Just take me home

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Określam to mianem dodatków i właśnie taki dodam, bo czuję, że z następnym rozdziałem jeszcze trochę zejdzie,a jak już sobie obiecałam, że co miesiąc coś dodam to... :))

______________________________________

*Ashton's POV*

Siedziałem w domu, sobotniego wieczoru, teoretycznie robiąc nic i praktycznie też robiąc nic.

Michael i Calum siedzieli, oczywiście, że będąc u mnie, oglądali jakieś głupie programy telewizyjne, dla dziewczyn, co serio nie bardzo mnie interesowało. Naprawde są ciekawsze rzeczy niż patrzenie na laski, które przechodzą metamorfozy dla chłopaków, a potem i tak dostają w dupe.

Pytanie więc co robię w domu, tej pięknej nocy.

Siedzę, tak wpatrując się w ścianę, trochę przerywając od czasu do czasu moje monologi w myślach przez dziwne dźwięki wydawane przez chłopaków i zastanawiam się nad pytaniem dręczącym mnie od dobrej godziny.

 Teoretycznie mógłbym wyjść gdzieś, bo jest parę miejsc, w których zawsze się coś dzieje, albo zadzwonić do Alison i trochę ją podręczyć, ale było już po północy(co wyjaśniało fakt, że w telewizji nic nie leciało) co z jednej strony było dość późno, aby gdzieś iść, a z drugiej za wcześnie żeby zadzwonić do Sparks.

Choc sama wizja jej przękręcającej oczami kiedy widzi mój numer, ale jednocześnie uśmiechającej się jest dość podniecająca.

Musiałem uważać, żeby się nie uśmiechać do siebie, bo chłopaki znów mnie uznają psychicznego, a mi wystarczy pewna blondynka podkreślająca to na każdym kroku

Rzuciłem okiem na ekran.

Fascynujące co makijaż i drogie ubrania, za co te dziewczyny i tak nie zapłacą, mogą zrobić z człowieka. Ale Alison nie potrzebowała niczego z tych, nagroda dla niej.

W końcu jednak zadzwonił mój telefon, co trochę podbudowało mnie psychicznie, bo nie jestem osobą, która często się nudzi i jest do tego przyzwyczajona.

Miejmy nadzieje, że to będzie coś warte uwagi.

Zdziwiłem się nieco kiedy zauwazyłem numer Alison na wyświetlaczu jako połączenie przychodzące. Ona chyba nigdy do mnie nie dzwoniła pierwsza, więc zastanowiło mnie czy coś się stało.

Oby to nie był Mike.

- Zamknąć się - krzyknąłem na nich, próbując w spokoju odebrać telefon

Spojrzeli tylko na siebie porozumiewawczo i wyszczerzyli się w moim kierunku, czasem mam wrażenie, że nie tylko dziewczyną udziela się tego typu humor, ostatnio tego namacalnie doświadczam.

-Halo? - przyłożyłem telefon do ucha.

- Ashton? Tu Jennifer, mam telefon Alison.

- Coś się stało?

- Nie, choć w sumie tak. Wiesz wyszłyśmy i potrzebuję twojej pomocy do Ali, nie mogę sobie z nią poradzić. Możesz proszę przyjechać? - spyała jakby nieco zmęczona

- Wyślij mi adres i jestem w drodze - oznajmiłem

- Ok, dzięki ci  bardzo

Rozłączyłem się i szybko skoczyłem na górę zmienić koszulkę. Nie zastanawiałem się nawet długo pomiędzy czarną bez rękawów a z rękawami. Wybrałem tą bez.

Jak to możliwe, że ta dziewczyna, która w poniedziałek, może poza jej humorkiem, będzie w stanie logicznie myślec, napisać większość testów na dobre oceny i jeszcze gorąco do tego wyglądać. Co z nią nie tak?

Plus, odebrać ode mnie ten pieprzony telefon i przemęczyć się te kilka godzin bez snu, albo na wpół sennie, bo czasem brzmi jak ledwo przytomna.

Jestem złym człowiekiem, dręcząc ją w ten sposób.

- Macie mi nie zrujnować domu, nie wyjeść całej lodówki i najlepiej posprzątać to co narozwalacie - wygłosiłem swoje prawie, że codzienne przemówienie, które i ja i oni znali na pamięć

- Miłej randki - krzyknął Michael

Westchnąłem

- Człowieku, kto chodzi na randki po północy?

- Nie wiem, ale to romantyczne - dodał Calum

- Ta, nigdy nie wiadomo, kto cię napadnie pedofil albo morderca. Urocze - mruknąłem - Nie wiem kiedy będę, ale kiedy wrócę, nie chcę widzieć strażaków pod moim domem.

- Tak, tak, idź już - zielonowłosy odparł, nieodrywając wzroku od telewizora, niczym znudzone dziecko podczas wychodnego jego matki.

W między czasie dostałem smsa od Jennifer z dokładnym adresem miejsca, i jak się okazało był to dość znany klub przy centrum miasta. Nieładnie Sparks, nie jesteś pełnoletnia.

Byłbym jakieś 10 minut wcześniej gdyby nie fakt, że w Sydney zawsze stoi się w długich korkach, a pomijam fakt, że nie zawsze zatrzymuję się na czerwonych światłach. Tak, tak, niebezpieczne, ale to też strata czasu więc złamało się kilka przepisów. 

Dwa razy w łapę i znalazłem się w dużym przyciemniomym pomieszczeniu wypełnionym mnóstwem ludzi, głośną muzyką i zmieniającymi się co trochę kolorowymi światłami. Zdawało się, że wyjątkowo dobrą sobotę mieli wszyscy wokół.

Szybko doszukałem wzrokiem brunetkę, która coś próbowała zrobić, choć sam nie wiem co, jednocześnie coś przy tym głośno mówiąc. Serio nie wyglądało to zbyt dobrze.

Podszedłem bliżej i pierwsze co zobaczyłem to Alison w ramionach jakiegoś gościa, który spokojnie był już po 25, ale przypatrując mu się chwilę dłużej, stwierdziłem, że to prawdopodbnie typ, o którym Sparks ciągle mówi. James Dean, broń, złe rzeczy i te sprawy.

Jakby własne życie jej nie wystrczało, naprawde. No i ja, co nie

- Jest totalnie pijana, nie mogę jej ściągnąć - zaczęła mówić Jennifer

- Kto to w ogóle jest?- spytałem, i przypuszczam, że brzmiałem pewnie na wytrąconego z równowagi.

Bo trochę byłem

- Nie mam pojęcia. Upodobała go sobie, a on trochę wykorzystuje fakt, że jest nawalona. Nie słucha mnie. Pomóż mi, proszę

Kiwnąłem głową i zacząłem dziłać, nawet gdyby mnie o to nie poprosiła.

Alison to jest Alison, i drugiego dnia będzie tego żałować, a ten dupek po prostu korzysta z faktu, że nie jest świadoma i bajeruje ją na ładne oczy.

- Alison, wystraczy - podniosłęm głos aby zwrócić ich uwagę, bo było głośno, jak na każdej imprezie- Zostaw ją - szrpnąłem chłopaka, na tyle aby odczepił się od niej, niczym pieprzona przyssawka jego ręcę obwinęły się wokół niej

- O co ci chodzi facet - jego reakcja była tak samo nudna, jak się jej spodziewałem

- Ashton, kochanie, co tu robiszzz - natomiast reakcja Alison, prawie, że zupełnie zrzuciła mnie z nóg

Ta dziewczyna mnie zaskakuje, zwłaszcza gdy jest pijana. Ale jest urocza, zresztą jak zawsze.

- Ratuję cię, jak zawsze - odparłem

Szybko wyrwałem ją z objęć tego faceta i przytrzymałem przy swoim boku.

- Żebym cię więcej nie widział gdzieś przy niej - warknąłem do niego, wielce oburzonego tą sytuacją

Nie wiem czego się spodziewał, tak szczerze. Że będę się temu przyglądał i przytakiwał? Fakt faktem, że wcale nie było to coś wielkiego, ale byłem o nią zazdrosny. Jak cholera.

- Chcesz mnie przestraszyć, czy co? - uśmiechnął się głupkowato, całkowicie nieświadomy, że bez problemu mogę go teraz pozwalic na ziemie kilkoma ruchami.

- Uważaj sobie co chcesz, mam cię nie widzieć w okół niej

- Jasne - przeciągnął litery w sylabie zupełnie niepotrzebnie - widzimy się niedługo laleczko

Brakowało naprawdę mało, żebym się na niego rzucił i rozbił mu szczękę, ale dokładnie minutę przed tym Jennifer do mnie podbiegła i przytrzymując mnie jedną ręką,a drugą łapiąc Alison

- Chodź, nie potrzebujemy kłopotow - powiedziała nieco przestraszona?

Postnowiłem więc rzeczywiście nie robić większych problemów i rzuciłem ostatnie spojrzenie.

- Nie lubie go, Ashy - po chwili usłyszałem szept Alison- Ale był miły nawet

- Nie będzie ci już zawadzał - odparłem i biorąc ją na ręcę, bo chodzenie nie wychodziło jej zbyt dobrze w tym momencie, skierowałem się do wyjścia - Zabiorę cię do mnie, dobrze? - spytałem

- Zabierz mnie do domu - mruknęła ledwo zrozumiale

Udało nam się dotrzeć do mojego auta, gdzie na tylnym siedzeniu ją ułożyłem, a Jen zajęła miejsce z przodu.

- Gdzie cie podwiesc

- Dwie ulice za szkołą, Downtown Hill. - odparła nieco nerwowo- Przepraszam, że cię w to wciągnełam, ale nie miałam już do kogo zadzwonić - zaczęła mówić

- Jest okej Jennifer, dobrze, że zadzwoniłaś - rzuciłem jej szybkie spojrzenie

Przyglądała mi się przez chwilę, po czym skupiła wzrok na drodze i nie mówiła już nic. Zawiozłem ją pod dom, a później od razu skierowałem się do mojego domu.

Miałem skrytą nadzieję, że Calum I Michael już sobie poszli, a jeśli nie, to, że po prostu nie zwrócą na nas uwagi, naprawdę, nie byłem w humorze na to.

Podtrzymując jedną ręką, prawie nieświadomą Alison, a drugą otwierając drzwi.

Uśmiechnąłem się pod nosem widząc karteczkę; Dom cały, drzwi zamknięte, miłej nocy, gorącej nocy x.

W sumie mogłem się po nich tego spodziewać, mają jeszcze trochę taktu, albo po prostu są złośliwi. I bardzo zboczeni, jak my wszyscy..

To bardziej prawdopodobne.

Zamknąłem za nami drzwi i od razu skierowałem się na górę.

- Co się dzieje? - spytała kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju

- Jesteś po prostu bardzo zmęczona kochanie - szepnąłem

- Awww, jesteś uroczy

- Powiesz mi to, gdy wytrzeźwiejesz - zachichotałem

- Obiecuję - zaśmiała się - Dobranoc Ashyy

-  Dobranoc Alison

 Kochanie, oboje wiemy
Że noce zostały stworzone głównie po to, by mówić rzeczy, Których nie jesteś w stanie wypowiedzieć następnego dnia*

*Arctic Monkeys - Do I wanna know

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro