Is this what you call a family?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiecie co jest zabawne?

Unikanie twojego chłopaka, który jest podglądaczem, nęka cię o 2 rano i w ogóle jest jakiś psychiczny.

Teraz gdy o tym myślę, stwierdzam, że powinnam poszukać wyrazów podobnych do słowa psychol, bo czuję przesyt tym słowem, ale kurde, bez niego sie nie obejdzie. Nie z Ashtonem, no i Haunterem, ale to już w ogóle jakaś masakra.

A wiecie co jest moim talentem?

Odbieganie od tematu.

Zeszłego dnia nawet urwałam się godzinę wcześniej, żeby się nie spotkać z Irwinem, naprawdę nie miałam siły, czy też byłam-jak zwykle- leniwa, czy też te oba, albo i coś więcej.

Mamcia mi znacznie ułatwiła zadanie, bo gdy przyszedł nie wpuściła go mówiąc, że ma na mnie zły wpływ. Oczywiście na samą tą scenę uśmiech pojawił się na mojej twarzy, bo ona nie wie, że byłabym martwa gdyby nie on i jego fanclub pokemonów. Może i lepiej dla niej.

Pierwszy raz też spałam o 2 w nocy, bo wyłączyłam telefon i rozłożyłam na części pierwsze. Wcześniej myślałam też, żeby dać komuś w mojej klasie, żeby odinstalował androida, ale ostatecznie wolałam go zachować. We Heart It i te sprawy, a ja lubię pooglądać sobie zdjęcia moich 3930230 osób, które inni nazwali by crushami. Cokolwiek.

Myślałam długo i powiem wam, że nawet było mi przykro. Czym mi zawinił ten słodko pokręcony chłopak, który jest jedyną szczęśliwą osobą we wtorek rano?

Jestem taka niemiła, ale nieważne, oszczędzę wam moich użalań się nad sobą, bo ani ja, ani wy nie jesteście na to gotowi.

W piątek trzymałam się blisko Jennifer, bo miała urodziny i musiałam jej wynagrodzić ostatnie 17 lat ze mną. Boże, jak sama o tym myślę, to stwierdzam, że powinniśmy dać jej Grammy, Oscara, wszystkie możliwe nagrody MTV, jakieś People Choice i może Pokojową Nagrodę Nobla.

Tak więc udawałam, że osoba jak Ashton Irwin nie istnieje, co było trudne, bo byłam do niego jakoś przywiązana, niczym kokardy do warkoczy Jen w przedszkolu. Ciekawe czasy.

Było około 7 tego samego dnia, a dom Jennifer zaczął zapełniać się jakimiś osobami, których w życiu nie widziałam, a przedstawiały się jako brat siostry kuzynki babci mamy Jen. Co oczywiście było absurdalne i nawet nie starałam się zrozumieć kto to jest, bo i tak było to kłamstwo.

Jak wspominałam ze zwinnością ninja, pomimo mojej mentalności na wf, unikałam Ashtona, co z jednej strony było łatwe, bo było tam więcej osób niż mieszka w Moskwie, czy cokolwiek i bardziej bałam się spotkać Hauntera niż jego. Pewnie skurwysyn się gdzieś czai, ma ciało gołębia i nogi gołębia, ale to Haunter.

Boże. Powinnam porozmawiać z Jen, bo czułam się jak tykająca bomba.

Ta, nie powiem jej tego w twarz dzis, bo ma urodziny, a mascara, ktora dzis na sobie miala, kosztowala wiecej niz caly dom. Cokolwiek. Jest wodoodporna, bo mamy dzis mokre swieto. Zreszta niewazne.

Jen potrafi sie wzruszyc podczas tlumaczenia zadania na matmie wiec niech jej bedzie...

Przesun sie, ty i ty, mowilam do siebie w myslach, probujac znalezc odpowiednie miejsce do ukrycia sie z ciastem i spędzeniem tam reszty swojego zycia. To jest wizja w jakiej widze siebie za kilka lat.

W domu Jen, zyjac jej kosztem. Tak zreszta tez bedzie......

Pieprzeni ludzie.

Urodziny Jen to ostatnia impreza przed koncem roku szkolnego wiec tez zlaza sie na nia niepotrzebni ludzie, zanim rozstaniemy sie na dwa miesiace - czytaj: tu bardzo dobrze.

Pieprz sie, ty i ty, stop, wy sie juz pieprzycie...

Boze, zaraz wymiotuje. Zjedzcie sie jeszcze.

Ktos wlaczyl muzyke, sprawiajac, ze moja glowa w minucie chciala eksplodowac. Więc miałam ochotę kogoś zabić

Pojscie na gore, do pokoju Jennifer to bedzie najlepsza decyzja tego dnia, choc dzisiaj podejmuje same zle, jak to ze wstalam rano. Pierwsza porazka zyciowa.

Zamknelam za soba drzwi i rzucilam sie na duze lozko, matko, jak mozna na tym spac? Jen jest dziwna.

Muzyka nieco przycichla zostawiajac jedynie trzesaca sie podloge. Matko droga. Dzieci czy wy nie powinnyście się uczyć w ostatni piątek szkoły?!

- Musimy pogadac Sparks

O kurwaa. Zanim mój mózg zaczął działać jak powinien spotkałam się z zimną podłogą. Wygląda na to, że spadłam z łóżka. Cholera, oczywiście, że spadłam durny umyśle. I to z wysokiego lozka, dokladnie takiego o jakim myslicie. Niech zyje zgrabnosc!

- Boze, Alison nic ci nie jest

Przed moja twarza natychmiast zobaczylam brazowe oczy Ashtona. Zdecydowanie cos mi jest.

- Zaluje, ze nie - mruknelam i jednak postanowiłam wstać z tej ziemi, wiecie, tak niefajnie.

- Czyli wszystko gra - stwierdzil i westchnął - Wybacz nie chcialem cie straszyc. Chcialem zrobic wejscie

- Jestes najwiekszym glupkiem jakiego znam

Podnioslam moje ciezkie, obolale zwloki i wrocilam na lozko. Juz mi lepiej, ale zdecydowanie oczy Irwina wygladaja jakos inaczej dzisiaj. Albo po prostu tez uderzylam sie w glowe w miedzyczasie. Właściwie to zdarza mi się uderzyć w ścianę przez sen, gdy chce się przekręcić, a tu bum, tak więc... Przecież wcale nie szukam usprawiedliwienia.

- Dla mnie to komplement - stwierdzil a na jego twarzy zagoscil bezczelny usmieszek - Czemu mnie unikasz?

Usiadl obok mnie, a ja po prostu spojrzalam na jego dlonie. Czemu jak wczesniej nie zauwazylam jak duze sa? Czy to jest wlasnie to co mysla dziewczyny, kiedy przebywaja sam na sam w pokoju z chlopakiem? O dloniach?

- Bo jestem za leniwa - mruknelam

A prawda byla taka, ze bylam czysto zdezorientowana, i to nie byla jedna z sytuacji, ktorej nauczylam sie bedac w szkole. Zawsze wiedzialam, ze ucza nas jakis pierdol, ale teraz niemal moglam tego doswiadczyc. Ale hej, cale szczescie, ze wiem jak oddychaja pierscienice i, ze wodorotlenki trudno rozpuszczalne w wodzie otrzymuje sie w wyniku reakcji soli dobrze rozpuszczalnej w wodzie z mocnymi zasadami. Tak wiem to wszystko...

- Taa, to pasuje do ciebie, Alison. Ale wiesz....

- Tak tak, ratujesz mnie, a ja jestem bezmyślnym dumnym dzieckiem, rzucającym się na wszystko co oddycha

-Coś w ten deseń, ale będąc teraz szczery i po godzinach oczyszczania swoich myśli- czyżby medytował?- Przecież nie mogę być na ciebie zły.

- Wiem- wzruszyłam ramionami

- No dzięki, Sparks - przekręcił oczami, co było moim nawykiem, więc byłam zła z powodu iż jakiś Ashton Irwin próbuje mnie kopiować- Ale poważnie muszę ci cos powiedzieć Alison i znienawidzisz mnie za to, albo wyrzucisz przez okno. Wiem, że jesteś do tego zdolna.

Spojrzał na mnie, a ja zapewne miałam minę w stylu wtf?Co on mi teraz powie? Że jego prawdziwe imię do Fredro i hoduje alpaki gdzieś w górach skalistych? DO cholery i gdzie żyją alpaki? Może zmieńmy to na mrówki, mrówki są chyba wszędzie.

-Przerażasz mnie Irwin- stwierdziłam i tym razem na poważnie

-Dobra, po prostu cokolwiek będzie Alison, pamiętaj o wszystkim co było. Mała powtórka z historii. - wstał i zaczął nerwowo chodzić

Wulkan Java sie uaktywnil i bylam pewna, ze gdyby siedzial minute dluzej poszly by iskry. Przez chwilę nawet myślałam, że zaraz mnie zabije

- Ashton?

- To moj ojciec

Co?Kto?

- O czym mówisz?

- Mówię, że Haunter jest moim ojcem.

Cały mój świat jakby się zachwiał, straciłam grunt pod stopami i naprawdę myślałam, że umrę, gdy patrzyłam na chłopaka, który wiedział o mnie tak wiele, właściwie był moim chłopakiem i jednocześnie też synem Hauntera.

Nic już nie było normalne.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro