowe włosy, które nieco kręciły się przy końcach, ale nie tak bardzo jak włosy Harry'ego.  Miał jasnoniebieskie oczy i szeroki uśmiech, który niemal zawsze towarzyszył mu na twarzy. Zmieniał tylko jedynie swój wygląd, gdy grał pewnego siebie dupka. Ale i tak się uśmiechał...

- Teraz- odpowiedział- W końcu to twoja ostatnia noc w L.A- powiedział teatralnie rozciągając ramiona i ukazując ulicę, na której mieściły się zwykłe domy

Spojrzałam na niego z politowaniem.

-To zabrzmiało, jakbym miała tu nigdy nie wrócić. A znając życie, będę tu za miesiąc.- stwierdziłam- Ale czemu nie? Kto wie, kiedy się znowu zobaczymy?

-Nie tak późno, Misty- uśmiechnął się, a ja nie wiedziałam wtedy co to znaczy

***

//Znaleźliśmy Krainę Czarów
Oboje się w niej zagubiliśmy
A życie nigdy nie było gorsze,ale nigdy też nie było lepsze//

Piasek w klepsydrze w końcu się przesypał i zanim się spostrzegłam, stałam w tłumie krzyczących dziewczyn, razem z Chloe i Camille, która wpadła do mnie na kilka dni po moim powrocie do Nowego Jorku. 

Właściwie niczym nie różniłyśmy się od reszty Directioners, kiedy chłopaki się pojawili na scenie. Zaczęłyśmy skakać i piszczeć z Chloe, aż ochroniarze się za nami oglądali. Kilka osób nas rozpoznało, ale były tak zajęte koncertem, że nie zwrócili na nas większej uwagi. A nam było to na rękę.

Zdawało mi się, że minęła cała wieczność od kiedy widziałam ostatnio Harry'ego na żywo, nie przez ekran. Nie miałam pojęcia jak nazwać to uczucie, ale byłam tak szczęśliwa, że prześpiewałam cały koncert, nie przejmując się niczym. 

-No dobra są całkiem nieźli- przyznała Camille z uśmiechem na twarzy- Ale Big Time Rush i tak mają pierwsze miejsce w moim sercu- zażartowała 

-Serio masz zamiar to trzymać?- Chloe rzuciła jej zawiedzione spojrzenie

//Znaleźliśmy Krainę Czarów  //

-Dzisiejszy koncert jest dla nas ważny z wielu względów- zaczął mówić Zayn- Nigdy nie przypuszczaliśmy, że będziemy mogli zagrać w takim miejscu. Wspaniale jest widzieć was tu wszystkich, wielkie dzięki za przyjście i bycie z nami ten cały czas.  Jest tu także wielu naszych przyjaciół, którzy, mamy nadzieję, bawią się dobrze.

-W innym wypadku będą kazali nam zwrócić pieniądze. Będą jak: mówiłem ci, że oni nie umieją śpiewać- włączył się Harry, a ja się uśmiechnęłam- W każdym razie, to jest Back For You, bo jak wiecie, zawsze wracamy 

I wrócili.

//Oboje się w niej zagubiliśmy  //

Kiedy po koncercie wpadłam na backstage i zobaczyłam Harry'ego, byłam pewna, że nie ma żadnej siły, ktora mnie od niego odciągnie. Louis od tamtego momentu nazywał mnie koalą, i mogłam stroić tyle min ile chciałam, ale szybko przylgnęło do mnie to przezwisko.

Potem wróciliśmy wszyscy do mojego apartamentu i spędziliśmy sporo czasu razem. Dopiero nad ranem, znaleźliśmy się sami z Harry'm w mojej sypialni,ale sen był chyba ostatnią rzeczą, którą chcieliśmy robić.

//I udawaliśmy, że to może trwać wiecznie  //

-Opowiedz mi o wszystkim- poprosił

Siedzieliśmy w ciemnym pokoju, na moim obszernym łóżku, a ja trzymałam moją głowę opartą o jego tors. Dłonią wyszukałam jego dłoni i złączyłam je ze sobą, przypatrując się, jak idealnie do siebie pasują.

-Jeśli chcesz usłyszeć, że za tobą tęskniłam, to tęskniłam- odparłam- Poza tym robiłam to samo, co zwykle. I naprawdę nie chcę mi się mówić, jak mało spałam.

-Nic się nie zmieniło, w dalszym ciągu nie śpisz, a winę za to przyjmuję ja. - uśmiechnął się- Powinnaś z nami pojechać dalej, chociaż po Ameryce Północnej, nie chcę się z tobą dłużej rozstawać.

-Chciałabym- odpowiedziałam rozmarzona- Te wszystkie miejsca, koncerty... Ale to wasza trasa, a ja mam swoje zobowiązania- przypomniałam mu

-Wiem, ale czasem nie mogę znieść tego uczucia. Tego, że jesteśmy razem, ale osobno, nasze życia toczą się po przeciwnych stronach. 

-Ale to wybraliśmy. I wolałabym tego nie przechodzić, ale jestem z nas dumna. 

-Kocham cię, Misty Day- szepnął mi do ucha- I to się nie zmieni, obyś była tego świadoma

-Dla kilku godzin szczęścia? jasne, czemu nie?

Odwróciłam się nieco, żeby spojrzeć mu w oczy. Jestem pewna, że nigdy już nie zapomnę tych iskierek, które błyszczały w tych zielonych tęczówkach na tle ciemnego pokoju. To one dawały mi jakiś spokój, nawet jeśli był on krótki i niestały. 

Hazz przełożył rękę na mój podbródek i uniósł go nieco do góry, żeby złożyć powolny pocałunek na moich ustach. A potem kolejny i jeszcze jeden. Aż stały się one bardziej gwałtowne i namiętne. 

-Czy to nie mogłoby trwać wiecznie? - zapytałam opierając swoje czoło o jego

-Jesteś genialna, Misty- stwierdził nagle Harry i poderwał się z łóżka

Zdziwiona obserwowałam jego ruchy, jak rozbija się po pokoju w poszukiwaniu czegoś. W końcu jednak znalazł swój czarny skórzany notes.

Tamtej nocy powstało Happily.

//I życie nigdy nie było lepsze, ani gorsze, nawet w Krainie Czarów//

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro