Maybe now is our best chance to finally get it right

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wspaniale.

W co ja się w ogóle pakuję? Ah, tak.

W spotkanie z jedną wielką chodzącą kinder niespodzianką aka Ashtonem Irwinem, który jest bardziej pokręcony niż włosy Jennifer zaraz po przebudzeniu. Przysięgam, dżungla.

Podchodzę pod sklep i nawet nie muszę czekać długo, bo od razu zauważam jasno brązowe, lekko kręcone włosy Ashtona. Urocze.

Um, pomińmy to.

- Irwin

- Sparks, tyle minęło, przejdźmy na ''ty'' - uśmiechnął się

-Zabawny jak butelka wody  - rozbawiona szturchnęłam go, a ten udał urażonego

Tak nie powinno być, ale myślę, że nie mogę nic na to poradzić. Absolutnie, tak po prostu musi być.

Bleh, ta drabina. Wolałabym pisać niezapowiedziany test z biologii jutro, niż znów dotykać tego czegoś. Czasem czuję się tak samo głupio jak London Tipton,

London Tipton fajna jest, fajna jest i tak dalej.

Ja pierdole.

O czym ja właściwie myślę? Ale tak to to jest to co chodzi po mojej glowie w najdziwniejszych momentach.

Pokręciłam głową i przystąpiłam do wielkiego ćwiczenia sportowego.

Pozycja, fu, bleh, jeszcze raz i jeszcze raz, gh, pozycja wyjściowa.

Może jestem walnięta i może byłam tego świadoma, po tym jak Ashton patrzył na mnie jak na uciekinierkę psychiatryka, ale tak serio, to większość osób tak na mnie patrzy, więc nie wziełam tego do siebie.

- Co się gapisz, świętej pamięci Johanson mnie tego nauczył - mówię jakby to była oczywista sprawa, Jen by zrozumiała

Ale cóż, trzeba się przyzwyczaić, że Irwin nie jest dziewczyną,Boże, jaka niespodzianka.

- Umarł? - spojrzał na mnie unosząc brew, kiedy staliśmy już na dachu budynku

Biedni ludzie nad nami, 7-eleven to ciekawe miejsce, zwłaszcza nad.

- Nie, zmieniłam szkołę - odparłam i skierowałam się w stronę kanapy.

Nie mam pojęcia, jak Irwin, czy ktokolwiek z kucyków pony, ją tu wnieśli, ale odwalili kawał dobrej roboty. No i nikt chyba by się nie spodziewał, aby można było tu siedzieć.

Irwin się zaśmiał, a ja usiadłam na kanapie.

Dzisiaj cały czas byłam w biegu, w ogóle ten dzień był jakąś powaloną grą i cały czas musiałam bić się sama z soba. Dosłownie, serce z umysłem, czy jakoś tak. Ewentualnie jakies narzady, ktorych nie chcialo mi sie uczyc na biologie. Pierdolenie.

- Mów, bo chciałabym jeszcze posiedzieć w domu - stwierdziłam

Najlepiej w wannie, ale nie mogłam powiedzieć tego na głos, bo musiałabym słuchać jakiś jego dopowiedzeń. Zaskakujące jest, że znam go może trochę ponad miesiąc, a on jest dla mnie taki przewidywalny

- Co za różnica tu czy tam?

- Zasadnicza - kiwnęłam głową(zawsze odpowiadam, gdy nie chce mi sie szukac argumentow, mniej wiecej zawsze - O czym mieliśmy mówić?

Kiedy nie wiesz co robić, udawaj mądrą i kiwnij glową. Porada numer 343434 vblog by Alison Sparks. Dziękuję.

- O nas - odpowiedział z pełną powagą

Zachichotałam i zakryłam usta dłonią, to brzmiało wręcz absrudalnie

-Co jest?

- To brzmi zabawnie, nie sądzisz? Ja myślę, że my nigdy nie przeprowadzimy tej rozmowy

- Moja wina, że zachowujesz się na 10 lat

- Przynajmniej nie na 56, kiedy tak wydoroślałeś Irwin? - uśmiechnęłam się i obrzuciłam go spojrzeniem - Twoja kolej, ja zwalczałam to coś w szkole - odrzuciłam głowę i spojrzałam do góry.

Ładny dzień dzisiaj mamy tak w ogóle.

- Nie zachowuje się na 56 - mruknął

- Nie wcale...

Shh, wiem co robię, taki jest plan.

Patrzyłam sobie w białe obłoczki i zastanawiałam się, czy gdybym miała teraz patyczek, to mogłabym zrobić z nich lody. Jak w tej reklamie, ale by było cool.

Sparks, do rzeczy

- Nie zachowuję się - ponowił próbę

Kto jak kto, ale akurat Irwin jest uparty, ale dzięki sprzyjającym mi czynnikom i lodom z algidy wiem jak to umiejętnie wykorzystać. Nie, tego też niestety nie uczą w szkołach.

- Serio?

Ponownie spojrzałam na niego, jakby rzucając wyzwanie. Obiecuję, jeśli tego nie załapie to ja poddaję się z płcią przeciwną.

Ewentualnie z ludzkoscia.

Cóż, nawet nie mogłam rozmyślać nad takim przebiegiem sprawy.

Ashton oparł swoje dwie ręce, na wyciągniętych ramionach po obu stronach mojej głowy, uważnie mi się przyglądając. Po chwili na jego twarzy pojawił się uśmieszek, jakby go bawiła cała ta sytuacja. Zgadza się, była tak absurdalna, że aż zabawna. W sumie to chcialo mi sie z tego tez plakac, co to w ogole jest? Mniejsza o to. Zauważyłam też jego dołeczki. Punkt za to.

- To ja Dalej będziesz uważać, że mnie nienawidzisz, a potem urządzać sceny zazdrości? I nie próbuj wspominać o Jake'u - do cholery, pomyślałam - Gra skonczona, Sparks?

Sadystycznie.

Czy on w ten sam sposób przemawia do swoich ofiar, bo jeśli tak to czuję się potencjalnie zagrożona, zwłaszcza, że jestem sobie nad 7-eleven, gdzie ktoś wejdzie dopiero za kilka tysięcy lat, dobrze by było, a raczej skakać się nie opłaca.

Jakie było pytanie?

- Jesteś strasznie narwany Irwin.

- Walczę o swoje i chcę odpowiedzi

- Mam kilka zastrzeżeń

- Zastosuje się - przymrużył oczy, niczym ja na wszelkie regulaminy, które podpisuje

- Zgaduję, że znasz odpowiedz - uśmiechnęłam się równie pewnie co on

Kazdy psychopata, znajdzie swoją psychopatkę. I nic na to nie poradzisz, bo Ashton Irwin ma swoja psychiczna mysl, ktora zdominuje twoj umysl I koniec

***

- Myślałem, że jesteś uziemiona - powiedział Ashton, kiedy około 9 odprowadzał mnie do domu

Ta ja też tak myślałam.

I myślałam też, że nie zakocham się w podglądaczu, który dzwoni do mnie o 2 nad ranem.

Ah, jak bardzo się myliłam.

- Nie masz pojęcia jak wyszłam - pokręciłam głową

- Oknem?

- Tylnymi drzwiami

Cóż, zgaduję, że mogli przewidzieć, że mamy więcej niż jedną parę drzwi w domu, a jeśli trzeba by było okna też mogą być drzwiami.

Do prawdy, miałam 10 lat i zapewne byłam bardziej wysportowana niż teraz już kiedykolwiek będę, ale walić to. Czego się nie robi, żeby łamać zasady, teoretyczne,

,, Jaka jest zabawa w robieniu tego co mówisz",

Czy jakoś tak to szło... W każdym razie, głeboko wierzę, że Matty ma racje. Po oglądnięciu 3483909 wywiadów każdej nocy, wszyscy by do tego doszli. Nawet ja.

Zrobiło się już ciemno, ale miasto rozświetlały jaskrawe napisy i uliczne światła. Miało więc jakiś tam swój urok i nagle ogarnęła mnie euforia w związku z zbliżającymi się wakacjami. Boże, nareszcie, i znów nikogo nie zabiłam.

Ludzi było jak mrówek, więc zgaduję, że nawet jakbym przespała ostatnie 50 lat to i tak byłabym w stanie określić jaka pora roku się zbliża. Już to czuję.

- Ja pierdole - słyszę nagle Ashtona, który wyrywa mnie z moich kojących, jak balsam po opalaniu, marzeniach.

Patrzę przed siebie, ale nie wiem o co mu chodzi.

Zamiast jednak mi to wyjaśnić, jak zwykły człowiek, Ashton, który ostatnie oznaki normalności utracił przy narodzeniu- jak widać- wolał zatkać mi usta ręką i natychmiast, skręcając w lewo, stanąć za ścianą.

Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy może faktycznie nie pracuje dla Hauntera i po prostu nie pociacha mnie na kawałki, powkłada do słoików i Bóg wie co zrobi. Ugh nie

- Shh, masz nic nie gadać jasne? - spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową

CO DO CHOLERY?

Ashton wyszedł z zaścianki i rozejrzał się wokół, po czym wrócił i coś tam nerwowo palnął.

Czyżby naprawdę zwariował?

- Co jest?

Irwin nagle jakby się ocknął i spojrzał na mnie

- Nie widziałaś? - spytał z ironicznym uśmiechem

- Czego?

- Hauntera

***

Jaki mamy piękny wtorek, pomyślałam rano, gdy tylko wstałam.

Ta myśl wyprzedziła nawet tą, która nawiedza mnie każdego dnia: ,,O nie znowu się obudziłam".

Przecież nie codziennie ktoś kto chce zabić praktycznie chodzi pod twoim domem, twój brat sprowadził na ciebie jakiś kataklizm, a ty zaczęłaś chodzić z jakimś psycholem co dzwoni do ciebie o 2 nad ranem.

Ah, życie jest takie przewidywalne.

Nie, ja nie wstaję.

Tak też myślałam, dopóki nie miałam jedynych 40 minut do wyjścia z domu i musiałam biegać jak opętana po całym domu, żeby się wyrobić. Kuchnia, łazienka, mój pokój, lazienka.

Niewyspania mego wina.

Nigdy się nie nauczę. Ale z drugiej strony na nauke za późno, bo za półtorej tygodnia zaczynają się wakacje i nie będę musiała wstawać  tej przeklętej godzinie.

A tak, pewnie uważacie, że jestem całkowicie nieporuszona faktem, że wczoraj prawie centralnie wpadłam na Hauntera.

Nie, ja po prostu udaję, że to się nie stało, bo mam pokój na pierwszym piętrze i  mogłabym z niego skoczyć, ale z drugiej strony dałabym mu to co chcę.

Nic się nie stało. LA LA LA, zatykam uszy, zamykam oczy i świat do mnie nie dociera

W końcu ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze wiszącym w korytarzu i stwierdziłam, że gorzej być nie może, ale nie zbytnio było teraz czasu, żeby robić sobie operacje plastyczną.

Pierwszy szok jakiego doznałam tego dnia, choć cóż może drugi, bo zdziwieniem było, gdy wstałam...

Dobra, to jeszcze raz.

Następnym szokiem jakiego doznałam byl widok Ashtona Irwina pod moim domem, kilkanaście minut przed ósmą, w całkiem dobrym humorze, niecałą dobę po tym, jak Haunter był wokół i mógł na nas polować jak lisy. Jaki zbieg okoliczności, z tymi nazwami. Kiedyś myślałam, że Axeman to nie siekiernik, ale facet, ktory chodzi z dezodorantem Axe i psika ludzi.

Boże, co ja robię na tym świecie o tej godzinie?

- Nie sądziłam, że to będzie w kontrakcie - odezwałam się pierwsza

- Cóz, Haunter jest gdzieś tu i myślę, że możesz się do tego przyzwyczajać - brzmiał dość poważnie, ale po chwili na jego twarzy zagościł ten jakże ujmujący uśmiech

Uśmiech, za który można zabić, ewnetualnie, którym można zabić.

- I z tego powodu jesteś taki uhahany w cztery dupy we wtorek rano przed szkołą?

- Umiesz zniszczyć humor Sparks - stwierdził kiedy zaczęliśmy iść

Jakbym nie wiedziała. Każdy mi to chyba powiedział. Hehe, czarny humor. Czarny jak moja dusza.

- Ktoś musi cię wreszcie obudzić z krainy wiecznego słońca, tęczy i papatajania na swoim jednorożcu.

- Mam znacznie barwniejsze sny

Spojrzałam na niego, wyczuwając ten dziwny ton i od razu miałam ochotę strzelić facepalma. Mina Ashtona godna była uwiecznienia, a to, że mówiła sama za siebie, za to go szturchnęłam, bo tak musiało być.

Równowaga świata i tak została zaburzona.

- Nie mam zamiaru wplatać się w szczegóły twoich chorych fantazji, po prostu nie rozuemiem jak można być uśmiechniętym we wtorek rano

- Spójrz Alison, to już wtorek, a nie poniedziałek, Poza tym za tydzien nie będziesz już musiała wstawać tak wcześnie rano, przez co będę mógł cię nękać dłużej w nocy

Cóż, za szatański plan.

- Psychopata - rzucilam mu spojrzenie i się roześmiałam - Optymistyczny psychopata

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro